Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cisza Przed Burzą: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cisza Przed Burzą»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tajemnicze spotkanie Ludzi Lodu w Górze demonów uświadamia wszystkim, że walka z Tengelem Złym będzie trudniejsza i dużo bardziej niebezpieczna, niż sądzono.
Pięcioro młodych członków rodu wyrusza do Trondelag do zapomnianej Doliny Ludzi Lodu, a po drodze okazuje się, że Tengel Zły wysłał w pościg za nimi bandę opryszków…

Cisza Przed Burzą — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cisza Przed Burzą», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy rzeczywiście Shama miał aż taką siłę, że mógł przebywać przy Źródle Zła? – zapytał Tengel Dobry sceptycznie. – I mógł mu to wszystko obiecać?

– Masz rację – przyznał Rune. – Duchom żywiołów również się to wydawało dziwne, one same bowiem dostępu do źródła nie miały. Nie, one miały poważne wątpliwości, jeśli chodzi o Shamę, ale po prostu nie widziały innej możliwości. Chociaż…

– Przypuszczały coś podobnego jak ja teraz? – zapytał Tengel Dobry. – Myślały, że w grę wchodzi dużo większa siła, czy tak?

Rune przytaknął skinieniem głowy.

– Tak było. Duchy myślały, że to może być… źródło. Albo zło samo w sobie, co w końcu na jedno wychodzi. Duchy nigdy we wnętrzu tej groty nie były. Nikt w ogóle nigdy tam nie dotarł. Ktokolwiek to jednak był, mam na myśli tę siłę, to stawiał warunki. Tan-ghil musiał również złożyć obietnicę. Musiał obiecać, że w każdym pokoleniu jego potomstwa co najmniej jeden człowiek zostanie ofiarowany złu. I Tan-ghil, oczywiście, bardzo skwapliwie obiecał! Nic go nie obchodził los jego dzieci czy wnuków, nie mówiąc już o dalszych pokoleniach, byle tylko jego zachłanna dusza dostała to, czego pożąda. No i tym sposobem… pakt został zawarty. I Tan-ghil napił się wody.

– Co miało straszliwe następstwa – powiedziała Dida. – Najpierw dla niego, a potem również dla nas. Wiecie, moja niechęć do tego potwora nieustannie rośnie!

Nie tylko ona doznawała takich uczuć.

Rune mówił dalej:

– Duchy opuściły mnie, wyrażając na pożegnanie prośbę, bym nie spuszczał oka ze Złego. Obiecałem, oczywiście, ale specjalnie przejęty tą rolą nie byłem. Nie miałem jednak innego wyjścia.

Wkrótce Tan-ghil powrócił z Góry Czterech Wiatrów. Był tak wyczerpany, że zagrzebał się w swojej norze i nie wychodził stamtąd przez wiele okrążeń księżyca. Ludzie odwiedzający mego pana opowiadali o tym szeptem. Wędrówka przez wszystkie groty musiała zrobić swoje, ja byłem jednak przekonany, że tak naprawdę to najgorzej podziałała na niego woda ze Źródła Zła.

– Ja też tak myślę – powiedziała Shira z powagą. – Dla mnie zetknięcie z wodą ze źródła było strasznym przeżyciem, a co dopiero mówić o nim, który pił ciemną wodę? To musiało być dużo gorsze!

Rune kontynuował swoje wspomnienia:

– Kiedy Tan-ghil ponownie się ukazał, wszyscy doznali wstrząsu. Wprost trudno go było poznać. Postarzał się okropnie, a z jego dawnej urody nie został nawet ślad. Pewnego razu znalazłem się w pobliżu niego i muszę powiedzieć, że czegoś obrzydliwszego nigdy przedtem nie doświadczyłem. Zło zaczynało już wyciskać na nim swoje piętno. A miało być jeszcze gorzej…

Podczas gdy Tan-ghil leżał w swojej jaskini, wyczerpany i zmęczony, mój pan doszedł do wniosku, że kara za to, iż mnie ukradł temu złemu człowiekowi, będzie bardzo surowa. Dlatego przezornie sprzedał mnie swemu synowi, który zapłacił za mnie bardzo niską cenę: jedną morską muszlę. Trzeba powiedzieć, że mój pan nie postąpił rozsądnie, bo przecież do tej pory mogłem go osłaniać, a teraz należałem do kogo innego. I kara, jaka na niego spadła, była najokrutniejsza z możliwych. Został zamordowany przez Tan-ghila, podstępnie, zaatakowany od tyłu.

– To straszne – mruknęła Dida. – Taki wspaniały człowiek!

– Rzeczywiście – westchnął Rune. – Długo i szczerze po nim rozpaczałem. Ale mój nowy właściciel, syn zamordowanego, musiał mnie ukryć ze strachu przed zemstą. Rozumiecie chyba, że wasz przodek już wówczas budził grozę.

– Nie musisz nas przekonywać – powiedział Andre.

– Tan-ghil tymczasem zaczynał być niezadowolony z tego, że musi mieszkać w nieurodzajnym górskim kraju. Obietnica wiecznego życia, władzy nad światem i bogactwa pchała go naprzód. Musiał wyjść do świata, podbić go. W jakiś czas potem stało się jakoś tak, że większość członków plemienia chciała iść dalej na zachód, zwłaszcza że od wschodu przybywały do Taran-gai coraz to nowe ludy. Ludzie Lodu wierzyli, że gdy tylko przybędą w jakieś bardziej gościnne i urodzajne okolice, rychło pozbędą się Tan-ghila. On jednak wiązał z tym inne plany. Wkrótce mogli się przekonać, że dopóki będą mu potrzebni, nie wypuści ich ze swoich szponów.

Cztery kobiety chciały pozostać na miejscu. Trzy dlatego, że miały dzieci i bały się wyruszać z nimi na długą wędrówkę, a jedna była brzemienna, oczekiwała dziecka Tan-ghila. Nieszczęsna istota! Jak już słyszeliśmy dzisiejszej nocy, za jakiś czas urodziła chłopca, któremu dano na imię Zimowy Smutek, najbardziej przeklęte i zatracone dziecko!

Główna grupa wyruszyła jednak na zachód. Między innymi Tan-ghil i ja, we władaniu innego pana. Rozpoczęła się nasza długa wędrówka w nieznane.

Słuchacze rozsiedli się wygodniej na swoich miejscach. W historii Ludzi Lodu rozpoczynała się nowa epoka.

ROZDZIAŁ III

– Przejście piechotą wzdłuż Oceanu Lodowatego do Trondelag w Norwegii to nie igraszka, nie da się tego dokonać w ciągu jednego dnia – mówił Rune pogrążony we wspomnieniach. – Nie mieli przecież wyznaczonego celu, nie wiedzieli, dokąd wędrują ani dokąd przybędą. Po prostu szli. Szli, by znaleźć lepsze obozowiska. Mnie na ogół powodziło się nieźle, właściciel ogrzewał mnie ciepłem swojej piersi, w zamian za co chroniłem go przed zagrożeniami. O, Tan-ghil bardzo często starał się mnie odzyskać, bo oczywiście szybko się zorientował, gdzie mnie szukać. Próbował podejść mego właściciela, posuwał się do skrytobójczych zamachów, starał się mnie wykraść, lecz ja czuwałem i żaden z podstępnych planów mu się nie powiódł. Nie bardzo wiedziałem, czego Tan-ghil się po mnie spodziewa, przecież raz omal nie sprowadziłem na niego śmierci. A może chciał się zemścić? Może uważał, że teraz również nade mną będzie miał władzę? Skoro tak, to powinien był mieć więcej rozumu. Już jego ojciec, Teinosuko, traktował mnie źle, a Tan-ghil był tysiąc razy gorszy niż jego ojciec. Nie zamierzałem się poddać.

– Ty byłeś alrauną obdarzoną potrzebą czynienia dobra, czy tak? – zapytała Sol.

– Rzeczywiście tak można powiedzieć – odparł Rune. – Chociaż nie w pełni i nie od początku. Pod wpływem wielu pozytywnych sił, w czym wy, Ludzie Lodu, odegraliście ważną rolę, stawałem się istotą o coraz lepszym usposobieniu…

Zebrani uznali, że ów proces przyniósł znakomite wyniki.

Rune powrócił do opowieści o losach wschodniego plemienia.

– Wiele lat trwała nasza wędrówka do Trondelag. Ludzie w gromadzie marli, rodzili się nowi. Niektórzy osiedlali się w różnych miejscach po drodze. Przychodzili inni i przyłączali się do Taran-gaiczyków. Nie zawsze byli to ludzie o najszlachetniejszych charakterach.

Cierpienia znosiliśmy niewiarygodne. Trzaskające mrozy zimą, śnieżyce i wiatr przenikający do szpiku kości zatrzymywały nas na długie tygodnie. Musieliśmy forsować potężne rzeki i obchodzić wielkie jeziora. Gościnni Lapończycy i osiadli chłopi przyjmowali nas życzliwie w swoich maleńkich osadach, lecz gdy tylko zdołali się zorientować, kogo ze sobą prowadzimy, natychmiast przeganiali. Powoli wszystkich zaczynało ogarniać rozgoryczenie z powodu tego brzemienia, które musieliśmy dźwigać, Tan-ghil zatruwał nam życie. Chociaż plemię miało innego wodza, rzeczywistym władcą był Tan-ghil – uważał się przecież za pana całego świata, o czym nie powinniście zapominać – i trudno wprost opowiedzieć, jakich posług wymagał od swoich towarzyszy podróży. Nienawidził pustkowi, przez które szliśmy. Co to za świat, nad którym kupił sobie władzę?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cisza Przed Burzą»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cisza Przed Burzą» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Droga W Ciemnościach
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Gorączka
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Cisza Przed Burzą»

Обсуждение, отзывы о книге «Cisza Przed Burzą» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x