— Gdybyś był choć w połowie taki mądry, jakiego udajesz — kontynuowała Briar jeszcze głośniej, aby zagłuszyć wszystko inne — nie potrzebowałbyś mnie do potwierdzania swojej historii i nie musiałbyś sprowadzać tu tych chłopców. Levi był może szalony i okrutny, ale na tyle zmyślny, że nie mogłeś ukraść jego zabawek i po prostu uciec z nimi. Kazałeś więc sprowadzić do siebie Hueya, bo on jest tutaj najmądrzejszy. Chciałeś też nakłonić mojego syna, żeby został z tobą, karmiąc go stekiem podłych kłamstw. Gdybyś ty uczynił z tego miejsca to, czym teraz jest, nie musiałbyś posuwać się do tego wszystkiego.
Przesunął broń, teraz trzy opasłe lufy śrutówki mierzyły prosto w jej pierś. To cieszyło ją niezmiernie.
— Powiesz jeszcze słowo, a przysięgam, że… — wycharczał.
— Że co? — wrzasnęła, wpadając mu w słowo, i dodała pospiesznie, na jednym wydechu, bez przestanku, widząc, że Angelina jest tuż-tuż. — Idę o zakład, że nawet nie wiesz, jak działa ta broń. Najprawdopodobniej nie ty ją stworzyłeś. Ty tylko kradłeś pomysły Leviego i rzeczy, które on zbudował własnymi rękoma. Wiesz dość, by zgrywać tutejszego króla, ale modlisz się co wieczór, żeby ktoś z twoich ludzi się nie zorientował, jaki słaby i bezużyteczny jesteś naprawdę!
Nie zawył, nie warknął, tylko odkrzyknął:
— Po coś tu przyszła? Po coście oboje tu przyleźli? Nie powinniście tutaj przychodzić! To nie wasza sprawa. Mogliście siedzieć na tyłkach w tej swojej obskurnej chałupie na Przedmieściach. Dawałem wam więcej, chciałem dać o wiele więcej, niż zasługujecie, a wcale nie musiałem tego robić! Nic wam nie byłem winien. Nic a nic!
— Jasne! — wrzasnęła raz jeszcze. — Nic nam nie byłeś winien, bo nie jesteś moim mężem i jego ojcem, więc w jednym masz rację: twoje życie to nie nasz problem. Ale nie połapałeś się w porę, panie Foster.
— Przestań mnie tak nazywać! Nie chciałem tego nazwiska. Nienawidzę go i nie chcę go słyszeć! Skąd je w ogóle znasz?!
Angelina mogła na to pytanie odpowiedzieć.
W mgnieniu oka, a nawet szybciej skoczyła mu na plecy i chwyciła go za gardło niczym puma, tyle że była o wiele groźniejsza od dzikiego zwierzęcia. W jednej chwili wyszarpnęła nóż, w następnej już tkwił pod brodą Minnerichta, w wąskiej szczelinie pomiędzy jego zbroją i maską.
Wykorzystała masę swojego ciała, by odchylić mu głowę i poszerzyć dostęp do grdyki i bladej skóry na szyi. Gdy to uczyniła, Zeke bez namysłu skoczył do dziury w ścianie oferującej mu nieco lepszą osłonę i stanął u boku matki.
— To za Sarę Joy Foster, której życie zakończyłeś dwadzieścia lat temu — wysapała księżniczka i jednym cięciem przeciągnęła ostrzem po mięśniach odsłoniętej szyi, od jednego do drugiego końca szczeliny.
Doktor pociągnął za spust, wystrzeliwując dwa z trzech naboi, ale szok i utrata równowagi sprawiły, że nie był w stanie wycelować. Obracał się wokół własnej osi, kołysząc mocno i ślizgając po kamiennej posadzce, rosząc ją obficie krwią, która tryskała imponującymi fontannami z obu stron jego odchylonej wciąż głowy, jako że Angelina przecięła mu obie tętnice. Wciąż siedziała na jego plecach, ujeżdżając go jak dzikiego mustanga, dopóki nie padł na kolana, sięgając rękami ku niej bądź ranie i machając nimi w poszukiwaniu czegoś, na czym mógłby się oprzeć. Krew uciekała z niego jednak zbyt szybko.
Nie pozostało mu zbyt wiele czasu na walkę, więc postanowił wykorzystać go do maksimum. Spróbował odwrócić strzelbę tak, by mierzyć za siebie, przez ramię, ale okazała się za ciężka. Stracił już zbyt wiele krwi i słabł z każdą chwilą. Gdy padł na czworaka, Angelina w końcu dała mu spokój.
Odkopnęła jego broń na bezpieczną odległość i przyglądała się ze spokojem, jak tryskająca krew wsiąka w jego wspaniałą pelerynę, tworząc ciemne plamy na imperialnej czerwieni.
Briar się odwróciła. Śmierć Minnerichta niewiele ją obchodziła, bardziej przejmowała się Swakhammerem, który nie krwawił wprawdzie tak spektakularnie jak doktor, lecz był równie bliski śmierci. Dla niego również mogło być już za późno na ratunek.
Zeke także cofnął się o parę kroków. Dopóki tego nie uczynił, nie wiedziała nawet, że ukrył się obok niej. Otwierał właśnie usta, by coś powiedzieć, zamarł jednak, widząc gorączkowe ruchy matki. Briar chwyciła sztucer, przeładowała i wymierzyła.
— Padnij — szepnęła, a on natychmiast wykonał jej polecenie.
Angelina kulejąc, ruszyła ku otworowi w ścianie, wspięła się na rumowisko i naładowawszy po drodze śrutówkę, wymierzyła w pierś wyłaniającej się zza załomu ściany Lucy O’Gunning. Jednoręka kobieta dopiero teraz dotarła do pomieszczenia, w którym właśnie zakończyła się walka.
Lucy zdołała odnaleźć i naprawić swoją kuszę, miała ją znowu na mechanicznej ręce, naciągniętą i gotową do strzału. Skierowała bełt ku księżniczce, zanim zdołała ją rozpoznać. Natychmiast opuściła broń, mówiąc:
— Co tu robisz, Angelino..? — W tym momencie dostrzegła też Briar i dokończyła, uśmiechając się szeroko: — A to ci spotkanie. Niech mnie kule biją! Nie mamy zbyt wielu kobiet za tym murem, ale jestem pewna, że żaden facet nie chciałby z nimi zadrzeć.
— Ty też się do nich zaliczasz, Lucy — zapewniła ją Briar. — Za wcześnie jednak na okazywanie radości. — Skinęła głową, wskazując Swakhammera, którego barmanka nie mogła widzieć. — Mamy problem. Wielki i ciężki problem.
— To Jeremiasz! — krzyknęła Lucy, ledwie wetknęła głowę w otwór.
— Umiera. Musimy go stąd zabrać i przenieść w bezpieczniejsze miejsce.
— Ale i to nie da nam gwarancji, że przeżyje i wydobrzeje — dodała Angelina.
— Właśnie widzę. — Lucy zachowała mimo wszystko spokój, przynajmniej można tak było wnosić po tonie jej głosu. — Musimy go zabrać do… Musimy go… — mówiła wolno, cedząc słowa, jakby czekała, aż coś sensownego przyjdzie jej do głowy. I tak się stało.
— Do kopalni.
— Doskonały pomysł — poparła ją natychmiast księżniczka. — Łatwiej nam będzie znosić go na dół, niż taskać pod górę. A jeśli znajdziemy wózek, będziemy mogły go przewieźć do Skarbców bez większych problemów.
— Coś za dużo tych „jeśli” — wtrąciła Briar. — Jak w ogóle zamierzacie się tam…?
— Daj mi chwilkę — przerwała jej Lucy. — A ty nigdzie się nie ruszaj, stary draniu — rzuciła na odchodnym w stronę Swakhammera. — Wytrzymaj. Zaraz wrócę.
Jeśli ją usłyszał, nie okazał tego w żaden sposób. Jego oddech był tak płytki, że ledwie wykrywalny, a ruch gałek ocznych stał się o wiele mniej gorączkowy, teraz przetaczały się wolniej, od kącika do kącika i z powrotem.
Pół minuty później Lucy wróciła w towarzystwie Squiddy’ego, Franka i Allena, o ile Briar dobrze zapamiętała imiona tych ludzi. Frank nie wyglądał zbyt dobrze. Miał tak wielkiego siniaka pod okiem, że krwiak rozlewał się aż na nos i skroń. Allen trzymał się za zranioną dłoń. Niemniej wgramolili się bez słowa skargi pomiędzy kobiety, dźwignęli masywnego opancerzonego Swakhammera i ruszyli w dół rumowiska, na poły niosąc go, a na poły ciągnąc.
— Zaniesiemy go do windy — wyjaśniła Lucy. — Zjedziemy na najniższy poziom, tam powinniśmy znaleźć wózki. W tym miejscu Minnericht gromadził sprzęt, kiedy przejął kopalnię. Pospieszcie się, panowie. On długo nie pociągnie.
— Dokąd go zabieramy? — zapytał Squiddy. — Jemu trzeba lekarza, ale…
Читать дальше