Robert Jordan - Wielkie Polowanie
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Wielkie Polowanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wielkie Polowanie
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wielkie Polowanie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielkie Polowanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wielkie Polowanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielkie Polowanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Min. To ty. Skąd się tu wzięłaś? Gdzie my jesteśmy?
Pamięć wracała błyskami i fragmentami. Dawne sprawy pamiętał, ale ostatnich kilka dni przypominało okruchy rozbitego lustra, wirujące w umyśle, ukazujące przelotne obrazy, które znikały, nim zdołał przyjrzeć się im dokładnie.
— Z Falme — odparła. — Dzieli nas obecnie od niego pięć dni jazdy na wschód, ty cały ten czas przespałeś.
— Falme. — Więcej wspomnień. Mat zadął w Róg Valere. — Egwene! Czy ona...? Czy oni ją uwolnili? — Wstrzymał oddech.
— Nie wiem, o jakich ty „onych” mówisz, ale jest wolna. To my ją uwolniłyśmy.
— My? Nie rozumiem.
„Jest wolna. W każdym razie...”
— Nynaeve, Elayne i ja.
— Nynaeve? Elayne? Jak? Wszystkie byłyście w Falme? Próbował usiąść, ale bez trudu ułożyła go z powrotem i tak została, z dłońmi na jego ramionach, nie odrywając oczu od jego twarzy.
— Gdzie ona jest?
— Odjechała. — Twarz Min poczerwieniała. — Oni wszyscy już odjechali. Egwene, Nynaeve, Mat, Hurin i Verin. Hurin naprawdę nie chciał cię opuścić. Są w drodze do Tar Valon. Egwene i Nynaeve, żeby kontynuować swoje nauki w Wieży, Mat po to, by Aes Sedai coś zrobiły ze sztyletem. Zabrali z sobą Róg Valere. Nie chce mi się wierzyć, że naprawdę go widziałam.
— Pojechała — mruknął. — Nawet nie zaczekała, zanim się nie zbudzę.
Czerwień na policzkach Min pogłębiła się, usiadła z powrotem, wpatrzona w swoje kolana.
Podniósł ręce, by przesunąć nimi po twarzy i znieruchomiał, z przerażeniem wpatrzony we wnętrza dłoni. Na lewej też miał teraz odciśnięte piętno, dokładnie takie samo jak na prawej, bez żadnej krzywej albo zamazanej linii. „Raz czaplą, drogę mu wyznaczy. Drugi raz czaplą, by miano zyskał prawdziwe”.
— Nie!
— Odjechali — powiedziała. — Mówienie „nie” nic tu nie pomoże.
Potrząsnął głową. Coś mu podszeptywało, że ból w boku jest ważny. Nie mógł sobie przypomnieć okoliczności, w jakich go raniono, ale to było ważne. Zaczął podnosić koce, by obejrzeć ranę, ale Min odepchnęła jego ręce.
— Nic z nią nie zrobisz. Jeszcze się nie zagoiła do końca. Verin próbowała ją uzdrawiać, stwierdziła jednak, że nie przynosi to takiego skutku jak powinno. — Zawahała się, skubiąc dolną wargę. — Moiraine mówi, że Nynaeve coś zrobiła, bo inaczej byś umarł, zanim cię dowieźliśmy do Verin, ale Nynaeve powiada, że była zbyt przerażona, by bodaj świeczkę zapalić. Z tą twoją raną dzieje się coś... złego. Będziesz musiał czekać, zanim wygoi się w naturalny sposób.
W jej głosie słychać było zakłopotanie.
— Moiraine tu jest? — Wybuchł gorzkim śmiechem. — Gdy powiedziałaś, że Verin odjechała, pomyślałem, że znowu się uwolniłem od Aes Sedai.
— Jestem tu — odezwała się Moiraine.
Pojawiła się, cała w błękicie, tak uroczysta, jakby znajdowała się w Białej Wieży, podeszła wolnym krokiem i stanęła nad nim. Min obdarzyła Aes Sedai krzywym spojrzeniem. Rand miał dziwne uczucie, że ona chce go bronić przed Moiraine.
— Wolałbym, żeby cię tu nie było — powiedział. — O ile o mnie idzie, możesz sobie wracać, tam gdzie twoja kryjówka i sobie w niej zostać.
— Wcale się nie ukrywałam — odparła spokojnie Moiraine. Robiłam, co mogłam, tu, na Głowie Tomana i w Falme. Osiągnięć mam dość mało, ale za to dużo się dowiedziałam. Nie udało mi się uratować dwóch moich sióstr, nim Seanchanie zapędzili je na statki razem z Wziętymi Na Smycz, ale robiłam, co mogłam.
— Co mogłaś. Wysłałaś Verin, żeby mną kierowała, ale ja nie jestem owcą, Moiraine. Powiedziałaś, że mogę jechać, dokąd chcę i teraz chcę jechać tam, gdzie nie ma ciebie.
— Wcale nie wysyłałam Verin. — Moiraine zmarszczyła czoło. — Działała na własną rękę. Interesujesz bardzo wielu ludzi, Rand. Czy Fain cię znalazł, albo może ty jego?
Ta nagła zmiana tematu zaskoczyła go.
— Fain? Nie. Niezły ze mnie bohater. Próbowałem uratować Egwene, a zrobiła to wcześniej Min. Fain powiedział, że zaszkodzi Polu Emonda, jeśli się z nim nie spotkam, a ja nie widziałem go na oczy. Czy on popłynął razem z Seanchanami?
Moiraine potrząsnęła głową.
— Nie wiem, czego bardzo żałuję. Ale to też dobrze, że go nie znalazłeś, teraz już wiesz nareszcie, kim on jest.
— Sprzymierzeńcem Ciemności.
— Gorzej. O wiele gorzej. Padan Fain był istotą, którą całą duszę oddałaby Czarnemu, myślę jednak, że w Shadar Logoth pokumał się z Mordethem, który był równie nikczemny w walce z Cieniem jak nikczemny jest sam Cień. Mordeth usiłował pożreć duszę Faina, by na powrót odzyskać ludzkie ciało, jednakże była to dusza dotknięta bezpośrednio przez Czarnego i to, co z tego powstało... To, co z tego powstało nie było ani Padanem Fainem, ani Mordethem, tylko czymś znacznie gorszym, połączeniem ich dwóch. Fain, pozwólmy go sobie tak nazywać, jest bardziej niebezpieczny, niż mógłbyś uwierzyć. Mógłbyś nie przeżyć takiego spotkania, a gdyby ci się nawet udało, to być może stałbyś się czymś jeszcze gorszym od nawróconych na stronę Cienia.
— Jeśli on żyje, jeśli nie odpłynął z Seanchanami, to ja muszę...
Urwał, gdy wyciągnęła spod płaszcza jego miecz ze znakiem czapli. Ostrze urywało się nagle w odległości stopy od rękojeści, jakby zostało stopione. Pamięć wróciła z wielkim hukiem.
— Zabiłem go — powiedział cicho. — Tym razem go zabiłem.
Moiraine położyła na boku zniszczony miecz, jak rzecz całkiem bezużyteczną, którą zresztą był teraz, i otrzepała ręce.
— Nie tak łatwo zabić Czarnego. Sam fakt, że ukazał się na niebie nad Falme jest bardziej niż tylko niepokojący. Nie powinien być w stanie tego zrobić, jeśli jest, jak uważamy, uwięziony. A jeśli jest inaczej, to czemu nie zniszczył nas wszystkich?
Min poruszyła się niespokojnie.
— Na niebie? — zdziwił się Rand.
— Obu was było widać — odparła Moiraine. — Wasza bitwa rozegrała się na niebie, oglądały ją wszystkie dusze w Falme. Może w innych miastach na Głowie Tomana też, jeśli rzeczywiście należy wierzyć w tę połowę, o której mi opowiadano.
— Wszyscy... wszyscy to widzieliśmy — poświadczyła słabym głosem Min. Uspokajającym gestem dotknęła jego dłoni.
Moiraine ponownie sięgnęła w zanadrze swego płaszcza i wyciągnęła zwój pergaminu, podobny do tych wielkich płacht, którymi posługiwali się uliczni artyści w Falme. Kreski wykonane węglem okazały się nieco rozmazane, gdy go rozwinęła, cały rysunek był jednak czytelny. Mężczyzna o płonącej twarzy walczył za pomocą laski z drugim, uzbrojonym w miecz, pośród chmur, po których tańczyły błyskawice, za nimi łopotał sztandar Smoka. Nietrudno było rozpoznać twarz Randa.
— Ilu to widziało? — spytał podniesionym głosem. — Podrzyj to. Spal.
Aes Sedai nic nie zrobiła, gdy pergamin sam się zwinął z powrotem.
— To na nic, Rand. Kupiłam to dwa dni temu, we wsi, przez którą przejeżdżaliśmy. Powstało takich setki, a może nawet tysiące, wszędzie opowiadana jest historia o tym, jak Smok walczył z Czarnym na niebie ponad Falme.
Rand spojrzał na Min. Przytaknęła z niechęcią i ścisnęła go za rękę. Wyglądała na przestraszoną, ale nie wzdrygnęła się.
„Ciekawe, czy Egwene dlatego właśnie wyjechała. Miała prawo odjechać”.
— Wzór oplata się wokół ciebie coraz ściślej — powiedziała Moiraine. — Potrzebujesz mnie teraz bardziej niż kiedykolwiek.
— Wcale cię nie potrzebuję — odburknął — i wcale cię nie chcę. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. — Przypomniał sobie, że nazywano go Lewsem Therinem, że nie tylko Ba’alzamon to robił, lecz również Artur Hawkwing. — Nie chcę. Światłości, uważa się, że Smok spowoduje kolejne Pęknięcie świata, że wszystko rozedrze na pół. Nie chcę być Smokiem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wielkie Polowanie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielkie Polowanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wielkie Polowanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.