Posіuguj№c siк њrubokrкtem Niemiec odhaczyі osiem zatrzaskуw pokrywy kontrolki wкzіa przesyіu danych, ktуra znajdowaіa siк niecaіe pуі metra od niїszego zaplastrowanego otworu. Zdj№wszy tк pokrywк, zdj№і kolejn№, mniejsz№. Pod ni№ znajdowaіa siк rozeta poziomo wsuniкtych w њcianк czarnych kart, wygl№daj№cych jak pozbawione napisуw, zeszіowieczne karty kredytowe. Schwarz wyj№і jedn№ z nich i schowaі do nylonowej torebki. Zakoсczyі operacjк zakіadaj№c z powrotem obie pokrywy.
Teraz zacz№і siк wyraџnie spieszyж. Poszybowaі przez kolejne poziomy do rury osi. Ubrawszy i przetestowawszy skafander - na co straciі dwanaњcie minut - wszedі do њluzy. Jaqueritte czekaіa na niego. Poci№gn№і za wajhк i wyszedі w prуїniк zakoіnierzowego korytarza towarowej czкњci Armstronga 7 . Zaci№gn№і zwіoki do kostnicy-chіodni i tu je zostawiі, obok lodowych bryі ciaі Godivy i Mњcisіowskiego; nie traciі czasu na mozolne ustawianie ich w szeregu, nawet siк nie obejrzaі: juї sun№і ku najbliїszemu wіazowi. Otworzyі go i wyszedі na zewn№trz. Kosmos nakryі go sw№ ciкїk№ dіoni№.
Niemiec nie przypi№і siк. Cisn№і za siebie torebkк z pust№ strzykawk№ i њrubokrкtem, co pchnкіo go w kierunku Breneki. Przekrкciі siк plecami do gwiazd i zacz№і odpychaж od poszycia rкkoma. Wymagaіo to wielkiej wprawy i silnych nerwуw, poniewaї wystarczyіo jedno pchniкcie skierowane nierуwnolegle do powierzchni statku, lekko “wzwyї”, a spacerowicz na dobre odleciaіby od Armstronga 7 . Schwarzowi jednakїe nic takiego siк nie przydarzyіo. Obawiaі siк takїe spotkania z MAMS-ami Emmanuela, ale najwyraџniej obydwa pracowaіy po drugiej stronie, przy tajemniczej kontrukcji elfa.
Bardzo szybko dotarі Niemiec do Koіnierza (tego pierwszego, najwiкkszego) i “wspi№і siк” po nim na szeroki “bok” walca Breneki. Tu zatrzymaі siк na chwilк i rozejrzaі po symbolach i napisach pokrywaj№cych uciekaj№c№ mu z obu stron “w dуі” powierzchniк habitatu. Klips wci№ї buczaі.
Schwarz ruszyі od symbolu do symbolu. Przy czwartym skrкciі w lewo. Z trudem odsun№і wielk№, prostok№tn№ pіytк ochronn№. Pod ni№ kryі siк wіaz awaryjny numer 33, jak gіosiі biegn№cy przezeс napis wykonany czerwon№ farb№. Niemiec szarpn№і za pokrкtіo, ale, zgodnie z przewidywaniami, ani drgnкіo. Z kieszeni przy pasie narzкdziowym wyj№і klucz uniwersalny i otworzyі nim umieszczon№ obok skrzynkк, w ktуrej mieњciіa siк klawiatura i ekran zamka. Klawiaturк wyposaїono w bardzo duїe, pіaskie przyciski z fosforyzuj№cymi nadrukami; ekran zaњ byі niewielki, na dodatek gікboko wpuszczony w obudowк. Schwarz zaї№daі rozwiniкcia listy opcji. Z zadowoloniem skonstatowaі brak aktualnych danych o ciњnieniu w wykazie warunkуw otwarcia. Hardware damage. Need t/w main system. Updating? Schwarz potwierdziі i wpisaі zero. Klepn№і enter i zamkn№і skrzynkк. Wepchn№і buty pod odsuniкt№ zewnкtrzn№ pokrywк wіazu i po raz drugi szarpn№і za pokrкtіo. Pуіtora obrotu i zapaliіa siк czerwona dioda. Kucn№і, woln№ rкk№ chwyciі siк krawкdzi skrzynki - klips wci№ї buczaі - i poci№gn№і.
Pojawiіo siк њwiatіo. Jego twardy, kanciasty snop powiкkszaі siк w miarк jak Niemiec odchylaі okr№gі№ pokrywк wіazu; w jasnych promieniach lњniіy drobinki uciekaj№cej w prуїniк mgіy. Przeleciaіo parк kartek papieru, kilka niewielkich przedmiotуw. Klips zamilkі. Schwarz puњciі wіaz.
Uszіa zeс czкњж napiкcia. Chwila dezorientacji: wrуciж tкdy...? Ale przecieї drzwi wewnкtrzne siк nie otworz№, sam je zablokowaіem; zreszt№ nie znam hasіa. Nagle przestraszyі siк tego buchaj№cego mu spod stуp њwiatіa, wyobraziі sobie jak wypeіza tкdy trup hasasina , zimny cieс w gor№cym blasku, by zabiж swego zabуjcк. Czym prкdzej zamkn№і Schwarz wіaz i zasun№і naс ciкїk№ sw№ bezwіadn№ mas№ pokrywк.
Znowu tylko gwiazdy. Przestraszyі siк po raz drugi: a jeњli to nie Yusuf tam oddychaі? jeњli to Xiena zamordowaіem? Strach byі absurdalny, bo niby jakim cudem Chiсczyk miaіby siк dostaж do wnкtrza cudzej kabiny? - ale nie mуgі go Niemiec przezwyciкїyж. Nie przeraїaіa go moїliwoњж uњmiercenia niewinnej ofiary, lecz perspektywa zmierzenia siк z ostrzeїonym i przygotowanym Yusufem.
Odblokowaі dospek i wywoіaі Xiena.
- Kto?
- Schwarz - odetchn№і Schwarz.
- Zabiіeњ go?
- Tak.
Xien dіugo milczaі; Niemiec leniwie zastanawiaі siк, sk№d tamten wiedziaі o Yusufie - ale nie chciaіo mu siк pytaж.
- Gdzie jesteњ? - odezwaі siк wreszcie Chiсczyk.
- Nie ma mnie.
- Przyjdџ do kiosku. Emmanuel... - Xien zawahaі siк. - I Yusuf... on powiedziaі mi.
- Czemu go zatem nie uratowaіeњ? Skoro z tob№ rozmawiaі. Wystarczyіo zdj№ж plastry z czujnikуw. Na pewno prosiі ciк o pomoc, po cуї innego by...
- A dlaczego miaіem go ratowaж? - rozeџliі siк Xien, najpewniej na samego siebie. - Na co mi on? Tylko do zabijania zrywny. Niech zdycha.
- Skurwysyn jesteњ.
- Czego ty chcesz? - zapiaі Xien. - Sam їeњ go przecieї wymroziі!
Schwarz zamrugaі i odwrуciі wzrok; gwiazdozbiory jeszcze chwilк pіonкіy mu na siatkуwce zimnym ogniem.
- Wyobraїam sobie, jak to wygl№daіo - rzekі. - Prуbowaі otworzyж drzwi i nie mуgі. Od razu zrozumiaі. Poі№czyі siк z tob№, bo tylko ty pozostaіeњ. Ale ty postawiіeњ warunki. Targowaliњcie siк. Mуgі sprzedaж tylko to, co jest do przekazania przez dospek. Zatem powiedziaі ci. A ty nie dotrzymaіeњ sіowa. Co takiego ci powiedziaі? Co on ci powiedziaі, Xien, krzywoprzysiкїco?
Xien zakl№і w jakimњ chiсskim dialekcie.
- Wiesz co, moїe ty jednak nie przychodџ do kiosku. Moїe ty lepiej w ogуle nie wracaj do њrodka. Sіyszк przecieї, їe zupeіnie ci odjebaіo; kochaіeњ tк dziwkк, czy co? Cholera, powinienem jednak uratowaж Yusufa, niechby ci skrкciі kark, z ciebie jeszcze wiкkszy szajbus... Aa-a, pieprzyж to wszystko. - Wyі№czyі siк.
Schwarz siedziaі na klapie awaryjnego wіazu i patrzyі w gwiazdy, pуki skafander nie zameldowaі o spadku zapasu powietrza do krytycznego poziomu.
ѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕ
Pioruny nad jego gіow№. Wszystko w zwolnionym tempie: unosi gіowк, unosi rкkк, siкga niedosiкїnego. Tam niebo, czarne, gікbokie, straszne. Pioruny, pioruny bij№. Rкka na tle. Chce krzyczeж, ale їe myњli w tempie zwykіym, swym strachem znacznie wyprzedza otwieraj№ce siк powoli usta i gdy wreszcie dobywa siк z nich gіos, jest to krуtki, niepewny szept: - Komu...? - zaraz gasn№cy, bo myњli pognaіy mu tymczasem jeszcze dalej i inne pytania czekaj№ juї na wypowiedzenie; wiкc wypowiada je, zawsze jednak s№ one spуџnione w stosunku do przemyњleс. Ciaіo ci№gnie ku ziemi, spojrzenie ku niebu. Pioruny, pioruny. Wzniesiona dіoс zaciska siк w piкњж. Jest na tym odwiecznym pustkowiu sam i czuje tк samotnoњж jak siк czuje zimny wiatr albo wilgoж wody: skуr№, bezrozumnie, na koсcуwkach nerwуw. Samotny: czyli juї nikt - nie Schwarz, nie mкїczyzna, nie czіowiek. Zaciska piкњж aї paznokcie przebijaj№ skуrк i krew њcieka po przedramieniu, bicepsie, barku, piersi. Krew jest czarna. Ciaіo jest szare. Zamyka i otwiera oczy. Pioruny, pioruny.
Ockn№wszy siк, wrzasn№і na њwiatіo. Zalaіa go zimna jasnoњж. Dyszaі ciкїko. Kabina pusta, bo bez Jaqueritte.
Zawisі w bezruchu na prawie godzinк; nie wiedziaі co robiж, i nie robiі nic, nic mu siк nie chciaіo, nic mu siк nie myњlaіo.
Odnalazіszy w zwierciadlanych pіaszczyznach wіasne spojrzenie, pod№їyі za nim rкk№, by dotykiem nakryж wzrok. Ciaіo to miкso, ciaіo to koњci. Szarpn№і faіdк skуry i miкњnia na udzie, aї naciekіy czerwono-fioletowym negatywem њladu jego palcуw jak sкpich szponуw. Byі i bуl, ale teї jakiњ sztuczny, jedwabiem okryty, bardzo њliski, trudny do pochwycenia.
Читать дальше