Margit Sandemo - Amulety

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Amulety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Amulety: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Amulety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kilkaset lat temu pięciu rycerzy zawarło brzemienny w skutki pakt. Od tamtej pory na ich rodach spoczęło przekleństwo. Pierworodni w każdym pokoleniu umierali w młodym wieku, nie dożywali dwudziestych piątych urodzin… Unni, Morten i inni poszukują pięciu amuletów, które mogą przybliżyć rozwiązanie zagadki. W tym celu Morten jedzie do Skanii, gdzie spotyka Cecilie, młodą, piękną kobietę, w której z miejsca się zakochuje. Przeżywa szok, gdy wychodzi na jaw, że ona jest także potomkinią rycerzy, w dodatku pierworodną w swoim pokoleniu…

Amulety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Amulety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

„Jest okropnie roztrzepany – westchnął don Ramiro. – Zęby nawet drogi porządnie nie zapamiętać!”

Don Sebastian kiwał głową. „Tak, jest lekkomyślny. Nie traktuje poważnie starań swoich przyjaciół”.

„Dajmy mu porządną nauczkę” – zaproponował don Garcia.

„Już mu dawaliśmy, nie pamiętasz?” – przypomniał don Federico.

„Tak. Ale trzeba, żeby to lepiej zrozumiał! Niech spojrzy inaczej na walkę swoich przyjaciół, on szczególnie szydzi sobie z Unni, mówi, że ona wymyśla jakieś historie o duchach. Pozwólmy, żeby zobaczył rzeczywistość”.

Co rycerze rozumieli przez rzeczywistość, pozostanie ich tajemnicą.

8

Nie mógł być długo nieprzytomny, bo kiedy znowu odzyskał świadomość, w dalszym ciągu leżał w tej plątaninie rąk i nóg, pośród twardych łokci i kolan, w ustach miał pełno mchu, zgubił gdzieś but z jednej nogi, ale nie był już taki wciśnięty w ziemię. Kaszląc i plując zaczął się czołgać w kierunku jaśniejszego światła, nadal na pół oślepiony po uderzeniu w głowę. A może podbili mu oko? Nie wiedział.

Słyszał, że tamci wciąż walczą gdzieś za nim, słyszał kroki, które uciekały oraz inne, goniące za tamtymi. Morten nie miał siły się tym zainteresować, pragnął tylko dotrzeć do tamtego światła i odpocząć.

Chociaż o świetle to raczej trudno mówić, noc trwała w najlepsze, ale tu, poza lasem, na otwartej przestrzeni samo niebo dawało dość jasności, by mógł dostrzegać zagłębienia i nierówności terenu, na których się potykał. Czołgał się na rękach i kolanach, próbując się wydostać z niskiego parowu. Wyglądał chyba jak zmęczony żółw z opuszczoną głową.

O niczym właściwie nie myślał. W głowie mu szumiało, odczuwał ból, strach, dawał o sobie znać instynkt ucieczki.

W końcu wypełzł na górę i jak długi padł na ziemię, ciężko dysząc.

Najpierw usłyszał coś jakby ciche szepty wokół siebie. Powoli przybierały na sile, stawały się mamroczącym, rytmicznym chórem głuchych głosów.

Morten usiadł, głowę oparł na rękach, łokcie na poocieranych kolanach.

Co to znowu?

Z wielkim wysiłkiem starał się otworzyć oczy. Powieki miał ciężkie jak wtedy, kiedy dano mu tabletki przeciw bólowi głowy, na które był uczulony, i oczy zapuchły mu tak, że zostały tylko wąskie szparki.

Widział wszystko jak przez mgłę. Raz po raz przenikał go lodowaty dreszcz.

Coś się wokół niego poruszało. Jakieś postaci w szarych, białych i czarnych ubraniach wirowały dookoła w upiornym tańcu. Cała grupa przesunęła się parę metrów w przód – zatrzymała – posunęła się znowu – tańczyła dalej – zatrzymała się – wróciła do niego – znowu przystanęła. I tak w kółko, postacie tańczyły i przystawały, tańczyły i przystawały. Mortenowi zaczęło się kręcić w głowie i zamknął oczy.

Ja nie miewam takich zwidów, myślał w panice. To się przytrafia Unni i Jordiemu, nie mnie! Ja taki nie jestem, nie mam zdolności jasnowidzenia, ja jestem Morten, do diabla, czy wy tego nie rozumiecie?

Teraz dziwne postaci poruszały się pod nim. Zerwał się przestraszony.

Z ziemi wystawały kości, wyłaniały się jakieś inne części ciał. Próbował stąd odejść, ale nogi nie chciały go nosić, znowu opadł na kolana. Kawałki kości zniknęły, to musiał być tylko omam.

Boże, pomóż mi, co to się dzieje?

Zasłonił twarz rękami. Przestraszony spoglądał przez palce.

Te postaci wciąż przy nim były. To ludzie. Szeptali coś i mamrotali. Podchodzili niebezpiecznie blisko.

Morten o mało nie nasikał w majtki.

Wybacz mi, Unni, myślał rozdygotany. Wybacz mi, że się wyśmiewałem z twoich historii! Boże uwolnij mnie, zabierz ode mnie to paskudztwo!

Ktoś zatrzymał się za jego plecami, Z największym trudem Morten odwrócił głowę. Poczuł potworny ból.

Popatrzył jednak na przybysza.

Postać ubrana na czarno. Mężczyzna o białej twarzy, na pół ukrytej pod czarnym kapturem.

To kat?

A może… Jezu Chryste, czy to któryś z mnichów?

Znak, znak, gdzie podział ten znak, który dała mu przed wyjazdem Vesla?

W samochodzie.

Słowa… Słowa, prędko!

– AMONTILLADO! – wrzasnął.

Nic się nie stało. Upiorne postaci, które teraz bardziej przypominały żywych ludzi z dawnych czasów, podchodziły coraz bliżej. Mnich czy też kat uniósł coś, co trzymał w ręce. Morten miał wrażenie, że słyszy krzyk dochodzący z oddali.

Potem znowu opadł na ziemię. Chyba nigdy ciemność nie była bardziej miłosierna, pomyślał, zanim stracił przytomność.

Ambulans! Słyszał syrenę ambulansu. Takie wydarzenia zawsze przyciągały uwagę Mortena. Gdzie? Gdzie? Czy pogotowie jedzie tą drogą w pobliżu willi? I kim jest biedak, którego wiozą?

Jak niewygodnie leży. I jak go wszystko boli!

Minęło trochę czasu, nim sobie uświadomił, że znajduje się w pędzącej karetce i że to on sam jest owym „biedakiem”.

Najpierw słowik, teraz jazda karetką. Właściwie to mogłaby to być szczęśliwa noc, ale jakoś tak tego nie odczuwał.

O święty Jordi, co to się ze mną dzieje? zdążył pomyśleć i ponownie jego świadomość została zdmuchnięta niczym stearynowa świeca.

Ostatnia myśl: czy to przynajmniej nie mogłaby być świeca woskowa? Trochę elegancji, jeśli mogę prosić!

W szpitalu w Simrishamn, dokąd zawieźli go pracownicy pogotowia ratunkowego, gdy na podstawie znalezionego w jego kieszeni rachunku zorientowali się, że mieszka w tamtejszym Hotelu Svea, z Mortenem rozmawiał lekarz.

Powiedział, że Morten otrzymał poważny cios w głowę, więc niezbędne jest leżenie w łóżku i obserwacja.

– Musisz mieć bardzo twardą czaszkę – powiedział doktor. – Wygląda na to, że nie doznała złamania.

– Czaszka z drewna – roześmiał się Morten. – A kiedy znowu będę miał piękne oczy?

– To reakcja alergiczna – wyjaśnił doktor. – Wpadłeś w jakieś krzaki czy co?

– To by było do mnie podobne, ale nie wiem. Biegłem przez las, gałęzie biły mnie po twarzy. Iglaste i liściaste. Mogło być cokolwiek. Więc mój wygląd nie ma nic wspólnego z uderzeniem w głowę?

– Myślę, że nie.

Morten leżał na boku. Tył głowy miał bardzo wrażliwy, przy najmniejszym ruchu odczuwał przeszywający ból. Wystarczyłoby dotknąć go piórkiem, żeby podskoczył.

Lekarz skierował rozbawiony wzrok na jego nocny stolik, na którym stała butelka wina.

– Miałeś odwiedziny jakiś czas temu. Troje młodych łudzi. Jeszcze tu wrócą, tymczasem zostawili butelkę. Podobno domagałeś się tego.

– Ja? A co to jest?

– Sherry.

– Sherry? Dlaczego…

Morten odwrócił butelkę. Amontillado, przeczytał na etykiecie.

– Co to, na Boga, może…?

– Podobno głośno domagałeś się Amontillado. Twoi znajomi mają nadzieję, że lubisz półwytrawne.

Lekarz wstał.

– Dziś jednak niczego nie pij. To nie jest chyba specjalnie łagodne.

– Jak długo mam tak leżeć?

– Jutro cię przebadamy i wtedy zobaczymy. Tymczasem dbaj o swoją głowę. Żadnych gwałtownych ruchów, potrząsania ani nic takiego.

– A gryźć mogę?

– Ostrożnie. No to narazie!

Dwóch młodych ludzi wyrwało go z drzemki. Pochylali się nad nim niczym dwie potężne góry muskułów. Jakby byli reklamą siłowni.

– Aha, więc nie śpisz – roześmiał się szeroko jeden z nich, ten o włosach blond.

– Nie śpię – wykrztusił Morten ochrypłym głosem. – Odchrząknął i jeszcze raz zapewnił, że nie śpi. – Czy to wy mnie uratowaliście?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Amulety»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Amulety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Amulety»

Обсуждение, отзывы о книге «Amulety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x