Stephenie Meyer - Intruz

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephenie Meyer - Intruz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Intruz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Intruz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.

Intruz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Intruz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie mogę w takim stanie p r z y j ś ć do szpitala na piechotę. Zbyt dużo pytań. Muszę podjechać. Schowaj się z tyłu i mów mi, którędy jechać. Masz się pod czym schować?

– Dobra – odparł powoli. Zaciągnął wsteczny bieg i cofnął samochód pomiędzy krzaki. – Dobra. Schowam się. Ale jeżeli pojedziesz nie tam, gdzie ci każę…

Au . Melanie ubodło to tak samo jak mnie.

– To mnie zastrzel – odparłam beznamiętnie.

Nie odpowiedział. Wysiadł, zostawiając włączony silnik. Przesiadłam się na miejsce kierowcy. Z tyłu rozległ się huk zamykanego bagażnika.

Jared wgramolił się na tylne siedzenie, ściskając pod pachą gruby kraciasty koc.

– Skręć w prawo – powiedział.

Samochód miał automatyczną skrzynię biegów, ale dawno nie prowadziłam i czułam się trochę niepewnie. Ruszyłam ostrożnie do przodu, odnotowując z zadowoleniem, że nie zapomniałam, jak się jeździ autem. Autostrada była nadal pusta. Wyjechałam na szosę i znowu serce zabiło mi szybciej na widok otwartej przestrzeni.

– Światła – powiedział Jared znad podłogi.

Odnalazłam właściwy przełącznik i je włączyłam. Wydały mi się strasznie jasne.

Tuscon było niedaleko – widziałam na niebie żółtą poświatę. Światła miasta.

– Mogłabyś jechać trochę szybciej.

– Nie mogę. Jest ograniczenie prędkości – zaprotestowałam.

Zamilkł na chwilę.

– Dusze nie przekraczają prędkości?

Roześmiałam się, odrobinę histerycznie.

– Przestrzegamy wszystkich praw, w tym przepisów ruchu drogowego.

Światła miasta nie były już tylko poświatą, lecz pojedynczymi jasnymi punktami. Zielone tablice informowały o kolejnych zjazdach.

– Zjedź na Ina Road.

Wykonywałam jego polecenia. Wypowiadał je cicho, choć w zasadzie, będąc w aucie, moglibyśmy krzyczeć.

Trudno mi było odnaleźć się w tym obcym miejscu. Patrzeć na domy, mieszkania i sklepy z rozświetlonymi szyldami, mając świadomość, że jestem otoczona ze wszystkich stron. Wyobrażałam sobie, jak musi się czuć Jared. Co prawda glos miał zdumiewająco spokojny… Cóż, robił to już wiele razy.

Na drodze zaczęły się pojawiać inne auta. Za każdym razem, gdy omiatały mnie światłami, napinałam mięśnie z przerażenia.

Nie możesz teraz pęknąć, Wando. Musisz być mocna. Dla Jamiego. Inaczej to się nie uda.

Będę. Dam radę.

Zaczęłam myśleć o Jamiem i opanowałam drżenie rąk na kierownicy. Jared kierował mnie przez pogrążone we śnie miasto. Lecznica była rzeczywiście nieduża. Zapewne kiedyś mieściły się tu gabinety lekarzy, raczej nie szpital jako taki. W większości okien paliło się światło. Za oszklonym frontem widziałam kobietę w recepcji. Światła samochodu nie zwróciły jej uwagi. Stanęłam w najciemniejszym rogu parkingu.

Wsunęłam na siebie plecak. Nie był nowy, ale dobrze wyglądał. Doskonale. Pozostała mi do zrobienia już tylko jedna rzecz.

– Szybko, podaj nóż.

– Wando… wiem, że kochasz Jamiego, ale naprawdę nie sądzę, żeby mógł ci się przydać. Nie umiesz walczyć.

– Nie do tego mi potrzebny, Jared. Muszę mieć ranę.

Zdumienie zaparło mu dech.

– Przecież masz ranę. Jedna ci wystarczy!

– Potrzebuję takiej, jaką ma Jamie. Nie jestem Uzdrowicielem. Muszę zobaczyć dokładnie, jak to się robi. Nacięłabym się już wcześniej, ale bałam się, że nie dam rady prowadzić samochodu.

– O nie. Tylko nie znowu.

– Daj mi ten nóż. Ktoś mógł mnie widzieć. Jeżeli zaraz tam nie pójdę, będą się dziwić.

Jared nie zastanawiał się długo. Jak powiedział raz Jeb, był spośród nich najlepszy, ponieważ zawsze wiedział, co robić, i robił to bez wahania. Usłyszałam dźwięk stali wysuwanej z pokrowca.

– Tylko ostrożnie. Nie za głęboko.

– Chcesz to zrobić?

Wziął gwałtowny wdech.

– Nie.

– Dobra.

Wzięłam od niego tę paskudną broń. Rękojeść była ciężka, a sam nóż bardzo ostry, zakończony szpikulcem.

Postanowiłam o tym nie myśleć. Inaczej mogłabym stchórzyć. Ręka, nie noga – tylko tyle się zastanowiłam. Kolana miałam poranione, nie chciało mi się z nich tłumaczyć.

Wystawiłam lewą rękę. Trzęsła mi się dłoń. Oparłam ją o drzwi, po czym przekręciłam głowę, żeby móc zacisnąć zęby na podgłówku. W prawej dłoni trzymałam nóż – nie leżał w niej dobrze, ale ściskałam go mocno. Dotknęłam przedramienia czubkiem ostrza, żeby łatwiej trafić. Zamknęłam oczy.

Jared oddychał zbyt głośno. Musiałam się pospieszyć, jeszcze gotów był mnie powstrzymać.

Wyobraź sobie, że wbijasz łopatę w ziemię , pomyślałam. Potem dźgnęłam się w rękę.

Podgłówek stłumił mój wrzask, ale i tak rozbrzmiał on zbyt głośno. Nóż wypadł mi z dłoni – wyskakując z otwartego mięśnia – i upadł z brzękiem na podłogę.

– Wando! – zachrypiał Jared.

Na razie nie mogłam mu odpowiedzieć. Musiałam dławić kolejne wyrywające się z piersi krzyki. Dobrze zrobiłam, czekając z tym, aż dojechaliśmy na miejsce.

– Pokaż!

– Zostań tam – wydyszałam. – Nie ruszaj się.

Mimo to usłyszałam szmer koca. Przycisnęłam lewą rękę do ciała, a prawą otworzyłam drzwi. Wychodząc – na wpół wypadając – z auta, poczułam jeszcze, jak dłoń Jareda muska mi plecy. Nie chciał mnie zatrzymać. Chciał być czuły.

– Zaraz wracam – wykrztusiłam, po czym zatrzasnęłam drzwi kopniakiem.

Szłam chwiejnie przez parking, zmagając się z mdłościami i strachem. Miałam wrażenie, że te dwa uczucia nawzajem się równoważą, dlatego żadne nie jest w stanie mnie obezwładnić. Ból był do zniesienia – albo po prostu przestałam go rejestrować. Byłam w szoku. Zbyt wiele różnych cierpień w zbyt krótkich odstępach czasu. Gorąca ciecz spływała mi po palcach i kapała na chodnik. Zastanawiało mnie, czy mogłabym nimi poruszyć. Bałam się sprawdzić.

Gdy wpadłam do środka przez automatycznie otwierane drzwi, kobieta w recepcji – w średnim wieku, o czekoladowej cerze i czarnych włosach z paroma srebrnymi pasemkami – poderwała się na nogi.

– O nie! Ojej! – Chwyciła za mikrofon i jej kolejne słowa rozbrzmiały już z głośników. – Uzdrowicielko Ścieg! Proszę przyjść do recepcji. Mamy ciężko ranną!

– Nie. – Starałam się mówić spokojnym tonem, ale chwiałam się na nogach. – Nic mi nie jest. To tylko wypadek.

Odłożyła mikrofon, podbiegła do mnie i objęła mnie ręką w talii.

– Rety, słońce, co ci się stało?

– Gapa ze mnie – wymamrotałam. – Byłam w górach… Przewróciłam się… Uderzyłam o skałę… Miałam nóż w ręku… Sprzątałam po kolacji…

Musiała sobie tłumaczyć moje wahanie szokiem. Nie patrzyła na mnie podejrzliwie – ani z rozbawieniem, tak jak to się zdarzało Ianowi, gdy próbowałam go okłamać. Na jej twarzy malowało się jedynie zmartwienie.

– Biedactwo! Jak się nazywasz?

Szklane Wieże – odparłam, posługując się mało oryginalnym imieniem z Planety Mgieł.

– Dobrze, Szklane Wieże. Już idzie Uzdrowicielka. Zaraz cię wyleczy.

Uspokoiłam się. Kobieta poklepała mnie serdecznie po plecach. Miała w sobie tyle ciepła i troski. Nie mogłaby mnie skrzywdzić.

Uzdrowicielka była młoda, jej włosy, skóra i oczy miały podobny, jasnobrązowy odcień. Nadawało jej to dość osobliwy, monochromatyczny wygląd. Wrażenie to wzmagał jeszcze strój w kolorze brązu.

– Ojoj – powiedziała. – Nazywam się Ognisty Ścieg. Zaraz wszystko wyleczymy. Co się stało?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Intruz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Intruz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephenie Meyer - The Chemist
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - New Moon
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Twilight
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Breaking Dawn
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Eclipse
Stephenie Meyer
libcat.ru: книга без обложки
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Luna Nueva
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Księżyc w nowiu
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - The Host
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Brėkštanti aušra
Stephenie Meyer
Отзывы о книге «Intruz»

Обсуждение, отзывы о книге «Intruz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x