Margit Sandemo - Tajemnica Gór Czarnych

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Tajemnica Gór Czarnych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tajemnica Gór Czarnych: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tajemnica Gór Czarnych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ekspedycja z Królestwa Światła jest gotowa do pokonania ostatniego etapu: dotarcia do źródła jasnej wody w Górach Czarnych. Wybrany, młody Indianin Oko Nocy, ma podjąć próbę zdobycia wody. Towarzyszą mu Shira i Mar oraz szlachetny Marco, książę Czarnych Sal. Żadne z nich jednak nie może iść z nim aż do samego końca. Ostatni odcinek musi przebyć sam i nikt nie wie, czy uda mu się sforsować wszystkie przeszkody…

Tajemnica Gór Czarnych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tajemnica Gór Czarnych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teraz wygulgotało kilka słów, coś w rodzaju:

– A co to za hałasy? Dlaczego w fontannie tak chlupie? Dlaczego moja kanapa się trzęsie?

Służący słyszeli irytację w głosie chlebodawcy, więc dygocząc i starając się utrzymać na nogach mimo wstrząsów, tłumaczyli:

– To trzęsienie ziemi, o niespotykana piękności! To na pewno pochodzi z zewnętrznego świata.

– Przeszkadza mi – rzekło To we Własnej Osobie, nie wypuszczając przy tym węża z ust. A nawet przeciwnie, pociągnęło szczególnie obfity haust, by uzyskać jeszcze więcej rozkosznej siły z tej cudownej wody.

Gwałtowny wstrząs spowodował chaos w całym pałacu. Posągi spadały na podłogę, ludzie przewracali się z krzykiem.

Wąż w ustach Tego we Własnej Osobie również drżał i musiało go trzymać zębami. Znowu pociągnęło solidny łyk.

Potworny ryk. Jakaś inna woda wpłynęła do wijącego się, bezkształtnego ciała. Wypluło wąż, ale za późno. Całe trzęsące się cielsko wypełniła już mieszanina jasnej i ciemnej wody, a w takich wypadkach dobro zawsze zwycięża, w przeciwieństwie do tego, co dzieje się na powierzchni Ziemi, w świecie ludzi.

Galaretowate ciało jeszcze się powiększyło, zleciało z kanapy ze strasznym rykiem, służący, którzy również byli podobni do węży i mienili się niebiesko i zielono jak ich władca, absolutnie nie mieli czasu na słuchanie wezwań: „Pomóżcie mi, pomóżcie do jasnej cholery, bo jak nie, to napluję na was jadem i wszyscy się skurczycie jak karzełki!”

Nikt jednak nie spieszył na ratunek. Niektórzy w rozpaczliwej próbie ratowania własnej skóry wybiegali do sąsiedniego pomieszczenia o ścianach ze szkła, gdzie nieustannie kłębiły się opary ze złego źródła. Nie powinni byli tego robić. Ci, którzy napili się wody zła, byli straceni dla świata, pozostali zachłystywali się mieszaniną oparów dobrych i złych, padali na ziemię i wili się w bolesnej, śmiertelnej walce.

Byli tacy, którzy po prostu zaczęli uciekać, jeszcze inni zostali w sali tronowej, trzymając się desperacko mebli.

To we Własnej Osobie krążyło pod sufitem niczym bezkształtna bryła, nieustannie się powiększający balon pozbawiony wszelkiego wdzięku. Krzyki były coraz bardziej bełkotliwe, ruchy coraz bardziej ograniczone. W końcu ciało stało się takie ogromne i nadmuchane, że To mogło poruszać tylko palcami.

I nagle… Najpiękniejsze ze wszystkich eksplodowało z wielkim hukiem, sinozielona galareta rozleciała się po całym pomieszczeniu, jej strzępy spadały na podłogę, za każdym razem rozlegało się obrzydliwe plaśnięcie.

Pałac trząsł się w posadach. W sali z ciemną wodą opary unosiły się jak burzowa chmura. Fontanna oderwała się od podstawy, uderzyła o sufit i runęła na ziemię, niewolnik, który właśnie tutaj biegł, został porwany przez potężny nurt i natychmiast uśmiercony. W głębi pałacu wszyscy mieszkańcy zostali zalani zabójczą mieszaniną jasnej i ciemnej wody i rozpadali się na kawałki. Ziemia wciąż drżała, cała dolina przemieniła się w piekło, budynki się waliły, mieszkańcy uciekali z krzykiem, ale nie mieli gdzie się schronić. W końcu wszystko eksplodowało i uniosło się w górę niczym słup mrocznego zła.

Łoskot panował nieopisany.

Nardagus, który zawsze musiał ponosić odpowiedzialność za wspólnie przez panujących popełniane fałszywe kroki, biegł jak szalony, żeby się schować w najdalszym i najbardziej tajemnym pokoju. Tam jednak było już tłoczno. Niezliczeni mieszkańcy pałacu wpadli na ten sam pomysł i w chwili, kiedy Nardagus dotarł na miejsce, zobaczył, że sufit się wali, grzebiąc zebranych pod gruzami.

Zawrócił więc, biegł, zataczając się, przez długie korytarze, aż znalazł się na zewnątrz, skąd miał widok na złą dolinę. Widział, jak pałac i inne budowle wylatują w powietrze przemienione w czarny słup pyłu i gruzu, znowu zawrócił i pobiegł do najwspanialszej sali, gdzie władcy leżeli na podłodze i skomleli ze strachu niczym szczenięta, a żaden nie został oszczędzony. Widział płomiennego mężczyznę, tego, który zwykle oświetlał pokoje, jak się teraz spala, widział spragnioną życia kobietę leżącą na podłodze, całe ubranie z niej opadło, odsłaniając zniszczone ciało, widział, że porwała ją nie wiadomo skąd pochodząca woda, czarna jak jej własna dusza, i cisnęła ją w górę, skąd spadły na ziemię tylko strzępy.

Dachu już nie było, obecni jeden po drugim byli wyrzucani w górę przez niemiłosierną kaskadę mętnej, szaroczarnej wody.

Nardagus uczepił się mocno jakiegoś mebla. Ja przecież tylko wypełniałem rozkazy, powtarzał sobie raz po raz. To nie ja robiłem…

Na niewiele się to zdało. Nieoczekiwanie tuż przed nim góra rozdarła się na dwoje i coś czarnego, gęstego porwało go ze sobą w górę. To była ostatnia sprawa, jaką odnotował.

Marco słyszał i widział dzieło zniszczenia. Wysoki słup brudnej wody podnosił się z doliny, drugi wydobywał się z góry.

Cała ziemia pod nim się trzęsła. Muszę stąd uciekać, myślał, ale część jego świadomości zajęta była inną myślą.

Przez całe swoje długie życie uczył się nienawidzić zła, tego, które istnieje jako część istoty ludzkiej. To jest moja szansa na poprawę świata, myślał. Z całym szacunkiem dla projektu Madragów i Obcych, ale mam teraz możliwość przyspieszenia procesu. „Niebo tego zakazuje”, powiedziały duchy, ale co one tam wiedzą.

Stał oto, trzymając w ręce materiał do uszczelnienia otworu, który właśnie one mu dały. Spojrzał na instalację, gdzie kamień zatykał drogę czarnej wodzie, widział pustą rurę prowadzącą ku dolinie.

Muszę teraz zamknąć otwór. Porządnie. Jeśli się zdecyduję…

W przeciwną stronę woda się sączy, wolno spływa do źródła zła. Zawróciła, gdy droga na zewnątrz została zamknięta. Co by więc było, gdyby on…?

Nie, nie ma prawa tego robić.

Marco popatrzył na piękne naczynie, wciąż jeszcze do połowy wypełnione jasną wodą. Ta ilość, jaką skierował ku dolinie, najwidoczniej wystarczyła, bo nie było już śladu ani po złej dolinie, ani po górze. A on stoi wobec niewiarygodnej możliwości.

Co tak naprawdę wiedziały duchy?

Kamień, którym zatkał rurę, zaznaczał rozwidlenie dwóch nurtów wody. Akurat od tego miejsca zaczynała płynąć w dwóch kierunkach.

Marco raz po raz wciągał głęboko powietrze.

W końcu jednym jedynym ruchem wyszarpnął kamień i wylał resztę wody z butelki do tej części rury, która schodziła w dół do źródła zła, po czym szczelnie zatkał rurę lepiszczem, które dostał od Ducha Ziemi.

Nie miał prawa tego robić. Ale nie mógł się powstrzymać.

24

Grzmoty, potworne wstrząsy i hałasy ustały. Ponad Górami Czarnymi unosiła się ciężka, czarna chmura, która sprawiała, że wszystko tonęło w takich ciemnościach, jakie niekiedy na powierzchni Ziemi zalegają w zimowe noce.

Na pokładzie J2 było spokojnie. Wszyscy, zmęczeni zwłaszcza psychicznymi zmaganiami, potrzebowali odpoczynku.

Shira rozmawiała półgłosem z Shamą.

– Nigdy nie trafiłam do twojego czarnego ogrodu – powiedziała z bladym, smutnym uśmiechem.

– To prawda. Zamiast tego przeszłaś do świata duchów.

– Tak. Shamo, jest coś, nad czym się często zastanawiałam podczas tej podróży… Jechaliśmy przez Dolinę Róż. Róże były czarne. Złe, czarne jak noc róże. Czy to był twój ogród?

– Nie, nie, skąd – protestował przestraszony. – W moim ogrodzie panował spokój, wszystko było piękne, nikt nie cierpiał. Nie było tam żadnego zła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tajemnica Gór Czarnych»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tajemnica Gór Czarnych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Książę Czarnych Sal
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Stygmat Czarownika
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Tajemnica Gór Czarnych»

Обсуждение, отзывы о книге «Tajemnica Gór Czarnych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x