Marina Diaczenko - Odźwierny

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Odźwierny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odźwierny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odźwierny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwsza część cyklu fantasy Tułacze (Skitalcy). Odźwierny jest debiutem powieściowym Mariny i Sergieja Diaczenków i zarazem pierwszym tomem cyklu Tułacze, opowiadającego o ludziach błąkających się na pograniczu dwóch światów, realnego i nadprzyrodzonego. Wielki czarnoksiężnik traci wszystko: magiczną moc i miłość swego życia. Wystawiony zostaje na pokusy złowrogiej, diabolicznej potęgi, która pragnie przedostać się do ludzkiego świata. Za cenę odzyskania czarodziejskich zdolności miałby się stać tytułowym Odźwiernym, który otworzy wrota wymiarów i sprowadzi na świat niewyobrażalne zło. Czy wybierze drogę zemsty na tych, którzy go odrzucili i potępili? A może znajdzie w sobie dość sił, by oprzeć się demonicznej pokusie?…
Powieść została szybko zauważona i wyróżniona nagrodą Euroconu dla najlepszych europejskich fantastów roku

Odźwierny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odźwierny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ognisko dogasało. Nie miał ochoty go podtrzymywać. Siedział i patrzył bezmyślnie, jak drewno obraca się w popiół. Jaszczurka także patrzyła.

Na jakiś czas zrobiło się tak ciemno, że Raul przestał widzieć jej ślepia. Potem znów zajaśniała zimnym światłem, kiedy wzeszedł księżyc.

Wystarczy, pomyślał. Postępowałem głupio od samego początku. Marran mag już jest martwy. Należy doprowadzić rzecz do końca, żeby w świecie znów zapanowała harmonia.

Podniósł się z trudem, czując bolesne rwanie w obitym boku. To nic, pomyślał z ulgą, już niedługo.

Gdzieś hen, za górami, za lasami, w środku nocy zbudziła się niewiasta, owładnięta gwałtownym, nieokreślonym lękiem. Zerwała się z łóżka, rzuciła ku dziecku, które spokojnie spało w kołysce z piąsteczką pod brodą. Lęk nie ustępował, przeciwnie, nasilił się jeszcze, dławił gardło, pełzł od ciemnych okien i zapartych drzwi, czarnymi, duszącymi kłębami. Kobieta stała nad kołyską i wsłuchiwała się w równy oddech dzieciątka, bezdźwięcznie poruszając ustami i powtarzając w myślach wciąż jedno słowo.

Pasek Raula był krótki, lecz mocny. Zdjął go i spojrzał na drzewo w księżycowych promieniach. Najniższa gałąź była ułamana, lecz druga, rosnąca nieco wyżej, byłaby w zasięgu ręki przy niewielkim wysiłku.

Czuł się zmęczony, lecz kusząca myśl, że nie będzie już musiał więcej do niczego się zmuszać, pobudziła go do działania. Stanął na palcach i przerzucił koniec paska przez gałąź. Potem doszedł do wniosku, że nie wypada pozostawiać złotej jaszczurki na pastwę losu i zawrócił w stronę gasnącego ognia. Szukając po omacku, znalazł szmatkę i owinął nią figurkę. Należało jeszcze teraz wygrzebać jamkę wśród korzeni i ukryć tam skarb przed rabusiami.

Obszedł drzewo dookoła, szukając odpowiedniego miejsca. Nagle od pnia oddzielił się jakiś cień.

Zaskoczony Marran omal nie upuścił zawiniątka. Trzy kroki od niego stał potężny wilk.

– Jeszcze nie – rzekł do niego Raul, kiedy odzyskał głos. – Przyszedłeś za wcześnie. Wróć za chwilę.

Wilk przebierał wielkimi łapami. Raul zerknął na całkiem wygasłe głownie.

– No cóż – zwrócił się znów do zwierza – chcę dokonać ważnego dzieła bez świadków. Marnie będzie, jeśli natychmiast nie odejdziesz.

Odpowiedzią było żałosne skomlenie. Raul spojrzał w oczy zwierzęcia i dojrzał w nich niemą prośbę o opiekę.

– Posłuchaj… – zaczął.

Wilczur zrobił parę niepewnych kroków w jego stronę. Raul machnął ręką, zwierz odskoczył, skowycząc.

– Ach, ty… – syknął mężczyzna.

Odwrócił się i poszedł w stronę zwisającego z gałęzi paska. Pies postał chwilę, po czym ruszył za nim.

Mężczyzna zawiązał węzeł na gałęzi i pociągnął. Powinna go utrzymać. Obejrzał się. Pies znowu stał trzy kroki od niego. Marran zacisnął zęby i zaczął tworzyć pętlę. Zerknął znowu za siebie. Pies nadal czekał.

– Nie patrz na mnie – zażądał Raul.

Pies znowu przebierał łapami. Raul znów się na niego zamachnął. Zwierz odskoczył, lecz nie zamierzał uciekać.

Raul odepchnął ze złością pętlę od siebie, która rozkołysała się jak wahadło. Mężczyzna splunął i wrócił do wygasłego ogniska.

Pies podszedł prędko do niego i przycisnął się do jego nóg ciepłym, włochatym bokiem.

Pogodnym rankiem w pobliżu stepowej osady rozłożył się bazar.

Stosy błyszczących owoców zwieszały się kolorowymi girlandami pod pstrokatymi daszkami, tak iż wydawało się, że za chwilę wywrócą drewniane kramy. Przekupnie pokrzykiwali zachęcająco, zachwalając towary i próbując chwytać przechodniów za poły. Pod nogami plątały się liczne dzieci, gotowe ściągnąć źle pilnowane łakocie. Zwracały uwagę wielkie, zielone arbuzy i złocistożółte dynie. W centrum rozpoczęły się tańce w skocznym rytmie wygrywanym na dudach i wielkim bębnie. W innym miejscu wybuchła kłótnia, pełna skomplikowanych, soczystych przekleństw. Leniwie snuli się żebracy w malowniczych łachmanach.

Raul brnął przez tłum, mijając połcie świńskiego mięsa na hakach, pęta kiełbas, góry smalcu białego jak cukier i beczułki świeżego miodu. W ślad za nim kroczył ogromny wilczur, z łbem spuszczonym ponuro, kładąc po sobie strzępiaste uszy. Człowiek i zwierzę byli straszliwie głodni.

Niewysoki chłopina przenosił, ciężko sapiąc, worki z mąką z wozu na stragan.

– Może pomóc – zwrócił się do niego Raul, z trudem poruszając spękanymi wargami.

Tamten zerknął nań, odchrząknął i skinął głową przyzwalająco.

Worki ciążyły ku ziemi, przygniatały plecy i wymykały się ze zdrętwiałych rąk. Raul przypomniał sobie ciężko pracujących młynarczyków u Hanta.

W końcu wóz opustoszał. Przygarbiony Raul stał przed chłopkiem. Tamten raz jeszcze chrząknął i wydobył z płóciennej torby kawałki chleba i sera.

– Masz…

Marran przyjął jedzenie.

Nieopodal, pod drugim pustym wozem siedziały na słomie i pogryzały obwarzanki dwie urodziwe, odświętnie odziane młódki. Raul zbliżył się do nich nieśmiało i poprosił o pozwolenie, by mógł usiąść i zjeść razem z nimi. Litościwie skinęły główkami.

Słoma była świeża, złotawa, pachnąca. Suchy chleb rozpływał się w ustach, a ser okazał się wspaniałym smakołykiem.

Pies zbliżył się i spojrzał na nowego pana smutnymi, rozumnymi oczami. Raul westchnął i dał mu kawałek.

– Nietutejszy? – spytała jedna z dziewcząt, smukła i opalona.

Marran kiwnął głową, żując chleb z namaszczeniem.

Obok przechodziły dziesiątki nóg, jedne w ubłoconych butach, inne w dziurawych trzewikach, były też bose, spalone słońcem. Dno wozu nad głową, mimo licznych szczelin, dobrze chroniło przed upalnym, sierpniowym słońcem. Pies dojadł do ostatniego okruszka swój kawałek i ułożył się przy kole.

– To twój pies? – zapytała druga z dziewcząt. Także była rumiana, lecz bardziej piegowata.

Raul pokręcił głową.

– Przybłąkał się.

Pierwsza młódka zjadła do końca swój obwarzanek i wydobyła nie wiedzieć skąd garść smażonych orzeszków. Chrupiąc je, spytała niewyraźnie:

– I co nowego?

– Gdzie? – nie zrozumiał Raul.

– W wielkim świecie… Jesteś przecież cudzoziemcem?

– Tak – potwierdził po namyśle.

– I co ostatnio widziałeś?

Raul długo jak na siebie zastanawiał się nad odpowiedzią, usiłując zebrać myśli. Wreszcie, trąc nasadę nosa, wyjąkał:

– Wszędzie żyją ludzie… Wszędzie to samo.

Dziewczęta przestały się nim zajmować.

Raul siedział nieruchomo, z wielkim trudem usiłując sobie przypomnieć chociaż jedną ze swych barwnych opowieści, którymi niegdyś czarował słuchaczy. Po drewnianym obwodzie koła pełzła powoli zielona poczwarka.

Ktoś wrzucił pustą beczkę na wóz stojący nad nimi. Posypały się kurz i źdźbła słomy, dziewczyny zaklęły jednym głosem, na co odpowiedział im głęboki, dobroduszny bas. Marran zrozumiał, że czas uciekać.

– Posłuchaj, cudzoziemcze – zaczepiła go znowu brunetka. – A wiesz coś może na temat odmieńca?

Raul zdziwił się.

– Odmieńca?

Czarniawa klasnęła w dłonie.

– Patrzcie państwo, wszyscy wokół o tym gadają, a ten oczy wytrzeszcza!

– No, taki odmieniec wilkołak – z wyższością wyjaśniła druga, rudawa. – Nie wiadomo: człek to, czy wilk. Ludzi pożera, dziesięciu już zagryzł.

W tym momencie właściciel głębokiego basu wrzucił na wóz kolejną beczkę, cięższą od poprzedniej.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odźwierny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odźwierny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Odźwierny»

Обсуждение, отзывы о книге «Odźwierny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x