Margit Sandemo - Blask twoich oczu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Blask twoich oczu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Blask twoich oczu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Blask twoich oczu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tiril, Erling i Móri muszą się rozdzielić…
Tiril, ścigana przez dwu mężczyzn, ucieka na morze, które wynosi jej łódź na brzeg samotnej wysepki. Mijają miesiące, a Erling wciąż rozpaczliwie szuka zaginionej dziewczyny.
Czarnoksiężnik Móri wraca na Islandię, by zrealizować swe zuchwałe marzenie o zdobyciu magicznej księgi, Rödskinny. Śmiertelnie zagrożony przekazuje telepatyczne przesłanie Tiril, która postanawia zrobić wszystko, by mu pomóc…

Blask twoich oczu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Blask twoich oczu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tiril zadrżała. Wiedziała, że przydomek „Móri” oznacza właśnie upiora czarnoksiężnika, a nie żywego człowieka.

Ale Móri miał na imię Móri i był przecież…

Od tej myśli zakręciło się jej w głowie, zapanowała jednak nad sobą i zakończyła beztroskim tonem:

– W każdym razie pojedziemy na te wzgórza.

Rozdział 10

Postój w Holar dobrze zrobił biednym łapom Nera. Młodzi chłopcy, kształcący się na pastorów, życzliwie się nim zajęli – nie co dzień wszak zdarzała im się wizyta młodziutkiej panny – a psu bardzo się spodobało, że znalazł się wreszcie w centrum zainteresowania.

Tyle dni upłynęło od czasu, kiedy we śnie dowiedziałam się o tragicznej sytuacji Móriego, myślała z rozpaczą Tiril. Za długo trwają te poszukiwania.

Nawet przez chwilę nie wątpiła w prawdziwość swoich przeczuć, nigdy nie pomyślała: to był tylko sen, wszystko sama wymyśliłam.

Byli sobie z Mórim zbyt bliscy, aby mogła się pomylić, poza tym jego zdolności telepatyczne z pewnością nie miały sobie równych.

Ale od tamtej nocy nie otrzymała od niego żadnych sygnałów.

Czy to znaczyło, że nie może już się z nią porozumiewać? Czy przestał istnieć?

Z tej myśli zrodziła się kolejna, taka, od której wiało grozą. Jej przyjaciel był wszak czarnoksiężnikiem. Nosił imię Móri. Może mógł żyć dalej? Po śmierci? Albo… albo już wcześniej był upiorem. Aniołem Śmierci.

Nie, nie wolno jej tak myśleć.

Hjaltadalsheidhi. Ogromny obszar, najprawdopodobniej bezludny. Czego Móri tam szukał? Jak mieli go odnaleźć na tym pustkowiu?

Kiedy już opuszczali Holar, młody diakon przybiegł się pożegnać.

– Przypomniało mi się coś, o czym wspomniał Móri – oznajmił zdyszany. – Mówił o jakiejś starej ziemiance, w której mogą nocować podróżni i pasterze. Powinna leżeć gdzieś w okolicach Hraundrangi.

– Doskonale – ucieszył się przewodnik. – Chyba wiem, gdzie to jest. Na tak trudnym do przebycia terenie niewiele jest miejsc, w których może być usytuowana.

– Czy tam nie ma żadnych domów? – dopytywała się Tiril.

– Są nieliczne zagrody, porozrzucane po obrzeżach tego rejonu. Zorientowałaś się już chyba, jak rzadko zaludniona jest Islandia? Domy stoją w trudnym do pojęcia oddaleniu od siebie.

– Jeżdżenie w zaloty może być naprawdę męczące – zauważyła Tiril. – Dobrze, że macie te wasze dzielne, mocne koniki.

– Rzeczywiście, bez nich byłby kłopot.

Następnego dnia rano ich oczom ukazał się łańcuch górski ze szczytem Hraundrangi. Góry przypominały miasto. Większość szczytów była płaska, czworokątna jak domy. Niczym kościół nad miastem górował nad nimi pojedynczy wierzchołek. Hraundrangi istotnie przypominał kształtem kościelną wieżę z cienką, ostro zakończoną iglicą.

– Nikt nigdy nie zdoła się tam wspiąć! – wykrzyknęła na ten widok Tiril.

– Rzeczywiście, chyba raczej powinniśmy zapomnieć o skrzyni pełnej złota – uśmiechnął się Steinar.

Wstrzymał konie i rozejrzał się dokoła.

– Nie znam zbyt dobrze tych okolic, ale jeśli całkiem się nie mylę, ziemianka powinna leżeć mniej więcej tam.

Wskazał palcem kierunek.

– Wobec tego ruszamy – postanowiła natychmiast Tiril.

– Jesteś najbardziej wytrzymałą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. Jeśli to nie miłość cię popędza, to sam już nie wiem…

– Nie – odparła Tiril cichutko. – To nie miłość. Ja nie kocham Móriego. To raczej przyjaźń, oddanie. Wdzięczność. A oddanie potrafi być równie mocne i bolesne jak miłość. Nigdy nie byłam zakochana. Ale wiem, czym jest oddanie.

Steinar nic na to nie powiedział. Dziewczyna mówiła z taką szczerością, że odczuł dla niej szacunek.

Tiril bardzo polubiła tę ich niedużą grupę: dwoje ludzi, pięć koni i pies.

Teraz jednak była spięta. Każdy nerw ciała był naprężony jak struna.

Trochę pokręcili się w kółko, wreszcie jednak dostrzegli ziemiankę, na wpół ukrytą w zielonym zboczu.

Natychmiast przyspieszyli kroku.

Wkrótce mieli już pewność: ktoś niedawno w niej mieszkał. Teraz jednak świeciła pustkami.

Tiril starała się nie okazywać rozczarowania. Wiedziała, że osoba, która ostatnio przebywała w ziemiance, był Móri. Poznała znak, jaki wyrył na kawałku węgla brunatnego. Co prawda nie widziała nigdy przedtem takiego znaku, zrozumiała jednak, że to czarnoksięska runa.

Steinar i tak dostrzegł jej zawód.

– Pojedźmy przez równinę i dalej w dolinę za tym wzniesieniem – zaproponował życzliwie. – Tam leży najbliższa zagroda. Może ktoś go widział? Rozmawiał z nim?

Tiril skinęła głową. Nie chciała dawać przewodnikowi do zrozumienia, że w to nie wierzy. Móri zawsze unikał ludzi, zdawał bowiem sobie sprawę, że jego szczególny wygląd może wzbudzać rozmaite reakcje.

Nieduży rozgniewany owczarek wybiegł im na spotkanie, zanim jeszcze dojechali do domu.

– Boże – szepnęła Tiril. – Co teraz będzie?

– Miejmy nadzieję, że to suka.

– Miejmy nadzieję, że nie ma cieczki.

Ale spotkanie dwóch psów całkowicie ich zaskoczyło. Owczarek okazał się psem, nie suką, a psy, jak wiadomo, zazdrośnie strzegą swoich rewirów. Nero także nie należał do tych, co to unikają bójek.

Spotkanie jednak miało naprawdę zdumiewający przebieg. Ani śladu wrogości, z początku sztywna ostrożność z uszami położonymi po sobie. Potem nieduży owczarek wyciągnął się na grzbiecie, dając tym samym znak, że się poddaje, a Nero życzliwie dał mu do zrozumienia, że są sobie równi.

Potem psy z zapałem przystąpiły do powitania. Podniosły oklapłe uszy i w drobnych podskokach zaczęły się obwąchiwać, głucho przy tym zawodząc.

– One ze sobą rozmawiają – szepnęła zdumiona Tiril.

– Rzeczywiście na to wygląda – uśmiechnął się przewodnik.

Psy w najlepszej komitywie pobiegły w stronę domu. Prowadził mniejszy. Całym ciałem zdawał się mówić: „Chodź, zobaczysz, jak mieszkam!”

– Dziwne – mruknęła Tiril. – Nero zwykle tak się nie zachowuje. W towarzystwie innych psów potrafi być prawdziwym urwisem.

Gdy dojechali do chaty, wyszedł z niej mężczyzna. Przywitał ich z pytaniem w oczach.

Steinar przedstawił Tiril i wyjaśnił, że przybyła tu w poszukiwaniu przyjaciela, który, z tego co wiedza, zaginął w tych okolicach.

Wieśniak zwrócił swe łagodne, spokojne oczy na dziewczynę. Tiril opisała Móriego.

Chłop odpowiedział dopiero po chwili:

– Nie sądziłem, że tacy jak on mają jakichś przyjaciół.

Tiril poczuła ukłucie w sercu.

– A więc on tu był?

– Nie.

– Ale…

– Nie „był”. On tu jest.

Tiril cała krew odpłynęła z głowy.

– Jak się czuje? Żyje?

– Ledwie, ale jeszcze żyje – wieśniak uśmiechnął się z goryczą, – Tacy jak on mają konszachty z siłami, jakich my nie znamy. Chodźcie ze mną!

Zsiedli z koni na dziedzińcu i chłop poprowadził ich do jednego z niedużych budynków, jakiejś szopy, Tiril nie wiedziała, do czego właściwie jej używano.

Na poddaszu była nieduża izdebka. Dostali się tam po drabinie.

– Żona nie zgadza się trzymać go w domu – wyjaśnił cicho mężczyzna. – Ale miał dobrą opiekę. Tylko że nie chce jeść.

Przez maleńkie okienko wpadało trochę światła. Móri siedział w najbardziej odległym kącie łóżka, skulony, plecami oparty o ścianę.

– Ach, Móri! – jęknęła Tiril.

Ledwie go poznała.

Był nieprawdopodobnie chudy. Twarz nosiła ślady wycieńczenia, pod skórą wyraźnie odznaczały się kości. Najstraszniejsze jednak wrażenie robiły oczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Blask twoich oczu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Blask twoich oczu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Las Ma Wiele Oczu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Noc Świętojańska
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Blask twoich oczu»

Обсуждение, отзывы о книге «Blask twoich oczu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x