Margit Sandemo - Amulety

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Amulety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Amulety: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Amulety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kilkaset lat temu pięciu rycerzy zawarło brzemienny w skutki pakt. Od tamtej pory na ich rodach spoczęło przekleństwo. Pierworodni w każdym pokoleniu umierali w młodym wieku, nie dożywali dwudziestych piątych urodzin… Unni, Morten i inni poszukują pięciu amuletów, które mogą przybliżyć rozwiązanie zagadki. W tym celu Morten jedzie do Skanii, gdzie spotyka Cecilie, młodą, piękną kobietę, w której z miejsca się zakochuje. Przeżywa szok, gdy wychodzi na jaw, że ona jest także potomkinią rycerzy, w dodatku pierworodną w swoim pokoleniu…

Amulety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Amulety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tak, tak, my – odparł ciemnowłosy głębokim basem i roześmiał się szeroko. – Pozbieraliśmy cię w lesie i zadzwoniliśmy po pogotowie.

– Dziękuję. Serdecznie wam dziękuję – uśmiechał się Morten. Wolał nie podawać im ręki w obawie, że któryś mógłby nią potrząsnąć, i głową przy okazji. – Siadajcie, chętnie posłucham, jak to było. Chociaż chyba mi się zdawało, że lekarz mówił, iż jest was trzech?

– Troje. Silly była z nami, przyjdzie tu trochę później.

– Silly? Czy to imię?

– Tak, imię, właściwie to ona jest Cecilia, ale mówi się do niej Sissi albo Sillan. Tylko Hasse i ja nazywamy ją Silly. Jej się to podoba, to odlotowa dziewczyna, fajna i bardzo uzdolniona.

Hasse to był ten ciemnowłosy. Blondyn miał na imię Nisse. Morten uznał, że są bardzo sympatyczni, mimo tych swoich kulturystycznych figur. Widocznie jego dotychczasowe przekonanie, że tego rodzaju faceci niewiele mają w głowach, było błędne.

Uznał przy okazji, że obciążony jest licznymi przesądami.

Czas był najwyższy.

Pytanie, które teraz padło, było miażdżące:

– Co, u diabła robiłeś na Wzgórzu Wisielców? Morten głośno przełknął ślinę.

– Na Wzgórzu Wisielców?

– Tak, chociaż to oczywiście tylko stara nazwa. Ludzie gadają, że dawno temu na tym wzniesieniu znajdowało się miejsce kaźni.

To prawda, pomyślał Morten zdjęty grozą. Nisse uzupełnił:

– I opowiadają różne związane z tym miejscem historie o duchach. Ale my nigdy niczego nie widzieliśmy.

A ja owszem, myślał Morten z drżeniem. Nie znał ich jednak na tyle dobrze, by opowiedzieć, co mu się przytrafiło. Jeszcze nie teraz.

Hasse spytał:

– Czy wiesz, dlaczego cię napadli?

– No właśnie, żebym to ja się chociaż domyślał! Pojęcia nie mam, jak do tego doszło. Musiałem szybko stracić przytomność.

Goście opowiedzieli mu, jak oni go spotkali. Mówili jeden przez drugiego, w końcu Hasse dorwał się do głosu.

– Wracaliśmy z zabawy i szliśmy na skróty przez las. Nagle usłyszeliśmy krzyki i pobiegliśmy w tamtą stronę. Zobaczyliśmy trzech ubranych na czarno facetów w kominiarkach na głowach, którzy tłukli samotnego, mniejszego od nich chłopaka. Uznaliśmy, że to niesprawiedliwe i rzuciliśmy się na nich.

Hasse przerwał dla nabrania powietrza. Mortenowi nie bardzo się podobało to określenie, „mniejszego od nich chłopaka”, ale z zainteresowaniem słuchał, co teraz mówi Nisse.

– No to oni zaczęli uciekać, a my za nimi. Ale oni wybiegli na drogę i zniknęli w samochodzie.

– W szarym samochodzie?

– No, chyba tak. Ale w nocy wszystkie samochody wydają się szare.

Morten się zamyślił.

– Ten samochód jechał za mną aż od… tak, w każdym razie widziałem go w Geteborgu. Myślałem, że ich zgubiłem, ale najwidoczniej tak nie było.

– Wiesz dlaczego?

– Nie. Chociaż może, ale to niewiarygodne. I za bardzo skomplikowane, żeby tłumaczyć. Więc powiadacie, że oni byli zamaskowani? A ja myślałem, że mam omamy. Bo widziałem coś jeszcze.

– Co takiego?

– Gryfa.

Chłopcy patrzyli na siebie niczego nie rozumiejąc.

– Taki amulet dyndał mi przed oczyma. W kształcie gryfa, wiecie takie zwierzę z baśni.

– My wiemy, co to jest gryf – Ale to musiało ci się przyśnić, dostałeś przecież cios w głowę.

No właśnie. Zresztą śniło mi się jeszcze wiele innych rzeczy. Na Wzgórzu Wisielców.

Chłopcy czekali na wyjaśnienia, te jednak nie nastąpiły. Do pokoju bowiem wkroczyła młoda dziewczyna. Miała oślepiająco białe zęby i ciemne oczy pełne wesołych błysków, poza tym nie wyróżniała się niczym wyjątkowym. Mortenowi podobały się wyłącznie dziewczyny piękne jak z kolorowych okładek. Ta miała też ciemne włosy, naprawdę ciemne, a on wolał blondynki, jakoś łatwiej się z nimi dogadywał.

Przywitał się jednak uprzejmie, podziękował za sherry i uratowanie życia.

– Nie ma za co dziękować! – zawołała z przekąsem. Aha, więc ty jesteś taka, pomyślał ożywiony. W takim razie nadajemy na tych samych fałach. Oddam ci, zobaczysz.

– Właśnie sobie opowiadamy, co się działo w nocy – wyjaśnił Nisse.

– No więc my pobiegliśmy, rzecz jasna, z powrotem, żeby zobaczyć co z tobą. To wtedy wołałeś Amontillado. No i dzięki temu cię znaleźliśmy. Pośrodku samiuśkiego Wzgórza Wisielców.

– Ja nie wołałem Amontillado. Ja mówiłem AMOR ILIMITADO…

Czy naprawdę tak mówiłem? Zastanowił się. Przecież po tym ciosie byłem raczej zamroczony.

– Oni mi przeszukali kieszenie – przypomniał sobie nagle.

– Naprawdę? Ukradli ci coś?

Morten poprosił, by sprawdzili jego ubranie, które wisiało w szafie. Znaleźli w kieszeniach jakieś rachunki z kawiarni, nic więcej.

– Niech to diabli – zaklął Morten. – Portfel. Kluczyki do samochodu.

– Telefon komórkowy?

– Nie, telefon mam w samochodzie. To dla mnie typowe, akurat kiedy mógłbym go najbardziej potrzebować…

– No a samochód? Możemy go chyba sprowadzić. Ponieważ obaj chłopcy nie mieli czasu, Morten zaś musiał leżeć, postanowili, że wrócą do niego po pracy, pomogą mu wtedy z samochodem i z czym tam jeszcze będzie trzeba.

Świetni koledzy, pomyślał Morten. Dziewczyna została z nim, chciała się dowiedzieć czegoś więcej.

– A coś ty właściwie robił w nocy tak daleko w lesie? – zapytała.

– Chciałem dojść do miejsca o nazwie Viberslóv.

– Viberslóv? Ale to nie tam!

– Nie?

– Nie, Viberslóv leży po drugiej stronie głównej drogi. Zresztą zabudowania są w ruinie. Już zaczęły się rozpadać, podobno mają tam zbudować szerszą drogę, ale jak dotychczas chyba nic z tego nie wyszło. Chociaż nie wiem.

No to przepadły ostatnie ślady Olofa Perssona. Czy Morten będzie zmuszony do otwarcia i przeszukania grobu? Toż to groza!

– A wiesz może coś o ludziach, którzy tam mieszkali?

– Nie, to było jeszcze, zanim ja się urodziłam. Ten ostatni to podobno jakiś młody facet. Wyprowadził się stąd i niedługo potem było po nim. To znaczy umarł – wyjaśniła, widząc pytające spojrzenie norweskich, błękitnych oczu Mortena. To się stało chyba w Malmó.

– Czy on się nazywał Olle Persson?

– Tak, chyba rzeczywiście, ale mówili na niego Olle Slesking. Stracił matkę, kiedy był jeszcze mały, a ojciec zapił się na śmierć. Syn podobno nie był lepszy, ale można mu chyba wybaczyć.

Nie wyglądało to najlepiej. Zapytał z wysiłkiem:

– Nie wiesz, gdzie jest jego grób?

– Pojęcia nie mam.

I co teraz robić? Jeśli poprowadzili drogę przez obejście, to nie ma żadnej możliwości znalezienia tam gryfa. A przed otwieraniem grobu, tu czy w Malmó, bez znaczenia, wszystko się w nim burzyło.

Morten czuł się załatwiony. Próba wykonania zadania zakończyła się fiaskiem.

– Gdyby ktoś się chciał dowiedzieć czegoś o pozostawionej przez Ollego Perssona własności, to gdzie powinien się zwrócić?

Sissi, jak Morten wolał ją nazywać, wzruszyła ramionami.

– Przede wszystkim myślę, że żadnej własności nie zostawił. Roztrwonił te trochę, co zostawił mu ojciec.

Chyba nikt by się nigdy nie odważył opowiedzieć o tym don Garcii. Ze jego szlachetny ród tak bardzo zszedł na psy.

Morten podjął ostatnią próbę.

– A kto może coś wiedzieć na temat Ollego Perssona? Sissi zastanawiała się.

– Nikogo takiego nie znam, ale mogłabym zapytać.

– A twoi rodzice?

Dziewczyna potrząsnęła głową. Posmutniała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Amulety»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Amulety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Amulety»

Обсуждение, отзывы о книге «Amulety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x