– Nie, nie, chwileczkę – wtrącił się Siegbert. – Czy grand późnym wieczorem nie mówił nam czegoś na temat królów Kastylii?
– Ja poszedłem już spać – przypomniał Móri. – Razem z Dolgiem.
– Siegbert ma rację – doszedł do wniosku Willy, a parobek uśmiechnął się od ucha do ucha. – Wiem, o czym myślisz, Siegbercie. Jak mogłem o tym zapomnieć? Grand mówił o regaliach. Słyszał o nich. Jak wiecie, Kastylia nie jest już królestwem, ale grand opowiadał o wspaniałościach, jakie tam kiedyś były. Wyliczał wszystkie skarby należące do króla. Wieczór był już późny i zapamiętałem tylko fragmenty jego opowieści o mieczach i koronach… I tak, masz rację, Siegbercie! Wspomniał między innymi o wielkiej skrzyni, której nikomu nie wolno otwierać. Zawierała zaczątek Kastylii.
– No właśnie! – oświadczył Siegbert z dumą. – Ten, kto ją otworzy, umrze!
– Skrzynia? – z niedowierzaniem powtórzył Erling. – A jakiej wielkości?
Willy rękami pokazał wymiary, a Siegbert kiwał głową.
– Nie taka wysoka – poprawił raz Willy’ego. – O, mniej więcej taka.
Inni dorośli popatrzyli po sobie.
– Tej samej wielkości, co księga w Tiersteingram – rzekł Móri bezbarwnym z przejęcia głosem.
Wszyscy pamiętali ostrzeżenie wyryte na kamieniu. “Są pokonane prastarymi czarami wykonanymi przez moje dłonie. Niech się strzeże ten, kto zbliży się do tajemniczej księgi!” I słowa Siegberta “Ten, kto otworzy skrzynię, umrze.
– Czy grand wspomniał, co się stało ze skrzynią, kiedy królestwo Kastylii zniknęło z mapy świata? – spytał Erling.
– Zaczekaj – poprosił Willy. – Możemy śledzić królewskie koligacje jeszcze przez jakiś czas.
Potem wskazującym palcem przesuwał po pergaminie, a w tym czasie Siegbert powiedział zamyślony:
– Aż trudno uwierzyć, że Pedro Okrutny nie wiedział, że księga znajduje się w jego posiadaniu! Dobrze mu tak, okrutnikowi!
Bernd cały wieczór się nie odzywał. Uwagę miał podzieloną, ponieważ Edith, pannie pokojowej, trafiło się miejsce między dwoma żołnierzami, a nie przy nim. Co gorsza, wydawało się, że sprawia jej to przyjemność!
– I jak, Willy? – nie wytrzymał wreszcie kapitan. – Co tam masz?
Willy podniósł głowę. Jego twarz przybrała lekko barani wyraz.
– Aż boję się to powiedzieć.
– Skrzynka przepadła? – domyślał się przygnębiony Erling.
– Tego nie wiem, ale nie o to chodzi.
– Powiesz nam wreszcie?
– Pedro Okrutny nie miał dziedziców, regalia więc musiały przejść na jego brata Enrique Drugiego. Potem następuje po sobie kilku Juanów i Enrique na przemian, aż do… aż do czasu, kiedy królewska córka, księżniczka Juana la Loca, poślubiła… poślubiła… Filipa Pięknego z Habsburgów!
Zapadła kompletna cisza.
– Co takiego? – wykrzyknęła Theresa. – Joanna Szalona?
– Właśnie!
– Ależ ona… ona… ja się od niej wywodzę!
– Nie tylko! W tym miejscu grand uczynił maleńki dopisek, dopiero teraz go zauważyłem. Wynika z niego, że regalia królestwa Kastylii zostały podzielone między synów Filipa Pięknego, obaj byli potężnymi władcami. Carlos Pierwszy, król Hiszpanii – zjednoczono już kraj – otrzymał większość wspaniałych regaliów. A drugi syn, Ferdynand Pierwszy, został cesarzem Austrii i Węgier. Jemu także przypadło sporo, między innymi jakaś skrzynka, której nie wolno było otwierać.
– Ojej – jęknęła tylko Theresa.
– Potem następowali cesarze austriaccy, jeden za drugim, aż do obecnego, Karola Szóstego, brata jej wysokości księżnej Theresy…
I znów na długą chwilę zapadła cisza.
– Kapitanie – rzekła wreszcie Theresa. – Wiem, że nie mogę się pokazywać w Hofburgu. Ale ty zawieziesz jutro Jego Cesarskiej Mości wiadomość ode mnie. Dowiesz się o regalia królestwa Kastylii. Szczególnie o skrzynkę. Zrozumiałeś?
Kapitan wyprężył się przed nią.
– Wasza wysokość. Pojadę. Ale nie muszę pytać. Wiem, gdzie jest ta skrzynka.
Zdumienie nie miało granic.
– Jego Wysokość opowiedział mi kiedyś niezwykłą historię. Ojciec Jego Wysokości, cesarz Leopold, rozkazał otworzyć kastylijską skrzynkę. Uczynił to jeden z urzędników. W środku leżała tylko jakaś książka, co prawda stara, napisana niezrozumiałym językiem, lecz nie przedstawiająca większej wartości. Jego Wysokość kazał odłożyć ją na właściwe jej miejsce. Urzędnik usłuchał.
– I co dalej? – spytała podniecona Theresa.
– Jakiś czas później ojciec jaśnie pani zapragnął bliżej przyjrzeć się tej księdze, posłał więc po urzędnika. Okazało się, że ten człowiek już nie żyje, zmarł nagłą, nieoczekiwaną śmiercią, a uważano go za w pełni zdrowego. Jego Wysokość cesarz Leopold usiłował osobiście odnaleźć księgę, wiedział mniej więcej, gdzie powinna się znajdować. Ale księga zniknęła. Bez śladu.
– Ale gdzie by miała być? – z niecierpliwością dopytywał się Móri, gdy kapitan umilkł.
Theresa wyręczyła go w odpowiedzi:
– Oczywiście wśród inkunabułów w Hofburgu.
– Właśnie – uzupełnił kapitan. – W bibliotece Hofburga. Wśród inkunabułów, chociaż nie, to nie jest właściwe określenie.
– Co to są inkunabuły? – chciała wiedzieć Taran.
– Księgi wydrukowane przed rokiem tysiąc pięćset pierwszym. Ale w tym przypadku nie chodzi o inkunabuły. Powinna się znajdować wśród dwudziestu ośmiu tysięcy ręcznie spisanych ksiąg. Ale on jej nie znalazł.
Po kolejnej chwili osłupienia Theresa zawołała:
– A więc ona była przez cały czas tutaj! Przez cały czas niemal na naszych oczach! Jakiż więc będzie nasz następny ruch?
Nikt jej nie odpowiedział. Wszyscy, nawet dzieci, wiedzieli już, gdzie mają szukać.
Następnego dnia spora grupa wyruszyła do Wiednia.
Wszyscy czterej żołnierze wracali do cesarskiego garnizonu, a towarzyszył im także Erling.
Wiózł list Theresy, w którym księżna gorąco prosiła swego potężnego brata, aby zgodził się na jej małżeństwo z Erlingiem. Erling przywdział swój najwytworniejszy strój, miał wszak prosić cesarza o rękę jego siostry.
On, najzwyklejszy kupiec z Bergen!
Szczerze mówiąc czuł się bardzo zdenerwowany.
Żołnierze dyskretnie poprawiali mundury po szaleńczych uściskach czworga dzieci, bo oczywiście Rafael i Danielle musieli koniecznie naśladować Taran i Villemanna! Dolg żegnał się w całkiem inny sposób; z łagodnym, ciepłym uśmiechem i mądrością całego świata bijącą z oczu.
Żołnierze jechali wciąż wzruszeni, dokuczało im niezwykłe wrażenie nagłej pustki. Wielka przygoda dobiegła końca i, jak przypuszczali, już nigdy nic nie będzie się z nią mogło równać. Tym trudniej było im się rozstać z ludźmi, których tak serdecznie polubili, z księżną, Tiril, Mórim, niezwykłym Dolgiem, dwoma parobkami, pokojówką Edith, czwórką pozostałych dzieci, z miłymi służącymi w Theresenhof. No i z Nerem. Wciąż mieli w pamięci jego czujnie patrzące, trochę zdziwione, mądre oczy.
Towarzystwem Erlinga mogli się cieszyć jeszcze przez kilka dni.
Oczywiście przyrzekli uroczyście dochować tajemnicy. Nikt niepowołany nie mógł się dowiedzieć, w jakich to wydarzeniach brali udział. Cesarz jednak miał poznać całą prawdę, z wyjątkiem kilku szczegółów, dotyczących zwłaszcza złego Zakonu.
Uzgodnili, że do odwiedzenia olbrzymiej dworskiej biblioteki najlepiej nadaje się Willy, najbardziej z nich oczytany, zresztą wielokrotnie już tam bywał. Nie warto było, by Erling jeszcze tym się zajmował, wystarczyła mu już sprawa oświadczyn.
Читать дальше