Gdzie go znajdą? Michael powiedział Billi, gdzie będzie. „Będę obserwował ponowne narodziny świata. Z wysokości”.
– Elizejskie Wzniesienie.
Elaine przyniosła Billi talerz zupy. Posypała parujący płyn świeżą kolendra.
– Przykro mi z powodu Kaya – powiedziała, siadając obok. Położyła swe kościste pałce na ramieniu Billi i dziewczyna poczuła jej smutek. Dłoń Elaine drżała od powstrzymywanych emocji. Elaine też kochała Kaya.
Billi zamknęła oczy. Pikantna zupa powodowała, że łzawiły, a nie chciała, by Elaine sądziła, że płacze.
Kay.
Właśnie zdążył wrócić i znowu odszedł. W jej wnętrzu pozostała czarna dziura, a Billi stała tuż nad jej krawędzią. Była zbyt przerażona, żeby patrzeć, obawiając się, że pochłonie ją na zawsze. Pustka po jego odejściu. Kochała go. Cały rok była sama, a teraz już zawsze tak pozostanie. Spojrzała na Elaine, która tylko pokiwała głową.
– Był bohaterskim rycerzem – powiedziała.
W katakumbach znalazły połówki i stare koce. Rozstawiły łóżka w kącie zbrojowni. Elaine wciąż się kręciła.
– Nie lubię sypiać wśród umarłych – mruknęła, wskazując podbródkiem stare kości leżące w niszy.
– Jestem pewna, że nie obudzi ich nawet twoje chrapanie.
Billi owinęła się kocami i zamknęła oczy. Po chwili w katakumbach rozległo się pochrapywanie Elaine. Odbijało się od ścian i wkrótce wydawało się, że płynie ze wszystkich stron. Pomimo wyczerpania Billi nie mogła zasnąć. Czuła ostry ból w kościach i oblewała się potem, by za chwilę trząść się z zimna. Mimo że bardzo dużo piła, wciąż czuła pragnienie. I ten nieustanny pisk w głowie…
Hałas latających much unosił się w ciemnym pomieszczeniu. Już ich nie widziała, ale kuliła się na myśl, że znowu mogą ją oblepić. Podniosła koc, okrywając się ciasno. Może tu jej nie znajdą. Wielokrotnie zmieniała pozycję, aż w końcu zasnęła.
Kay.
Obrazy przesuwały się jej przed oczami: płomienie buchające z domu Elaine, Michael przygnieciony kanapą i Kay. Sposób, w jaki uśmiechał się do całego świata.
Kay.
Tęskniła za nim. Bardziej, niż sądziła. Pustka rosła.
Jestem tutaj, Billi.
Pocałowali się. Nigdy wcześniej nikogo nie całowała.
Wyjdź na zewnątrz. Czekam.
Poczuła dreszcze na wspomnienie chwili, kiedy przesuwała palce między jego włosami, srebrnymi w świetle księżyca.
Proszę, Billi, czekam.
Szeroko otworzyła oczy. Brzmiało to tak, jakby był tuż obok niej i szeptał jej do ucha. To tylko sen. Przewróciła się na drugi bok.
To nie sen, Billi.
– Kay?
Tak, to ja. Wyjdź na zewnątrz.
Brzmiało to zupełnie jak jego głos. Potrząsnęła głową. To niemożliwe. Ma koszmary. Po prostu jest w delirium. Dziesiąta plaga zaatakowała jej mózg.
Jak możesz być taka głupia! Wyjrzyj na zewnątrz.
Potykając się, boso weszła po schodach. Poza granicami zbrojowni znikała magia, jaka ją otaczała. Już teraz czuła pulsujący mocniej ból, rozpalone do czerwoności łapy rozrywające jej wnętrze. Rozejrzała się po dziedzińcu, bojąc się, że to wszystko sobie wyobraziła, że Kaya tam nie będzie, że wszystko było snem i że nigdy nie wróci.
Zobaczyła go stojącego w krużganku. Oparł się o kolumnę, krzyżując niedbale ramiona. Nie zważając na potęgujący się ból, Billi wyszła na deszcz. Lało jak z cebra, a zimny wiatr smagał jej twarz. Potykając się, ruszyła do przodu, czując się tak, jakby ciągnęła nogi po szkle. Nawet w słabym świetle jego skóra lśniła, włosy były platynowo białe. Błękit jego oczu przyspieszył bicie jej serca.
Kay.
Billi z trudem dowlokła się do krużganka i drżące, oparła się o jedną z kolumn. Otarła parzące łzy i spojrzała na Kaya, bojąc się zbliżyć, aby nie okazał się snem i nie zniknął.
– Jak?! – Podeszła bliżej, ale Kay się cofnął.
– Zostałem… uratowany. Ogień. Budynek się rozpadł.
– Strażacy cię ocalili?
Wyciągnęła rękę. Palce jej się trzęsły, ale tak bardzo chciała go dotknąć, sprawdzić, czy naprawdę jest żywy.
– Nie, nie strażacy. – Zbliżył się nagle, chwycił Billi za rękę i popatrzył na nią. – Wróciłem po ciebie, Billi, nie mogłem cię zostawić.
Był prawdziwy.
Billi przytuliła się do niego. Nie pozwoli mu odejść – nie tym razem.
– Myślałam, że zginąłeś, Kay. – Było jej zimno i dygotała, Kay przyciskał ją mocno do siebie. – Gdzie byłeś? – zapytała, choć nie miało to znaczenia teraz, kiedy był tuż przy niej.
– Zrobiłem to dla ciebie – szeptał desperacko.
Poczuła, że Kay zaczyna szlochać. Odsunęła go delikatnie i spojrzała na niego.
– W porządku, Kay. Wszystko będzie dobrze. – Ale lęk, który dostrzegła w jego oczach, sprawił, że się zawahała. Kay przesunął dłonią po swojej twarzy.
– Zrobiłem to dla ciebie – powtórzył.
O co mu chodzi? Spojrzał w bok i Billi podążyła za jego wzrokiem.
Leżał tuż przy ścianie, śmiercionośny i srebrny. Krew zakrzepła jej w żyłach.
Srebrny Miecz.
Billi podeszła i jeszcze zanim wzięła go do ręki, poczuła emanującą od niego potęgę. Jej palce powoli dotknęły miecza, dłoń zacisnęła się na rękojeści.
Uderzenie energii było silniejsze niż poprzednio. Nieziemska moc trafiła wprost do jej serca. Teraz każda jej cząstka buchała nadnaturalną siłą, a dziesiąta plaga zniknęła z jej ciała bezpowrotnie, wypalona jasnością Srebrnego Miecza. Szatan powiedział prawdę: ten, kto ma miecz, jest niepokonany, nawet wobec potęgi Michaela.
Odwróciła się do Kaya.
– Jak go zdobyłeś?
Strach znowu ją przeszył i Billi wzmocniła uścisk na rękojeści.
– A jak myślisz? – Kay błagalnie wyciągnął dłonie. – Zrobiłem to dla ciebie.
– Jak, Kay?
– To ja, Billi.
Stał kilka metrów od niej, ale Billi dostrzegała w jego ruchach niepokojącą ostrożność. Nie chciał podejść zbyt blisko. Bał się.
„O Boże!”. Billi dotknęła szyi, zerwała z niej swój mały krzyżyk i rzuciła go na kamienną posadzkę.
– Podnieś to, Kay. Proszę.
Kay ukląkł i patrzył na srebrny krzyż. Billi obserwowała go, niepokój rozrywał jej serce.
– Tylko podnieś. – Jeśli to zrobi, wszystko będzie dobrze. Jeśli to zrobi…
Wyciągnął dłoń, ale kiedy zbliżył ją do krzyżyka, zaczęła się trząść. Palce zacisnęły się w pięść. Cofnął rękę i przytulił do piersi.
– Coś ty zrobił?!
Wiedziała. Oddał duszę diabłu. Dla niej.
– To wciąż ja, Billi. – Wstał i nagle się zmienił. Światło zniknęło. Billi nie dostrzegała już w jego oczach niczego prócz pustki. Uśmiech, który kiedyś wyrażał wielką miłość do świata, był teraz efektem napięcia kilku mięśni. Kay kopnął krucyfiks. – To wciąż ja. – Powtarzał to bez przerwy, jakby chciał jej to wmówić. Jakby chciał przekonać samego siebie.
Złapał ją za nadgarstek, drugą ręką mocno objął w pasie. Jego twarz była tuż nad jej twarzą. Głód właśnie w nim wzrastał i dopominał się o swoje. Jego ciało zesztywniało, usta się rozchyliły, ukazując błyszczące w mroku zęby, już lekko wydłużone.
– To wciąż ja. – Ale jego ciało mówiło co innego. – Zrobiłem to dla ciebie, Billi – powtórzył i wbił zęby w jej szyję, pokazując, co się wydarzyło.
PRZERAŻENIE,
kiedy podłoga zapada się, a Kay spada dwa piętra niżej, oślepiony kurzem i płomieniami. Koncentruje się i sprawia, że drewniane deski uderzają w Michaela jak płonące strzały. Michael rozrywa ścianę i Kay zakleszcza się pomiędzy dwiema belkami. Zakrywa twarz, dym otula go, a on zwija się, pokonany przez szalejące wokół niego piekło.
Читать дальше