Heike i Vinga dojrzeli jej gwałtowne ruchy, ale było to takie szybkie, a w dodatku odbyło się pod stołem, że nie zorientowali się, co zrobiła.
– Wstań, Tulo – polecił dziewczynie Heike, nadal przyjaźnie, choć w jego żółtych oczach pojawił się teraz błysk zdecydowania.
Żółte oczy? Gdzie ona je ostatnio widziała?
Sprawiły, że zapomniała melodię…
Nie miała czasu na dalsze myślenie. Vinga delikatnie pociągnęła ją ku sobie.
– Zrozum, Tulo – rzekła łagodnie. – Heike jest przekonany, że znalazłaś się pod wpływem czyjejś woli. I wie także, czyjej.
Tula w desperacji przenosiła wzrok z jednej osoby na drugą.
– Ale… ale ja nadal nie rozumiem, o czym wy mówicie!
– Czy naprawdę chcesz, bym ci powiedział, kto odpowiada za twoje niezwykłe zachowanie? – zapytał Heike spokojnie.
– Nie! – jęknęła Tula, zanim zdążył dokończyć. – To znaczy, chciałam powiedzieć, że wcale nie zachowuję się dziwnie, jestem całkiem normalna…
Heike udawał, że w ogóle nie słyszał jej wybuchu.
– Pytaniem pozostaje tylko, w jaki sposób znalazłaś się pod takim wpływem. Co się wydarzyło?
Zdjął z szyi mandragorę. Tula ujrzała ją po raz pierwszy w życiu. Musiała natychmiast spuścić oczy, by nie zdradzić się ich wyrazem. Żaden z dotkniętych nigdy nie zdołał ukryć swego niezwykłego stosunku do mandragory Ludzi Lodu. Stanowiła ona dla nich symbol mocy i władzy, którą zawsze i wszędzie starali się posiąść.
Sytuacja Tuli była jednak nieco inna. Jako dotknięta pragnęła oczywiście zdobyć mandragorę, ale opętana siłą woli innego stworzenia brzydziła się nią jednocześnie jak zarazą.
W żołądku wszystko jej się przewracało, nie mogła patrzeć na magiczny korzeń. Ktoś bardzo się rozgniewał!
– Spójrz, Tulo – rozległ się niski, przyjemny głos Heikego. – Widzisz, jak ona się porusza? Zwijają się cienkie resztki korzonków. Musi być tutaj coś, co bardzo jej przeszkadza.
To w pełni odwzajemnione uczucie, pomyślała Tula z goryczą. Miała wrażenie, że dwie potężne moce wydzierają ją sobie z rąk. Ona sama nie miała przy tym nic do powiedzenia, choć przecież należała do dotkniętych i potrafiła odprawiać najbardziej fantastyczne czary! Została jednak zredukowana do zera, stała się jedynie zabawką, szmacianą kukiełką, którą dwie siły mogły rozerwać na kawałki.
Heike gwałtownym ruchem przysunął jej mandragorę do twarzy. Tula cofnęła się instynktownie, ale korzeń nie zareagował w bardziej gwałtowny sposób.
Heike bezradnie pokręcił głową.
– Kochana Tulo – odezwała się Vinga. – Przed chwilą coś zrobiłaś.
– Ja coś zrobiłam? Co takiego?
– Wykonałaś jakiś ruch za plecami.
Do czorta, a więc zauważyli? No cóż, chyba nie warto się zapierać, jeszcze sami zaczęliby szukać.
– Ach, to! Zorientowałam się nagle, że siedzę na kawałku drewnianej szczapy, z którego usiłowałam wystrugać flet, ale do niczego się nie nadawał. Wrzuciłam go więc do skrzyni z drewnem. Nic więcej nie zrobiłam.
Czy zdoła ich zwieść tym beztroskim, dziecinnym śmiechem? Nie była wcale taka pewna.
Ależ tak, udało się, Heike w zamyśleniu pokiwał głową.
Znów mogła się rozluźnić.
Doskonale, moja droga! rozległ się głos w jej wnętrzu. Jestem z ciebie bardzo zadowolony.
Jak wspaniale czuć wsparcie, mieć świadomość, że ktoś stoi u jej boku! Chociaż w przypływie rozpaczy zapragnęła na moment, by to właśnie Heike i Vinga byli jej sprzymierzeńcami. Moc, która stała za nią, przerażała ją i deprymowała.
Pokonamy ich, Tulo, jesteś moją sojuszniczką i za to czeka cię nagroda!
Znów poczuła się spokojna. Spokojna i silna. Mogła odetchnąć.
W następnej jednak sekundzie Vinga wystraszyła ją niemal do szaleństwa.
– W tym pokoju panuje tak naładowana atmosfera… To nawet coś więcej niż atmosfera – stwierdziła. – Daje się prawie wyczuć odór siarki!
– Nie, nie mieszajmy w to diabła – stanowczo zaprotestował Heike. – I tak jest już całkiem źle.
Zaczął krążyć po pokoju, nie wypuszczając mandragory z dłoni.
– Tulo, odpowiedz mi szczerze! Czy coś ukryłaś tutaj, w tej izbie? Jakąś czarodziejską formułę lub coś podobnego?
– Formułę? Przecież ja nie znam żadnych formuł!
– Jesteś tego pewna?
– Całkowicie! Nie rozumiem…
Teraz i Tula mogła wyczuć pełną napięcia atmosferę w pokoju, aż gęstą od nienawiści i sprzeciwu. Pochwyciły ją mdłości.
– Muszę już iść.
– Nie – stanowczo, choć spokojnie zaoponował Heike. Tula automatycznie usłuchała.
Heike podszedł do narożnej szafki, długo ją badał, obstukiwał, ale mandragora nie poruszała się. Kredens, skrzynia. I tam nic.
Długo stał przy drzwiach, prowadzących do jej pokoju, ale mandragora pozostawała nieruchoma.
– Zaczynam wierzyć, że to istotnie zawisło w powietrzu – rzekł w końcu. – Jego duch albo wola przeniknęły tu do środka.
„Jego?” Jakiego jego? A więc Heike wie, kim jest ten kto darzy mnie taką sympatią, kto mnie tak chwali. Ale ja tego nie wiem.
A może nie chcę wiedzieć? Zatykam uszy na dźwięk prawdy?
Nagle Heike odwrócił się w jej stronę.
– Czy miewasz sny, Tulo?
Serce dziewczyny waliło, jakby chciało wyskoczyć z piersi.
– Sny? Nie…
– Spójrz mi prosto w oczy. O czym śnisz?
Czyżby on wiedział naprawdę wszystko? Pod siłą jego żółtego spojrzenia na moment zrezygnowała z walki.
– Ale przecież tego właśnie nie wiem! – w głosie zabrzmiała prawdziwa rozpacz. – Coś mi się śni… ale rano nic nie pamiętam!
Ktoś bardzo się na nią rozgniewał. Ryczał z wściekłości. Choć tak naprawdę niczego nie słyszała, ale czuła to każdym nerwem.
Natychmiast więc zmieniła zdanie.
– Nie, głupstwa plotę! Oczywiście nic mi się nie śni. Ale teraz muszę już iść.
W jaki sposób zabiorę flet? Przecież muszę ćwiczyć!
Wskazała palcem na okno.
– Czy to nie rodzice już wracają? – skłamała bezczelnie.
Powiedli wzrokiem za jej ręką, a ona wykorzystując sprzyjający moment wyciągnęła flet ze skrzyni, tyle że nie od razu udało jej się znaleźć rozcięcie w kieszeni spódnicy.
– Mandragora! – zawołał Heike. – Znów się wije!
Błyskawicznie odwrócił głowę i spostrzegł, że Tula usiłuje coś ukryć w kieszeni.
– Flet! – krzyknął. – To flet! Odbierz go jej, Vingo!
Tula z sykiem uskoczyła. Broniła się jak dzika kotka, choć wirowało jej w głowie i dzwoniło w uszach. Cały pokój wypełniło drżenie, powietrze zgęstniało niczym smoła. Tula nie była już sobą, była odmieniona.
Przekrzykując ogłuszający huk, który zrodził się z niczego, Heike zawołał:
– Biegnij, Vingo! Uciekaj stąd! Tu jest śmiertelnie niebezpiecznie!
– A co z tobą? I z Tulą?
– Wyjdź stąd! Nie masz się jak bronić, Vingo. Jesteś zwykłą ludzką istotą!
Podbiegła do drzwi, przyznając słuszność jego słowom.
– A mała Tula?
– Pozostaje całkowicie pod wpływem jego woli. Spróbuję ją uratować.
– Chcesz chyba powiedzieć: uratować cały świat – zawołała Vinga i wybiegła. Ostatnie jej słowa brzmiały: – Och, na miłość boską! Ta dziewczyna jest opętana. Mój Boże!
Opętana? Przez kogo? myślała Tula, broniąc się przed rękami Heikego, usiłującego wydrzeć jej flet. Gryzła, kopała i biła, nie wypuszczając fletu z zaciśniętych palców.
On jednak był od niej silniejszy, on i mandragora. Zdołał wyrwać jej flet z dłoni. Równocześnie Tula usłyszała, jak krzyknął z bólu, gdyż instrument w jednej chwili rozżarzył się do czerwoności.
Читать дальше