Neil Gaiman - Interświat

Здесь есть возможность читать онлайн «Neil Gaiman - Interświat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Interświat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Interświat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Joey Harker nie jest bohaterem. W istocie potrafi się zgubić nawet we własnym domu. Lecz pewnego dnia Joey naprawdę się gubi. Ze swego świata przechodzi do innego wymiaru. Wędrówka między światami ściąga na niego uwagę dwóch straszliwych potęg. Armie magii i nauki zrobią wszystko, byle zdobyć jego moc, umożliwiającą podróże między wymiarami. Odkrywszy, jak wielkie zło czynią obie potęgi, Joey dołącza do armii, złożonej z różnych wersji samego siebie, pochodzących z alternatywnych Ziemi i bez wyjątku dysponujących podobną mocą. Razem gotowi są walczyć w obronie wszystkich światów.

Interświat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Interświat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wszystko było w porządku, prócz owych chwil w ciemności, bo wtedy pojawiał się ból. Straciłem coś wielkiego i ważnego. Tyle że nie wiedziałem co.

***

– Joey? – zagadnęła mama, a potem dodała: – Robisz się już zbyt duży na Joeya. Chyba wkrótce zaczniemy ci mówić Joe.

Na ramionach wystąpiła mi gęsia skórka. Owo uczucie, cokolwiek oznaczało, znów się pojawiło.

– Tak, mamo?

– Mógłbyś przez kilka godzin zająć się bratem? Wybieramy się z ojcem do mojego dostawcy kamieni. Ma półszlachetny kamień z Finlandii, o którym nigdy nie słyszałam. Twierdzi, że byłby dla mnie idealny.

Wspominałem już, że moja mama projektuje i tworzy biżuterię? Z początku było to jej hobby, ale potem trochę ją poniosło i teraz z zarobków mamy zapłaciliśmy za całą nową przybudówkę.

– Jasne – odparłem.

Lejek to naprawdę fajny dzieciak, bardzo zabawny jak na półtoralatka. Nie marudzi (zbyt często) i nie płacze, chyba że jest zmęczony, a także niezbyt często za mną łazi. I zawsze strasznie się cieszy, kiedy się z nim bawię.

Poszedłem do jego pokoju w nowej części domu. Za każdym razem, gdy wchodziłem po tych schodach, zastanawiałem się, czy tym razem na końcu znajdę pokój.

Była to jedna z owych dziwacznych, paranoicznych myśli, które pojawiają się nam w głowie, gdy nie dzieje się zbyt wiele. Na przykład, wracamy autobusem ze szkoły i zastanawiamy się, czy może rodzice nie wyprowadzili się bez uprzedzenia. Was też z pewnością nawiedzają podobne myśli. Nie mogę być przecież jedyny, prawda?

– Hej, Lejku – rzuciłem. – Zajmę się tobą przez parę godzin. Masz na coś ochotę?

– Bańki – odparł, tyle że w jego ustach zabrzmiało to bardziej jak „ba-bki".

– Lejku, mamy początek grudnia. W taką pogodę nikt nie puszcza baniek.

– Ba-bki – powtórzył Lejek ze smutkiem. (Naprawdę nazywa się Kevin). Wyglądał na zawiedzionego.

– A włożysz kurtkę? – spytałem. – I rękawiczki?

– Dobra – rzekł.

Zszedłem zatem do kuchni i przygotowałem kubełek bańkowej mieszanki – płynu do zmywania naczyń, odrobiny gliceryny i kropli oleju kuchennego. A potem włożyliśmy kurtki i wyszliśmy na podwórze.

Lejek ma wielkie, plastikowe kółka do puszczania baniek. Nie używał ich od września, co oznaczało, że najpierw musiałem je znaleźć, a potem umyć, bo były umazane błotem. Nim zabraliśmy się do puszczania baniek, zaczął padać śnieg – wielkie, miękkie płatki sfruwające z szarego nieba.

– Ha! – zawołał Lejek. – Ba-bki. Ho.

Zacząłem zatem zanurzać kawałek plastiku w kubełku i machać przed sobą. Z kółka wypływały wielkie, wielobarwne bańki. Zawisały w powietrzu, a Lejek mamrotał radośnie, wydając z siebie dźwięki niebędące do końca słowami. Płatki wpadały na bańki – mniejsze pryskały, lecz czasami drobinki śniegu spływały po ściankach większych, a każda odpływająca bańka przypominała mi…

…coś…

I fakt, że nie umiałem określić co, doprowadzał mnie do szału.

A potem Lejek zaśmiał się, wskazując podskakującą bańkę.

– Teńc! – zawołał.

– Masz rację – odparłem. – Wygląda jak Tęczek.

I faktycznie. Wykasowali z mojej głowy wszystko, lecz nie zdołali usunąć Tęczka. Ta bańka wyglądała zupełnie jak…… jak mudluf, który był…

… „To multiwymiarowa, dynamiczno-labilna forma życia…”

Słyszałem jego głos. Wymawiał te słowa pod wirującym, wielobarwnym niebem…

Jay.

Pamiętałem, jak leżał zakrwawiony na czerwonej ziemi po ataku potwora…

I wtedy wspomnienia wróciły. Wróciły wszystkie, szybko i gwałtownie, a ja stałem na śniegu, z małym braciszkiem, puszczając bańki mydlane.

I pamiętałem. Pamiętałem wszystko.

CZĘŚĆ III

Rozdział 14

Znów umiałem Wędrować.

Nie pytajcie mnie jak. Może wihajster do kasowania pamięci, którego użyli, nie zadziałał na mnie do końca. Może Tęczek stanowił nieprzewidzianą zmienną, której nie wprowadzili. Albo nie usunęli. Nieważne. Wiem tylko, że gdy tak stałem na podwórku, drżąc pośród płatków pierwszego śniegu i patrząc, jak braciszek radośnie ugania się za bańkami, czułem, jak w głowie eksplodują mi kolejne fajerwerki, oświetlające wspomnienia, których wcześniej nie było.

Przypomniałem sobie wszystko: dni i noce morderczej nauki i ćwiczeń, nieskończoną różnorodność moich kolegów, stanowiących wariacje na temat Joeya Harkera, maleńkie, supernowe eksplodujące losowo w sztucznym oku Starego. Szaleństwo w technikolorze, będące Pomiędzy…

I łatwą jak bułka z masłem misję szkoleniową, która poszła nie tak. Ponowne schwytanie przez panią Indygo i to, jak Tęczek przybył na ratunek, pomagając wyłącznie mnie.

Stałem tam, drżąc z zimna niemającego nic wspólnego z pogodą. Mechanicznie zanurzałem kółko w mydlinach i puszczałem bańki, zastanawiając się, co teraz.

Pamiętałem wstyd i bezradność, które czułem, wracając bez towarzyszy. Co się z nimi stało? Co zrobili z nimi pani Indygo i pan Psinóż? Co im zrobili? Rozpaczliwie pragnąłem się dowiedzieć i wiedziałem, że mogę. Wiedziałem, że znów mogę Wędrować, wrócić Pomiędzy. Wzór umożliwiający odnalezienie Bazy płonął jasno w mym umyśle. Mogłem tam wrócić. O tak.

Ale czy chciałem?

Gdybym znów opuścił moją Ziemię, nigdy nie mógłbym już tutaj wrócić. Każde otwarcie portalu było jak flara wystrzelona w kierunku RUN i Binarium. A choć istotnie w każdej sekundzie gdzieś w Łuku dziesiątki moich parawcieleń odkrywają, że potrafią Wędrować – mapy w salach wojennych obu stron muszą cały czas migotać jak lampki na choince – ryzykowałbym, że ściągnę tu wrogów. Z tego, co mi mówiono, każdy Wędrowiec ma unikalną sygnaturę psychiczną, którą można wyśledzić. Wiedziałem, że w Binarium tysiące połączonych mainframe'ów wypatrują mojej konfiguracji, a falanga czarodziejów z RUN czuwa dwadzieścia cztery godziny na dobę z tego samego powodu. Nie mogłem narazić rodziny i przyjaciół na podobne niebezpieczeństwo.

Gdybym nigdy już nie Wędrował, szanse, by jedna ze stron postanowiła podbić akurat ten świat, wynosiły jeden do tryliona. Mogłem być w zasadzie pewien, że dorosnę, ożenię się, wychowam dzieci, postarzeję się i umrę, nie słysząc więcej o altiwersum.

Ale nie mógłbym już nigdy Wędrować…

Nie wiem, czy o tym wspominałem, ale Wędrowanie nie różni się od innych umiejętności, w których jesteśmy dobrzy: sprawia nam przyjemność. Posługiwanie się umysłem do otwarcia przejścia Pomiędzy, przechodzenia ze świata do świata było czymś dobrym, naturalnym. Arcymistrzowie szachowi nie grają dla pieniędzy ani nawet dla sportu – grają z miłości do gry. Geniusze matematyczni nie uprawiają dla rozrywki ogródków – żonglują w głowach teoriami zbiorów, a w wolnych chwilach ustalają wartość pi do entego miejsca po przecinku. Niczym wytrenowany sportowiec, kiedy już przypomniałem sobie swą umiejętność, miałem okropną ochotę jej użyć.

Nie mogłem sobie wyobrazić, jak miałbym żyć, nigdy więcej nie Wędrując.

Ale też nie potrafiłem sobie wyobrazić życia bez mamy, taty, Jenny i Lejka. Raz już się zaciągnąłem, ale wówczas kierowało mną poczucie winy z powodu śmierci Jaya i nie zdawałem sobie sprawy, w co się pakuję.

Tym razem wiedziałem aż za dobrze.

Raz już mnie wyrzucili. Za drugim nie wypuściliby mnie tak łatwo. Gdybym znów zjawił się w Bazie, zapewne postawiliby mnie przed sądem polowym. Och, może nazwaliby to inaczej, ale pluton egzekucyjny pod inną nazwą to wciąż banda gości celujących do ciebie z karabinów. Nie wiedziałem, czy poprosiłbym o przepaskę na oczy, czy nie, i wcale nie miałem ochoty tego sprawdzać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Interświat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Interświat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Interświat»

Обсуждение, отзывы о книге «Interświat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x