Neil Gaiman - Interświat

Здесь есть возможность читать онлайн «Neil Gaiman - Interświat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Interświat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Interświat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Joey Harker nie jest bohaterem. W istocie potrafi się zgubić nawet we własnym domu. Lecz pewnego dnia Joey naprawdę się gubi. Ze swego świata przechodzi do innego wymiaru. Wędrówka między światami ściąga na niego uwagę dwóch straszliwych potęg. Armie magii i nauki zrobią wszystko, byle zdobyć jego moc, umożliwiającą podróże między wymiarami. Odkrywszy, jak wielkie zło czynią obie potęgi, Joey dołącza do armii, złożonej z różnych wersji samego siebie, pochodzących z alternatywnych Ziemi i bez wyjątku dysponujących podobną mocą. Razem gotowi są walczyć w obronie wszystkich światów.

Interświat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Interświat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wiedziałem, czego chce. Zacząłem szukać myślami rodzącego się portalu. Wiedziałem, że tam będzie, i znalazłem go.

Spojrzałem na Tęczka.

– Dzięki, stary – rzekłem.

Wpasowałem mój umysł w ową międzywymiarową spójność niczym klucz w zamek, przekręciłem go i otworzyłem drzwi.

Za nimi ujrzałem zmieniający się nieustannie, szalony krajobraz przypominający ilustrację z komiksu Doctor Strange. Wyprostowałem plecy, obejrzałem się po raz ostatni, odetchnąłem głęboko…

I rozpocząłem Wędrówkę.

Rozdział 15

Kiedy znalazłem się Pomiędzy, nie dostrzegłem w pobliżu Tęczka, i szczerze mówiąc, przyjąłem to z lekką ulgą.

Nie zrozumcie mnie źle, byłem mu naprawdę wdzięczny. Ale gdybym go nigdy nie spotkał… Cóż, moje życie z pewnością byłoby znacznie prostsze. Po pierwsze, Jay wciąż by żył i może wciąż siedziałbym szczęśliwie w domu z rodziną, zamiast próbować ocalić multiwersum, czy co tam usiłowałem zrobić.

Stałem na skale, która w dotyku przypominała zapach świeżego oregano i przelatywała przez obłęd Pomiędzy do wtóru ogłuszającego kontrabasowego arpeggio. Jechałem na niej jak surfer na desce i zastanawiałem się, co począć dalej.

Powiedziałem, że przypomniałem sobie wszystko, ale nie była to do końca prawda. Pamiętałem niemal wszystko. Choć wysilałem umysł, wciąż nie mogłem znaleźć w nim klucza prowadzącego z powrotem do Bazy. (Było coś… coś takiego… ale mi umykało, niczym kształt dziury w zębie po tym, jak zaplombował ją dentysta, albo nazwisko faceta, który z pewnością nazywał się jakoś na S – a może na L, albo W. Ta informacja po prostu zniknęła i chyba ma to sens – ze wszystkich moich wspomnień klucz do InterŚwiata Jeden stanowił przecież największy sekret).

Tymczasem gdzieś z tyłu głowy głos brzmiący jak gaz bulgoczący w miodzie mówił: „Jesteśmy gotowi do ataku na światy Lorimare. Widmowe bramy, które przywołamy, uniemożliwią kontratak i odwet. Gdy je uruchomimy, zwykłe współrzędne Lorimare skierują wszystkich do kapryśnych światocieni, pozostających pod naszą kontrolą. Teraz, gdy zdobyliśmy kolejnego świetnego Harkera, będziemy mieć dość mocy, by posłać flotę. Imperator światów Lorimare jest już jednym z nas… ".

Kiedy pierwszy raz usłyszałem słowa pana Psinoża dobiegające z ust Scarabusa, tatuowanego człowieka, nic one dla mnie nie znaczyły – stanowiły tylko drobną część zbioru informacji, których nie rozumiałem. Teraz jednak, w świetle wszystkiego co się stało, nabrały jasnego – i przerażającego sensu.

Widmowe bramy, wiodące do światocieni. O tak.

Światocieni jak ten, w którym wylądowała szóstka dzieciaków, zamierzających zebrać trzy sygnalizatory podczas łatwej misji szkoleniowej. Sądziliśmy, że udajemy się na jeden ze światów Lorimare. Zamiast tego trafiliśmy do wymiaru-cienia. Podczas którychś zajęć wspominano o tym jako czysto teoretycznej możliwości. Światy te zwano również światami starorzeczy; nazwa ta odwoływała się do jezior osobliwego kształtu, powstających w miejscach, gdzie pozostała odcięta część koryta wijącej się rzeki. Wyobraźcie sobie rzekę jako strumień czasowy, a starorzecze jako fragment rzeczywistości, który w jakiś sposób został odseparowany i skazany na wieczne zapętlenie. Może to trwać od paru sekund aż po lata, może nawet stulecia. Chodzi o to, że owa rzeczywistość pozostaje odcięta od reszty altiwersum, nie bardziej wykrywalna bądź dostępna niż teoretyczny wszechświat wewnątrz czarnej dziury.

Jeśli czarownicy pana Psinoża w jakiś sposób zdołali otworzyć drogę do jednego z owych wymiarów-cieni, mogli rzucić na niego zaklęcie maskujące, sprawiając, że wyglądał tak jak zechcieli – a potem zabrać nas stamtąd i przerzucić na jeden ze światów RUN. I dokładnie tak właśnie zrobili. W żaden sposób nie wykrylibyśmy podstępu, ani za pomocą instrumentów, ani też podczas Wędrówki. Pułapka doskonała.

Lecz po otwarciu ów wymiar nie był już niedostępny. Wciąż pamiętałem, jak się tam dostać.

Nie mogłem wrócić do InterŚwiata, brakowało mi wiedzy.

No dobra. Nie oznaczało to jednak, że nie mogę szukać moich przyjaciół.

Przywołałem współrzędne, które doprowadziły nas w pułapkę, i delikatnie odtworzyłem je w umyśle.

Kilka metrów przede mną, z głuchym zgrzytem, pachnącym gorzką czekoladą, pojawiły się wielkie, jajowate drzwi.

Nie przeszedłem przez nie, jedynie patrzyłem i czekałem. Po chwili drzwi się zamknęły, skurczyły i zniknęły. W ich miejscu jednak pozostała ciemna plama, coś jak cień, falujący i łopoczący niczym flaga podczas burzy.

To była ukryta zapadnia, portal wiodący do wymiaru-cienia, do którego trafił mój zespół.

I tam właśnie się wybierałem.

Ruszyłem w stronę cienistych drzwi. Nim jednak zdołałem wejść, nagle coś zastąpiło mi drogę, podskakując w powietrzu. Był to balonik wielkości dużego kota.

– Tęczku… – zacząłem.

Po jego powierzchni przepłynęły butelkowozielone i jaskraworóżowe ostrzegawcze pasma.

– Tęczku, muszę tam pójść.

Powierzchnia Tęczka zmieniła się, zaczęła się rozciągać, pulsując, i ujrzałem przed sobą coś, co przypominało balonową karykaturę pani Indygo. A potem ów wizerunek znów przeistoczył się w balonik.

– Wcześniej nie mogłem tam wrócić, bo mnie powstrzymywałeś, prawda?

Ciemny fiolet, potwierdzenie.

– Posłuchaj, muszę tam pójść. Może już dawno zginęli albo zaledwie pięć minut temu zakuto ich w kajdany. Wiesz, jak pokręcony bywa czas po przejściach ze świata do świata, zwłaszcza w wymiarach-cieniach. Ale to moi przyjaciele, ja ich tam zabrałem. Muszę przynajmniej spróbować ich uratować – albo umrzeć próbując.

Tęczek skurczył się, jakby się namyślał. Potem pofrunął w górę, przepuszczając mnie. Sprawiał wrażenie zasmuconego.

– Ale hej, jeśli chcesz pójść ze mną, to zapraszam. Dobrze jest mieć przy sobie przyjaciela.

W odpowiedzi Tęczek zaczął mienić się kolorami, które nie występują nigdzie oprócz Pomiędzy, i radośnie opadł ku mnie. Zawisł nad moim prawym ramieniem.

Razem wkroczyliśmy w cień.

Na moment ogarnął mnie chłód, zupełnie jakbym w ciepły dzień wszedł do rzeki. A potem świat zamigotał i się zmienił.

Stałem na dachu w świecie rodem z kreskówki o Rodzinie Odrzutowskich. A potem Tęczek zawisł mi przed twarzą, przyjmując kształt dużej soczewki. Spojrzałem na świat poprzez przejrzystego mudlufa i ujrzałem…

Ujrzałem szare niebo. Przekonałem się, że stoję na wieżyczce ponurego zamku. Cały świat wyglądał jak porzucone, nieużywane dekoracje. W pobliżu nie widziałem nikogo.

– Dobra – rzekłem do Tęczka. – Poszukajmy lochów.

Rozdział 16

Oto, jak znaleźć lochy, jeśli kiedykolwiek wasi przyjaciele wpadną w tarapaty w starym zamku.

Starajcie się nie rzucać nikomu w oczy. Znajdźcie tylne schody, a potem zejdźcie na sam dół. Otoczą was wąskie korytarze, cuchnące wilgocią i zgnilizną i tak ciemne, że bez towarzyszącego wam niezwykłego światła (jeśli macie dość szczęścia, by wybrał się z wami mudluf) niczego byście nie zobaczyli. Kiedy dotrzecie w to miejsce, gwarantuję, że lochy będą tuż-tuż.

Zamek był niemal zupełnie opuszczony. Raz jeden usłyszałem kroki na końcu korytarza i pośpiesznie uskoczyłem za róg. To wszystko. A przechodzący obok ludzie skojarzyli mi się z pracownikami firmy przeprowadzkowej – ubrani w białe kombinezony, nieśli ze sobą krzesła i lampy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Interświat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Interświat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Interświat»

Обсуждение, отзывы о книге «Interświat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x