O ile spojrzenie na twarz Roane’a uspokoiło mnie, o tyle spojrzenie na twarz Jeremy’ego mnie przestraszyło. Jeśli moje prawdziwe imię zostanie wypowiedziane po zmroku, dotrze do uszu mojej ciotki. Była ona Królową Powietrza i Ciemności, a to oznaczało, że cokolwiek wypowiedziało się w ciemności, koniec końców trafiało do niej. Pomagał trochę fakt, że zaginioną Amerykańską Księżniczkę Elfów widywano w ostatnich czasach częściej niż Elvisa. Dlatego też ciotka wciąż podążała fałszywym tropem. Księżniczka Meredith na nartach w Utah. Księżniczka Meredith na balu w Paryżu. Księżniczka Meredith w kasynie w Vegas. Po trzech latach wciąż byłam na pierwszych stronach brukowców, chociaż ostatnio w prasie zaczęły się pojawiać doniesienia, że nie żyję, podobnie jak król rock and rolla.
Jeśli Jeremy wypowie moje imię głośno w mojej obecności, słowa wzmocnią się i gdy dotrą do niej, będzie wiedziała, że żyję i że to Jeremy wypowiedział moje imię. Nawet jeśli ucieknę, weźmie go na spytki, a jeśli środki łagodnej perswazji nie przyniosą skutku, ucieknie się do tortur. Wspominałam już, że jest pomysłową kochanką. Dodać należy, że równie wielką inwencją wykazuje się jako oprawca.
Odsunęłam się od Roane’a. Postanowiłam wyznać im choć część prawdy.
– Moja matka była prawdziwą pięknością.
– Skąd wiesz? – zapytał Jeremy. Spojrzałam na niego. – Tak twierdziła.
– Czy to znaczy, że mówiła ci, że ty nie jesteś piękna? – spytała Lucy. Trzeba być człowiekiem, żeby być tak bezpośrednim.
Skinęłam głową.
– Nie zrozum mnie źle, ale niezła z niej była wiedźma.
Nie pozostało mi nic innego, jak powiedzieć: – Co racja to racja. A teraz zabierajmy się stąd.
– Nie pozwólmy panu Nortonowi czekać – dodał Jeremy.
– Wciąż żałuję, że nie ścigamy go z powodu usiłowania zabójstwa – powiedziała Lucy.
– Nie możemy przedstawić przed sądem niezbitych dowodów, że użyto zabójczego zaklęcia – odparłam.
– Ale być może dowiedziemy, że dzisiejszego wieczoru użył magii do uwiedzenia kobiety – zauważył Jeremy. – W Kalifornii uwiedzenie za pomocą magii jest równoznaczne z gwałtem. Musimy wsadzić go do więzienia, żeby był z dala od żony, a to jest najpewniejszy sposób. Nie wyjdzie za kaucją, jeśli udowodnimy mu tak ciężkie przestępstwo jak użycie magii.
Lucy kiwnęła głową. – Zgadzam się, że jest to świetny plan dla pani Norton, ale co z Merry? Co jeśli ten facet wyciągnie jakiś magiczny afrodyzjak, który wypróbował już na innych kochankach, tych, które inaczej by na niego nie poleciały, tak jak to było w przypadku Naomi Phelps?
– Właśnie na to liczymy – powiedziałam.
Spojrzała na mnie. – A co jeśli on zadziała? Co jeśli zaczniesz dyszeć do mikrofonu?
– Wtedy Roane rozwali drzwi, odgrywając zazdrosnego kochanka, i mnie uwolni.
– A jeśli będę miał kłopoty z wyrwaniem jej z jego łap, wtedy wkroczy Uther jako mój przyjaciel i pomoże zabrać moją kobietę do domu.
Lucy przewróciła oczami. – Co Uther chce, Uther dostaje. – Uther miał trzynaście stóp wzrostu, głowę bardziej świńską niż ludzką i dwa zakrzywione kły po każdej stronie ryja. Był trollem. Nazywał się Uther Sauarefoot. Nie był zbyt dobry w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych, ale nie miał sobie równych, gdy trzeba było posłużyć się mięśniami.
Uther sam wyszedł z pokoju, gdy zaczęłam zdejmować sukienkę. Powiedział tylko: – Nie zrozum mnie źle, Merry, ale lepiej nie patrzeć na rozebraną atrakcyjną kobietę, jeśli nie ma się widoków na to, że myśli, które przychodzą do głowy, kiedyś staną się rzeczywistością. – Dopiero gdy skierował się do drzwi i pochylił, żeby zmieścić się w futrynie, zdałam sobie sprawę z czegoś, czego do tej pory sobie nie uświadamiałam. Uther miał trzynaście stóp wzrostu, był rozmiarów sporego ogra lub nawet olbrzyma. Jak wiele kobiet w Los Angeles było jego wzrostu? Niezbyt wiele. A był tutaj około dziesięciu lat. Tyle czasu bez dotyku czyjegoś nagiego ciała. Jak przeraźliwie samotny musiał być!
Jeśli nikt nie odgadnie, kim naprawdę jestem, i jeśli nie zostanę pozbawiona zmysłów zaklęciem Alistaira Nortona, pomyślę o spiknięciu z kimś Uthera. Nie był jedyną gigantycznych rozmiarów istotą magiczną znajdującą się poza dworem, co najwyżej jedyną w najbliższej okolicy. Jeśli nie uda nam się znaleźć nikogo jego wzrostu, może poszukamy innego rozwiązania. Seks nie musi oznaczać od razu stosunku. Są kobiety, które gotowe są zrobić dosłownie wszystko za kilkaset dolarów, szczególnie jeśli ich normalną stawką jest dwadzieścia. Jeśli byłabym stuprocentową sidhe, sama bym to z nim zrobiła. To jest to, co prawdziwy przyjaciel powinien zrobić. Ale w wieku od sześciu do szesnastu lat żyłam pośród ludzi. A to oznaczało, że niektóre moje poglądy były bardzo ludzkie.
Nie jestem w pełni człowiekiem. Ale nie jestem też w pełni sidhe. W pewnej mierze przynależę zarówno do Dworu Unseelie, jak i do Dworu Seelie, ale tak naprawdę żaden z nich nie uznaje mnie w pełni za swoją. Zawsze stałam na zewnątrz, z nosem przylepionym do szyby i nigdy nie byłam zapraszana do środka. Pogodziłam się z izolacją i samotnością. Dzięki temu mogłam zrozumieć ból Uthera. Żałowałam, że nie mogłam mu pomóc małym, przyjacielskim, niezobowiązującym numerkiem. Ale nie mogłam i już. Jak zwykle, byłam sidhe na tyle, by widzieć problem, ale jednocześnie za bardzo człowiekiem, by go rozwiązać. Oczywiście, jeśli byłabym stuprocentową sidhe z Dworu Seelie, nie dotknęłabym Uthera za żadną cenę. Nawet bym go nie zauważyła. Sidhe z Dworu Seelie nie pieprzą się z potworami. Sidhe z Dworu Unseelie… cóż, zależy, co się rozumie przez słowo „potwory”.
Uther nie był potworem, jeśli przyjąć standardy Dworu Unseelie, ale Alistair Norton mógł być. Albo potworem, albo bratnią duszą ciemności.
Alistair Norton nie wyglądał jak potwór. Spodziewałam się, że będzie przystojny, a mimo to do ostatniej chwili miałam nadzieję, że jednak nie. Jest we wszystkich nas coś, co każe wierzyć, że zło widać na zewnątrz i można orzec, że ktoś jest zły, tylko na niego patrząc. Spędziłam jednak wystarczająco czasu na obu dworach, by wiedzieć, że piękno i dobro to niekoniecznie to samo. Kto jak kto, ale ja wiedziałam aż nazbyt dobrze, że piękno bywa idealnym kamuflażem dla najciemniejszych serc, a mimo to wciąż chciałam, żeby twarz Alistaira Nortona odzwierciedlała jego wnętrze. Chciałam, żeby nosił jakieś widzialne piętno Kaina. Ale w restauracji, w której byliśmy umówieni, ujrzałam uśmiechniętego, wysokiego, barczystego mężczyznę, z twarzą o regularnych rysach, męskiego aż do bólu. Jego usta były ciut za wąskie jak na mój gust, twarz odrobinę zbyt męska, oczy bardzo pospolicie brązowe. Związane w elegancką kitkę włosy miały dziwny odcień brązu, ani jasny, ani ciemny. Ale musiałam szukać niedoskonałości, bo na pierwszy rzut oka żadnych nie było.
Jego uśmiech był inteligentny i łagodził rysy twarzy, sprawiając, że stawał się bardziej przystępny, mniej idealny. Jego śmiech był niski i czarujący. Nosił srebrny sygnet z brylantem wielkości mojego kciuka, nie miał natomiast ślubnej obrączki. Na palcu nie było nawet jaśniejszego miejsca po niej. A powinna być linia opalenizny. Wniosek: nigdy nie nosił obrączki. Zawsze podejrzewałam każdego mężczyznę, który nie nosi obrączki, o to, że planuje zdradę. Zdarzały się wyjątki, ale niezbyt wiele.
Wyglądał na zadowolonego. – Twoje oczy błyszczą jak zielone klejnoty – powiedział.
Читать дальше