Stephenie Meyer - Intruz

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephenie Meyer - Intruz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Intruz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Intruz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.

Intruz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Intruz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zniknęło też słońce. Nie czułam już żaru na skórze ani włosach.

Zrobiłam kolejny krok i nagle zmieniło się powietrze. Nie był to wiatr; to ja w nie weszłam. Suchy pustynny podmuch znikł bez śladu. Nowe powietrze było chłodnawe i nieruchome. Miało delikatny posmak wilgoci.

W myślach roiło nam się od pytań. Melanie chciała mówić, ale ja milczałam. Nie było takich słów, które by nam teraz pomogły.

– Dobra, prostujemy się – polecił Jeb.

Powoli podniosłam głowę.

Mimo przewiązanych oczu wiedziałam, że jesteśmy w ciemnościach. Światło zza opaski znikło. Stojący za moimi plecami szurali niecierpliwie nogami, czekając, aż ruszymy dalej.

– Tędy – powiedział Jeb, kierując mnie w lewo. Nasze kroki odbijały się echem bardzo blisko. Przestrzeń musiała być niewielka. Co jakiś czas odruchowo schylałam głowę w obawie, że o coś uderzę.

Przeszliśmy kilka kroków i pokonaliśmy ostry zakręt, który prawdopodobnie zawrócił nas o sto osiemdziesiąt stopni. Korytarz zaczął opadać w dół. Z każdą chwilą zejście robiło się coraz bardziej strome. Jeb podał mi rękę, bym mogła się go złapać. Nie wiem, jak długo tak szłam, ślizgając się w ciemnościach. Zapewne trwało to krócej, niż mi się wydawało. Bałam się i każda minuta mi się dłużyła.

Gdy pokonaliśmy kolejny zakręt, droga zaczęła piąć się w górę. Nogi tak mi zdrętwiały, że gdy zrobiło się stromo, Jeb musiał mnie prawie ciągnąć w górę. Powietrze było coraz bardziej stęchłe i wilgotne, a ciemności nie ustępowały. Ciszę zakłócały jedynie nasze kroki oraz ich pogłos.

Po pewnym czasie droga się wyrównała i zaczęła wić niczym wąż.

Aż wreszcie, wreszcie, ujrzałam zza krawędzi opaski nieco światła. Miałam nadzieję, że sama zsunie mi się z oczu, gdyż nie miałam odwagi jej zdjąć. Pomyślałam, że pewnie nie byłabym tak przerażona, gdybym chociaż widziała, gdzie jestem i z kim.

Pojawieniu się światła towarzyszyły nowe dźwięki. Z daleka dobiegł mnie dziwny, cichy szmer. Prawie jak wodospad.

W miarę jak szliśmy, szmer dobywał się coraz głośniej i coraz mniej przypominał wodę. Był zbyt niejednolity, mieszały się w nim i odbijały echem dźwięki o różnej wysokości. Gdyby miał w sobie więcej harmonii, mógłby uchodzić za gorszą wersję muzyki z Planety Śpiewu. Wróciłam na chwilę myślami do tamtego świata, co było o tyle łatwe, że nic nie widziałam.

Melanie pierwsza zrozumiała tę kakofonię. Nigdy nie słyszałam niczego podobnego, gdyż nigdy nie przebywałam wśród ludzi.

To odgłosy kłótni , wyjaśniła. Musi tam być strasznie dużo ludzi .

Wabił ją ten hałas. Czyżby ukrywał się tu ktoś jeszcze? W końcu nawet te osiem osób nas zaskoczyło. Gdzie byłyśmy?

Poczułam na karku czyjeś ręce i odskoczyłam ze strachem.

– Spokojnie – odezwał się Jeb, po czym zdjął mi z oczu opaskę.

Zamrugałam wolno i po chwili cienie dookoła ułożyły się w rozpoznawalne kształty: nierównych ścian, dziurawego sufitu, wytartej i zakurzonej posadzki. Znajdowaliśmy się pod ziemią, w jakiejś naturalnej jaskini. Niezbyt jednak głęboko; miałam wrażenie, że dłużej szliśmy pod górę, niż schodziliśmy.

Skalne ściany i sufit były ciemne, brązowo-fioletowe, usiane płytkimi dziurami niczym ser szwajcarski. Te niżej miały nieco wytarte krawędzie. Te wyżej, nad moją głową, były wyraźniejsze, z ostrzejszymi brzegami.

Światło wydobywało się z okrągłej dziury naprzeciw nas, podobne kształtem do pozostałych otworów, lecz większej. Stanowiła wejście do drugiego, jaśniejszego pomieszczenia. Melanie była ożywiona. Zaprzątała ją myśl, że jest tu więcej ludzi. Ja jednak wahałam się, czy z opaską na oczach nie było lepiej.

Jeb westchnął.

– Wybacz – powiedział pod nosem tak cicho, że tylko ja to usłyszałam.

Próbowałam przełknąć ślinę, ale nie udało mi się. Zaczęłam mieć zawroty głowy, ale to mógł być głód. Gdy Jeb położył mi dłoń na plecach i pokierował w stronę wejścia, ręce zadrżały mi jak liście na wietrze.

Weszliśmy do groty tak ogromnej, że w pierwszej chwili nie wierzyłam własnym oczom. Sufit był nienaturalnie wysoki i jasny – sprawiał wrażenie sztucznego nieba. Próbowałam dojrzeć, skąd bierze się ta jasność, ale ostre jak włócznie promienie światła raziły mnie w oczy.

Spodziewałam się, że gwar jeszcze bardziej przybierze na sile; tymczasem nagle w olbrzymiej jaskini zrobiło się zupełnie cicho.

W porównaniu z rozjarzonym sufitem wysoko w górze, na dole było ciemnawo. Minęła chwila, nim w kształtach w oddali rozpoznałam ludzi.

Miałam przed sobą tłum. Nie było na to innego słowa. Tłum ludzi stojących w niemym bezruchu, wpatrzonych we mnie z tą samą co rano palącą nienawiścią.

Melanie była tak oszołomiona, że potrafiła tylko liczyć. Dziesięć, piętnaście, dwadzieścia… dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem…

Nie obchodziło mnie, ilu ich jest. Starłam się uświadomić jej, że nie ma to żadnego znaczenia. Nie trzeba było dwudziestu, żeby mnie zabić. Żeby nas zabić. Próbowałam jej uzmysłowić, w jak trudnym położeniu się znalazłyśmy, ale była głucha na moje uwagi, całkiem pochłonięta widokiem świata, o którym nawet nie śniła.

Jakiś człowiek wystąpił z tłumu. Najpierw spojrzałam na jego dłonie, spodziewając się ujrzeć w nich jakieś niebezpieczne narzędzie. Okazały się jednak tylko zaciśnięte. Mój wzrok wciąż przyzwyczajał się do światła i dopiero po chwili spostrzegłam na skórze mężczyzny złocistą opaleniznę. Natychmiast ją poznałam.

Wstrzymałam oddech, odurzona nagłym przypływem nadziei, i podniosłam wzrok, by spojrzeć mu w twarz.

Rozdział 14

Spór

To było zbyt wiele – widzieć go teraz, kiedy już pogodziłyśmy się z tym, że nigdy więcej go nie zobaczymy, że na zawsze go straciłyśmy. Stanęłam jak wryta, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji. Chciałam spojrzeć na wuja Jeba, zrozumieć przykre słowa, które wypowiedział na pustyni, ale nie byłam w stanie poruszyć oczami. Utkwiłam błędny wzrok w twarzy Jareda.

Melanie zareagowała inaczej.

– Jared! – wykrzyknęła, ale z mojego zniszczonego gardła wydobyło się jedynie chrypienie.

Tak jak wcześniej na pustyni, przejęła panowanie nad ciałem i ruszyła przed siebie. Rzecz w tym, że teraz dokonała tego siłą.

Nie zdążyłam jej powstrzymać.

Rzuciła się do przodu, wyciągając ręce w jego stronę. Krzyknęłam w myślach, usiłując ją ostrzec, ale w ogóle mnie nie słuchała. Jakby zapomniała o moim istnieniu.

Nikt nie próbował jej zatrzymać. Nikt prócz mnie. Była już dwa kroki od niego i wciąż nie widziała tego, co ja spostrzegłam od razu. Nie widziała, jak bardzo przez te długie miesiące rozłąki zmieniła mu się twarz, jak wyostrzyły się rysy. Nie zauważyła, że bezwiedny uśmiech z jej wspo-mnień wcale nie pasował do tej nowej twarzy. Tylko raz widziała jego gniew, a i tak był wtedy dużo mniej rozwścieczony. Nie widziała tego, a przynajmniej nic sobie z tego nie robiła.

Jego ramiona były dłuższe niż moje.

Zanim Melanie zdążyła go dotknąć moimi palcami, uderzył mnie w twarz zewnętrzną częścią dłoni. Cios był tak silny, że ściął mnie z nóg, a upadając, uderzyłam głową o skalną posadzkę. Słyszałam, jak reszta ciała grzmotnęła o podłogę, ale już tego nie poczułam. Wywróciło mi oczy, dzwoniło w uszach. W głowie mi wirowało i o mało co nie straciłam przytomności.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Intruz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Intruz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephenie Meyer - The Chemist
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - New Moon
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Twilight
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Breaking Dawn
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Eclipse
Stephenie Meyer
libcat.ru: книга без обложки
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Luna Nueva
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Księżyc w nowiu
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - The Host
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Brėkštanti aušra
Stephenie Meyer
Отзывы о книге «Intruz»

Обсуждение, отзывы о книге «Intruz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x