Margit Sandemo - Woda Zła
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Woda Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Woda Zła
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Woda Zła: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Woda Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Woda Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Woda Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
A najwyżej, przy samej granicy lodu, chwiały się białe i różowe kwiaty dębików, w Norwegii znanych jako reniferowe różyczki, gdzieniegdzie widać też było bladożółte jaskry lodnikowe.
Nataniel, rzecz jasna, nie zdążył tego wszystkiego dokładnie zobaczyć, bo zbyt był pochłonięty dużo mniej przyjemnymi sprawami. Ale uroda wiosny rzucała się w oczy, ujawniona dzięki działaniu jasnej wody.
Jasna woda była w stanie dokonać wiele.
Nasuwała się też myśl o ekologii. O równowadze w naturze. Nie można jej bezkarnie naruszać!
A więc Nataniel znalazł się nareszcie na wolnym powietrzu, jeśli tak można powiedzieć. Cudowna swoboda! Pozwolił sobie głęboko, bardzo głęboko odetchnąć, czynił to wielokrotnie, koncentrując się ponownie na swoim zadaniu.
Przed sobą miał wielkie bestie, gryzące i szarpiące małego potwora, który co prawda nie mógł zostać poważnie zraniony, ale nie umiał też się uwolnić, bo nie chciał za nic wypuścić z dłoni ciężkiego i nieporęcznego naczynia.
Nataniel nie potrafił się opanować; przyglądając się tej szamotaninie, nieoczekiwanie wybuchnął serdecznym śmiechem, jakby sam nie miał żadnych kłopotów.
Potężny Tan-ghil został, najłagodniej mówiąc, pozbawiony swojej peleryny. Tak naprawdę to nie miał na sobie nawet najmniejszego gałganka. Po prostu gołe ciało. I, mój Boże, cóż to za ciało!
To najnędzniejszy stwór, jakiego Nataniel kiedykolwiek widział. Tengel trzymał amforę z wodą zła tak, by osłonić swoje tak zwane najszlachetniejsze miejsce, wyglądało na to, że bliski jest paniki, a mimo to cała scena sprawiała niezwykle komiczne wrażenie. Przypominające pająka małe zdeformowane ciało o cieniutkich kończynach, z zapadniętą klatką piersiową, a pod nią obwisły starczy brzuch. Skóra chorobliwie szara ze starości i palce niby szpony.
Nie było nic demonicznego w tym krótkonogim pomarszczonym starcu, który biegł na palcach, by unikać dotyku trawy wyrosłej tu za sprawą jasnej wody.
Nic wymagającego szacunku, nic budzącego grozę.
Tengel Zły czuł się bardzo źle w tej tak fatalnej sytuacji.
Nataniel opanował się. Teraz widział, że jeśli ta mała, straszna pokraka zdobędzie przewagę, to psy piekielne znajdą się w poważnych tarapatach. Zdawał też sobie sprawę, że w tej chwili Tengel Zły jest znacznie bardziej niebezpieczny niż kiedykolwiek przedtem, utracił bowiem nie tylko ubranie, lecz także godność. Dał zatem gestem znak zwierzętom, by się wycofały, że on przejmie inicjatywę.
Na podziękowanie zareagowały pomrukiem zadowolenia i umknęły pod osłonę lodowca. Tam czekały na rozwój wypadków, dwa przerażające stwory z królestwa, którego nikt na ziemi nie znał. Łapy miały potężne jak kłody drewna, skudloną sierść i łby tak groteskowe, że zwyczajne psy czułyby się obrażone, gdyby je z nimi porównano. Wyraźnie rysujące się na tle błękitnego nieba, stały jakby na straży ludzkiego świata.
Tengel Zły krzyknął do nich:
– Dlaczego nie służycie mnie, władcy świata? Dlaczego służycie temu nędznikowi, mojemu zabłąkanemu potomkowi? Co on dobrego dla was zrobił? Nic! Gdy tymczasem pod moją komendą możecie sobie rozszarpać tylu ludzi, ile tylko zechcecie! Bo teraz ja przejąłem panowanie nad światem.
Nataniel odpowiedział spokojnie:
One nie służą nikomu, zły Tan-ghilu. To wolne istoty, mieszkańcy Kosmosu, a ty zepchnąłeś je do upokarzającej egzystencji w Wielkiej Otchłani. Tak się złożyło, że to my je uwolniliśmy. Jestem im głęboko wdzięczny, że teraz przyszły mi z pomocą.
Dwa potężne łby zwróciły się wolno ku Natanielowi, dwie pary połyskliwych zielonych oczu spojrzały na niego spokojnie i z dumą.
Ten człowiek przemawiał ich językiem, ten człowiek cenił ich godność.
Tan-ghil niczego nie pojmował. Pluł i parskał z wściekłości na ich nieposłuszeństwo, próbował przejść na drugą stronę niewielkiej kotlinki, ale wtedy jedna z bestii zerwała się ze swego miejsca i z warczeniem zagrodziła mu drogę. Drugie zwierzę stanęło za nim, a wejście do labiryntu zasłaniał Nataniel.
Tan-ghil zwrócił się przeciwko niemu. Bogactwo kwiatów nad strumieniem źle na niego działało, jego powykrzywiane stopy o szponiastych paznokciach bez szacunku kopały trawę, gdy szedł do skalnej płyty niedaleko strumyka.
Zwężonymi, złowieszczo połyskującymi oczkami przyglądał się Natanielowi, który, oparty o ścianę, głęboko wciągał powietrze.
– Słaby jesteś, jak widzę – zaskrzeczała paskuda z triumfem w głosie. – Co się stało z twoimi niezwykłymi zdolnościami? Masz podobno być wybranym?
– Radzę sobie znakomicie – odparł Nataniel spokojnie. – A jak ty dajesz sobie radę z tym gołym tyłkiem?
Niebezpieczne słowa! Dotknęły Tengela ponad wszelką miarę. Zionął też w Nataniela kolejnym zielonkawym, żrącym obłokiem, ale teraz znajdowali się na świeżym powietrzu. I choć Nataniel nie umiałby powiedzieć, czy jeszcze raz otrzymał pomoc od duchów z Taran-gai, to faktem jest, że jakiś podmuch wiatru rozegnał trująco opary we wszystkich innych kierunkach, tylko nie tam, gdzie Tan-ghil sobie życzył.
Kiedy jednak Nataniel ponownie spojrzał na swojego wroga, ten zdołał już się przyodziać w nową pelerynę. Może to tylko iluzja, mimo to zaimponował Natanielowi. Jako czarownik znał się na rzeczy!
W tym momencie Nataniel się przekonał, że popełnia błąd. Niemal demonstracyjnie spojrzał staremu w oczy, by mu pokazać, że ani trochę się go nie boi, ale Tan-ghil natychmiast to wykorzystał. Wbił hipnotyczne spojrzenie w Nataniela, a ten poczuł, że całe jego ciało lodowacieje.
Tengel Zły chyba do tego zmierzał, chciał Nataniela zamrozić, może nawet przemienić go w bryłę lodu. Tym razem jednak się przeliczył. To prawda, że Natanielowi pociemniało w oczach, ale miał w sobie zbyt wiele. siły, by ulec tego rodzaju podstępowi. Nawet nie musiał szukać pomocy jasnej wody.
Dla powstrzymania chłodu Nataniel posłużył się czym innym. Ciepłem swego serca. Uśmiechnął się, tak, naprawdę się uśmiechnął do złego Tan-ghila, który stał zdumiony i wściekły, że iluzjonistyczne sztuczki się nie powiodły.
Wrócił tedy do swojej amfory i znowu podjął próbę jej otwarcia, tym razem chciał siłą rozkruszyć otaczającą ją skorupę.
– Do tego przydałoby ci się moje ciepło! – zawołał Nataniel krótko. – Tobie po prostu brak ciepła, wiesz. Chłód rodzi chłód, obojętność rodzi obojętność. Jesteś więźniem własnej stwardniałej na kamień złości.
Tengel gapił się na niego przez chwilę gniewnie i gorączkowo starał się wymyślić jakieś posunięcie, którym by mógł przeciwnika zaszachować. W jego rozbieganych oczkach płonęła nienawiść.
Właściwie to wcale nie tak trudno było go przejrzeć…
– O, nie, niech ci się nie wydaje, że uda ci się stąd wymknąć. Twój sobowtór, stworzony z siły twoich myśli, może się oczywiście swobodnie poruszać, lecz nie twoje ciało. Ono jest tak samo rozpaczliwie przywiązane do miejsca jak ciała innych normalnych ludzi.
Nazywać Tan-ghila normalnym, to była śmiertelna obraza.
– Kiedy napiję się mojej wody, będę niewidzialny, ty mała, nędzna wszo! – syknął.
– Z pewnością będziesz, ale na razie jeszcze się niczego nie napiłeś.
Gniew o mało nie rozerwał Tengela na strzępy. Jego oczka zrobiły się jeszcze węższe, a to był zawsze zły znak, ostrzeżenie, że trzeba się mieć na baczności. Nieopisanie złowieszczy uśmiech pojawił się na jego budzącej grozę gębie.
I teraz… Nataniel uświadomił sobie, co Tengel miał na myśli. Zapomniał o ważnym opowiadaniu z kronik Ludzi Lodu. Nie doceniał siły swego złego przodka.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Woda Zła»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Woda Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Woda Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.