Marina Diaczenko - Awanturnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Awanturnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Awanturnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Awanturnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Młody, przystojny Retano szczyci się pochodzeniem od wielkiego maga Damira, a choć jego arystokratyczny ród mocno zubożał, on sam jest czarującym… łajdakiem. Oszustem i naciągaczem, któremu został rok życia. Obciążony magicznym wyrokiem szuka ratunku u potężnego czarodzieja. Ten zgadza się mu pomóc pod pewnym warunkiem. Młodzian musi zdobyć serce Alany z rodu Sollów i pojąć ją za żonę. Początkowo zadanie nie wydaje się trudne, lecz z dnia na dzień piętrzą się problemy. Nic nie jest takim, jakim się wydaje. Rodzina Luara Solla, Ostatniego Wieszczbiarza, skrywa wiele mrocznych sekretów, a i sam czarodziej wydaje się oszukiwać niefortunnego amanta… Niemądrego awanturnika, który będzie musiał zapłacić za swoje winy. W brawurowym, zaskakującym finale cyklu "Tułacze" nastąpi zamknięcie wszystkich wątków i wyjaśnienie wszystkich zagadek.

Awanturnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Awanturnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zamarłem. Obawiałem się, żeby mój koń, pasący się opodal, nie wydał żadnego głosu. Moment nieuwagi oznaczałby śmierć dla któregoś z pojedynkujących się.

Nie wyglądało to na walkę „do pierwszej krwi". Miałem w tym względzie skromne doświadczenie, lecz chęci tamtych nie pozostawiały żadnych wątpliwości.

Większą inicjatywę wykazywał żylasty. Jego przeciwnik miał przewagę w postaci dłuższych rąk, dlatego wąsaty, pozornie masywny i nieruchawy, podwoił szybkość ciosów. Był to fascynujący spektakl. Wysoki wykonywał precyzyjne cięcia, niższy bardziej polegał na swojej sile. Wysoki zadyszał się, lecz krążył, próbując obrócić przeciwnika twarzą ku słońcu. W pewnej chwili udało mu się to, lecz oślepiony wąsacz uderzył ze wszystkich sił, znajdując lukę w obronie.

Stali twarzą w twarz. Wysoki przyciskał dłonią ranę na prawym ramieniu. Wąsaty pobladł i wyszczerzył się szpetnie. Najwidoczniej nie zadowalał go taki obrót sprawy. Chciał zabić. To pragnienie można było wyraźnie wyczytać z kościstej fizjonomii.

Wysoki przerzucił szpadę do lewej ręki i skoczył do przodu. Żylasty odpowiedział serią ataków na prawą stronę przeciwnika, jakby chciał dokończyć zaczęte dzieło. Nie miał zamiaru walczyć pięknie. Za wszelką cenę pragnął zwyciężyć.

Jego zwycięstwo w zasadzie nie ulegało wątpliwości. Siła była po jego stronie, lecz nie była wystarczająca, jak się okazało w następnej sekundzie.

Trzeba mieć także szczęście.

W tym momencie moja kobyłka porzuciła strumyk i zaciekawiona odgłosami walki głośno zarżała.

Być może żylasty nie życzył sobie świadków, a jego rywala mniej obchodziła cudza obecność. Jak by nie było, niższy z walczących rozproszył się na chwilę.

Wysoki nie zmarnował tej szansy, korzystając z faktu, że lewa ręka była równie sprawna jak prawa.

Wąsacz odwrócił powoli głowę, być może dlatego, że nie było sensu już zważać na rywala. W jego boku tkwił spory kawał żelaza, a na śnieżnej koszuli rozlewała się czerwona plama. Próbował odetchnąć, wtedy krew się zapieniła. Spoglądał jakiś czas karcąco w moją stronę, w końcu padł na zdeptaną trawę.

Na chwilkę mój wzrok spotkał się ze wzrokiem wysokiego.

Miał niezdrowo blade, ziemiste lico, jakby szerokie skrzydła kapelusza nigdy nie pozwalały musnąć promieniom słonecznym sinawych policzków.

Czekałem, co zrobi zwycięzca. Odwrócił się, podniósł swoją szpadę i wytarł ostrze kępką trawy. Oddalił się, nawet nie spojrzawszy na pokonanego.

Minęło parę minut. Z wahaniem opuściłem swą kryjówkę. Może żylasty jeszcze żyje, wmawiałem sobie bez przekonania. W każdym razie uznałem za nieetyczne odejść nie upewniwszy się o śmierci tamtego.

Przeszedłem strumień, starając się nie pośliznąć na mokrych kamieniach. Woda sięgała do kolan. Żylasty leżał na wznak z nieruchomo otwartymi, matowymi oczami. Za późno na ratunek.

– Nie! Zatrzymaj się! Nie!

Zadrżałem i obejrzałem się.

Między pniami drzew zamigotała barwna sukienka, niczym motyle skrzydła. Trochę nazbyt pstrokata, jak na mój gust. Jej policzki zaczerwieniły się od biegu, na szyi wystąpiły nerwowe wypieki, gdy jednak ujrzała leżącego bez życia, zalanego krwią pojedynkowicza, twarz zbielała jak chusta.

Co się mówi kobiecie w takiej sytuacji?

Przede wszystkim należało ją stąd zabrać albo przynajmniej zaproponować coś do picia.

Jej wargi drżały, lecz ciche słowa zagłuszał plusk strumienia. Na trzepoczących rzęsach, jak mi się zdawało, błyskały łzy.

Płacząca niewiasta w mojej obecności… Westchnąłem krótko.

– Pani, tak bywa w życiu…

– Wiedziałam – odpowiedziała szeptem – że on źle skończy.

Zatkało mnie na chwilę.

– Zazdrośnik – podjęła z goryczą, patrząc na martwe ciało. – Przeczuwałam, że się doigra, wcześniej, czy później. Zazdrość to śmiertelna choroba.

Stałem w wodzie po kolana. Marzły mi stopy. Dziewczyna oderwała w końcu wzrok od nieboszczyka i spojrzała na mnie. Oczy miała smutne, lecz całkiem suche.

– Nie osądzam pana – zapewniła, wzdychając. – Zapłacił za swoje wybryki… Mnie także działał na nerwy, przysięgam.

Oblizałem wargi.

Zawsze szybko dostosowywałem się do sytuacji. Także teraz, po trwającym sekundę zmieszaniu, rozsądek podpowiedział mi, że należy czym prędzej wiać.

Niewiasta wciąż na mnie patrzyła. Mogła mieć około dwudziestu pięciu lat. Spod wymyślnej czapeczki wymykały się jasne kosmyki.

Jasnozielone oczy…

Stał przed nią w wodzie wysoki mężczyzna w czerni. Zwykle podróżowałem w czerni. Trudno po drodze o praczkę…

Zawsze wierzyłem w przeznaczenie. Zwłaszcza w swoje. Jaskrawa suknia damy, w której biegała po łące, iskrzyła się klejnotami. Jeszcze mocniej jarzyły się ogromne, szeroko rozstawione oczy.

– Będą pana ścigać – powiedziała ze smutkiem. – We włościach księcia Tristana pojedynki są zabronione pod karą śmierci.

Też mi nowina.

Nad wodą fruwała ważka. Cienkie czułki niemal dotykały cholewki mego buta.

Ciekawe, jaki był powód tej zazdrości, skoro dama nie znała drugiego kawalera?

Okrągły, drewniany kalendarzyk prześladował mnie nawet we śnie. Tarcza słoneczna, w nieuchwytny sposób przypominająca Czanotaksa Oro, szczerzyła się w uśmiechu i sypała promieniami, brodate wiatry huczały śmiechem, rozwierając nieforemne paszcze: I co, doigrałeś się?

Śniło mi się, że czasu ubywa jak wody i przesypuje się jak piasek.

Jej mąż był za życia bogatym i zazdrosnym arystokratą. Zazdrość zabrał ze sobą do grobu, prawdziwie arystokratycznego z wystroju, bogactwo zaś… bogactwo zostawił młodej wdowie o zielonych oczach.

Domyśliłem się tego wcześniej, zanim potwierdziłem swoje domysły w najbliższej wiosce.

Włościanie mówili dużo i z oburzeniem. Wszyscy wiedzieli, że jaśnie pana Dera zabito w pojedynku, a sam książę Tristan przyjechał złożyć kondolencje wdowie i zapytać, czy nie wie, kim był zabójca?

Nikt jednak nie wiedział. Człowiek w czarnym kapeluszu pojawił się znikąd i zniknął. Ja zaś straciłem ostatnie pieniądze, żeby odmienić strój na białą jedwabną koszulę i kamizelkę z ciemnoczerwonego zamszu.

Pani Der założyła żałobę. Na wieżyczkach zameczku ponuro powiewały czarne flagi. Wiercąc się na twardej pryczy w lichej przydrożnej gospodzie, wspominałem wystraszone zielone oczy i smukłą pierś w wycięciu kosztownej sukni. Bogata wdowa, podszeptywał zdrowy rozum, a niewielki karaluch na ścianie, który dopiero co wyszedł ze szpary, zgodnie ruszał wąsikami.

Nazywała się Ewelina. Jej majątek całkowicie wystarczyłby na wykupienie mego życia i jeszcze by zostało. Żyć potem wesoło w starym zamku Rekotarsów z zielonooką damą…

Karalucha wielce bawiły moje szalone pomysły. Wyglądał, jakby się śmiał.

Tak wyszło, że dwa miesiące później, uszczknięte z wyroku Sędziego, znalazłem się w łożu zielonookiej ślicznotki.

Prawdę mówiąc, posyłając Ewelinie pierwszy bukiet, nie za bardzo wierzyłem w sukces. Było to nieco ryzykowne: a gdyby tak wdówce się odwidziało i wydała mnie w łapy praworządnego księcia? W jej oczach byłem zabójcą męża i świadkiem jej przewinienia, skoro, widząc zbrodniarza, nie wydała go natychmiast władzom.

A gdyby mnie wydała?!

Tak więc, nie obiecując sobie zbyt wiele, wysłałem bukiet. Sprawa jednak tak szybko przyjęła fortunny dla mnie obrót, że musiałem sam trochę przyhamować i zadać sobie jedno ważne pytanie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Awanturnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Awanturnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Odźwierny
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Awanturnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Awanturnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x