Margit Sandemo - Bezbronni

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na barki młodego Dolga spada wielka odpowiedzialność. Jego pomocy potrzebują nie tylko rodzice, pojawia się też Danielle. Danielle to zastraszone i poniewierane dziecko, które przez większą część życia trzymano w zamknięciu. Kiedyś miała brata, ale rozum pomieszał mu się po tym, jak zaczął widywać ducha…

Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Matka uśmiechnęła się do niego, on zaś zbliżył się, by ująć jej dłonie. W tym momencie kątem oka zauważył, że duch opiekuńczy z niezadowoleniem i żalem potrząsa głową.

Helga natychmiast z westchnieniem rezygnacji cofnęła swoje ręce tak, by Móri nie mógł ich dotknąć. Obie kobiety coś do siebie szeptały ponad jego głową.

Ciemność miał teraz za sobą.

Nie, nie, ja chcę tutaj zostać, w tym cudownym świetle. Tu jest moje miejsce, nie oddawaj mnie, nie zdradzaj!

Ciemność podeszła jakby bliżej.

Móri odwrócił się, gdy poczuł, że ktoś kładzie mu rękę na ramieniu.

– Chodź, synu – usłyszał głęboki, poważny głos ojca, Hraundrangi – Móriego.

Dlaczego pozwoliliście mi to zobaczyć, skoro nie mogę tu zostać, myślał Móri z goryczą. Wiedział, że wszyscy ludzie, wszystkie żyjące istoty, są przenoszone do tego wielkiego światła. Tylko on nie, i jego ojciec, i jeszcze kilku innych.

Skinął głową Hraundrangi – Móriemu. Wiedział, co powinien robić.

– A więc stałeś się jednym z nich? – zapytała Helga. W jej głosie wyczuwał rozgoryczenie.

Móri po raz ostatni odwrócił się ku niej i duchowi opiekuńczemu. Po raz ostatni spojrzał w stronę ciepłego, przesyconego miłością światła.

– Tak, matko – odparł cicho. – Zostałem czarnoksiężnikiem. A teraz czekają na mnie zimne cienie.

Rodzice zaczęli rozmawiać.

– Nie zabieraj go tam – prosiła Helga. – On sobie na to nie zasłużył. Zostaw go ze mną, zmiłuj się nad nami!

– Nasz syn sam wybrał – westchnął Hraundrangi – Móri. – Ten, kto próbuje lekceważyć prawa życia tak, jak to czynią czarnoksiężnicy i inni znający się na magii, ma potem już tylko jedną drogę.

– Do krainy zimnych cieni?

– Tak. Ale, Helgo, ja go teraz zabieram do tej krainy tylko na chwilę. Śmierć jeszcze go nie wciągnęła w swoją największą głębię. Masz rację, on będzie musiał pójść do krainy zimnych cieni, ale my, jego towarzysze, postanowiliśmy zrobić wszystko, by go przed ostatecznym odejściem powstrzymać jeszcze przez jakiś czas. Jego zadanie na ziemi nie zostało wypełnione do końca. Spróbujemy wyrwać go ze szponów śmierci, bo wiemy, jak to zrobić..

– Jak?

Hraundrangi – Móri westchnął.

– Jest ktoś, kto sobie z tym poradzi. Być może. Został do tego bardzo dobrze przygotowany i ma potężnego opiekuna.

– Czy ty mówisz o naszym wnuku? – zapytała Helga cicho.

– Tak.

Dolg, pomyślał Móri. Nie, nie wolno wam angażować tego dziecka…

Ale myśl o tym uleciała równie szybko, jak się pojawiła. Rozmowa rodziców została zatarta w pamięci Móriego, by niepokój, żal i tęsknota nie obciążały jego duszy teraz, kiedy musiał rozegrać swoją długą walkę ze śmiercią.

– Chodźmy już – powiedział Hraundrangi – Móri.

I znowu pochłonęła ich ciemność.

Móri wiedział jednak, że nie przejdzie teraz z powrotem przez tunel i nie znajdzie się znowu na ziemi. Dłoń ojca na ramieniu kierowała go w głąb ciemności, gdzie nie było niczego.

Chociaż nie, coś jednak było. Schodzili wolno po jakichś schodach. Móri wyczuwał pod stopami zimne kamienne stopnie. Szeleściły uschłe liście, rozpadały się w pył, gdy tylko ich dotknął.

W końcu znaleźli się na samym dole i Hraundrangi – Móri przystanął.

– Teraz cię opuszczam, synu – oznajmił. – Opuszczam cię, bowiem powinienem się połączyć z innymi towarzyszącymi ci duchami. Zrobimy wszystko, by przez jakiś czas zatrzymać cię w przedsionku śmierci.

– A dokąd ja mam pójść?

– Tym nie musisz się martwić! Teraz sprowadzę na ciebie zapomnienie. Nie będziesz pamiętał, że widziałeś Wielkie Światło ani że spotkałeś matkę. Trzeba ci zresztą wiedzieć, że ona jest z ciebie bardzo dumna. Uważa, że jesteś wyjątkowo utalentowany i urodziwy, zauważyłeś to?

Móri, mimo dręczącej go rozpaczy, musiał opanować uśmiech.

– Nie, niczego nie zauważyłem, ale dziękuję ci za te słowa. Mam prośbę, ojcze… Zrób, co chcesz, ale nie zabieraj mi pamięci o Wielkim Świetle i o spotkaniu z mamą!

Hraundrangi – Móri potrząsał głową, jakby go przestrzegał.

– Niepamięć jest ci niezbędna, w przeciwnym razie staniesz się bezsilny. Bo kraina zimnych cieni jest dokładnym przeciwieństwem krainy światła, jeśli więc nie będziesz wiedział o istnieniu światła, ciemność nie będzie cię dręczyć aż tak boleśnie.

– Rozumiem, ale mimo to ponawiam prośbę: nie odbieraj mi tamtego przeżycia!

Ojciec westchnął.

– Jak chcesz, ale naprawdę będziesz żałował.

– To będzie mój ból. Ojcze, zróbcie, co w waszej mocy, ja muszę wrócić na ziemię!

– Musisz, bo zadanie, jakie miałeś na ziemi, nie zostało jeszcze wykonane. A poza tym twoi bliscy nie powinni cierpieć z powodu twojej śmierci, już i tak mają bardzo ciężkie życie.

Móri chciał zapytać o dużo więcej, ale nagle stwierdził, że ojciec zniknął. Zaczął go wołać, prosił, by wrócił, ale odpowiadało mu tylko echo, które odbijało się od jakichś niewidocznych skał.

Móri był sam. Wokół czaiła się nieprzenikniona ciemność.

Chociaż nie, nie taka nieprzenikniona. Powoli, powoli w mroku rozrastał się strzęp światła. Może tylko nieco jaśniejsza smuga na tle smolistej czerni, ale wy – starczająca, by mógł się choć trochę zorientować w otoczeniu.

Zawodzący wiatr przeleciał przez rozpadlinę, czy jak by określić to miejsce, w którym się Móri znajdował. Majaczyły tu wokół skały niczym wysokie ściany, a poprzez jęk wiatru słyszał ciężki, potężny, chóralny śpiew, dochodzący z mrocznej dali, jakby spoza wszelkiej nadziei.

Ja już tutaj kiedyś byłem, pomyślał. Wtedy, gdy Nauczyciel pokazywał mi „tamten świat”.

Móri wiedział, co to za śpiew. To chór umarłych czarnoksiężników.

Nie, nie, ja nie chcę tam iść, nie chcę być jednym z nich, róbcie, co chcecie, moi towarzysze, ale muszę wracać do żywego, jasnego świata!

Tak samo jak wtedy, dawno temu, kiedy Nauczyciel pokazywał mu wszystko tutaj, wędrowała tylko jego dusza. Ciało nadal spoczywało w lesie niedaleko ponurego zamku Graben.

Wiatr wciąż gwizdał w szczelinach, szumiał przy uszach Móriego stojącego bezradnie w głębokich ciemnościach.

Miał wrażenie, że stracił kontakt ze swoim duchem opiekuńczym, tą bardzo ładną kobietą o blond włosach. Ona należała do Królestwa Światłości. Tutaj przybyć nie mogła.

Ale mylił się. Z radością stwierdził, że ona stoi tuż przy nim.

– Dzięki ci, że jesteś – szepnął z ulgą.

– Muszę cię wspierać, takie jest moje zadanie. Czy zechcesz przyjąć pomoc?

– Czy zechcę? Jest mi tylko bardzo przykro, że cię w to wszystko wciągnąłem. Czy to jest piekło?

– Nie, skąd. Niebo i piekło to ludzkie wymysły. Jedyne, co istnieje naprawdę, to Wielkie Światło, czy, jeśli wolisz, Królestwo Światłości. Jądro świata.

– Miłość – rzekł Móri, kiwając głową. – W końcu wszyscy tutaj przychodzą?

– Wszyscy. Tylko niektórym zabiera to nieco więcej czasu.

– Na przykład czarnoksiężnikom? Tym, którzy zbyt zuchwałe chcieli zaglądać na drugą stronę, tak, słyszałem o tym.

– Masz rację, ale czarnoksiężnicy nie są jedynymi. Pamiętasz, jak kiedyś znalazłeś się wraz ze mną w innym wymiarze i ja musiałam cię opuścić? Pamiętasz, że ścigały cię wtedy jakieś istoty, które dostrzegałeś zza zasłony mgły?

– Jak bym miał o tym zapomnieć? Ale czy i tym razem mnie opuścisz?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezbronni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Bezbronni»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x