Podniosłam sznurek do góry.
– Zobacz, co znalazłam. Przywiązany jest do niego jej pierścień.
Oczy Galena rozszerzyły się.
– Nigdy nie zdejmuje tego pierścienia z palca. – Wziął ode mnie sznurek, dotykając różnokolorowych włókien. – Czerwone włókno – pożądanie, pomarańczowe – lekkomyślna miłość, ale co oznacza włókno zielone? Zwykle używa się go do znajdowania partnera. Nigdy nie łączy się tych trzech kolorów.
– Nawet jak na Andais to lekka przesada. Po co miałaby zapraszać mnie do domu, a potem próbować zabić? To bez sensu.
– Nikt nie mógł dostać tego pierścienia bez jej zgody.
Coś białego wystawało spomiędzy siedzenia i oparcia. Pochyliłam się i odkryłam, że to koperta.
– Nie było jej tu przedtem.
– Masz rację – powiedział Galen. Podniósł z podłogi sweter i włożył go.
Pociągnęłam za kopertę. Miałam wrażenie, jakby ktoś popychał ją z drugiej strony. Serce podeszło mi do gardła, ale wzięłam ją. Było na niej pięknie wykaligrafowane moje imię – pismem królowej.
Pokazałam ją Galenowi, który wciąż się ubierał.
– Lepiej ją otwórz – powiedział.
Na odwrocie znajdowała się jej pieczęć odbita w czarnym wosku. Złamałam pieczęć i wyciągnęłam pojedynczą kartkę białego papieru.
– Co pisze? – spytał Galen.
Przeczytałam mu na głos.
– Do księżniczki Meredith NicEssus. Przyjmij ten pierścień w prezencie jako zapowiedź tego, co ma przyjść. Chcę go widzieć na twoim palcu, kiedy się spotkamy. Nawet się podpisała. – Spojrzałam na Galena. – Coraz mniej z tego rozumiem.
– Popatrz – powiedział.
Spojrzałam tam, gdzie pokazywał. Na siedzeniu leżał mały aksamitny woreczek. Nie było go tam, kiedy brałam kopertę.
– Co się dzieje?
Galen ostrożnie podniósł woreczek. Był bardzo mały. W środku znajdował się tylko kawałek czarnego jedwabiu. – Pokaż mi pierścień – powiedział.
Zsunęłam srebrny pierścień ze sznurka i przytrzymałam go w dłoni. Zimny metal stał się ciepły. Czekałam w napięciu, aż zrobi się gorący, ale był tylko pulsująco ciepły. Albo była to część zaklęcia, albo… Wyciągnęłam pierścień do Galena. – Potrzymaj go chwilę. Ciekawe, co poczujesz.
Wziął z wahaniem ciężki, ośmioboczny pierścień w dwa palce i położył go na dłoni. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w niego przez kilka dobrych chwil. Nic się nie stało.
– Jest ciepły? – spytałam.
Galen spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
– Ciepły? Nie, a powinien być?
– Najwyraźniej nie jest przeznaczony dla ciebie.
Zawinął pierścień w kawałek jedwabiu i wsunął do aksamitnego woreczka. Doskonale pasował, ale sznurek się nie mieścił. Spojrzał na mnie.
– Nie wydaje mi się, żeby to królowa przygotowała zaklęcie. Włożyła ten pierścień do środka jako prezent, tak jak napisała w liście.
– Więc ktoś inny dodał zaklęcie – powiedziałam.
Skinął głową. – Było bardzo subtelne, Merry. Prawie go nie zauważyliśmy.
– Tak, byłam prawie pewna, że sama zmieniłam zdanie. Gdyby to było jakieś proste zaklęcie pożądania, zorientowalibyśmy się dużo wcześniej.
Na Dworze Unseelie niewiele osób potrafiłoby przygotować tak wyrafinowane zaklęcie miłosne. Miłość nie była naszą specjalnością; naszą specjalnością było pożądanie.
Galen powiedział to, o czym ja tylko pomyślałam.
– Na całym dworze jest ledwie kilka osób, które potrafiłyby wykonać takie zaklęcie. Nie wydaje mi się, żeby któraś z nich chciała cię skrzywdzić. Może nie wszyscy cię lubią, ale nie są twoimi wrogami.
– Nie byli trzy lata temu – powiedziałam. – Ludzie zmieniają zdanie, tworzą się nowe przymierza.
– Nie zauważyłem – powiedział Galen.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
– Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.
– Dobrze, niech będzie, że nie jestem zwierzęciem politycznym, ale Barinthus jest, a nigdy nie wspominał mi o żadnej tak drastycznej zmianie.
Podał mi woreczek. Wyciągnęłam pierścień i położyłam go na dłoni. Zanim jeszcze pierścień dotknął mojej skóry, już czułam ciepło. Zacisnęłam pięść, a ciepło urosło. Pierścień, pierścień mojej ciotki, pierścień królowej, reagował na moje ciało. Czy to ucieszy naszą królową, czy ją rozgniewa? Z drugiej strony, jeśli nie chciałaby, żeby pierścień mnie uznał, dlaczego by mi go dawała?
– Wyglądasz na zadowoloną – powiedział Galen. – Nie rozumiem dlaczego. Nie wiem, czy pamiętasz, że właśnie o mało nie padłaś ofiarą zamachu. – Przyglądał się mojej twarzy, jakby starał się coś z niej wyczytać.
– Pierścień robi się ciepły w mojej ręce. Zdaje się mnie rozpoznawać. – Siedzenie pode mną poruszyło się. Podskoczyłam. – Czułeś to?
Galen skinął głową.
– Tak.
Światło nad nami zamrugało. Znowu podskoczyłam.
– Czy to twoja sprawka?
– Nie.
– Moja też nie – powiedziałam.
Zobaczyłam, jak siedzenie wypycha jakiś przedmiot. Miałam wrażenie, że to coś żyje. To był mały srebrny kawałek biżuterii. Bałam się go dotknąć, ale po chwili zobaczyłam, że to spinka do mankietów.
Galen podniósł ją. Jego twarz spochmurniała. Na spince wygrawerowana był litera C. – Jakiś rok temu królowa rozkazała zrobić spinki do mankietów dla wszystkich strażników. Na każdej z nich wygrawerowany jest inicjał imienia.
– Chcesz przez to powiedzieć, że któryś ze strażników nałożył zaklęcie?
Galen skinął głową.
– A samochód zatrzymał spinkę, żeby ci ją pokazać.
– Dzi… dzięki, samochodziku – wyszeptałam. Na szczęście samochód nie odpowiedział. Moje nerwy i bez tego były nadszarpnięte. Wiedziałam jednak, że mnie usłyszał. Czułam, że na mnie patrzy, tak jak czuje się na plecach czyjś wzrok.
– Kiedy mówiłeś: „dla wszystkich strażników”, miałeś na myśli także strażniczki księcia? – spytałam.
Skinął głową.
– Spodobały jej się strażniczki w męskich koszulach, powiedziała, że to stylowe.
– Ile osób dodaje to do listy podejrzanych?
– Sześć.
– Od jak dawna wiadomo było, że królowa chce wysłać po mnie na lotnisko Czarny Powóz?
– Barinthus i ja dowiedzieliśmy się dopiero dwie godziny temu.
– Musieli szybko działać. A może to miłosne zaklęcie nie było przeznaczone dla mnie? Może trafiło akurat na nas przez przypadek?
– Jeśli tak, to mamy szczęście. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby było przygotowane specjalnie dla ciebie.
Włożyłam pierścień z powrotem do woreczka i podniosłam golf z podłogi. Z jakiegoś powodu chciałam być ubrana, zanim włożę pierścień. Spojrzałam na sufit samochodu.
– Czy to wszystko, co chcesz mi pokazać, samochodziku?
Górne światło zgasło.
Podskoczyłam, chociaż powinnam się spodziewać, że coś takiego się stanie.
– Rany koguta – wyszeptał Galen. Odsunął się nieznacznie i popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. – Nigdy nie jechałem tym samochodem z królową, ale słyszałem…
– Że jeśli odpowiada komukolwiek, to tylko jej – dokończyłam.
– A teraz również tobie – powiedział cicho.
Pokręciłam głową.
– Czarny Powóz to nieujarzmiona magia; nie jestem tak zarozumiała, żeby uważać, że mam nad nią kontrolę. Samochód słyszy mój głos. Czas pokaże, co to oznacza. – Wzruszyłam ramionami.
– Jesteś w Saint Louis niespełna godzinę, a już ktoś próbował cię zabić. Jest gorzej niż wtedy, kiedy wyjeżdżałaś.
Читать дальше