Siergiej Łukjanienko - Atomowy Sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Siergiej Łukjanienko - Atomowy Sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Atomowy Sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Atomowy Sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Galaktyka, gdzie wśród walk i intryg potężne Imperium Ludzi dąży do pokojowego współistnienia z Obcymi…
Młoda prawniczka, która tropiąc zagadkę ucieczek z wirtualnego więzienia, odkrywa jego prawdziwe przeznaczenie…
Ludzie, degeneraci i smoki walczący o byt w przeddzień katastrofy jądrowej i tajemniczy chłopiec znikąd, który może zmienić bieg dziejów…
Oto historie z odległych światów „Cieni snów”, „Przezroczystych witraży” i „Atomowego snu”.

Atomowy Sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Atomowy Sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pokój i miłość – burknąłem, omijając płytę z tubylcem.

To był stary osobnik, szary kolor pseudoskóry zdradzał podeszły wiek. Tacy często dostają napadów kaszlu, a ja nie miałem ochoty ścierać z kombinezonu żrącego śluzu.

– Pokój i miłość – powtórzył abori.

Zatrzymałem się. Tubylcy mogli jedynie kopiować ludzką mowę, ale sam fakt, że się odezwał, świadczył o pragnieniu rozmowy.

– Dobrze, przyjacielu, słucham – powiedziałem, zatrzymując się w bezpiecznej odległości.

Abori zmarszczył spłaszczony nos i powiedział:

– Dobrze… przyjacielu…

Czekałem. Istotę, która mówi przez nos tylko po to, żeby przykuć twoją uwagą, należy traktować pobłażliwie.

Abori oderwał rękę od płyty, wsunął ją w fałdy pseudoskóry.

Czekałem cierpliwie, aż przestanie grzebać w swoich wnętrznościach. Może go wątroba zaswędziała…

Tubylec wydał chlupiący dźwięk, wyjął małą pomarańczową kulkę i podsunął w moją stronę, turlając na dłoni.

Perła była piękna!

Nie żaden Świt Imperium czy Kwiat Plazmowy, ale pełnowartościowa perła pierwszej kategorii, a to oznaczałoby dla mnie pięć lat życia na niezłym poziomie.

Albo bilet na Terrę.

Zrobiłem krok w stronę abori i tubylec natychmiast ukrył perłę w swoim ciele.

– Woda? – spytałem tępo.

– Woda – potwierdził abori.

Abori, rdzenni mieszkańcy tej planety, nie chcą od nas niczego, kompletnie niczego. Broń, sprzęt, żywność, ubranie – to wszystko nie ma dla nich żadnej wartości.

Tylko woda. Mała ilość czystej wody – około litra. Taka cena zadowala wszystkich i litrową butelkę na pasie noszą nawet dzieci.

Wszyscy wiedzą, jak należy postępować, gdy abori podsunie ci perłę.

Odczepiłem butelkę i pokazałem tubylcowi. Butelka była lekka.

– Zabłądziłem – powiedziałem nie wiadomo po co. – Rozumiesz? Zabłądziłem na piaskach. Nie mam wody.

Abori westchnął i zsunął się z płyty.

– Poczekaj! – krzyknąłem. – No, poczekaj trochę! Przyniosę!

Poczekaj chociaż godzinę! Pół godziny!

Pomyślałem, że przez pół godziny zdążę dobiec do najbliższego posterunku ochrony, tam napełnię butelkę, wezmę flaer – chłopcy pewnie pozwolą – i w ciągu kilku minut będę z powrotem.

Ale abori odchodził.

– Draniu! – krzyknąłem za nim.

Abori zatrzymał się; widać wyczuł jakieś zagrożenie, bo popatrzył na mnie. Głowę owiał mi lodowaty wiatr, w pustej czaszce zastukała wyschnięta kulka mózgu.

Nie na darmo się przestraszyłem. Abori mógł wysuszyć mój mózg w ciągu kilku sekund.

Tubylec wiedział jednak, że od przekleństwa do strzału w plecy droga daleka, więc odwrócił się i poszedł w stronę lasu. A ja uświadomiłem sobie, że ściskam głowę rękami, może w bezowocnej próbie osłonięcia się przed iluzją, a może próbując dopasować czaszkę do nowego rozmiaru mózgu…

Ale mnie załatwił, łajdak…

Abori odchodził. Odkorkowałem butelkę i wylałem resztkę wody na ziemię. Za mało, żeby zainteresować tubylca.

A najśmieszniejsze jest to, że woda na tej planecie nie ma szczególnej wartości. Jest jej tu dużo; dwa źródła artezyjskie zaspokajają potrzeby miasteczka, prócz tego są rzeki, jeziora i bagna. Po prostu abori uważają niekiedy za wskazane wymienić wyhodowaną we własnym ciele pomarańczową perłę na litr wody.

Nieźle się zabezpieczyli. Nikt nie będzie próbował wejść w konflikt z istotą posiadającą zdolności telepatyczne i zdolną do emitowania mikrofal. Tym bardziej że nie można odebrać ukrytej perły siłą. W martwym abori kulka rozpuszcza się w ułamku sekundy. Nie mówiąc już o tym, że inne abori odnajdą zabójcę i upieką go żywcem.

A jeśli opuści planetę, zabiją najbliższego mu człowieka. Jakim cudem udaje im się odnaleźć taką osobę, nie wiadomo, ale nigdy się nie mylą. Tak postąpili z synem Dina Russela, człowieka, który odebrał abori Plazmowy Kwiat. Nikt nie wie, dlaczego zabił tubylca, zamiast dać mu butelkę (bo podobno miał wodę), tak czy inaczej, zapłacił za perłę strzałem i uciekł z planety, a pod wieczór abori przyszły do miasteczka. Wszystkie ogrodzenia spalili – od tej pory już się ich nie odbudowuje – i weszli do osiedla. Nikt nie próbował im przeszkodzić.

Wszyscy myśleli, że abori zabiją żonę Russela, a oni wzięli syna. Tylko duchowny próbował coś zrobić, biegał ze swoim krzyżem, wołał, a tubylcy powtarzali jego słowa: „Opamiętajcie się… niewinny… gniew Boży…” i, ciągnęli chłopaka na plac.

Tam go spalili. W jednej chwili, bez zbędnego okrucieństwa.

Był człowiek, a został wypalony w środku trup.

Kilku mężczyzn chwyciło za broń, ale w porę poczuli, że abori gotowi są powtórzyć tę sztuczkę z nimi.

A potem dwudziestu tubylców podeszło do ludzi i podało im pomarańczowe perły. Nie jako rekompensatę, po prostu proponowali wymianę – przypominali, jak powinna wyglądać.

Teraz obok mumii siedemnastoletniego chłopca, który miał nieszczęście być synem Russela, ludzie w milczeniu odpinali butelki i podawali je abori…

Patrzyłem, jak ostatnie krople wody spływają z szyjki, a potem rzuciłem butelkę na ziemię i zacząłem ją deptać. Plastik zgniótł się, ale nie pękł. Skakałem po butelce tak długo, aż rozbolały mnie pięty.

Plastik okazał się mocniejszy ode mnie.

Ściemniło się już, purpurowe słońce skryło się za horyzontem, pojawiły się gwiazdy. Podszedłem do posterunku – okrągłej, wrośniętej w ziemię kopuły z małymi wieżyczkami systemów bojowych.

Zgodnie z regulaminem kopułę powinno osłaniać pole siłowe, wszystkie wejścia miały być zamknięte na głucho, a mnie, snującego się po pasie startowym, powinni byli już trzy razy ostrzec i pięć razy spalić.

Dobrze, że nie żyjemy zgodnie z regulaminem. Dobrze, że mamy taką spokojną i cichą planetę…

Nawet abori mogą wyrządzić krzywdę człowiekowi jedynie w akcie samoobrony. Nie są źli, tylko zupełnie obcy…

Przy otwartych drzwiach kopuły, na umieszczonym w pokrowcu miotaczu rakiet Salieri, kształtem i rozmiarem przypominającym szkolny tornister, siedział Denis Ogarin. Na jego widok trochę poprawił mi się humor. Denis pomachał ręką, a potem demonstracyjnie popatrzył na mój pas, na puste miejsce po butelce z wodą.

– Można ci pogratulować, młody?

Nie lubię tego zwrotu. Po pierwsze, Denis jest tylko pięć lat starszy ode mnie, a po drugie, w wieku dwudziestu lat uzmysłowiłem sobie, że zwrot „młody człowieku” zupełnie do mnie nie pasuje. Ale Denis może do mnie mówić „młody”, „koleś”, „mały”, a nawet „dzieciaku”. Dziesięć lat temu opuścił mury korpusu kadetów na Terrze i od tamtej pory jest w piechocie kosmicznej. Porucznik! Widział prawie całe Imperium, był nawet poza jego granicami…

– Raczej się ze mnie pośmiać – powiedziałem ponuro i przysiadłem nieopodal; na miotaczu rakiet zabrakło miejsca, poza tym nie miałem ochoty siedzieć na pociskach subatomowych – tylko twardzielom z piechoty kosmicznej bank spermy opłaca państwo.

W dwóch słowach opowiedziałem, co się stało.

– Nie będę się śmiał – zapewnił Denis. Sięgnął do kieszeni, wyjął fajkę i tytoń. – Śmiać można się z tych, którzy jeszcze nie są całkiem beznadziejni… żeby zrozumieli. A ty jesteś beznadziejny.

Milczałem.

– Aloszka, opowiadałem ci o prawach fartu?

– Ze sto razy.

– A więc, mój młody przyjacielu – Denis metodycznie ubijał tytoń, nie patrząc na mnie i nie zwracając najmniejszej uwagi na moją odpowiedź – jedna z tych zasad brzmi: bądź zawsze gotów na nadejście sukcesu. Nieustannie, w każdej chwili. Jeśli nawet siedzisz na sedesie, to jeszcze nie znaczy, że za chwilą nie będziesz musiał się zerwać i polecieć za fartem z opuszczonymi spodniami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Atomowy Sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Atomowy Sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Siergiej Łukianienko - Lord z planety Ziemia
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukianienko - Genom
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Czystopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Brudnopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Patrol Zmroku
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Nocny Patrol
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukianienko - Dzienny Patrol
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Ostatni Patrol
Siergiej Łukjanienko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Atomowy Sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Atomowy Sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x