Robert Harris - Vaterland

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Harris - Vaterland» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Książnica, Жанр: Альтернативная история, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Vaterland: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Vaterland»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest rok 1964. Nazistowskie Niemcy triumfują w Europie oraz Azji i przygotowują się do obchodów 75 urodzin Hitlera. Prezydent USA J.F.Kennedy ma przybyć z oficjalną wizytą do Rzeszy, aby przywrócić stosunki dyplomatyczne miedzy krajami. Wtedy uwagę władz przykuwa seria tajemniczych morderstw. Wszystkie ofiary łączy udział w planie eksterminacji Żydów i Słowian. Śledztwo rozpoczynają agencji niemieckiego wywiadu, szpiedzy i amerykańska dziennikarka. Rozwiązanie okaże się bardziej zaskakujące, niż ktokolwiek przypuszcza.

Vaterland — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Vaterland», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Bedeker Generalnej Guberni, 1943

1

Nadejście urodzin Führera witały wydzwaniające północ kuranty. Mijające ich samochody trąbiły i dawały znaki reflektorami, zostawiając za sobą wiszącą nad jezdnią smugę światła. Fabryczne syreny pozdrawiały się wzajemnie niczym stojące na bocznicach pociągi.

— Przyjacielu, co oni ci zrobili?

Max Jaeger próbował skoncentrować się na prowadzeniu, ale co parę sekund spoglądał z przerażeniem i fascynacją w prawo, na siedzącego obok pasażera.

— Co oni ci zrobili? — powtarzał bez przerwy. Na pół zamroczony March nie wiedział, co jest snem, a co jawą. Obrócił się sztywno i spojrzał przez tylną szybę.

— Dokąd jedziemy, Max?

— Bóg jeden wie. Dokąd chcesz jechać?

Droga za nimi była pusta. Xavier ostrożnie obrócił się z powrotem i spojrzał na Maxa.

— Nebe ci nie powiedział?

— Nebe powiedział, że wszystkiego dowiem się od ciebie.

March odwrócił wzrok w stronę mijanych zabudowań. Nie patrzył na nie. Myślał o Charlie, która nie śpiąc czekała na niego w hotelowym pokoju w Waldshut. Zostało jeszcze osiem godzin. Razem z Maxem mieli prawie całą autostradę dla siebie. Powinni zdążyć.

— Siedziałem akurat na Werderscher Markt — opowiadał Jaeger. — Była jakaś dziewiąta. Dzwoni telefon. Wujek Artur. Herr Sturmbannführer! Czy March jest pana bliskim przyjacielem? Zrobiłbym dla niego wszystko, mówię. W tym czasie rozeszły się już pogłoski, gdzie jesteś. W porządku, Herr Sturmbannführer, zobaczymy, czy to prawda. Od jedenastej czterdzieści pięć do dwunastej piętnaście ma pan czekać w Kreuzbergu, na rogu Axmannweg, na północ od opuszczonego kościoła. I ani słowa nikomu, bo rankiem wyląduje pan w kacecie. To było wszystko. Odłożył słuchawkę.

Czoło Maxa świeciło się od potu. Raz po raz odwracał wzrok od drogi, spoglądając na Xaviera.

— Do diabła, Zavi. Sam nie wiem, co robię. Jadę na południe. Odpowiada ci to?

— Jak najbardziej.

— Nie jesteś zadowolony, że mnie widzisz?

— Bardzo zadowolony.

Marchowi znowu zrobiło się słabo. Przekręcił się w fotelu i otworzył lewą ręką szybę. Przez szum wiatru i opon przebijał się jakiś dźwięk. Co to było? Wystawił głowę przez szybę i zerknął w górę. Nie widział nic, ale dźwięk był dość wyraźny. Warkot helikoptera. Zasunął z powrotem szybę.

Przypomniał sobie zapis rozmowy telefonicznej, „…czego chcę. Czego pani zdaniem mogę chcieć? Azylu w pani kraju…”

Zegary i wskaźniki samochodu jarzyły się łagodnym zielonym światłem. Tapicerka pachniała świeżą skórą.

— Skąd wziąłeś ten samochód, Max? — zapytał. To był mercedes; najnowszy model.

— Z garażu przy Werderscher Markt. Niezłe cacko? Ma pełen bak. Możemy dojechać wszędzie, gdzie chcesz. Wszędzie.

Xavier zaczął się śmiać. Niezbyt głośno i niezbyt długo, bo za bardzo bolały go żebra.

— Och, Max, Max — szepnął. — Nebe i Krebs są świetnymi kłamcami, ale z ciebie zawsze był taki fajtłapa. Prawie mi ich żal, że mają cię w swojej drużynie.

Jaeger nie odwrócił wzroku od szyby.

— Zatruli cię narkotykami, Zavi. Skrzywdzili cię. Miesza ci się w głowie, uwierz mi.

— Gdyby wybrali każdego innego kierowcę, nie ciebie, być może dałbym się nabrać. Ale ty… Powiedz mi, Max: dlaczego droga za nami jest taka pusta? Moim zdaniem, jeśli śledzi się nowy jak spod igły, naszpikowany elektroniką, wysyłający sygnał samochód, nie trzeba się do niego zbliżać bliżej niż na kilometr. Zwłaszcza jeśli dysponuje się helikopterem.

— Ryzykowałem własne życie — jęknął Jaeger — i taka spotyka mnie nagroda.

March trzymał już w lewej dłoni lugera, którego dał mu Krebs. Nie było to zbyt wygodne, ale zdołał zdobyć się na pokaz stanowczości, wbijając lufę w tłustą fałdę na karku Maxa.

— Krebs dał mi swój pistolet. Żeby wszystko wyglądało bardziej autentycznie. Na pewno nie naładowany. Ale nie wiem, czy chcesz, żebym sprawdził. Chyba nie. Trzymaj lewą rękę na kierownicy, Max, nie odwracaj oczu od szyby i podaj mi prawą ręką swojego lugera. Bardzo powoli.

— Chyba oszalałeś.

Xavier wbił pistolet głębiej. Lufa ześlizgnęła się po spoconej skórze i zatrzymała tuż za uchem.

— Już dobrze, dobrze… Jaeger oddał mu broń.

— Znakomicie. Teraz będę tutaj siedział, celując w twój gruby brzuch, i jeśli spróbujesz jakichś sztuczek… jakichkolwiek sztuczek… naszpikuję cię ołowiem. Jeśli masz co do tego jakieś wątpliwości, po prostu się zastanów. Na pewno dojdziesz do wniosku, że nie mam nic do stracenia.

— Zavi…

— Zamknij się. Jedź prosto przed siebie aż do Ringu.

Miał nadzieję, że Max nie widzi, jak drży mu ręka. Oparł pistolet na kolanach. To dobry znak, przekonywał sam siebie. Naprawdę dobry. Świadczył o tym, że jej nie zgarnęli. I nadal nie wiedzą, gdzie jest. W przeciwnym razie nigdy nie uciekaliby się do czegoś takiego.

Dwadzieścia pięć kilometrów na południe od miasta jarzyły się w ciemności światła Ringu. Na wielkich żółtych tablicach widniały wypisane czarnymi literami nazwy wchodzących w skład imperium miast. Od góry do dołu, zgodnie z ruchem wskazówek zegara: Szczecin, Gdańsk, Królewiec, Mińsk, Poznań, Kraków, Kijów, Rostów, Odessa, Wiedeń; a potem z powrotem w górę: Monachium, Norymberga, Stuttgart, Strasburg, Frankfurt nad Menem, Hanower i Hamburg.

March kazał skręcić Jaegerowi w lewo, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Dwadzieścia kilometrów dalej, na skrzyżowaniu niedaleko Friedersdorf, zjechali w prawo.

Kolejne znaki: Legnica, Wrocław, Katowice…

Na niebie świeciły gwiazdy. Nad drzewami jaśniały w smugach reflektorów małe strzępy mgły.

Mercedes wyjechał z drogi dojazdowej na zalaną blaskiem księżyca autostradę. Jezdnia lśniła niczym szeroka rzeka. March wyobraził sobie podążający za nim daleko z tyłu smoczy ogon świateł i ciężkiej broni.

On stanowił głowę. Jadąc na wschód pustą autostradą, ciągnął ich za sobą — coraz dalej od Charlie.

2

Osaczały go ból i zmęczenie. Żeby nie zasnąć, zaczął mówić.

— Przypuszczam — stwierdził — że wszystko to zawdzięczamy Krausemu.

Żaden z nich nie odezwał się od blisko godziny. Jedynymi odgłosami był cichy pomruk silnika i mlaskanie opon po betonowej nawierzchni.

Jaeger podskoczył, usłyszawszy jego głos.

— Krause?

— Krausemu pomyliły się dyżury. Kazał mi jechać do Schwanenwerder zamiast ciebie.

— Krause! — nasrożył się Max. Jego spowita w zielonym blasku tablicy rozdzielczej twarz przypominała maskę scenicznego demona. Wszystkim jego życiowym kłopotom winien był Krause!

— Gestapo zadbało, żebyś to ty miał dyżur w poniedziałkową noc, prawda? Co ci powiedzieli? „Z Haweli wyłowione zostanie ciało, Herr Sturmbannführer. Nie musicie się spieszyć z identyfikacją. Najlepiej będzie, jeśli na kilka dni zawieruszą się wam gdzieś akta…”

— Coś w tym rodzaju — mruknął Jaeger.

— A potem zaspałeś i zanim dotarłeś we wtorek na Werderscher Markt, ja objąłem całą sprawę. Biedny Max. Zawsze miał kłopoty z rannym wstawaniem. Gestapo musiało cię za to nieźle opieprzyć. Z kim rozmawiałeś?

— Z Globocnikiem.

— Z samym Globusem! — March zagwizdał przez zęby. — Pomyślałeś pewnie, że spadnie ci z nieba gwiazdka! Założę się. Co ci obiecał, Max? Awans? Przejście do Sipo?

— Odpierdol się, March.

— Informowałeś więc ich o wszystkim, co robię. Kiedy powiedziałem ci, że Jost widział Globusa przy topielcu, przekazałeś to wyżej i Jost zniknął. Kiedy zadzwoniłem do ciebie z mieszkania Stuckarta, uprzedziłeś ich, gdzie jesteśmy i zostaliśmy aresztowani. Nazajutrz rano przeszukali apartament Amerykanki, bo powiedziałeś im, że ma coś, co wyjąłem z sejfu Stuckarta. Zostawili nas razem na Prinz-Albrecht Strasse, żebyś mógł mnie przesłuchać zamiast nich…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Vaterland»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Vaterland» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Vaterland»

Обсуждение, отзывы о книге «Vaterland» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x