Neil Gaiman - Interświat

Здесь есть возможность читать онлайн «Neil Gaiman - Interświat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Interświat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Interświat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Joey Harker nie jest bohaterem. W istocie potrafi się zgubić nawet we własnym domu. Lecz pewnego dnia Joey naprawdę się gubi. Ze swego świata przechodzi do innego wymiaru. Wędrówka między światami ściąga na niego uwagę dwóch straszliwych potęg. Armie magii i nauki zrobią wszystko, byle zdobyć jego moc, umożliwiającą podróże między wymiarami. Odkrywszy, jak wielkie zło czynią obie potęgi, Joey dołącza do armii, złożonej z różnych wersji samego siebie, pochodzących z alternatywnych Ziemi i bez wyjątku dysponujących podobną mocą. Razem gotowi są walczyć w obronie wszystkich światów.

Interświat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Interświat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Chyba nie powinienem się dziwić, że schrzaniłem sprawę – ostatecznie jak dotąd niezbyt dobrze sobie radziłem z dbaniem o bliskich mi ludzi. W końcu obiecałem, że „tego wieczoru nie zrobię nic pochopnego" i że „rano o tym pomówimy".

Ale nie mogłem zwlekać do rana. Musiałem działać szybko, dopóki wciąż miałem ikrę, jak mawiał dziadek. Nie kładłem się do drugiej – do tej pory wszyscy zasnęli – po czym ubrałem się i zszedłem na dół.

Mama już na mnie czekała.

Siedziała w fotelu przy zgaszonym kominku, opatulona w szlafrok. Z początku przestraszyłem się, że zacząłem Wędrować we śnie i znalazłem się na równoległej Ziemi, bo mama paliła, a rzuciła ten nałóg dobre pięć lat temu.

Zamarłem w świetle lampy z salonu, jak królik w promieniach samochodowych reflektorów. Spojrzała na mnie i w jej oczach nie dostrzegłem gniewu, jedynie rezygnację, która oczywiście okazała się dziesięć razy gorsza od złości.

W końcu mama uśmiechnęła się, choć uśmiech nie sięgnął jej oczu.

– Jaka byłaby ze mnie matka, gdybym po tylu latach nie umiała odczytać twoich zamiarów? Sądziłeś, że nie zorientuję się, że odchodzisz? I że położyłabym się spać, tracąc szansę pożegnania?

W mojej głowie pojawiło się tysiąc odpowiedzi, niektóre prawdziwe, inne fałszywe, większość łącząca jedno i drugie.

– Mamo – powiedziałem w końcu – musiałbym zbyt długo wyjaśniać, a ty i tak byś mi nie uwierzyła i…

– Spróbuj – odparła. – Po prostu mi powiedz. Opowiedz wszystko. Ale tylko prawdę.

Tak też zrobiłem. Opowiedziałem jej o wszystkim, co tylko pamiętałem, całą historię, od początku do końca, a ona siedziała tam, paliła, kasłała i wyglądała, jakby było jej niedobrze (nie wiem, czy to dlatego, że od tak dawna nie paliła, czy też z powodu tego co mówiłem).

Wreszcie skończyłem i w pokoju zapadła cisza.

– Kawy? – spytała matka.

– Nie znoszę tego świństwa – odparłem. – Przecież wiesz.

– Dorośniesz do niej – odparła. – Ze mną też tak było.

Wstała i podeszła do ekspresu. Nalała sobie filiżankę kawy.

– Wiesz, co jest najgorsze? – spytała nagle, niespodziewanie, jakbyśmy spierali się o coś i przyszedł jej do głowy kolejny argument. – Najgorsze nie jest wcale zastanawianie się, czy oszalałeś ani czy mnie okłamujesz. Bo ty nie kłamiesz. Znam cię od bardzo dawna, Joey. Wiem, jak się zachowujesz, kiedy kłamiesz i nie kłamiesz. – Pociągnęła łyk kawy. – I nie oszalałeś. Znałam wielu wariatów; nie jesteś jednym z nich.

Wyciągnęła z paczki kolejnego papierosa, lecz zamiast zapalić, zaczęła rozkładać go na czynniki pierwsze. Najpierw zdarła bibułkę, potem kolejno centymetr po centymetrze wyskubywała zawartość, aż w końcu w popielniczce pozostały tylko trzy starannie ułożone kupki: bibułka, tytoń i filtr.

– A zatem mój synek wyrusza na wojnę. Oczywiście nie jestem pierwszą matką w dziejach, którą to spotyka, a z tego co mówisz nie jestem nawet pierwszą – pierwszą mną, którą to spotyka. Ale najgorsze jest to, że od chwili, kiedy przekroczysz próg, dla mnie będziesz martwy. Bo już nigdy nie wrócisz. Bo jeśli… jeśli nawet zginiesz, ratując swych przyjaciół, albo walcząc z wrogiem, albo w twoim świecie Pomiędzy… nigdy się o tym nie dowiem. Matki ze starożytnej Sparty mawiały: „Wróć z tarczą bądź na tarczy". Ale ty ruszasz w drogę i nigdy więcej cię nie zobaczę. Ani z nią, ani bez niej. Nikt nigdy nie przyśle mi medalu, ani – co teraz robią, skoro nie ma już telegramów? – ani wiadomości, mówiącej „Szanowna pani Harker, z ogromnym żalem informujemy, że Joey zginął jak… zginął jak… ".

Sądziłem, że się rozpłacze, ale jedynie odetchnęła głęboko i przez chwilę siedziała w milczeniu.

– Pozwolisz mi odejść? – spytałem.

Wzruszyła ramionami.

– Przez całe życie miałam nadzieję, że moje dzieci będą potrafiły odróżnić dobro od zła i kiedy nadejdzie pora podjęcia decyzji, ważnej decyzji, postąpią jak należy. Wierzę ci, Joey, i robisz to co powinieneś. Jak miałabym cię powstrzymać? Dokądkolwiek pójdziesz, cokolwiek cię spotka, wiedz jedno, Joey. Kocham cię. Zawsze będę cię kochać i myślę… wiem, że postępujesz słusznie. Po prostu to… boli.

A potem mnie uścisnęła. Twarz miałem mokrą, nie wiem, czy od jej łez, czy od moich.

– Nigdy już się nie zobaczymy, prawda? – spytała mama.

Pokręciłem głową.

– Proszę – rzekła. – Zrobiłam go dla ciebie. Na pożegnanie. Nie wiem, co jeszcze mogłabym ci dać. – Wyciągnęła z kieszeni mały kamyk na łańcuszku. Wydawał się czarny, lecz nagle, gdy padło na niego światło, zalśnił błękitem i zielenią, jak skrzydła szpaka. Powiesiła mi go na szyi.

– Dziękuję – odparłem. – Jest śliczny. – A potem dodałem: – Będę tęsknić.

– Nie mogłam spać – odparła. – Przynajmniej miałam coś do roboty. Ja też będę tęsknić. Wróć, jeśli będziesz mógł. Kiedy już uratujesz wszechświat.

Skinąłem głową.

– Przekażesz coś tacie? – poprosiłem. – Powiedz mu, że go kocham i że był najlepszym ojcem, jakiego można sobie wymarzyć.

Skinęła głową.

– Powiem mu. Mogłabym go obudzić, jeśli chcesz.

– Muszę już iść – odparłem.

– Zaczekam tutaj – rzekła. – Jakiś czas. Na wypadek, gdybyś wrócił.

– Nie wrócę – oświadczyłem.

– Wiem, że nie – powiedziała. – Ale zaczekam.

Wyszedłem w noc.

***

Na zewnątrz temperatura spadła poniżej zera. Wprowadziłem swój umysł w stan, który ponoć usunięto z niego na zawsze, i zacząłem szukać potencjalnego portalu.

Miałem nadzieję, że znajdę jakiś w pobliżu – niezbyt zachwycała mnie myśl o wędrówkach (przez małe w) w taką pogodę. Nie mogę tak po prostu otworzyć w dowolnym miejscu przejścia Pomiędzy. Chciałbym, żeby tak było, ale to tak nie działa. Pewne międzywymiarowe punkty czasoprzestrzeni muszą się zgadzać, lecz żaden nie jest stały. Przypomina to nieco łapanie taksówki – jeśli mamy szczęście, możemy zatrzymać ją tuż przed domem, bardziej jednak prawdopodobne jest to, że będziemy musieli przejść się kawałek, może nawet do najbliższego hotelu czy restauracji, gdzie znajdziemy postój. Istnieją miejsca, w których prawdopodobieństwo natknięcia się na potencjalne portale wzrasta. Niestety, nie zawsze w pobliżu restauracji bądź hoteli.

Może to zabrzmi dziwnie, ale starałem się nie myśleć o rozmowie z mamą. Kryło się w niej zbyt wiele zaskakujących elementów. Za każdym razem, kiedy powracałem do niej w pamięci, czułem, jak przegrzewają mi się bezpieczniki w głowie. Zamiast tego skupiłem się na odnalezieniu portalu.

Nie czułem słabego mrowienia w głowie, które zazwyczaj zwiastuje jego obecność, toteż pobiegłem truchtem w głąb ulicy, wypuszczając z ust obłoczki pary. Zastanawiałem się przelotnie, jak bańki mydlane, które puszczałem wcześniej dla Lejka, zachowają się na mrozie. Chwilę później znalazłem to, czego szukałem – w pewnym sensie. Z mroku wyłonił się Tęczek i zawisł tuż przede mną, pulsując naglącymi barwami: zielenią, pomarańczem, żółcią, kremową bielą. Nagle przyszło mi do głowy, że być może te wzory to coś bardziej złożonego, niż wcześniej zakładałem – że może zamiast objawów prostych stanów emocjonalnych są one językiem. Bo z całą pewnością próbował mi coś powiedzieć.

Kiedy się upewnił, że przyciągnął moją uwagę, pomknął naprzód, od czasu do czasu przystając i upewniając się, że idę za nim. Szedłem. Zatrzymaliśmy się na niewielkim skwerze – właściwie trawniku – jakieś sześć przecznic od mojego domu. Tęczek jakby na mnie czekał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Interświat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Interświat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Interświat»

Обсуждение, отзывы о книге «Interświat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x