Robert Jordan - Wielkie Polowanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Wielkie Polowanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wielkie Polowanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielkie Polowanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wielkie Polowanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielkie Polowanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ty ciężki tumanie — mruknęła. — Nie mogłeś być niższy i lżejszy, co? Musiałeś mieć takie nogi i bary. Powinnam cię tu zostawić.

Mozolnie jednak wspięła się po schodach, starając się, by nie obijał się o nie częściej niż to było konieczne, i wciągnęła do środka. Ułożyła go na progu, rozmasowała sobie dół pleców, mrucząc coś o Wzorze i pośpiesznie ruszyła na poszukiwania. Na tyłach domu znajdowała się niewielka sypialnia, być może izba służących, z łóżkiem zasłanym kocami, w palenisku leżały kłody. W niespełna parę minut odrzuciła koce i podpaliła kłody, a także knot w lampie na stoliku obok łóżka. Potem wróciła do Randa.

Wciągnięcie go do pokoju, a potem na łóżko, stanowiło nie lada wyczyn, ale jakoś udało jej się tego dokonać i tylko trochę zasapać, potem go przykryła. Po chwili wsunęła dłoń pod koce, skrzywiła się i potrząsnęła głową. Pościel była zimna jak lód, jego ciało nie wydzielało ciepła, które koce mogłyby zatrzymać. Wsunęła się pod koce, wzdychając z rezygnacją, a po chwili ułożyła jego głowę na swoim ramieniu. Wciąż nie otwierał oczu, a oddech mu się rwał, ale bała się, że umrze przed jej powrotem, gdyby teraz poszła szukać Nynaeve.

„Jemu potrzebna jakaś Aes Sedai — pomyślała. — Mogę tylko spróbować go trochę ogrzać”.

Przez jakiś czas przypatrywała się twarzy Randa. Widziała tylko tę twarz, nigdy nie potrafiła czytać w kimś, kto stracił przytomność.

— Lubię starszych mężczyzn — powiedziała do niego. — Lubię mężczyzn, którzy są wykształceni i inteligentni. Nie interesuje mnie uprawa roli, owce i pasterze. Szczególnie młodzi pasterze. — Westchnęła i odgarnęła mu włosy z twarzy, w dotyku przypominały jedwab. — Tylko że ty nie jesteś pasterzem, prawda? Przestałeś nim być. Światłości, dlaczego Wzór musiał mnie porwać razem z tobą? Dlaczego nie spotkał mnie jakiś spokojny i zwyczajny los, na przykład rozbitka ze statku, który nie ma co jeść, a otacza go tuzin głodnych Aielów?

Z hallu rozległ się jakiś hałas, podniosła głowę, gdy otworzyły się drzwi. Na progu stała Egwene, patrzyła na nich, skąpanych światłem ognia i lampy.

— Och — tyle tylko powiedziała.

Min poczerwieniała.

„Czemu ja się zachowuję tak, jakbym zrobiła coś złego? Idiotka!”

— Ja... ja go rozgrzewam. Jest nieprzytomny i zimny jak lód.

Egwene nie weszła dalej do pokoju.

— Czułam... czułam, że on mnie do siebie przyciąga. Że mnie potrzebuje. Elayne też to czuła. Uznałam, że to pewnie coś wspólnego z... z tym, czym on jest, za to Nynaeve nic nie czuła. — Odetchnęła głęboko, nierówno. — Elayne i Nynaeve poszły po konie. Znalazłyśmy Belę. Seanchanie zostawili większość koni. Nynaeve twierdzi, że powinnyśmy jak najprędzej ruszyć w drogę i... i... Min, wiesz teraz, czym on jest, prawda?

— Wiem. — Min miała ochotę zdjąć ramię z szyi Randa, ale nie potrafiła się zmusić do wykonania ruchu. — W każdym razie chyba wiem. Nieważne kim jest, jest ranny. Mogę go tylko próbować rozgrzać, nic więcej nie potrafię. Może Nynaeve będzie umiała coś zrobić.

— Min, ty wiesz... wiesz, że on nie może się ożenić. On nie jest... bezpieczny... dla żadnej z nas, Min.

— Mów za siebie — odparła Min. Przyciągnęła twarz Randa do swojej piersi. — Jest tak, jak mówiła Elayne. Porzuciłaś go dla Białej Wieży. Co cię obchodzi, jeśli ja go sobie wezmę?

Wydawało się, że Egwene patrzyła na nią bardzo długo. Nie na Randa, nie na całe otoczenie, tylko na nią. Czuła, że twarz pali ją coraz mocniej i pragnęła odwrócić wzrok, ale nie potrafiła.

— Sprowadzę Nynaeve — oznajmiła w końcu Egwene i wyszła sztywno wyprostowana, z uniesioną głową.

Min chciała zawołać, pójść za nią, ale zamiast tego leżała jak sparaliżowana. Z oczu popłynęły jej łzy.

„Jest jak być musi. Wiem to. Wyczytałam to w nich wszystkich. Światłości, ja nie chcę brać w tym udziału”.

— To twoja wina — powiedziała do znieruchomiałej sylwetki Randa. — Nie, nie twoja. Ale to ty za to zapłacisz, tak myślę. Wszystkie dałyśmy się złapać, niczym muchy w pajęczynę. A gdybym jej powiedziała, że pojawi się jeszcze jedna kobieta, kobieta, której ona nawet nie zna? A skoro już o tym mowa, to co ty o tym myślisz, mój piękny lordzie pasterzu? Ostatecznie wcale nie jesteś taki najbrzydszy, ale... Światłości, nie wiem nawet, czy to ja będę tą, którą wybierzesz. Albo może będziesz próbował podrzucać wszystkie nas trzy na swoim kolanie? Może to nie jest twoja wina, Randzie al’Thor, ale to niesprawiedliwe.

— Nie Rand al’Thor — przemówił melodyjny głos od strony drzwi. — Lews Therin Telamon. Smok Odrodzony.

Min wytrzeszczyła oczy. Była to najpiękniejsza kobieta, jaką Min widziała w życiu, obdarzona jasną, gładką skórą, długimi, czarnymi włosami i oczyma ciemnymi jak noc. Nawet śnieg wydawałby się brudny w porównaniu z bielą jej sukni, przepasanej srebrną szarfą. Cała jej biżuteria była srebrna. Min poczuła, że zaczyna się jeżyć.

— O czym ty mówisz? Kim jesteś?

Kobieta podeszła do łóżka — poruszała się z taką gracją, że Min poczuła ukłucie zazdrości, mimo że dotąd nigdy nie zazdrościła niczego żadnej kobiecie — i pogładziła Randa po włosach, jakby Min tam w ogóle nie było.

— Myślę jednak, że on sam jeszcze w to nie wierzy. Wie, ale nie wierzy. Kierowałam jego krokami, popychałam go, ciągnęłam, wabiłam. Zawsze uparty, ale tym razem go okiełznam. Ishmael uważa, że to on kieruje zdarzeniami, ale to j a to robię.

Potarła palcem czoło Randa, jakby rysowała na nim jakiś znak, Min pomyślała z niepokojem, że przypominało to Smoczy Kieł. Rand poruszył się, coś wymamrotał. Odkąd go znalazła, był to pierwszy dźwięk albo ruch, jaki wykonał.

— Kim jesteś? — spytała podniesionym tonem Min.

Kobieta spojrzała na nią, tylko spojrzała, a mimo to Min wtuliła się w poduszki, gwałtownie tuląc do siebie Randa.

— Zwą mnie Lanfear, dziewczyno.

Min tak nagle zaschło w ustach, że nic by nie mogła powiedzieć, nawet gdyby od teko zależało jej życie.

„Jedna z Przeklętych! Nie! Światłości, nie!”

Była w stanie tylko potrząsnąć głową. Zaprzeczenie przywołało uśmiech na twarz Lanfear.

— Lews Therin był i jest mój, dziewczyno. Opiekuj się nim dla mnie jak najlepiej, dopóki po niego nie przybędę.

I zniknęła.

Min rozdziawiła usta. W jednej chwili tu stała, w drugiej już jej nie było. Zorientowała się, że z całej siły tuli znieruchomiałe ciało Randa. Z całej duszy pragnęła pozbyć się uczucia, że chce, aby to on jej bronił.

Z twarzą wynędzniałą i zaciętą w ponurej determinacji, Byar galopował, tyłem do zachodzącego słońca, w ogóle nie oglądając się za siebie. Zobaczył wszystko, co musiał, wszystko, co pozwoliła mu zobaczyć ta przeklęta mgła. Cały legion poległ, lord kapitan Geofram Bornhald poległ i tylko jedno wyjaśniało ten fakt — zdradzili ich Sprzymierzeńcy Ciemności, Sprzymierzeńcy pokroju Perrina z Dwu Rzek. Taką wiadomość musiał zawieźć Dainowi Bornhaldowi, synowi lorda kapitana, który wraz z innymi Synami Światłości obserwował Tar Valon. Miał jednak coś jeszcze gorszego do przekazania i to nie komu innemu a samemu Pedronowi Niallowi. Musiał mu opowiedzieć, co widział na niebie nad Falme. Smagał konia wodzami i w ogóle nie oglądał się za siebie.

49

Co miało być

Rand otworzył oczy i stwierdził, że wpatruj e się w słoneczny blask przesączający się ukośnie między konarami drzewa skórzanego, mimo pory roku oblepionego szerokimi, twardymi liśćmi. Wiatr nimi poruszający napomykał o śniegu, który miał spaść przed zapadnięciem zmroku. Leżał na plecach i czuł pod swymi dłońmi okrywające go koce. Gdzieś chyba zniknęły jego kaftan i koszula, coś jednak opasywało mu pierś, poza tym bolał go lewy bok. Odwrócił głowę, na ziemi siedziała przypatrująca mu się Min. Mało co, a byłby jej nie rozpoznał w tych spódnicach. Uśmiechała się niepewnie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wielkie Polowanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielkie Polowanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wielkie Polowanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Wielkie Polowanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x