— No i proszę. — Panna Libella krzątała się nad trzema filiżankami i cukiernicą. — Jedna dla ciebie,jedna dla ciebiejedna dla… och!
Cukiernica wymsknęła się z niewidzialnej dłoni i cukier rozsypał się na stole. Panna Libella przez chwilę przyglądała się w przestrachu, filiżanka trzymana przez drugą niewidzialną rękę zadrżała.
— Niech pani zamknie oczy, panno Libello! — W głosie panny Weatherwax brzmiałajakaś dziwna ostrość, aż Akwila również zamknęła oczy. — Dobrze! Teraz wiesz, gdziejest filiżanka, czujesz swoją rękę — mówiła panna Weatherwax. — Zaufaj jej! Twoje oczy nie widzą wszystkiego! A teraz odłóż delikatnie filiżankę… tak, dobrze. Możesz otworzyć oczy, ale chciałabym, żebyśjeszcze coś teraz zrobiła, specjalnie dla mnie. Połóż te dłonie, które widzisz, płasko na stole. Dobrze. W porządku. Teraz, bez odrywania tych rąk, pójdź do kredensu i wyjmij błękitne pudełko z maślanymi ciasteczkami. Lubię maślane ciasteczka do herbaty. Bardzo ci dziękuję.
— Ale… aleja nie mogę tego teraz zrobić…
— Zapomnij o „nie mogę”, panno Libello — żachnęła się panna Weatherwax. — Nie myśl o tym, tylko to zrób! Moja herbata stygnie!
Więc wiedźmowatość polega także na tym, pomyślała Akwila. To trochę przypomina sposób rozmawiania babci Dokuczliwej ze zwierzętami. Cośjest takiego w głosie. Raz ostry, raz łagodny. Używała krótkich poleceń na przemian z zachętą, nie przestawała mówić i powodowała, że cały świat zwierzęcia wypełniałyj ej słowa, dzięki temu pies pasterski słuchał, a owca się uspokajała…
Pudełko z ciasteczkami przypłynęło od kredensu. Gdy byłojuż w pobliżu, stara kobieta zdjęła pokrywkę i położyłająw powietrzu tuż obok. Sięgnęła po ciastka.
— Och, takie są najlepsze do herbaty. — Wzięła cztery, z których trzy wepchnęła szybko do kieszeni. — Bardzo wytworne.
— Tojest strasznie trudne! — jęknęła panna Libella. — Tojaknie myśleć o różowych nosorożcach!
— Tak? — zdziwiła się panna Weatherwax. — Co jest szczególnego w niemyśleniu o różowych nosorożcach?
— Wprost niemożliwością jest nie myśleć o nich, zwłaszcza gdy ktoś powie ci, że nie możesz — wyjaśniła Akwila.
— Nieprawda. — Panna Weatherwax była bardzo zdecydowana. — Ja nigdy o nich nie myślę, daję ci na to moje słowo. Chcesz przejąć kontrolę nad swoim umysłem, panno Libello. Straciłaś zapasowe ciało? Czym jest inne ciało, kiedy wszystko zostało powiedziane i zrobione? Tylko uprzykrzenie, kolejna gęba do nakarmienia i meble się podwójnie wycierają… jednym słowem, zupełnie zbędne. Ustaw odpowiednio umysł, panno Libello, a świat będzie należał do ciebie… — Stara wiedźma nachyliła się ku Akwili i wyszeptała: — Co tojest? Żyje w morzu, bardzo małe, ludzie tojedzą.
— Krewetka? — strzeliła Akwila, nieco zdziwiona.
— Krewetka? Niech będzie. Światjest twoją krewetką, panno Libello. Więc nie tylko zdrowo zaoszczędzisz najedzeniu i ubraniu, co niejest wcale do pogardzenia w dzisiejszych ciężkich czasach, to jeszcze ludzie, widząc, jak przesuwasz przedmioty w powietrzu, będą mówić: „Tojest prawdziwa wiedźma, większej nie widzieliśmy!”. I będą mieli rację. Ćwicz umiejętność, panno Libello. Pomyśl o tym, co ci powiedziałam. A teraz odpocznij. My zajmiemy się wszystkim, co trzeba dzisiaj zrobić. Przygotuj tylko listę, Akwila mi pomoże.
— Cóż, no dobrze, czuję się nieco… rozbita — powiedziała panna Libella, bezmyślnie odgarniając włosy z czoła niewidzialną ręką. — Niech się zastanowię… powinnyście wpaść do pana Parisola i do pani Murado, i do chłopaka od Krzyżówkowych, sprawdzić stłuczenia pani Miejskiej, zanieść maść numer pięć do pana Poganiacza, pójść z wizytą do pani Łowczej w Źródlanym Zakątku i… zaraz, czy o kimś nie zapomniałam…?
Akwila uświadomiła sobie, że wstrzymuje oddech. To był okropny dzień po straszliwej nocy, ale nieubłaganie wisiałajeszcze nad nią wizyta w miejscu, które było na końcu panny Libelli języka. To miało być najtrudniejsze.
— A tak, trzeba porozmawiać z panną Prędką w Najwyższymkli — fie, a potem zapewne także z panią Prędką, po drodze zanieść kilka paczek, są naszykowane w koszu i opisane. I to chybajuż wszystko… o nie, ależ gapa ze mnie! Zupełnie zapomniałam… trzeba też zajrzeć do pana Gniewniaka.
Akwila wypuściła oddech. Naprawdę tego nie chciała. Wolałaby nigdyjuż nie zaczerpnąć powietrza, niż stanąć przed panem Gniewniakiem i otworzyć pustą skrzynkę.
— Jesteś pewna, że… całkiem doszłaś do siebie, Akwilo? — zapytała panna Libella, a dziewczynka natychmiast skorzystała z tej starej jak świat wymówki, by nie iść.
— Tak naprawdę to ciągle się nie czuję… — zaczęła, ale przerwałajej panna Weathervax.
— Nic jej nieJest» panno Libello. Przeszkadzają jej tylko echa. Współżycz odszedł n^dobre z tego domu, mogę wszystkich zapewnić.
— Naprawdę? — zapytała panna Libella. — Nie chciałabym być niegrzeczna, ale skąd ta pewność?
Panna Weatherwax wskazała palcem.
Kryształek po kryształku, rozsypany cukier toczył się po stole, by kolejno wskoczyć do cukierniczki. Panna Libella aż klasnęław dłonie.
— Och, Oswaldzie! — wykrzyknęła i uśmiechnęła się radośnie. — Wróciłeś!
* * *
Panna Libella, zapewne w towarzystwie Oswalda, odprowadza — łaje wzrokiem, stojąc przy furtce.
— Dobrze jej zrobi odpoczynek w towarzystwie twoich małych ludzików — odezwała się panna Weatherwax, kiedyjuż skręciły w leśną ścieżkę. — To, żejest na pół żywą może wreszcie postawićją na nogi.
Akwila spojrzała na nią zaszokowana.
— Jak może być pani tak okrutna?
— Kiedy ludzie zobaczą, jak przesuwa różne rzeczy w powietrzu, zacznąją szanować. Szacunek to dla czarownicy jedzenie i picie. A nasza panna Libella niezbyt jest szanowana.
To była prawda. Ludzie nie czuli respektu przed panną Libella Lubili ją na trochę bezmyślny sposób i to wszystko. Panna Weatherwax miała rację, a Akwila by wolała, żeby nie miała.
— Dlaczego w takim razie wysłałyście mnie z panną Tyk właśnie do niej? — zapytała.
— Ponieważ jest życzliwa — odparła wiedźma, maszerując raźno przed siebie. — Dba o ludzi. Nawet o tych głupich, złych, niedorozwiniętych, o matki z niedomytymi dziećmi i bez pomyślunku w głowie, o niedołężnych oraz tych na tyle głupich, że traktująjąjakocoś w rodzaju służącej. I to właśnie ja nazywam prawdziwą magią — widzieć to wszystko, dawać sobie z tym radę i nie poddawać się. Siedzieć całymi nocami przyjakimś biednym starym człowieku, który żegna się z tym światem, starać się ulżyć mu w bólu i ukoić jego przerażenie, odprawić go bezpiecznie na dalszą drogę… a potem umyć go, ubrać, wyszykować na pogrzeb, pomóc płaczącej wdowie pościelić łóżko i uprać pościel — to nie jest zadanie, pozwól sobie powiedzieć, dla kogoś o słabym sercu — a potem wytrzymać jeszcze kolejną noc, czuwając przy trumnie przed pogrzebem, a kiedy wreszcie wróci się do domu i zdąży usiąść na pięć minut, jakiś zrozpaczony człowiek zaczyna walić w drzwi, ponieważ jego żona nie może urodzić ich pierwszego dziecka, a położna już pada z nóg, i wtedy trzeba się podnieść, wziąć torbę i znowu iść… Wszystkie to robimy, każda na swój sposób, a gdybym miała powiedzieć z ręką na sercu, onajest w tym lepsza ode mnie. To są korzenie, serce, dusza i kwintesencja bycia wiedźmą. Dusza i kwintesencja! — Panna We — atherwax uderzała pięścią w dłoń, wybijając rytm swoim słowom. — Du… sza… i… kwint…e…sen…cja!
Читать дальше