Muszelnicy(fr. coquillarts) – banda złodziei, rzezimieszków i oszustów, grasujących między innymi w Dijon, środkowej Francji i w okolicach Paryża. Najgroźniejszymi muszelnikami byli: Colin de Cayeux i Regnier de Montigny, których powieszono około roku 1460, a którzy byli dobrymi kumplami Villona. Nazwa bandy wywodziła się od słowa muszla – coquille, lub też od słowa coquard – prostaczek. W średniowieczu muszla była znakiem pielgrzymów; wielu łotrów stosowało ją jako swój znak, dzięki czemu udawali pobożnych pątników i mogli bez przeszkód podróżować po Francji.
Gruba Małgośka –paryska dziwka, bohaterka utworów Villona („Ballada o Villonie i Grubej Małgośce”). Prawdopodobnie jednak ballada nie mówi o konkretnej ladacznicy (i chwała Bogu, bo to znaczy, że Villon nie gustował w grubych niewiastach), ale o sławnej paryskiej tawernie Pod Grubą Małgośką na wyspie Cite. Villon był tam nader częstym gościem, zdarzało się też, że wyrzucano go pijanego do rynsztoka.
Truanderie –w Paryżu w XV wieku nie było osławionego Dziedzińca Cudów, opisanego przez Wiktora Hugo w „Katedrze…”, którego istnienie jest potwierdzone dopiero w połowie XVII stulecia. Istniało jednak kilka nieciekawych podwórców i placów, które w pełni zasługują na to zaszczytne miano. Bronisław Geremek, doskonały znawca problematyki ludzi marginesu społecznego w średniowiecznej Francji, wymienia kilka miejsc, w których gnieździła się nędza, zło i jej towarzyszki. A więc: Truanderie w parafii Świętego Eustachego, w Dzielnicy Hal; dziedziniec w pobliżu ulicy Neuvre de Saint Saveur; osławiony Grande-Cul-de-Sac w parafii Świętego Mikołaja. Aby lista była pełna, dorzućmy do tego jeszcze cmentarz Innocents, gdzie w nocy odbywały się pijackie orgie i zabawy żebraków. Z kolei nierządnice można było spotykać na ulicy Glatigny na Cite, Champ-Flory w parafii Świętego Germana z Auxerre; również na ulicy Chapon i wielu innych.
Drzemcarze, wyrażacze, wytrychiwacze… –różne (autentyczne, aby nikt nie miał wątpliwości) nazwy zawodów w łotrowskim cechu. Niektóre, przyznaję, przetłumaczyłem dość swobodnie z piętnastowiecznego francuskiego, inne to ich polskie odpowiedniki spotykane w XVI wieku w mowie wałtarskiej, którą posługiwali się przestępcy na terenach Rzeczypospolitej. W oryginale nazwy złodziejskich rzemiosł z bandy muszelników brzmią na przykład tak: crocheteur – włamywacz używający wytrycha; vendengeur – pospolity doliniarz; beffleur – złoczyńca wciągający naiwnych do gry; envoyeur – morderca; planteur – sprzedawca fałszywego złota; pipeur – szuler grający w kości. Wszystkich typów łotrowskiego fachu nie sposób zliczyć, a gdyby dodać do nich nie tylko rzemiosła muszelników, lecz także szelmów z korporacji żebraczych i złodziejskich Włoch, Hiszpanii oraz Niemiec, wychodzi tego grubo ponad kilka tysięcy pozycji.
Klopin Postraszgłupca –nie jest to autentyczna postać. Mam nadzieję, że śp. Wiktor Hugo mi wybaczy, że zapożyczyłem ją z jego „Katedry…”.
Szelma we franciszkańskim habicie –wielu szelmów w średniowieczu i później goliło sobie tonsurę, aby udawać kleryków. A wszystko dlatego, że księża i zakonnicy byli poddani jurysdykcji duchownej, a więc w przypadku wpadki nie lądowali od razu na katowskiej ławie, ale w więzieniu biskupim, a w ostateczności na pokucie w klasztorze – na przykład w Polsce u demerytów. Aby daleko nie szukać, wystarczy przypomnieć sobie Szarleja z Narrenturm.
Czerep świętego Brendana –te i inne historie zapożyczyłem z pikardyjskich powieści o włóczęgach z XIVXVII wieku. A więc na przykład z opowieści o Tillu Eulenspiegelu, który podobne numery, co opisywany chwyt z czaszką Brendana, wykonywał z powodzeniem w XIV wieku na Pomorzu.
Matka Courage –postać nieco anachroniczna, wywodząca się bowiem z siedemnastowiecznej literatury łotrowsko-sowizdrzalskiej. Courage to stara ladacznica, lampucera, złodziejka, żona żołnierzy, bajzel-mama, handlarka i akuszerka z czasów wojny trzydziestoletniej, która stała się bohaterką wielu opowieści i złodziejskich gawęd, a także sztuk teatralnych i powieści.
robe, braguettes –stroje używane w XV wieku we Francji.
Proporcje ad quadratum, ad triangulum – średniowieczne określenia proporcji zamków i katedr. W dawnych czasach wiedza architektów dotycząca wznoszenia budowli była ukrywana – zwykle w księgach cechowych i tajnych traktatach opisujących rozkład sił na poszczególnych elementach budowli. Architekci i budowniczowie zazdrośnie strzegli swych umiejętności, bowiem, jak to jest wspomniane w opowiadaniu, w wiekach średnich każda budowla zawierała w sobie alegorię lub symbolikę religijną bądź mistyczną. Niestety, epoka renesansu, a zwłaszcza rozpowszechnienie druku sprawiły, że wiedza ta stała się dostępna dla wszystkich, a architektura renesansowa i barokowa służyła już tylko użyteczności publicznej, nie zaś wpisywaniu w nią alegorii religijnych – tak jak w okresie gotyku.
Oficyna Lefeta –oficyna mieszcząca się na terenie paryskiego uniwersytetu, która wydrukowała w 1489 roku wiersze Villona. Zakładam, że jej właściciel musiał być przepojony duchem renesansu, skoro zamiast składać modlitwy i pobożne traktaty, zaoferował ludzkości wiersze największego łotra wśród poetów.
„Wesele szubienicy” –nieistniejący, przyznaję szczerze, poemat François Villona. Sporo jego utworów jednak zaginęło lub nigdy nie trafiło do rąk wydawców, więc może i było wśród nich „Wesele…”. Kto to wie?
„Powieść o Róży”…– większość to autentyczne tytuły ksiąg, które mogły się znaleźć w piętnastowiecznej bibliotece.
Katedra Marii Panny –katedra, którą każdy znajdzie w centralnym punkcie Paryża, na wyspie Cite. Cite już nie wygląda tak jak w średniowieczu, a to za sprawą dziewiętnastowiecznego architekta Georges’a Eugenea Haussmanna, który kazał zburzyć stare kamienice i prawie całkowicie zmienił wygląd wyspy. Katedra jednak przetrwała prawie niezmieniona, chociaż rewolty i jej nie oszczędziły. Na przykład w czasie rewolucji francuskiej paryski motłoch zrujnował większość z posągów umieszczonych w galerii królów. Ich głowy odnaleziono dopiero w 1977 roku w podziemiach jednego z banków. Co ciekawe, Francuzi zbezcześcili wówczas także szczątki królewskie znajdujące się w kościele Saint-Denis. A czy przyszło kiedyś coś takiego do głowy mieszkańcom Krakowa? Ot, Europejczycy…
Plac Greve –wielki plac w pobliżu paryskich Hal, na którym dokonywano egzekucji przestępców. Tutaj wznosiła się główna szubienica Paryża. W średniowiecznym Paryżu słowa: pojechał na plac Greve znaczyły mniej więcej to samo, co w Krakowie: powieźli go w Długą ulicę, prosto na szubienicę!
Montfaucon –może zdziwić się czytelnik, ale to naprawdę autentyczne miejsce poza murami Paryża. Istniało prawdopodobnie do końca XVI wieku, gdyż jest na planie Paryża z 1574 roku. W czasie nocy świętego Bartłomieja powieszono tam ciało admirała Gasparda de Coligny, przywódcy francuskich hugenotów. Z innych postaci historycznych zawisł tam także Enguerrand de Marigny, podskarbi króla Filipa Pięknego. Oraz tysiące mniej znamienitych złodziei i łotrów.
Katowski miecz –w średniowieczu i później ścinano nim przestępców. Zwykle oznaczano go symbolem koła lub szubienicy. Jego ostrze było zakończone półkoliście – odmiennie niż u mieczy z XV wieku. Co ciekawe, dotknięcie takiego oręża hańbiło znacznie bardziej niż policzek zadany zacnemu obywatelowi miasta przez ladacznicę.
Читать дальше