Siergiej Łukjanienko - Atomowy Sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Siergiej Łukjanienko - Atomowy Sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Atomowy Sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Atomowy Sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Galaktyka, gdzie wśród walk i intryg potężne Imperium Ludzi dąży do pokojowego współistnienia z Obcymi…
Młoda prawniczka, która tropiąc zagadkę ucieczek z wirtualnego więzienia, odkrywa jego prawdziwe przeznaczenie…
Ludzie, degeneraci i smoki walczący o byt w przeddzień katastrofy jądrowej i tajemniczy chłopiec znikąd, który może zmienić bieg dziejów…
Oto historie z odległych światów „Cieni snów”, „Przezroczystych witraży” i „Atomowego snu”.

Atomowy Sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Atomowy Sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie powiedział tego złośliwie, raczej żartem i z sympatią, i pewnie nikt nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie moja opowieść…

– Aloszka moczymorda – westchnął ktoś. I wcale nie chodziło o mój obecny stan, lecz o wstydliwą historię z butelką wymienną.

Wychodząc razem z Romka z baru, pomyślałem, że to przezwisko przylgnie do mnie na zawsze, podobnie jak „rzeźbiarz”, „dezerter” i inne epitety, za którymi kryły się różne haniebne historie.

Kapitan Ogarin miał rację. Pod każdym względem.

– Romka, dlaczego ja… dlaczego jestem taki? – spytałem. Język mi się plątał.

– Zaraz odetchniesz świeżym powietrzem i od razu poczujesz się lepiej – zapewnił pojednawczo Romka.

Rozbawiło mnie to.

– Ja nie o tym, Koreańczyku, głupi jesteś… Nie o tym mówię…

Romka cicho sapał, wyprowadzając mnie z klubu. Chlapiące się w basenie maluchy chichotały, idący z naprzeciwka ojciec Witalij, nasz nowy kapłan, który niedawno przyjął święcenia, zmarszczył brwi, ale taktownie nic nie powiedział. Wyjął papierosa z marihuaną i udał, że jest zajęty poszukiwaniem zapalniczki.

Nagle dotarło do mnie, że ostatnio na mój widok ludzie jakoś często odwracają wzrok.

– No, zaraz wytrzeźwiejesz – powiedział Romka, lokując mnie na ławce przed wejściem. Dobrze chociaż, że nie ma nikogo na dworze, jedni siedzą w klubie, inni w domu… Większość w klubie, oczywiście. – To nic, Aloszka, nie martw się…

– Wcale się nie martwię.

Romka westchnął, usiadł obok mnie i powiedział dobrodusznie:

– I słusznie, nie ma się co smucić. Każdemu mogło się zdarzyć.

Może powinieneś się ożenić?

– Że co? – nie załapałem związku.

– No wiesz, mądra żona… – Zamilkł, widząc, że niepotrzebnie zaczął temat. Ale było już za późno.

– To powszechna opinia? – zapytałem.

Romka zerknął na mnie zdumiony; zrozumiał, że jestem trzeźwiejszy, niż sądził.

– Tak. Nie obrażaj się, ale rzeczywiście pora się ustatkować.

Romka był żonaty od czterech lat, miał dwóch synków, przy czym starszy już z dumą dźwigał u pasa butelkę wymienną. Romka cieszył się szacunkiem mieszkańców.

– Zrozum, Aloszka… – Romka popatrzył na mnie stropiony. Wszyscy cię lubimy. Bo w czym jest siła nas, prawosławnych? W miłości i jedności! Trzeba nie tylko być dobrym człowiekiem, ale jeszcze dobrym członkiem wspólnoty. Wszyscy się o ciebie martwią, uwierz mi. Gdy robisz kolejne głupstwo, to jeśli nawet ktoś się pośmieje, tak naprawdę się martwi! Kiedy człowiek jest sam, to… tfu! Romka splunął sobie pod nogi i roztarł ślinę butem. – Nie jest nic wart! I dla siebie jest ciężarem, i dla wspólnoty. Może rzeczywiście potrzebujesz kogoś obok siebie, bo bez tego nic ci nie wychodzi?

– I kogóż to swata mi wspólnota? – zapytałem.

Romka stropił się, ale nie mógł już się wykręcić od rozmowy.

– Olgę Nonową.

Aż mnie zatkało.

– Olgę Pietrownę? Romka! Tylko w pierwszej klasie wszyscy kochaliśmy się w nauczycielce! Ona ma ponad czterdzieści lat!

Dobrze, że nie powiedział: „W starym piecu diabeł pali”, albo że po czterdziestce zaczyna się nowe życie. Romka milczał, odwracając wzrok, a ja przetrawiałem jego słowa. A więc w osadzie uważają mnie za tak beznadziejną łajzę, że nikt, prócz starej nauczycielki, czupurnej i zarozumiałej, która mogłaby być moją matką, nie może się o mnie zatroszczyć.

O tym, że ja mógłbym się o kogoś troszczyć, w ogóle nie było mowy.

– Wyniosę się stąd, Romka – powiedziałem. – Dokądkolwiek.

Na Pogranicze, na planety-kopalnie… Nie mogą dłużej włóczyć się i czekać, aż abori zaproponują mi kawałek fekaliów…

– Perły to nie fekalia! – obraził się Roman. W zdobywaniu pereł był niezmordowany i miał sporo szczęścia.

– A niechby nawet kamienie żółciowe – powtórzyłem złośliwie słowa Ogarina. – To przecież obłęd! Żyć tylko nadzieją, że jak będziesz miał fart, to podarują ci kawałek obcego ciała! Co będziesz wspominał, gdy nadejdzie śmierć? Jak łaziłeś z butelką po dżungli?

Romka drgnął. Byliśmy kumplami, ale teraz przesadziłem. Wstał i pochylił się nade mną.

– Nie mam zamiaru umierać i jeszcze mogę zarobić na odmłodzenie! Ale gdyby przyszło mi skonać choćby dziś, to będę miał co wspominać: czterdzieści trzy perły, żonę, chłopców! A ty, Aloszka? Co ty będziesz wspominał? Swoje rzeźby? Właśnie, a niby z czego je lepiłeś, demaskatorze? To właśnie one były z… Gdyby prawdziwi rzeźbiarze na Terrze o tym wiedzieli… Za nic by ich nie wzięli do ręki!

Milczałem. Romka miał rację – właśnie dlatego przestałem rzeźbić. Jak się dowiedziałem, czym tak naprawdę są bursztynowe okrąglaki, znajdowane w lesie, z których tak fajnie wycinało się – wycinało, a nie lepiło – śliczne, połyskujące w słońcu statuetki… Od razu przestałem się w to bawić.

– Synu marnotrawny! – powiedział twardo Romka. – Może cała wspólnota ma ci się zrzucić na bilet? Przecież sam nigdy nie zarobisz! I tak cię tu wszyscy utrzymujemy!

Wstałem gwałtownie, aż ziemia zakołysała się pod nogami, ale zachowałem równowagę i szybko zacząłem oddalać się od klubu.

Alkohol przestał działać, widocznie za dużo miałem adrenaliny we krwi. Romka, który rzadko wybuchał i szybko stygł, krzyknął za mną niepewnie:

– Hej, daj spokój, nie masz się co obrażać! Przecież to prawda!

Nie zatrzymując się, szedłem przed siebie w stronę kosmodromu. Tak, chcę się stąd wynieść! Całe życie o tym marzyłem! Ale jak mogłem jako dzieciak lecieć na baśniową, wspaniałą, starożytną Terrę, skoro mama chorowała! A jeśli chodzi o ten przeklęty nabór ochotników… Nie złamałem ręki specjalnie, po prostu urządziłem sobie trening, postanowiłem pokazać komisji wszystko, na co mnie stać, no i przeholowałem…

No, a dzisiaj… Szczęście samo pchało się w ręce, perła o wielkiej wartości… Odniósłbym ją do biura, dostał czek… I za tydzień na pokładzie liniowca turystycznego „Afanasij Nikitin”, który zatrzymuje się przy planecie raz na pół roku, wyruszyłbym do metropolii.

A teraz już koniec. Cała wspólnota i tak nie zrzuci mi się na bilet.

Zamiast tego przyjdzie ojczulek Witalij, napije się ze mną albo zapali trawkę, popatrzy mi z wyrzutem w oczy i zacznie mówić o Bogu, o przeznaczeniu, o tym, że swoim postępowaniem martwię Boga, że konsekwencje duchowe mogą się okazać tragiczne. I nawet nie zauważę, jak poprowadzę do ołtarza starą, grubą, nudną Olgę Pietrownę…

Gdy ochłonąłem, okazało się, że jestem przy pasie startowym.

Panowały ciemności, a na nocnym niebie zapalały się, płonęły i gasły gwiazdy. No dobrze, nie całkiem gwiazdy… Spadające gwiazdy.

Nasza planeta jest otoczona obłokiem pyłu i prawdziwych gwiazd nie widać. Za to co chwila nad naszymi głowami spalają się tysiące mikrometeorytów. Podobno prawdziwe gwiazdy wyglądają dokładnie tak samo, tylko nie mrugają, lecz świecą równym, spokojnym światłem. Mówią, że nasze gwiaździste niebo jest piękniejsze od prawdziwego. To dlatego czasem przyjeżdżają do nas turyści – spędzić jedną noc, potańczyć i napić się pod migotliwym sklepieniem…

Nie wiem. Ja tam chciałbym zobaczyć prawdziwe gwiazdy.

Chciałbym latać od gwiazdy do gwiazdy, odwiedzić planety Pogranicza, zajrzeć na Terrę. Być tam kimkolwiek, choćby asenizatorem. Byle tylko nie gnić w naszej dziurze! Boże, nawet jeśli w Ciebie nie wierzę, to błagam, pomóż mi się stąd wyrwać! Do prawdziwego, ogromnego świata, gdzie można stać pod niebem, na którym płoną gwiazdy, a nie międzyplanetarne śmieci! Gdzie dzieją się prawdziwe rzeczy!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Atomowy Sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Atomowy Sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Siergiej Łukianienko - Lord z planety Ziemia
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukianienko - Genom
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Czystopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Brudnopis
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Patrol Zmroku
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukjanienko - Nocny Patrol
Siergiej Łukjanienko
Siergiej Łukianienko - Dzienny Patrol
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko - Ostatni Patrol
Siergiej Łukjanienko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Atomowy Sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Atomowy Sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x