– Czy próbował się dostać również do bagażnika? Ależ tak, oczywiście, ale kiedy podniósł kamień, żeby wybić szybę, wtedy właśnie oni się włączyli. Przybiegli wszyscy, a młody chłopak uciekł. Dwóch za nim pognało, ale był za szybki i zniknął w lesie. Czyżby Antonio go znał?
No cóż, czy znał? Ale pokazując na stan swojego ubrania i liczne krwawiące otarcia na skórze, oznajmił, że ten młody chłopak musi być chyba szaleńcem, bo przed chwilą próbował zepchnąć Antonia w przepaść.
Co prawda chłopak wcale go nie popchnął, właściwie w ogóle się nie dotknęli. Pewne jednak było, że młodzieniec nie zachował się ładnie. Mówił, że chodzi do szkoły rolniczej.
Do szkoły rolniczej? Nie ma takiej nigdzie w pobliżu. A i tę położoną dalej zamknięto już kilka lat temu. Nie, nigdy przedtem nie widzieli tego chłopaka w tych okolicach. Może powinno się zgłosić o nim policji?
– Ja się tym zajmę – oświadczył Antonio spokojnie i wręczył mężczyznom tysiąckoronowy banknot do podziału jako podziękowanie za ocalenie jego samochodu. Nie bardzo go było na to stać, lecz uważał, że mężczyźni na to zasłużyli. Na pewno zdołają sobie za tę nagrodę kupić kilka ładnych puszek piwa.
Potem Antonio czym prędzej opuścił to miejsce.
Uznał, że zgłaszanie występków tego młodego bandyty na policji nie ma sensu, z całą pewnością nie pochodził z tych okolic, a zresztą najprawdopodobniej był już daleko stąd.
Z niezwykłą jak na siebie podejrzliwością Antonio zerknął we wsteczne lusterko. Ale nie, nikt go nie śledził.
Nie wolno mu popadać w histerię.
To wszystko zapewne jedynie przypadek. Młody chłopak, który nabrał ochoty na wspaniały samochód i postanowił wyłączyć z gry właściciela. Ot i tyle, nic więcej!
Przejechawszy kilkadziesiąt kilometrów, Antonio zatrzymał się, żeby obejrzeć swoje rany. Wyjął apteczkę, którą zawsze ze sobą woził, i oczyścił zranienia na dłoniach i ramionach. Musiał też zmienić koszulę i kurtkę, bo te, które miał na sobie, były już dość zużyte, jeśli nie wprost zniszczone.
Gorzej przedstawiała się sprawa z kolanem. Nogawka spodni była rozdarta i sztywna od zakrzepłej krwi. Antonio z wielką starannością oczyścił ranę, bo przecież z hałdami śmieci i zardzewiałym żelastwem nie ma żartów. Potem zalepił kolano dużym plastrem, naciągnął zapasowe spodnie i znów poczuł się niemalże elegancki.
Tymczasem jednak pora zrobiła się późna. Wszystkie te kłody, które rzucano mu pod nogi, pochłonęły niewiarygodnie dużo czasu. Nie zdąży dziś dotrzeć w góry.
Musi znaleźć jakieś miejsce na nocleg.
Ale kiedy się czegoś potrzebuje, bardzo trudno to znaleźć. Musiał długo jechać, nim wreszcie trafił na otwarty kemping z kilkoma małymi domkami. Zaraz zjechał na jego teren. Niestety, tego roku śniegi stopniały gwałtownie i część domków znalazła się pod wodą. Lecz jeśli zgodziłby się przyjąć jeden ze starych pokojów w budynku położonym na uboczu, to…
Antonio był śpiący i zmęczony, zabrakło mu już sił na szukanie innego lokum na noc. Zgodził się więc, podziękował i wziął klucz. Samochód zostawił tuż przed domkiem, tak żeby widzieć go z okna. Nie miał ochoty na kontakt z kolejnymi złodziejaszkami.
Potem zadzwonił do Vesli. Z wielką ulgą i przyjemnością słuchał jej głosu. Nie wspomniał jednak ani słowem o tym, na co był narażony. O takich rzeczach będzie mógł porozmawiać dopiero z Pedrem albo Jordim.
Pięciu czarnych rycerzy trzymało się w bezpiecznej odległości od pudełka z trucizną. Z wysokości końskich grzbietów spoglądali w dół na kemping.
Don Galindo westchnął:
„Naiwny jest ten młody człowiek, który zna się na leczeniu”.
„To prawda – przyznał przodek Antonia, don Ramiro. – Powinniśmy byli wybrać brata”.
„Nasz sprzymierzeniec, don Jordi de Navarra, nic nie wie o leczniczych ani magicznych ziołach, w dodatku potrzebny jest w tym domu, w którym mieszkają, gdyby tam przypuszczono atak”.
Don Ramiro nie krył niezadowolenia.
„Nie rozumiem, z jakiego powodu mieszkają tak nędznie. Dlaczego nie zamieszkają w zamku, jak przystoi naszym potomkom?”
Ale don Federico nie słuchał skarg przyjaciela. Zamyślił się.
„Nie podobają mi się te niebezpieczne wypady, jakie oni podejmują przeciwko młodszemu z braci.”„
„Musimy być bardzo czujni. Te bezwłose nędzne psy robią wszystko, byle tylko dopaść swego śmiercionośnego pudełka!”
„Teraz się trzęsą – stwierdził don Sebastian z wyraźną satysfakcją. – Boją się, że trucizna ulegnie zniszczeniu”.
„Musimy osłaniać tego młodego alchemika, ile tylko mamy do tego mocy”.
„Uważacie, że on jest alchemikiem?”
„Nauka z pewnością zdołała odnaleźć kamień mędrców – rzekł z mocą don Garcia. – Jestem pewien, że nasz młody przyjaciel opanował sztukę przemieniania w złoto zwykłych metali i również tego, że za pomocą kamienia mędrców można leczyć wszystkie choroby i wrócić człowiekowi młodość”.
Pozostali pokiwali głowami, poprawili się w siodłach, gotowi czuwać nad młodym Antoniem, chociaż nie mogli włączyć się bezpośrednio do akcji. Nie pozwalało na to owo małe potworne pudełeczko, zawierające spowitą czarami truciznę.
W małym pokoiku było ciepło. Na szczęście okno dało się uchylić u góry, powstawała w ten sposób szczelina, którą nikt nie mógł przedostać się do środka. Antonio zrobił się pod tym względem bardzo wyczulony.
Zabrał ze sobą dwa najładniejsze okazy piołunu, czy też wcale nie piołunu, i wstawił je do miednicy, do której nalał odrobinę wody. Jedną z nich był ten prawdziwy piołun, ten, który rósł na hałdzie odpadów. Przynajmniej za to mógł dziękować młodemu łobuzowi. Antonio widział teraz, że ta roślinka bardzo różni się od pozostałych, które muszą być najwyraźniej bylicą pospolitą.
Górne oświetlenie nie było najlepsze. Nad łóżkiem jednak umocowano dodatkową lampkę, rzadko spotykane udogodnienie w tak prostym miejscu noclegowym jak to. Gdyby tylko miał ze sobą coś do czytania!
Widocznie jednak na kempingu sprzątano nie najstaranniej, bo spod dolnej płyty nocnego stolika wystawał róg jakiejś książki w miękkich okładkach. Antonio wyciągnął ją, razem z zalegającym kurzem.
Co to takiego? Poważny podręcznik seksuologii! Wielkie nieba, pomyślał, uśmiechając się lekko. Z pewnym dystansem do tematu przewrócił stronice, zauważył, że książka jest podzielona na rozdziały, bogata ilustrowana, zawiera całe mnóstwo rysunków. Mój ty Boże, ciekawe, jaki to młody chłopak albo dziewczyna korzystali z tego, żeby się wprawiać?
Uśmiechnął się pod nosem.
Nagle jednak w oko wpadł mu pewien tytuł, który zaraz gdzieś przepadł i Antonio musiał go szukać. Jest wreszcie…
„Jak można pomóc kobiecie, która nigdy nie doznała orgazmu?”
Vesla! Przecież oni właśnie z tym mieli problem! Antonio wiedział, że Vesla lubi się z nim kochać, lubi czuć go w sobie i z całą pewnością sprawiało jej to jakąś radość. Nigdy jednak nie zdołała dotrzeć do szczytu. Ach, próbowali już wszystkiego, wykazywali się cierpliwością, starali się w ogóle o tym nie myśleć, lecz niestety, pod tym względem Vesla była jak martwa, nic się nie działo.
Vesla nigdy nie udawała i z tego Antonio bardzo się cieszył. Kochał się z paroma dziewczętami, które tak postępowały, i bardzo łatwo było je przejrzeć na wylot. Zachowywały się tak, jakby grały w jednym z tych marnych filmów pornograficznych, w których kobiety gryzą palce, oblizują wargi i przewracają oczami, jęcząc przy tym z przejęciem. Symulowanie orgazmu nie jest możliwe, kobiece spełnienie wygląda inaczej.
Читать дальше