Stephenie Meyer - Intruz

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephenie Meyer - Intruz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Intruz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Intruz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.

Intruz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Intruz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Brandt? – odezwał się Doktor zdumionym głosem.

– Gdzie on jest? G d z i e o n j e s t?! – wydyszał niespodziewany gość. Odgłosy kroków umilkły tylko na moment, po chwili znów zerwał się do biegu, choć nieco już wolniejszego.

– Ale kto? – zapytał Doktor.

– Pasożyt! – syknął Brandt, wpadając do środka.

Nie był tak wielki jak Kyle czy Ian, przewyższał mnie ledwie o kilka centymetrów, ale miał budowę nosorożca. Omiótł pomieszczenie gniewnym spojrzeniem: na pół sekundy zatrzymał je na mojej twarzy, następnie zerknął na nieobecną postać Waltera, rozejrzał się jeszcze wkoło, po czym znów popatrzył na mnie.

Uczynił już pierwszy krok w moją stronę, gdy dogonił go Doktor i chwycił za ramię długimi palcami.

– Co ty wyprawiasz? – zawołał. Pierwszy raz podniósł przy mnie głos.

Zanim Brandt zdążył cokolwiek odpowiedzieć, ponownie rozległ się zagadkowy odgłos, najpierw cicho, potem bardzo głośno i znowu cicho. Przez chwilę wszyscy troje staliśmy jak wryci.

– Czy to… helikopter? – wyszeptał Doktor.

Uderzenia rozbrzmiewały jedno po drugim. W pewnym momencie zaczęło nawet drgać powietrze.

– Tak – odszepnął Brandt. – To Łowca, ten sam co wtedy, ten co go szukał. – Wskazał brodą na mnie.

Gardło nagle jakby mi się zwęziło, oddech stał się słaby i płytki. Zakręciło mi się w głowie.

Nie. Proszę. Nie teraz.

Czy ona jest nienormalna? – warknęła Mel. Nie może nas zostawić w spokoju?

Nie możemy pozwolić, żeby zrobiła im krzywdę!

Jak chcesz ją powstrzymać?

Nie wiem. To wszystko moja wina.

Moja też, Wando. Nasza wspólna.

– Jesteś pewien? – zapytał Doktor.

– Kyle widział ją wyraźnie przez lornetkę. To ta sama.

– S z u k a t u t a j? – W głosie Doktora pojawiła się nagle trwoga. Obrócił się na pięcie i spojrzał ku wyjściu. – Gdzie Sharon?

Brandt potrząsnął głową.

– Przeczesuje całą okolicę. Zaczyna w Picacho, leci w jednym kierunku, potem wraca i od nowa. Nie wygląda, jakby koncentrowała się na jednym miejscu. Zatoczyła parę kółek tam, gdzie zostawiliśmy auto.

– Gdzie Sharon? – powtórzył Doktor.

– Jest z Luciną i dzieciakami. Są bezpieczni. Chłopaki się pakują, na wypadek gdybyśmy musieli się stąd w nocy zwijać, ale Jeb mówi, że to mało prawdopodobne.

Doktor odetchnął, podszedł do biurka i oparł się o nie zgarbiony, prawie jak po długim i męczącym biegu.

– Czyli w gruncie rzeczy nic nowego – powiedział pod nosem.

– Tak. Musimy tylko przez parę dni uważać jeszcze bardziej niż zwykle. – Brandt znowu miał rozbiegane oczy, wodził nimi po pomieszczeniu, co jakiś czas zawadzając o moją twarz. – Masz tu jakiś sznur? – zapytał, po czym zaczął się przyglądać leżącemu na wolnym łóżku prześcieradłu i złapał je za brzeg.

– Sznur? – powtórzył zdziwiony Doktor.

– Żeby związać pasożyta. Kyle mnie po to przysłał.

Dostałam skurczu mięśni. Walter jęknął, gdyż ścisnęłam mu mocno palce. Próbowałam rozluźnić dłoń, nie odrywając wzroku od surowego oblicza Brandta. Czekał, aż Doktor coś mu odpowie.

– Przyszedłeś z w i ą z a ć Wandę? – Doktor znów przybrał srogi ton. – Skąd ten pomysł?

– Daj spokój. Doktorze. Nie bądź głupi. Jest tu kilka otworów i mnóstwo błyszczącego metalu. – Wskazał na stojącą pod ścianą szafkę. – Spuścisz go na chwilę z oka i od razu zacznie puszczać sygnały temu Łowcy.

Nabrałam gwałtownie powietrza, mimowolnie zwracając na siebie uwagę.

– Widzisz? – dodał. – Przejrzałem go.

Byłam gotowa zakopać się pod wielkim głazem, byle tylko skryć się przed wytrzeszczonymi oczami Łowczyni, tymczasem on myślał, że pragnę ją tu sprowadzić. Żeby mogła zabić Jamiego, Jareda, Jeba, Iana… Miałam ochotę go wyśmiać.

– Możesz wracać, Brandt – odparł lodowato Doktor. – Będę jej pilnował.

Brandt uniósł brew.

– Ludzie, co się z wami stało? Z tobą, Ianem, Trudy i resztą? Jesteście jak zahipnotyzowani. Gdyby nie to, że wasze oczy są w porządku, zacząłbym się zastanawiać…

– Śmiało, Brandt, zastanawiaj się, ile chcesz. Tylko nie tutaj.

Brandt potrząsnął głową.

– Mam zadanie do wykonania.

Doktor podszedł bliżej i stanął dokładnie pomiędzy Brandtem a mną. Założył ręce na piersi.

– Nie myśl sobie, że jej dotkniesz.

Gdzieś daleko znowu zafurkotał helikopter. Zamarliśmy, wstrzymując oddechy, dopóki nie odleciał.

Wtedy Brandt potrząsnął głową. Nic nie powiedział, tylko podszedł do biurka i złapał za krzesło. Zaniósł je pod ścianę obok szafki, postawił z hukiem na podłodze i usiadł na nim ciężko, aż metalowe nogi zazgrzytały o skałę. Pochylił się, położył dłonie na kolanach i zaczął się we mnie wpatrywać. Był jak sęp, który czeka, aż konający zając przestanie się ruszać.

Doktor głośno zacisnął szczękę.

– Gladys – wymamrotał Walter, odzyskawszy przytomność. – Jesteś tu.

Byłam zbyt zdenerwowana obecnością Brandta, by się odezwać, więc tylko poklepałam go po dłoni. Przyglądał się mętnym wzrokiem mojej twarzy, dopatrując się w niej rysów żony.

– Boli mnie, Gladdie. Boli jak cholera.

– Wiem – szepnęłam. – Doktorze?

Stał już obok z brandy w ręku.

– No, Walter, otwieramy usta.

Znowu dobiegł nas furkot helikoptera. Rozbrzmiewał gdzieś w dali, ale wciąż o wiele za blisko. Doktor drgnął i wylał mi na rękę kilka kropel brandy.

*

To był straszny dzień. Mój najgorszy na Ziemi, nie wyłączając pierwszego w jaskiniach i ostatniego na gorącej pustyni, kiedy byłam parę godzin od śmierci.

Helikopter krążył i krążył. Czasem znikał i mijała dobra godzina, ale kiedy już myślałam, że Łowczyni wreszcie sobie poleciała, huk śmigła rozlegał się ponownie, a mnie stawała w pamięci jej zawzięta twarz i wyłupiaste oczy, którymi przeczesywała teraz pustynię w poszukiwaniu ludzi. Próbowałam ją odegnać, przywołując obrazy pustego, bezbarwnego krajobrazu, jakbym mogła w ten sposób sprawić, że nic innego nie zobaczy i w końcu odleci.

Brandt nie przestawał mierzyć mnie podejrzliwym wzrokiem. Bez przerwy czułam na sobie jego oczy, choć rzadko na niego spoglądałam. Na szczęście wkrótce zjawił się Ian, przynosząc od razu śniadanie i lunch. Był cały brudny od pakowania się na wypadek ewakuacji – cokolwiek to znaczyło. Nie bardzo rozumiałam, dokąd mieliby się udać. Kiedy Brandt wyjaśnił mu urywanymi zdaniami powód swojej obecności, twarz Iana przybrała tak groźny wyraz, że wyglądał jak Kyle. Ustawił potem obok mnie inne wolne łóżko i usiadł na nim, zasłaniając mnie przed wzrokiem Brandta.

Moim największym zmartwieniem nie był jednak ani helikopter, ani stały dozór. W zwykły dzień – o ile takie w ogóle jeszcze się zdarzały – każda z tych rzeczy zapewne nie dawałaby mi spokoju. Dziś jednak zdawały się czymś błahym.

Przed południem Doktor podał Walterowi resztkę brandy. Miałam wrażenie, że nie minęło nawet dziesięć minut, a Walter znowu zaczął się skręcać i jęczeć. Z trudem łapał oddech. Jego palce obcierały mi skórę na dłoni, lecz gdy tylko próbowałam ją zabrać, jęki przeradzały się w przeraźliwy krzyk. Raz musiałam skorzystać z ubikacji. Brandt poszedł za mną, a więc także Ian. Kiedy wróciliśmy, pokonawszy niemal całą drogę biegiem, okrzyki Waltera brzmiały nieludzko. Doktor miał zapadniętą twarz, widać było, że bardzo to przeżywa. Walter uspokoił się, dopiero gdy się do niego odezwałam, ponownie odgrywając rolę żony. Okłamywałam go dla jego dobra, dlatego przychodziło mi to z pewną łatwością. Brandt mruczał coś pod nosem, niezadowolony, ale wiedziałam, że nie ma racji. Teraz liczył się tylko Walter i jego cierpienie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Intruz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Intruz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephenie Meyer - The Chemist
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - New Moon
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Twilight
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Breaking Dawn
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Eclipse
Stephenie Meyer
libcat.ru: книга без обложки
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Luna Nueva
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Księżyc w nowiu
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - The Host
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Brėkštanti aušra
Stephenie Meyer
Отзывы о книге «Intruz»

Обсуждение, отзывы о книге «Intruz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x