Margit Sandemo - Na Ratunek

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Na Ratunek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na Ratunek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na Ratunek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dobre istoty w Królestwie Światła stworzyły eliksir usuwający z ludzkich serc zło i wrogie myśli. By jednak uratować Ziemię, należy opryskać cudownym płynem wszystkich jej mieszkańców. Czasu zostało niewiele, sytuacja na świecie staje się coraz gorsza: pleni się korupcja, rządy przejęła mafia. Na szczęście wciąż jeszcze istnieje miłość…

Na Ratunek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na Ratunek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Skierował się jednak tam, gdzie Sassa pokazywała; Jori zawsze był ciekawski.

– Spryskaj to miejsce.

Sassa odkręciła kran i solidnie chlapnęła rozwodnionym eliksirem.

W drodze ku płaskowyżowi znowu krzyknęła:

– A co to jest tam?

Jori spojrzał na dół. Mijali właśnie jakąś samotną, zrujnowaną szopę czy coś w tym rodzaju, która wyglądała na tej pustyni całkiem nie na miejscu. Woleli nie używać reflektorów, ale na szczęście księżyc dawał trochę mdłego światła.

Jori roześmiał się niepewnie.

– Z tej wysokości nie widzę, ale mam wrażenie, że tam leży człowiek, rozpięty na jakiejś płycie czy czymś takim. Ale to, oczywiście, tylko przywidzenie, to z pewnością ułożone na krzyż deski.

Poleciał dalej.

Sassa milczała zamyślona.

– Czy widziałeś te czarne cienie wokół? – zapytała po chwili. – Myślę, że to po prostu czarne kamienie, a w mojej wyobraźni wyglądają jak drapieżne ptaszyska.

– Sępy? Masz bardzo bujną, ale też straszną fantazję. Och, spójrz, miałaś rację, na płaskowyżu naprawdę jest światło!

Sassa usiadła obok niego.

– Jakieś wielkie rancho.

– Nie, hacjenda – sprostował Jori. – Albo estancja. Rancho to w Ameryce Północnej. Kto, na miłość boską, jest taki głupi, żeby się tutaj osiedlić? Tak daleko od wszystkiego.

Kierowali się ku hacjendzie, ale lecieli wysoko, nie chcieli być widziani.

– Rany boskie, to niewiarygodne – zdumiewał się Jori. – Widziałaś, jaka tam urodzajna ziemia? Ile kwiatów?

– Więcej niż do tej pory widzieliśmy na całej przestrzeni do trzydziestego stopnia szerokości geograficznej, stanowiącego granicę naszej działalności. Musieli tu po prostu znaleźć jakąś potężną żyłę wodną. To mi pachnie pieniędzmi. Zabierajmy się stąd!

– Zaczekaj, tam na dole coś się dzieje. Zejdźmy troszkę niżej. Daj mi noktowizor, Sassa.

Obserwowali hacjendę, każde przez swój aparat.

– Widziałam, jak strasznie zaiskrzyło się w bramie, kiedy przejeżdżał tamtędy samochód…

– Widzę ten samochód. Ale kierowca jakiś kiepski, nie potrafi utrzymać się na drodze.

– On ucieka, ścigają go. Chcę zobaczyć to dokładniej. Uff, znowu księżyc się schował. Czy nie mógłbyś mieć więcej chęci do współpracy, ty blady leniu? No, niech tam, noktowizory nam wystarczą.

– O rany, teraz pędzi prosto na skały! Na szczęście prześladowcy nie zauważyli, że on zjechał z drogi… tak mi się zdaje.

– Wyszedł z tego, patrz, wyłazi z samochodu. Ale… Czy to kobieta?

– Tak, o mój Boże, ona się zatacza, potyka o kamienie.

– Bo nie ma noktowizora jak my. Co robić, Sassa?

– Przecież nie wolno nam interweniować… – powiedziała niepewnie. – Ale…

– Poczekamy, co z tego wyniknie – zadecydował Jori.

Gondola zastygła w powietrzu. Widzieli, że paru prześladowców zostawiło swoje samochody na drodze, a sami rozbiegli się po nierównym terenie. Na razie biegli w złym kierunku, ale Jori i Sassa nie wyobrażali sobie, by kobieta mogła im uciec.

– Ona sprawia wrażenie bardzo młodej – mruknęła Sassa z noktowizorem przy oku.

– Tak, jest bardzo młoda. Och. Zatrzymała się.

– Ona źle się czuje. To coś więcej niż zmęczenie, Jori, ona wygląda na chorą!

– Zdecydowanie tak. Patrz, upadła, a prześladowcy są niebezpiecznie blisko. Schodzimy w dół.

– Dziękuję ci – szepnęła Sassa.

Należało działać szybko. Dostali wyraźny i bardzo stanowczy rozkaz, by unikać pokazywania ludziom gondoli. Dopóki wykonują swoją misję w tajemnicy, mogą się poruszać swobodnie. W przeciwnym wypadku ryzykowali, że zostaną zaatakowani przez lotnictwo różnych krajów.

Teraz jednak znajdowali się w przymusowej sytuacji.

Jori, który był jednym z najlepszych pilotów gondoli w Królestwie Światła, po Tsi – Tsundze, rzecz jasna, wykonał wspaniały manewr lądowania. Wyskoczyli oboje z Sassą i wnieśli dziewczynę na pokład, bo była to naprawdę bardzo młoda dziewczyna. Miała sine wargi i oddychała z wielkim trudem, ale na bliższe oględziny nie było na razie czasu, gondola znowu uniosła się lekko w górę.

Dziewczyna leżała z zamkniętymi oczyma. Wargi poruszały się i Sassa pochyliła głowę.

– Tabletki…

Nie był to nawet szept, po prostu tchnienie.

– Gdzie one są? – zapytała Sassa.

– W domu.

– W hacjendzie? Czy mamy je zabrać?

Twarz chorej wykrzywił grymas strachu.

– Nie, nie – jęknęła. – Niebezpiecznie. Mordują!

– Masz chore serce?

– Tak. Blue baby.

– O rany – jęknęła Sassa. – Jori, co my zrobimy?

Otrzymała polecenie skontaktowania się ze Strażnikami z wielkiej gondoli. Uczyniła to natychmiast i zakończyła swoją informację:

– Przeszliśmy, oczywiście, przed wyjazdem kurs pierwszej pomocy, ale z tym przypadkiem nie damy sobie rady. Tutaj potrzebne są specjalistyczne lekarstwa. Musimy ją odwieźć do szpitala, chyba żeby Marco…

Strażnik, z którym rozmawiała, przerwał jej.

– To niepotrzebne. Przyjechał do nas Jaskari, zamienił Telia, który ma pilne sprawy w Królestwie Światła. Jaskari jest przy mnie, już ci go daję. Marco i tak jest bardzo zajęty.

Z wielką ulgą Sassa wysłuchała poleceń Jaskariego, co ma robić z chorą do jego przyjazdu. Zapewnił, że wyrusza natychmiast.

Jori przejął od niej telefon.

– Jaskari, wylądujemy kawałek stąd. Jest jeszcze coś, co koniecznie musimy sprawdzić, tu się dzieją jakieś ponure sprawy. Sassa będzie utrzymywać z tobą łączność i podawać ci namiary. Ale spiesz się, z dziewczyną jest bardzo źle.

Jaskari tymczasem już był w drodze, Sassa przeprowadziła go przez przełęcz Cumbre i kierowała go w stronę pustyni.

Potem zwróciła się do Joriego.

– Wiem, co masz na myśli. To bardzo dobrze, bo strasznie mnie ten widok niepokoił.

– Mnie też. To było chyba gdzieś tutaj, prawda?

– Tak – Sassa rozglądała się po okolicy. – Tam, przy tej zawalonej szopie.

– Twoje kamienie podeszły bliżej – zauważył Jori cierpko. – Chyba miałaś rację.

Schodzili w dół. Przez noktowizory widzieli dokładnie, że na ziemi istotnie siedzą sępy i że podeszły one strasznie blisko tego przedmiotu leżącego na drewnianej płycie.

– O rany boskie! – zawołała Sassa. – Jeszcze jedna kobieta! Naga. I potwornie spalona przez słońce. Chyba nie żyje, to niemożliwe.

– Sępy czekają – powiedział Jori.

– No tak, to jest jeszcze nadzieja.

Kiedy gondola wylądowała, ciężkie ptaszyska zerwały się do lotu. Poruszające się ze świstem skrzydła przypominały im potworne bestie z Gór Czarnych.

Uratowana dziewczyna leżała bez oznak życia na jednej z ławek w gondoli. Chyba nie słyszała, o czym rozmawiają.

– Zostań tu przy niej – powiedział Jori, otwierając drzwi. – Sam to załatwię.

– Masz – powiedziała Sassa, podając mu pelerynę. Jori skinął głową i natychmiast okrył nieszczęsną istotę leżącą na desce.

Była starsza od tamtej, musiała być bardzo piękna, ale teraz twarz miała poparzoną i spuchniętą. Popękane wargi nie poruszały się, rozpalone oczy jednak przemawiały wyraźnie. Kiedy Jori porozcinał więzy, udało jej się wykrztusić:

– Moja córka! Ona jest sama w hacjendzie…

– Myślę, że twoja córka jest tutaj – uspokoił ją Jori. – Ale ona potrzebuje pomocy. Jak najszybciej.

Rozgorączkowane oczy patrzyły na niego w mroku:

– Atak serca?

– Tak. I nie ma lekarstwa. Ale pomoc jest już w drodze. Widzę, że leży tu twoje ubranie, weźmiemy je.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na Ratunek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na Ratunek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Na Ratunek»

Обсуждение, отзывы о книге «Na Ratunek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x