Neil Gaiman - Interświat

Здесь есть возможность читать онлайн «Neil Gaiman - Interświat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Interświat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Interświat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Joey Harker nie jest bohaterem. W istocie potrafi się zgubić nawet we własnym domu. Lecz pewnego dnia Joey naprawdę się gubi. Ze swego świata przechodzi do innego wymiaru. Wędrówka między światami ściąga na niego uwagę dwóch straszliwych potęg. Armie magii i nauki zrobią wszystko, byle zdobyć jego moc, umożliwiającą podróże między wymiarami. Odkrywszy, jak wielkie zło czynią obie potęgi, Joey dołącza do armii, złożonej z różnych wersji samego siebie, pochodzących z alternatywnych Ziemi i bez wyjątku dysponujących podobną mocą. Razem gotowi są walczyć w obronie wszystkich światów.

Interświat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Interświat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wiem, jak to wygląda, ale tak nie było. Proszę posłuchać, mogę ich znaleźć, pozwólcie mi tylko spróbować.

– Nie. – Pokręcił głową. – Niestety, nie. Na tym zakończymy sprawę. Nie ukończysz szkolenia, zamiast tego wymażemy ci wspomnienia o tym miejscu, wykasujemy wszystko, co cię spotkało, odkąd opuściłeś własną Ziemię. I usuniemy twoją zdolność Wędrowania.

– Na zawsze? – Równie dobrze mógłby rzec, że pozbawią mnie oczu.

– Niestety, tak. Posłuchaj, nie chcemy, by coś ci się stało. Gdybyś znów zaczął Wędrować, natychmiast by cię wykryli. Doprowadziłbyś ich prosto na swoją planetę – albo do InterŚwiata. Zatem odeślemy cię na twoją Ziemię. Nie wprowadzimy nawet poprawki temporalnej. To ci wyjdzie na dobre – twoja nieobecność nie trwała zbyt długo.

Usiłowałem znaleźć coś na swoją obronę, ale nic nie przychodziło mi do głowy, poza jednym: „Naprawdę zabrałem ich w miejsce zgodne ze współrzędnymi, które dostałem. Wiem, że to zrobiłem. I nie uciekłem". Lecz powtarzałem to już poprzedniego dnia zbyt wiele razy zbyt wielu osobom.

– Kiedy odbierzecie mi wspomnienia? – spytałem zamiast tego.

Spojrzał na mnie z głębokim współczuciem.

– Już to zrobiliśmy – odparł.

Popatrzyłem ze zdumieniem na obcego człowieka o różnobarwnych oczach.

– Kim… – zacząłem.

– Przykro mi – rzekł.

A potem wszystko pociemniało.

***

– Amnezja to zabawna sprawa – powiedział doktor. To był mój lekarz rodzinny, dr Whiterspoon, który odebrał poród Lejka i leczył Jenny, gdy złapała wietrzną ospę, a w zeszłym roku zszył mi nogę po tym, jak w swojej głupocie postanowiłem zeskoczyć z wodospadu na Grand River w beczce. – Choćby twój przypadek. Straciłeś około trzydziestu sześciu godzin. Jeśli nie udajesz.

– Nie udaję – odparłem.

– Tak też przypuszczałem. Mówię ci, całe miasto szukało cię jak szalone. Wątpię, by nawet Dimas zdołał zachować posadę po tej aferze. Jak mógł wysłać was samych i kazać trafić z powrotem? No cóż. – Zajrzał mi w oczy, zaświecił. – Nie widzę żadnych śladów urazu. Pamiętasz cokolwiek przed wejściem na komisariat?

– Ostatnie, co pamiętam – odparłem – to jak zgubiliśmy się z Roweną. Potem już nic. Kiedy próbuję sobie przypomnieć, mam wrażenie, jakbym usiłował odtworzyć sen.

Zajrzał do papierów i zacisnął wargi. Telefon przy łóżku zapiszczał i doktor odebrał.

– Tak – rzekł. – Chyba nic mu nie jest… Moja droga, to nastolatek. Młodzi chłopcy są praktycznie niezniszczalni. Proszę się nie martwić. Jasne, za jakąś godzinę może go pani odebrać. – Odłożył słuchawkę. – To była twoja mama – wyjaśnił i zapisał coś w mojej karcie. – No cóż – powtórzył. – Może pewnego dnia wspomnienia powrócą, a może na zawsze stracisz trzydzieści sześć godzin ze swego życia. Na razie nie da się tego stwierdzić. Wyglądasz szczuplej niż cię zapamiętałem – dodał. – Czy coś cię gryzie? Coś, o czym chciałbyś pogadać?

– Cały czas mam wrażenie, że coś straciłem – odparłem. – Ale nie wiem co.

***

Niektórzy uważali, że udaję. W szkole krążyła plotka o tym, jak pojechałem stopem aż do Chicago. Kiedy ją usłyszałem, ogarnął mnie niepokój – bo w końcu faktycznie mogłem pojechać do Chicago. Albo jeszcze dalej.

W lokalnych wiadomościach pokazali nawet materiał z wywiadami z burmistrzem Haenkle i komendantem policji, a także ze starszym gościem, który na modelach zademonstrował, jak uprowadziło mnie UFO.

Dimas nie stracił pracy. Okazało się, że karty, które rozdał nam przed wyjściem, miały wbudowane obwody śledzące. Cały czas wiedział, gdzie jesteśmy.

Oczywiście z wyjątkiem mojej osoby. Moja czerwona kropka zniknęła z ekranu jego laptopa (krążył po mieście dżipem, pilnując, by nikt z nas nie wsiadł do autobusu ani nie zadzwonił do domu) i już się nie pojawiła. Według gościa od UFO to był dowód mojego uprowadzenia w kosmos.

Ted Russell uważał, że to prześmieszne. Zaczął przezywać mnie „tym ze spodka", Kapitanem Kosmitą i Obi-Wanem Harkerem. Starałem się puszczać to mimo uszu.

Pod koniec pierwszego tygodnia, po lekcji matematyki podeszła do mnie Rowena Danvers.

– Gdzie właściwie poszedłeś tamtego dnia? – spytała. – Naprawdę poleciałeś latającym talerzem? Pojechałeś do Chicago czy co?

– Nie wiem – odparłem.

– Mnie możesz powiedzieć. To ja czekałam na ciebie na tym durnym rogu całe pół godziny. Nikomu nie powtórzę.

– Naprawdę nie wiem – rzekłem. – A chciałbym.

Jej oczy błysnęły gniewnie.

– Dobra, skoro tak uważasz. Zdawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie musisz mi ufać, jeśli nie chcesz, i tak mnie to nie obchodzi.

Odeszła ze złością, a ja pomyślałem jedynie „wiem, jak byś wyglądała z bardzo krótkimi włosami". A potem zdziwiłem się, że to pomyślałem.

Pewnego dnia – parę dni po materiale w wiadomościach – Ted Russell posunął się za daleko. Myślę, że nie podobała mu się moja nowa popularność. A może po prostu był wredny jak skunks, którego bolą zęby, i ostatnio nie zrobił nic paskudnego.

Tak czy inaczej, na jednej z przerw zaszedł mnie od tyłu i z zaskoczenia kopnął mocno w nerki.

Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko.

Obniżyłem środek ciężkości, uginając lekko nogi, cofnąłem się o krok i przesunąłem drugą stopę, przyjmując zmodyfikowaną pozycję kota (nie pytajcie, skąd wiedziałem, jak się nazywa). Chwyciłem Russella za przegub, przekręciłem w sposób, w który przeguby nie powinny się zginać, wywróciłem go i uderzyłem krawędzią drugiej dłoni w kark. Po niecałej sekundzie Ted, zamiast zadawać mi ból, zwijał się w męce na podłodze u moich stóp. W ostatniej chwili wyłączyłem autopilota, powstrzymując się przed ruchem kończącym sekwencję, po którym, jak wiedziałem (nie pytajcie skąd) Ted byłby martwy jak głaz.

Podniósł się, patrząc na mnie, jakby nagle wyrosły mi zielone macki. A potem uciekł pędem z sali. I dobrze, bo nie mogłem się ruszyć. Nie wiedziałem, co właściwie zrobiłem. Nie wiedziałem, jak to zrobiłem. Zupełnie jakby mięśnie zareagowały same, nie potrzebując mojego udziału.

Cieszyłem się, że nikt więcej tego nie widział.

I tak to szło przez jakieś dwa tygodnie.

***

– Powinieneś częściej pozwalać się porywać kosmitom – powiedział tato podczas kolacji.

– Dlaczego?

– Same szóstki, po raz pierwszy w dziejach. Imponujące.

– Och.

Z jakiegoś powodu nie wydało mi się to wcale takie super. Nauka w szkole stała się nagle łatwa, zupełnie jakbym wiedział, jak trudne mogą być zajęcia i jak ciężko potrafię pracować. Czułem się jak porsche, który się dowiedział, że nie jest rowerem, lecz wciąż bierze udział w zawodach kolarskich.

– Co to znaczy „och"? – Mama natychmiast wyłapała ton mojego głosu.

– No wiesz. – Machnąłem kawałkiem brokuła. Jeśli macha się czymś dostatecznie często, inni nie zauważają, że się tego nie je. – To tylko matematyka, angielski, hiszpański i tak dalej, nie geometria hiperwymiarowa czy coś w tym stylu.

– Nie co?

Zastanowiłem się nad tym, co właśnie powiedziałem.

– Sam nie wiem. Przepraszam.

Przez większość czasu nie pamiętałem o straconych trzydziestu sześciu godzinach. Lecz kiedy zasypiałem nocą i, czasami, gdy budziłem się rankiem, czułem w głębi umysłu coś dziwnego. Jakby swędzenie. Mrowienie. Lekkie ukłucia. Czułem się, jakbym stracił jakąś część ciała, tyle że w głowie: jakby oko, które się w niej otwarło, teraz zamknęło się na zawsze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Interświat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Interświat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Interświat»

Обсуждение, отзывы о книге «Interświat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x