– Rozumiem. – Molin miał szczerą nadzieję, że chłopiec nie dosłyszy w jego głosie z takim trudem skrywanego śmiechu. – A… czy nie mógłbyś zademonstrować mi na jakimś przykładzie swych nadzwyczajnych umiejętności? Choćby na najbłahszym, tylko dla mnie?
– Z największą przyjemnością – ucieszył się Christer. – Proszę popatrzeć na Saszę. Samym tylko spojrzeniem zmuszę go, by położył się i zasnął.
– To na nic, ja ledwie widzę Saszę.
– Ach, oczywiście, przepraszam! Co więc możemy…?
Na szczęście dla Christera akurat w tym momencie wszedł służący z listem.
– Od komendanta policji – stwierdził Molin. – Sądzę, że powinniśmy go najpierw przeczytać.
– Ależ naturalnie! – Christer jak zawsze był pełen zapału.
Chłopiec z troską przypatrywał się, jak niezgrabne stare palce jego przyjaciela nieudolnie usiłują otworzyć list. Nie było wątpliwości, stan Molina pogorszył się znacznie od dnia, kiedy Christer ujrzał go po raz pierwszy. Twarz miał poszarzałą, ściągniętą, oczy zmatowiały, jeszcze bardziej skurczył się w sobie.
Christer bardzo się tym przejął. Chciał, by staruszkowi została dana chwila szczęścia przed śmiercią.
I nagle jak zwykle nie zapanował nad sobą i wyrwało mu się z głębi serca:
– Poproszę Heikego, by, jak przyjedzie, zbadał i jaśnie pana.
– No, no – zaśmiał się Molin, ale jego oczy spoglądały ze smutkiem. – Myślę, że chyba nie należy liczyć na cud. Ale czy zechcesz przeczytać mi list?
Christer zaczął czytać na głos:
– Drogi Przyjacielu! Posłuchaj tylko. Przybyłem do uzdrowiska Ramlosa i spotkałem tu rodziców Christera. Doskonale nam się ze sobą współpracuje. wszyscy już teraz wiemy, że uzdrowisko Ramlosa jest ze wszech miar szacownym przedsięwzięciem i nikomu tutaj nic nie można zarzucić.
Doktor Berg sprawował tu zastępstwo jedynie przez kilka tygodni. Miał doskonałe referencje i wzorowo wywiązywał się w tym krótkim czasie ze swych obowiązków.
Pochodził z Kristianstad i, rzecz jasna, pojechaliśmy tam. Najpierw jednak załatwiliśmy wszystko do końca w Ramlosa.
Tula i Tomas, tak, tak właśnie ich nazywam, to ludzie bardzo bezpośredni, szybko zaczęliśmy sobie mówić po imieniu. Nic dziwnego, że Christer jest takim miłym chłopcem, choć czasami bywa być może zbyt swawolny.
Christer pokraśniał, niezadowolony, że musi czytać o samym sobie.
– Tak więc, zanim przyjechałem, Tula i Christer zdążyli już wypytać wszystkich o tę nieszczęsną niedzielę, kiedy to Tomas słyszał płacz dziewczynki. Z dziennika wynikało, że w głównym budynku uzdrowiska przebywał wówczas tylko doktor Berg i dwie pielęgniarki.
Odnaleźliśmy jedną z nich, lecz ona niczego nie słyszała, zajęta kuracjuszem w innej części budynku. Druga pielęgniarka przestała tu pracować, ale, jak się okazało, mieszkała niedaleko, więc Tula i ja pojechaliśmy do niej. Przekazała nam sporo interesujących informacji.
Owego dnia usłyszała płacz dziewczynki, pobiegła do gabinetu doktora Berga, skąd właśnie dobiegały szlochy i wzburzone męskie głosy…
– Męskie głosy? – sam sobie przerwał Christer. – To znaczy, że było ich więcej?
– Tak z tego wynika – odpowiedział Molin. – Czytaj dalej!
– Pielęgniarka zapukała, pytając, co się stało. Doktor Berg zaledwie uchylił drzwi i wyjaśnił, że to nic poważnego, tylko jedna z pacjentek dostała nagle ataku histerii. Pielęgniarka usiłowała zajrzeć do środka, ale pacjentki nie dostrzegła, przed oczami mignęła jej jedynie postać rosłego, utuczonego mężczyzny, w którym rozpoznała konsula Juliusa Backmana.
– Tak, to brzmi dość logicznie – orzekł Molin.
– Pielęgniarka musiała odejść, a później nie widziała już ani konsula, ani jego bratanicy. Tego samego dnia zostali wypisani przez doktora Berga.
– Cóż za samowola! Ale to w niczym nie wyjaśnia zagadki Magdaleny.
– Tak, to prawda. Ale czytajmy dalej: Tula i ja rozpytywaliśmy jeszcze w sąsiedztwie, Tomas natomiast został w uzdrowisku, by tam dalej prowadzić śledztwo. Mieliśmy sporo szczęścia, odnaleźliśmy wieśniaczkę, która mieszka tuż przy gościńcu wiodącym na północ. Pamiętała, że tego dnia widziała przejeżdżający odkryty powóz. Nie wiała żadnych wątpliwości co do daty, gdyż poprzedniego dnia odbył się pogrzeb jej męża. W ową niedzielę siedziała przed domem rozpamiętując swój żal i z goryczą myślała o wspaniałym ekwipażu. W odkrytym powozie poza stangretem siedział tylko jeden jedyny pasażer. Był nim wielki, otyły mężczyzna, ubrany na czarno, Wydawał się elegancki i bogaty. Zapamiętała go właśnie dlatego, że ona została sama i bez środków do życia.
– To musiał być Julius Backman – oświadczył Molin. – Zawsze ubierał się na czarno i nosił bardzo eleganckie stroje. Ale to znaczy, że Magdalena nie wyjechała z nim z Ramlosa?
– Chyba nie. Przeczytajmy dalej: Okazało się, że następnego dnia, a więc w poniedziałek, doktor Berg porzucił pracę w uzdrowisku. Wymówił się ważnymi sprawami rodzinnymi i po prostu wyjechał, ku wielkiej irytacji zarządzających, gdyż natychmiast musieli, szukać nowego lekarza. Nikt, poza odźwiernym, nie widział, jak Berg opuszczał uzdrowisko. Odźwierny twierdzi, że doktorowi bardzo się spieszyło, nawet słowa nie rzucił na pożegnanie, tylko popędził konia i zaraz zniknął.
– Czy był sam w powozie? – zapytał Molin. Sasza wskoczył mu na kolana, staruszek pogłaskał go odruchowo.
– Zaraz zobaczymy.
Na nasze pytanie, czy doktor miał jakiegoś pasażera, odźwierny odparł, że chyba nie, ale dobrze nie pamiętał, bo przecież wydarzyło się to już tak dawno temu.
– No tak, to zrozumiałe.
– Kiedy jednak przyparliśmy go do muru, przypomniał sobie, że tylne siedzenie w całości było zasłonięte, jak gdyby doktor miał tam wiele bagażu przykrytego kocem. Oczywiście mogło chodzić o zupełnie innego człowieka i zupełnie inny powóz, odźwierny naprawdę niewiele pamiętał.
– No i co? – niecierpliwie zapytał Molin. – Czy natrafili na jakiś ślad Berga?
– Tak, zaraz potem najwyraźniej wyruszyli do Kristianstad – powiedział Christer, który zdążył już po cichu przeczytać następny kawałek listu.
W Kristianstad dowiedzieliśmy się, że nie widziano go tu od czasu, gdy wyjechał do Ramlosa, by podjąć tam pracę. Później jednak przysłał list do rodziny. Informował w nim, że został zatrudniony w lazarecie zakonu serafinów w Sztokholmie. Było to mniej więcej dwa lata temu, później nie przesłał już żadnych wieści.
Jesteśmy zdania, że w Skanii zrobiliśmy już wszystko, kiedy więc otrzymasz ten list, będziemy już w drodze na północ.
Wszystko bowiem wskazuje na to, że doktor Berg tę właśnie drogę obrał, kiedy opuścił uzdrowisko Ramlosa. Z Magdaleną ukrytą w powozie, gotowi jesteśmy to przysiąc.
Molin skinął głową.
– Pozostaje pytanie, czy była wówczas jeszcze żywa, czy martwa?
Zapadła cisza. Odpowiedź nasuwała się sama.
Christer oświadczył z udawaną wesołością:
– Mogła być głęboko uśpiona, jaśnie panie. Berg był przecież lekarzem. Nie wolno nam tracić wiary.
Dla obu był to jednak niezwykle trudny moment.
– Czy to już koniec listu?
– Nie, jest jeszcze króciutkie postscriptum. Zaraz, zaraz, napisano je tak małymi literami, że ledwie mogę odczytać: Zapomniałem powiedzieć, że w drodze do Skanii odwiedziłem kościoły w Linkoping. W ciągu ostatnich trzech – czterech lat nie pochowano tam żadnej Magdaleny Backman.
Читать дальше