Siergiej Łukjanienko - Atomowy Sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Siergiej Łukjanienko - Atomowy Sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Atomowy Sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Atomowy Sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Galaktyka, gdzie wśród walk i intryg potężne Imperium Ludzi dąży do pokojowego współistnienia z Obcymi…
Młoda prawniczka, która tropiąc zagadkę ucieczek z wirtualnego więzienia, odkrywa jego prawdziwe przeznaczenie…
Ludzie, degeneraci i smoki walczący o byt w przeddzień katastrofy jądrowej i tajemniczy chłopiec znikąd, który może zmienić bieg dziejów…
Oto historie z odległych światów „Cieni snów”, „Przezroczystych witraży” i „Atomowego snu”.

Atomowy Sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Atomowy Sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I robi mi się go żal.

Ale żal to jeszcze nie powód, żebym miała zrywać się bladym świtem.

– Do widzenia – mówię i wychodzę.

Pomnik Ostatniego Spamera jak zwykle jest oblepiony młodzieżą. W Głębi jest dużo pomników, nietrudno zdobyć kawałek miejsca i wznieść na nim, co się chce. Ale szybko okazuje się, które z nich stają się popularne, a które nie. Na nieudanych, pod którymi nikt się nie umawia, siadają gołębie, brąz zielenieje, kruszy się marmur, w końcu przyjeżdża ciężarówka z merostwa Deeptown i wywozi nieudany twór na wysypisko śmieci. Wysypisko jest wieczne i nieskończone. Długie rzędy nikomu niepotrzebnych posągów.

Straszne miejsce.

Kończą tam wszystkie nieudane twory, opery skomponowane z sampli, książki napisane lewą nogą, szalone teorie filozoficzne, martwe obrazy. Wszystko to odchodzi donikąd, na wieczne przechowanie na bezkresnych wirtualnych wysypiskach.

Ale pomnik Spamera żyje i teraz u jego stóp niewiele jest wolnych ławek. Znajduję jedną, biorę w sklepiku butelkę piwa i siadam – specjalnie na środku ławki, dając do zrozumienia, że nie szukam przygodnych znajomości. Nikt się do mnie nie przysiada. Przywykliśmy szanować w Głębi swoją prywatność, i to bez czujnego nadzoru policji, bez supermanów nurków z MWD. To znaczy, że coś jednak umiemy?

Pomniki to tradycyjnie już miejsce spotkań. Nikt się tu ze mną nie umawiał, ale to jedyne miejsce, w którym spotkałam się w Głębi z Czyngisem.

Siedzę na ławeczce i piję zimne piwo – ma dokładnie taką temperaturę, jaką lubię. Patrzę na czyste niebo. Jak byłam mała, przestraszyłam się kiedyś nieba. Byłam z rodzicami nad morzem i leżąc na plecach, patrzyłam w górę. Niebo było bezdenne i czyste, i pomyślałam, że można w nie spaść. Oderwać się od gorącego piasku, machnąć rękami i polecieć w górę – w niebo, które stanie się przepaścią. A nad głową zawiruje przekręcona ziemia i płaczący rodzice, i zadarte głowy gapiów, i kołyszące gałęziami drzewa. Oni nie spadną w niebo, bo nie wiedzą, że można w nie spaść…

To było tak dawno, a ciągle przechowuję to wrażenie w pamięci. Razem z puzzlami, których nie dało się ułożyć. Razem z pierwszą miłością, pierwszym prawdziwym żalem, pierwszym wejściem do Głębi, pierwszą zdradą…

– Pozwoli pani?

Patrzę spode łba na Czyngisa, kiwam głową i przesuwam się trochę, robiąc mu miejsce.

– Śmieszne – mówi Czyngis półgłosem. – Wszystkie zdolności okazują się diabła warte, gdy prowajder odłącza cię od sieci. Na jedno jedyne polecenie z MWD.

– A jak teraz wszedłeś? – pytam.

– Po staremu, przez linię telefoniczną. – Czyngis siada obok.

– Nie zdradziłam was – zapewniam. – Obserwowano was od samego początku, ale uznano, że podnoszenie alarmu jest niewskazane. Dlatego was ignorowali, a kiedy zaszła potrzeba, wyłączyli.

Kiwa głową i milczy, chociaż wiem, że bardzo chce zadać pytanie.

– A jak mnie znalazłeś? – pytam. – Jest na mnie marker?

Czyngis kręci głową.

– Nie… Pomyślałem, że zwykle ludzie umawiają się pod pomnikami. Dasz łyka?

Do sklepiku z bezpłatnym piwem jest kilka kroków, ale daję mu butelkę i zaczynam mówić o tym, o czym nie mam prawa opowiadać. O tym, jak ludzie nie stają się nurkami.

– Dziękuję – mówi Czyngis, gdy kończę swoją opowieść. Dziękuję. Wierzę, że mimo wszystko jesteś po naszej stronie.

– A co ja mam z tym wspólnego? Przecież nic nie zrobiłam.

– Zrobiłaś – odpowiada z przekonaniem Czyngis. – Nie chciałaś, żeby im coś z tego wyszło. Może jako jedyna z tych, którzy obserwowali eksperyment.

– No to co? Wielu rzeczy nie chcę.

– Głębia to coś więcej, niż się zwykle myśli – mówi z przekonaniem Czyngis. – To nie tylko sfera przebywania. Jesteśmy cząstkami Głębi. Ona staje się taka, jaką chcemy ją widzieć. Gdybyśmy chcieli wypełnić ulice nurkami, już by się to stało. Widocznie tak było trzeba: ktoś z obserwujących eksperyment musiał nie chcieć, aby projekt zakończył się sukcesem.

Śmieszny facet. Niby dorosły człowiek, a…

– No dobrze, niech będzie, że to moja zasługa – zgadzam się. Przekonałeś mnie.

Czyngis uśmiecha się i oddaje mi piwo.

– Twój przyjaciel Stiekow… Naprawdę poszedł do więzienia, żeby schudnąć?

– Bóg raczy wiedzieć. – Czyngis wzrusza ramionami. – Nigdy tak naprawdę nie wiem, kiedy mówi poważnie. Pewnie sam nie zawsze to rozumie… Karino?

– Tak? – pytam, patrząc na niebo.

– Beznadziejny ze mnie amant – przyznaje samokrytycznie Czyngis.

Nie zaprzeczam. Pewnie w szkole panienki wieszały mu się na szyi. Tacy faceci uczą się uciekać przed dziewczynami, a nie zabiegać o ich względy.

– Ale wirtualne piwo nie jest najlepszą rzeczą na świecie – kontynuuje Czyngis. – Czy mógłbym cię zaprosić do restauracji?

O rany… Najpierw nie było żadnego, a teraz ustawiają się w kolejce. I Tomilin, i Czyngis…

– Czyngis – mówię, krzywiąc się – opowiem ci jedną historię.

– Opowiedz.

– Miałam w dzieciństwie taką układankę… Puzzle, nawet bardzo ładne. Byli tam rycerz i księżniczka, pochylali się ku sobie. Ułożyłam całe, brakowało tylko jednego elementu, między ręką księżniczki a głową rycerza. Rozumiesz, zapomnieli włożyć do pudełka!

Czyngis milczy.

– Ja jestem pewnie taką księżniczką – kontynuuję. – Do czego wyciągam rękę, nic nie wychodzi. Lepiej się do mnie nie pochylaj.

– Znam te puzzle – odpowiada niespodziewanie Czyngis. Jego głos zmienia się, teraz jest speszony, pełen poczucia winy. – Wiesz, że te wszystkie mozaiki są wycinane na podstawie wyliczonych na komputerze schematów?

– No, wiem.

– Zdarzało ci się tak, że zamiast jednego kawałka wkładałaś drugi? Niby pasował, ale zostawała szczelina, maleńka, niewidoczna…

– Zdarzało.

– No i kiedyś puzzle pocięto bardzo pechowo. Można je było ułożyć na dwa sposoby. Jeśli złożyłaś nieprawidłowo, zostawały szczeliny, maleńkie, niewidoczne, a w rezultacie na środku zostawało puste miejsce. Zrobił się z tego straszny skandal, co najmniej połowa tych, którzy kupili puzzle, ułożyła je nieprawidłowo. Potem zasypali firmę reklamacjami.

– Kłamiesz… – mówię stropiona. – Nie mogło się tak zdarzyć!

– Przypadkiem nie mogło – przyznaje – ale firmę wyhaczył w sieci pewien młody, nieodpowiedzialny rosyjski haker. Postanowił sobie zażartować, posiedział w nocy nad kalkulacjami… Nie przyszło mi do głowy, że zrobię krzywdę kilku tysiącom ludzi. Słowo honoru, Karino, dopiero potem zrozumiałem…

Jaka szkoda, że wirtualne naczynia się nie tłuką!

Ciskam butelką w głowę Czyngisa, ale robi unik.

– Żałosny, paskudny, tchórzliwy potworze! – Zachłystuję się w poszukiwaniu epitetów. – Ty!…

– Dlaczego potworze? – oburza się Czyngis, trzymając się w bezpiecznej odległości. – Karino, słowo honoru, wyrażam skruchę!

– Wiesz, jak ja rozpaczałam?! – krzyczę. – Może od tamtej pory mam uraz psychiczny!

Cały skwer, nie wyłączając policjanta, obserwuje nas z rosnącym zainteresowaniem. Drugi raz w tym samym miejscu… Ale obciach…

– Mam znajomego psychoanalityka – informuje Czyngis. – Karino, wybacz mi! Byłem wtedy młody i głupi!

Odwracam się na pięcie i dumnie oddalam od pomnika. Z tłumu padają okrzyki. Czyngis dogania mnie i prosi żałośnie:

– Słuchaj, to przecież było piętnaście lat temu! Nawet gdybym kogoś zabił, już by mnie wypuścili! Karino, jak mógłbym odkupić swoją winę?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Atomowy Sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Atomowy Sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Siergiej Łukianienko - Lord z planety Ziemia
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukianienko - Genom
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Czystopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Brudnopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Patrol Zmroku
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Nocny Patrol
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukianienko - Dzienny Patrol
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Ostatni Patrol
Siergiej Łukjanienko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Atomowy Sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Atomowy Sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x