Artur Baniewicz - Smoczy Pazur

Здесь есть возможность читать онлайн «Artur Baniewicz - Smoczy Pazur» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Smoczy Pazur: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Smoczy Pazur»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Debren z Dumayki, wędrowny mistrz magii, czarodziej z tytułem uniersyteckim i wiecznie pustą sakiewką musi się zmierzyć z licznymi przeciwnikami. Mimo swej apolityczności, raz po raz wplątywany jest w intrygi tajnych służb, rewolucjonistów i ambitnych pretendentów do już obsadzonych tronów…

Smoczy Pazur — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Smoczy Pazur», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– To polityka – Vensuelli uśmiechnął się krzywo. – Świat, jak zauważyłeś, paskudny jest. Cesarstwo Zachodnie chyli się ku upadkowi, a wiesz dlaczego?

– Bo łajdacy nim rządzą. Głupi, co gorsza.

– To też – zgodził się Vensuelli. – Ale na dworze w Bikopuliss modna jest teza, że schizma tu zawiniła, że Ojciec Ojców krzyżyk na konkurencji postawił. Że lewokole z powierzchni ziemi zetrzeć już dawno w Zuli uradzono, jeszcze nim pierwsza wyprawa do Grobu Świętego ruszyła. Że Kościół cały Zachód pogaństwu woli oddać, niż ratować odstępców, co Pana chwalą, w lewą stronę się żegnając. I na koniec, że siódma kołomyja do grobu Machrusa od początku w połowie drogi skończyć się miała, w Bikopuliss, bo tylko o skarby cesarskie chodziło.

– I co to ma wspólnego z Małym Czyrakiem?

– Kiedy się machruscy rycerze w końcu z miasta wynieśli, a lat dwadzieścia trzy tam ograniczony kontyngent wojsk sojuszniczych stacjonował, to jeno gołe mury zostały. Nigdy się już stolica nie podźwignęła, choć dawne to czasy. Pamiętają tam ludzie tę pomoc bratnią, a co wspomną, to zębami zgrzytają.

– Więc z zemsty uradzili, by prawokolcom smoka Ziejacza utłuc, wielką atrakcję turystyczną?

– Nie, Debren. Widzisz, Bikopuliss jeszcze się trzyma. I kolonii ma trochę wzdłuż Międzymorza rozrzuconych. Ale to teraz wyspy w środku pogańskich włości. Wojska Wezyratu dawno cieśniny przeszły, na kontynent się wlały. Wszystkie podbite ziemie to niegdysiejsze cesarstwa prowincje, lewokolcy tam żyją. Nigdy nie obchodziły Wschodu; dla nich Viplan kończy się tam, dokąd granice Rzeszy Wehrleńskiej sięgają. No, może jeszcze Lelonię co niektórzy łaskawie w swym gronie widzą. Południowy zachód, Kotlańskie Góry, to już dla nich obcy świat. Tylko że ten świat z ich światem sąsiaduje, a po drodze ani morza nie ma, ani gór specjalnie wysokich, ani nawet rzeki jakiejś wielkiej. Więc coraz głośniej na Viplańskich dworach się mówi, że trzeba by z tym cholernym sułtanem coś zrobić. Zebrać wojska i runąć na południe, póki jeszcze nie dorżnął cesarskich. Bo jak dorżnie, to sam runie, tyle że na północ i wschód.

– Niedobre to wieści – westchnął Zbrhl. – Wojna z poganami, ideologiczna znaczy, to marny interes. Z Zuli listy pasterskie idą o pokój między Machrusa dziećmi, więc się rynek cholernie zawęża, a znowu na pogańskim froncie płacą nędznie, o bezinteresowne umieranie za wiarę apelują. Dziewek mało, klechów zatrzęsienie. Tfu. Nie dla porządnego żołdaka to impreza. W dodatku w niewolę nie biorą, tylko rżną.

– A może – zapytał Debren – wyście tu jako werbownicy przypłynęli? Ziejacza pod sztandary machruskie zaciągnąć? Było nie było, nasz smok. Pogan pewnie chętniej by żarł.

– Nie kpij, Debren. Cesarz wiedział, czym się takie braterskie pomoce kończą. Królowie alianci zawsze się pożrą i do domu wrócą, nic nie wskórawszy, za to spustoszeń takich narobią, dziewek napsują, bydła uprowadzą, domostw napalą, że tylko siadać i płakać. Wstyd to mówić, ale ludzie na Południu coraz głośniej gadają, że lepiej już będzie pod but sułtański pójść i żyć w spokoju, niż ciągle z głodu i od miecza padać.

– Aha, rozumiem. Ziejacz miał w tajnych służbach pracować, buntowników i defetystów tępić. Smok jako filar Urzędu Ochrony Tronu. Niekonwencjonalne, ale i niegłupie.

– Nie, Debren. Po prostu za prewencyjną wyprawą na Południe najgłośniej gardłują w Marimalu i na Wyspach Anvash. Sprawy zaszły ponoć bardzo daleko; królewscy kwatermistrzowie bydło skupują, wozy… Statki zdrożały na całym wybrzeżu. Będzie wojna. Duża i krwawa. Więc cesarz obmyślił, by odsunąć tę jatkę od swoich włości. Dyskretnie. Stąd cywilny i czysto akademicki charakter naszej wyprawy. I najdalej jak się da. Także po to, by się nikt źródeł wojny w Bikopuliss nie doszukiwał. Więc wybrano drugi koniec kontynentu. Gardziel.

– Zaraz… Chcesz powiedzieć…

– Sto lat się Anvashe i Marimalczycy tłukli, zanim sporne obiekty z dymem poszły i chwastami zarosły, nim kompromis się utarł. Nastała równowaga i pokój. Ustalono, co do kogo należy. Obie strony zachowały twarz. W strefie Gardzieli, Kanału Anvaskiego inaczej, każdy skrawek ziemi, każda osada ma swojego suwerena i ci, co wojnę przeżyli, pogodzili się z istniejącym stanem rzeczy. Każdy skrawek ziemi. Oprócz wyspy Mały Czyrak. Bezwartościowej, póki żyje smok i póki każdy, kto stopę na niej stawia, ginie razem ze świadkami.

– Vensuelli, przecież to terytorium Dracji. Co królów, i to takich królów, obchodzi gówniana wysepka w jakimś gównianym księstewku? Bez urazy, Ronsoise.

– Nic. Póki księżna Pompadryna, pełna kompleksów z powodu drugorzędności swego państewka i swojej płci, nie roztrąbi triumfalnie, że po pięciu wiekach okupacji jej Waleczne hufce wyzwoliły ostatni skrawek państwa spod smoczej tyranii. Bo wtedy, poczciwy czarodzieju, zakotłuje się jak w burdelu, w który trafił taran. Szlag trafi traktaty pokojowe. W Dracji, skąd Helwim wypływał zdobywać Anvash, walczono przez sto lat o każdy kamień, więc i każdy kamień w umowach spisano. I tych pokojowych, i tych lennych, o spadkowych nie wspominając. Sytuacja prawna księstwa jest tak popieprzona, że nawet ten krętacz opp Gremk wyznał kiedyś, że we łbie mu się gotuje, jak o tym myśli. Jest pewien jednego: że gdy tylko sztandar Pompadryny nad tą ziemią załopoce, w Eileff i Tamburku królowie z radości na tronach podskoczą, bo każdy będzie święcie przekonany, że nowe lenno zyskał.

– Rozumiem. Stąd rycerz Błękitny. Ale… dlaczego konno? I co z Lobrykiem i Saskourem?

– Lobryk Anvashem był, a Saskoure marimalskiego króla poddanym. Lobryk pierwszy stopę na dziewiczym lądzie postawił. Ale drewnianą. Saskoure miał ziemię ucałować, ale z trapu nie złazić. Tak ich przeszkolono, a że pijacy obaj byli, to dla pewności hipnozą instruktaż pogłębiono. No i coś nie wyszło.

– Taniej by było beczek z winem pilnować.

– Nic nie rozumiesz. Oni mieli być pijani, tak to sobie Venderk umyślił. Rycerza spoić się nie dało, to go podwójną hipnozą uraczyli, a żona i dzieci w chłopstwo mieli zostać obróceni, jakby coś nie tak zrobił. Z konia miał nie zsiadać. I mowę wygłosić, w której raz po raz odwołanie do cnoty Pompadryny Cnotliwej miał czynić, którą to cnotę wysoce sobie ceniąc, rycerz Błękitny pani swej pod stopy ląd przez się zdobyty rzuca. I teraz wystaw sobie, jak arbitraż międzynarodowy będzie wyglądał, gdy królowie ustalać zaczną, komu się prawnie Mały Czyrak należy. Przyślą swoich jurystów, przechery na cztery nogi kute, krętaczy od sznurowadła giętszych. A ci zaraz gardłować zaczną, z ochotą skrupulatną relacją sławnej pani Zelgan się posiłkując. A to, że noga Lobryka nieważna, bo z drewna. A to, że całowaniem to Ojciec Ojców obcą ziemię poddaną sobie czyni, a nie jakowyś majtek zasraniec. A to, że pijany odkrywca się nie liczy. A to, że liczy się, o ile pijany mniej od drugiego był. A to, że nie hołota lądy odkrywa i w imieniu swych władców w posiadanie obejmuje, tylko szlachcic, co pierwszy z łodzi na brzeg wylezie. A to, że szlachcic owszem, ale nie koń jego i że jaśnie wielmożny może do usranej śmierci po dziewiczych brzegach galopować, w niczym ich statusu nie zmieniając, chyba że się trochę wytęży i z kulbaki zlezie. A na koniec wywlecze się kwestię intencji pana Błękitnego, który jakowejś cnotliwej księżnej wyspę w hołdzie składał, podczas gdy Pompadryna, co każde dziecko wie, od dwunastego roku życia puszczała się z każdym, kto portki nosi, i mimo ostrożności trójki bastardów się dorobiła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Smoczy Pazur»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Smoczy Pazur» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Smoczy Pazur»

Обсуждение, отзывы о книге «Smoczy Pazur» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x