Usiadłam, dotykając jego rąk. – Zwolnij. Pozwól mi się rozkoszować tą chwilą. Spieszysz się, jakbyś miał tej nocy jeszcze jedną randkę. – Przytrzymałam jego ręce, głaszcząc go po skórze. Czułam króciutkie włoski na jego przedramionach. Przesuwały się one pod moim dotykiem. Jeśli skoncentrowałabym się tylko na fizycznych wrażeniach, może mogłabym oszukać oczy albo przynajmniej okazać szczere zainteresowanie. Cały wic polegał na tym, żeby nie zastanawiać się za bardzo nad tym, kogo dotykam.
– Tego wieczoru nie ma nikogo oprócz ciebie. – Podciągnął mnie na kolana, po czym przebiegł dłońmi po moich włosach, pozwalając, by prześlizgiwały mu się między palcami, po czym ujął moją głowę w swoje wielkie dłonie. – Po tej nocy, Merry, nie będzie nikogo innego w naszym życiu oprócz nas.
Nie podobało mi się to, ale to była pierwsza rzecz, jaką powiedział, którą można było uznać za oznakę szaleństwa, więc postanowiłam pójść tym tropem. – Co masz na myśli? Uciekniemy do Vegas?
Uśmiechnął się, wciąż trzymając moją głowę i wpatrując się w moje oczy, jakby uczył się ich na pamięć. – Małżeństwo jest tylko nic nie znaczącą ceremonią, tej nocy pokażę ci, co to znaczy naprawdę z kimś być.
Podniosłam brwi, zanim mogłam nad tym zapanować. Wiedząc, że wyraz twarzy już mnie zdradził, powiedziałam: – Ty to masz wysokie mniemanie o sobie.
– To nie są czcze przechwałki, Merry. – Pocałował mnie łagodnie, po czym przeczołgał się obok mnie do wezgłowia. Otworzył malutkie drzwiczki w drewnianej framudze. Tajna skrytka, ale zmyślnie, pomyślałam. Odwrócił się, trzymając w rękach małą szklaną buteleczkę. Była to jedna z tych szklanych inkrustowanych buteleczek, po których człowiek spodziewa się, że skrywają drogie perfumy, ale prawie zawsze w środku jest coś innego.
– Zdejmij sukienkę – powiedział.
– Dlaczego?
– To olejek do masażu. – Podniósł buteleczkę, tak że mogłam zobaczyć gęsty płyn przez rubinowe szkło.
Uśmiechnęłam się do niego, starając się, by ten uśmiech był taki, jak chciał: zmysłowy, uwodzicielski, nieco cyniczny. – Najpierw spodnie.
Uśmiechnął się szeroko, wyraźnie z siebie zadowolony. – Zdawało mi się, że chciałaś zwolnić.
– Jeśli mamy być nadzy, to ty pierwszy.
Zaczął się odwracać i umieścił olejek z powrotem w skrytce.
– Mogę potrzymać tę butelkę – zaproponowałam. Zatrzymał się w półobrocie, po czym spojrzał na mnie z ogniem w oczach. – Tylko jeśli położysz kropelkę na swoich piersiach, gdy będę się rozbierał.
– Czy to poplami mi sukienkę?
Przez chwilę się zamyślił. – Nie jestem pewien, ale kupię ci nową, jeśli tak się stanie.
– Mężczyźni gotowi są obiecać wszystko w gorącym momencie – zauważyłam.
– Pozwól mi zobaczyć, jak olejek spływa po twojej białej skórze. Spraw, żeby lśniła dla mnie. – Podał mi buteleczkę, otaczając moje dłonie wokół niej. Znów mnie pocałował, jego wargi przywarły do moich, jego język zagłębił się w moich ustach. Oderwał się ode mnie bardzo wolno. – Proszę, Merry, zgódź się.
Odsunął się, ale niezbyt daleko, jego ręce znów znalazły się na pasku. Wysuwał skórzany język wolno poprzez złotą sprzączkę, celebrując każdy ruch i patrząc przy tym na mnie. Uśmiechnęłam się, ponieważ robił dokładnie to, czego chciałam.
Całe szczęście, że mogłam zrobić to, o co mnie prosił. Podnoszący biustonosz na tyle odsłaniał moje piersi, że nie musiałam odchylać sukienki. Wyciągnęłam korek z buteleczki. Na końcu miał jedną z tych długich szklanych rurek do smarowania skóry. Powąchałam olejek. Pachniał cynamonem i wanilią. Było w tym zapachu coś znajomego, ale nie mogłam tego umiejscowić. Olejek był prawie przezroczysty. – Czy nie sądzisz, że powinien najpierw się trochę zagrzać? – spytałam.
– Dostosowuje się do ciepła ciała – odparł. Wysunął pasek z ostatniej szlufki i rzucił go pomiędzy nas na łóżko. – Twój ruch.
Wyciągnęłam korek z butelki. Olejek przylegał ściśle do niej. Dotknęłam końcem szklanej rurki swojej piersi. Olejek był już ciepły, miał temperaturę ciała. Przejechałam rurką po piersi, zostawiając wąską smugę. Wyglądała jak duża łza. Poczułam zapach cynamonu i wanilii. Olejek wchłonął się w moją skórę jak gorący podmuch.
Alistair rozpiął zamek spodni i wolno zaczął rozsuwać rozporek. Pod spodem miał czerwone slipki, zupełnie jakby ubrał się pod kolor sypialni. Czerwień opiętych slipków odcinała się bardzo od jego jasnej skóry. Położył się na łóżku, żeby zdjąć spodnie. Teraz ja górowałam nad nim, tak jak on nade mną przedtem.
Sięgnął do góry, wciąż leżąc na plecach, i koniuszkami palców rozsmarowywał olejek na mojej skórze. Wrócił na kolana, rękami muskał koniuszki moich piersi, próbował dostać się pod sukienkę i dotknąć więcej, ale było tam za ciasno. Wcześniejsze planowanie zapobiega przykrym niespodziankom. Przesunął pokrytymi olejkiem dłońmi po swoim torsie, a potem zabrał mi buteleczkę i przejechał szklanym korkiem po moich ustach, jakby je szminkował. Moje usta stały się słodkie, ociężałe i słodkie. Pocałował mnie, obiema rękami trzymając wciąż buteleczkę. Całował mnie, jakby chciał zlizać olejek z moich ust. Roztopiłam się w tym pocałunku, moje ręce zaczęły błądzić po jego ciele, poczułam mięśnie brzucha poruszające się pod moim dotykiem. Moja ręka ześlizgnęła się niżej, do jego twardego członka. Zadrżałam. I wtedy uświadomiłam sobie, że dałam się ponieść i zapomniałam, dlaczego tu jestem.
Uchyliłam się przed pocałunkiem i spróbowałam się skupić, pomyśleć. Nie chciałam myśleć. Chciałam dotykać go i sprawić, by on dotykał mnie. Piersi aż mnie bolały z pragnienia dotyku. Usta prawie płonęły od potrzeby skrócenia odległości pomiędzy nami. Pochylił się do kolejnego pocałunku, a ja opadłam na plecy, byle tylko odsunąć się od niego.
Alistair przysunął się do mnie na kolanach i jednej ręce. W drugiej ręce trzymał buteleczkę. Stał nade mną tak, jak klacz staje nad źrebięciem. Mój wzrok ześlizgnął się w dół jego ciała i spoczął na twardym członku. Nie mogłam utrzymać wzroku na jego twarzy. To było zawstydzające i przerażające zarazem.
– Głupia – powiedziałam. – Ale jestem głupia. To olejek. W olejku jest zaklęcie.
– To olejek jest zaklęciem – wyszeptał.
W pierwszej chwili nie zrozumiałam, co to znaczy, ale wiedziałam, że nie chcę już tego mieć na sobie. Zaczął otwierać buteleczkę, a ja usiadłam, łapiąc go za ręce. W chwili gdy go dotknęłam, przegrałam. Znów zaczęliśmy się całować, chociaż nie zamierzałam tego robić. Im więcej się całowaliśmy, tym bardziej tego pragnęłam.
Opadłam plecami na łóżko, twarz ukryłam w dłoniach. – Nie! – Teraz widziałam już, co to było: Łzy Branwyna, Rozkosz Aevala, Pot Fergusa. To mogło zamienić człowieka w kochanka sidhe na jedną noc. To mogło nawet z sidhe zrobić seksualnego niewolnika, jeśli ta sidhe nie miała dostępu do innej sidhe. Żadna istota magiczna, nieważne jak wielką obdarzona mocą, nie mogła rywalizować z sidhe, szkoda gadać. Możesz zapomnieć dotyk. Możesz usiłować nie marzyć o błyszczącym ciele i oczach jak roztopione drogie kamienie, o włosach oplatających cię aż do kostek. Ale pożądanie zostaje w tobie na zawsze, pod powierzchnią, jak u alkoholika, który nie wypije kolejnego drinka ze strachu, że ten drink nie wystarczy, by zaspokoić jego pragnienie.
Krzyknęłam głośno, przeciągle. To był jeszcze jeden efekt Łez Branwyna. Żadna osobista osłona nie utrzymywała się przy nich. Czułam, jak moja osłona roztapia się, czułam własną skórę, miałam wrażenie, jakby całe moje ciało wzięło głęboki oddech.
Читать дальше