Marek Huberath - Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Huberath - Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"To zaledwie drugie opowiadanie tego ukrywającego się pod pseudonimem autora, który wkroczył do literatury jako w pełni ukształtowana osobowość artystyczna. Opowiadanie Huberatha powinno się stać wydarzeniem w całej polskiej literaturze współczesnej"
Lech Jęczmyk, "Nowa Fantastyka"
Spośród trzech kolejnych opowiadań prezentowanych w "Nowej Fantastyce" dwa dostały nominację do nagrody Zajdla. W książce "Ostatni, którzy wyszli z raju", oprócz tytułowej minipowieści znajdują się opowiadania: "Trzy kobiety Dona", "Kocia obecność", "Kara większa, -Wrócieeś Sneogg, wiedziaam…".

Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Masz rację – mruknął. – Chcesz kawy?… – Skąd wiesz, że lubię kawę? -

– Oleg lubi. Pomyślałem, że wy wszyscy lubicie.

– Mhm. Wiem, że lubi. Ja też.

Popijali razem kawę, gdy przyszedł Olegoff. Był denerwująco przystojny. L. doskonale to zauważał; już nie mógłby go odróżnić od żywego człowieka. Widywał codziennie dziesiątki bladych, ale ten wyglądał inaczej, zbyt dobrze.

– Lutek, jesteś znakomity – powiedział Olegoff. – Nie znam przypadku, żeby ktoś powrócił tak szybko jak Anna – Marta. Bardzo się zaangażowałeś. Jestem ci bardzo wdzięczny.

– Ty? – zdziwiła się Kosteczka.

– Chyba się domyśliłaś – Olegoff spojrzał na nią tak, że lodowaty powiew ścisnął serce L.

– Nie zrobisz mu kawy? – zwróciła się do L. Mówiła spokojnie, z dystansem.

– Może już nie. Powinienem popracować.

– Masz rację. Czy powinniśmy już iść? – zapytała Olegoff a. – Dopij i pójdziemy.

L. był tak zdumiony, że nie odezwał się. Nie brał czegoś podobnego pod uwagę. Nie wiedział, jak zatrzymać Kosteczkę, choć bardzo chciał.

Już duszkiem dopiła swoją kawę.

– No, ale… – L. próbował nieśmiało wtrącić się.

– Dziękuję ci, Lutek – powiedziała, odwracając się, już w drzwiach.

Olegoff lekko otoczył ją ramieniem. To ramię tak boleśnie oddzieliło ją od L.

XXI

– W nudne dni. L. mocno odczuwał samotność. Cała misterna konstrukcja jego otoczenia zwaliła się wraz z odejściem Kosteczki. L. czuł się bezwzględnie wykorzystany, potraktowany jako narzędzie przez Olegoffa. Najpierw został poproszony o przeprowadzenie z powrotem znajomej czy przyjaciółki Olegoff a, potem gdy przyzwyczaił się do niej, jak do nikogo wcześniej – bo do tego, że zakochał się jak nigdy w życiu, nie chciał przyznać się nawet przed samym sobą, Olegoff po prostu przyszedł i zabrał ją ze sobą.

L. nigdy nie poznał kobiety tak dokładnie, każdy jej mięsień, każde ścięgno; tak dziwnie. W miarę – upływu dni uświadamiał sobie coraz bardziej, jak mocno się zakochał. Po prostu potrzebował czasu, aby sobie to wprost powiedzieć, bo dotąd dla niego było to tak nieznane i nie na miejscu.

Ale jakoś tak się układało. Najpierw stracił małego, niewidzialnego przyjaciela, potem stracił miłość, zanim sobie ją uświadomił.

Jednego był pewien cały czas: Olegoff powinien dostać w mordę. Obojętne, że wyższy i silniejszy; obojętne, że potem on mu dołoży; ale pierwszy cios będzie należał do L.

L. próbował wypytywać spotykanych bladych, ale nawet nie wiedział, jak ona się nazywa. Nikt nie znał Olegoffa, przecież to nie było prawdziwe nazwisko. Starał się jak najdokładniej opisywać wygląd dziewczyny o ciemnobłękitnych oczach i wysokiego, opalonego, ciemnowłosego faceta. Już sam fakt opalenizny wyróżniał Olegoffa od wszystkich bladych, ale nikt z nich nie potrafił sobie przypomnieć. L. nie miał wątpliwości, że przynajmniej niektórzy z nich kłamali.

Wreszcie Olegoff sam przyszedł. Wyglądał denerwująco zdrowo; wysoki, silny, opalony. Nieźle zakotwiczył się już w tym świecie. Trudno byłoby wygrać walkę z takim przeciwnikiem, zresztą akurat w tym momencie L. nie był w nastroju do walki.

– Po co przyszedłeś?! – warknął. – Czego jeszcze chcesz?! Komu mam oddać następny kawałek mojego serca? Masz jakąś inną? Nie wystarczy ci Kosteczka?

Olegoff ciężko westchnął.

– Masz dużo racji w swoim gniewie – powiedział. – Tylko, że ja kochałem ją długi czas, a ty ledwie sobie to uświadomiłeś.

– Uważasz, że masz do niej aż takie prawo, że wolno ci było tak postąpić ze mną?

Przecież to cholernie brutalne.

– Wiem, chociaż rzeczywiście tak uważałem.

– To po co jeszcze przychodzisz? Przecież dopiąłeś swego.

– To jest część mojej kary. Teraz to zrozumiałem.

– Kary?

– Tak. Nie mogę być z nią.

– Z nią?

– Tak. Ona do mnie także nie należała. Tu musi być inaczej między ludźmi.

– Widzisz, straciłem więcej niż ty – po chwili milczenia znów odezwał się Olegoff. – Dla ciebie to było krótkie zabujanie, a dla mnie kawałek życia. A tu długa szamotanina…

– Po co to wszystko było? – L. zwiesił głowę.

– Żeby ona powróciła.

– Już zniknięcie małego Poczwarota zraniło mnie, a teraz…

– Właściwie z tym przyszedłem – powiedział Olegoff. – Myślałem, że choć trochę cię to pocieszy…

– Tak?

– Z Poczwarotem nie jest całkiem tak, jak mówiłem poprzednio. Masz szansę spotkać Poczwarota. Później.

– Pogadać z nim? Chyba powinny rozplatać się tam wszystkie języki…

– No, tak, tak. Tylko znowu nie spodziewaj się zbyt wiele.

– To znaczy?

– Wiesz, jak łazi ci koło stóp taki kudłaty głupaczek, to jest fantastycznie, ale… on będzie mówił właśnie takie głupaczkowate rzeczy…

– Nie rozumiem.

– Jeśli mały ktoś, patrząc w ekran telewizora, wymrukuje czy wymiaukuje słyszaną melodię, to jest czarujący, no nie?… Ale wysłuchiwanie godzinami potoku słabo powiązanych słów może udręczyć. Dlatego zwykle unikają tu kotów czy innych braci mniejszych.

– A Kosteczka? Czy ją też tam spotkam?

– Niewykluczone, ale spotka cię to, co mnie. Tu relacje między ludźmi są zupełnie inne niż u was. Pogódź się z tym wcześniej, bo poczujesz gorycz. Tak jak ja poczułem.

XXII

– Mówisz tyle, Olegoff, to powiedz, dlaczego coraz więcej was wraca, dlaczego akurat ja jestem tym, który to zauważa?

– Jednym z tych, którzy to zauważają. Bardzo pomogłeś i mnie, i jej. Oboje jesteśmy ci za to wdzięczni.

– Dlaczego wracacie?

– To zostało przecież napisane. Miało kiedyś nadejść.

– Koniec dziejów? Armageddon? Ale dlaczego nie tak jak wszyscy myśleli?

– Bo zmartwychwstanie to jest dar, ale każdy musi sam włożyć pracę, wysiłek i cierpienie, by z niego skorzystać. Myślę, że to też jest jakaś część kary. Dla każdego zachodzi to inaczej, niektórym towarzyszą Przewodnicy; dlatego myślę, że jest to zarazem część kary osobistej.

– Jej powrót był chyba dość łatwy?

– Tak. Ale dzięki twej pomocy.

– No, to nie chodzi tu wyłącznie o karę – zauważył przytomnie L.

– Właśnie, wyłącznie. Pomagałeś akurat jej, bo widocznie dla niej ten etap kary był łagodniejszy.

– Dlaczego mówisz, że to część kary? Można też powiedzieć, że to konieczna praca, żeby zyskać nagrodę.

Olegoff badawczo przyjrzał się L.

– Wiesz, niektórzy z nas tutaj podobnie uważają – powiedział po chwili. – Ja myślę, że to raczej kara.

– A ja? Dlaczego mnie to spotkało?

– Sam sprostałeś strachowi. Może doczekasz żywy końca dziejów, nie wiem… – plątał się Olegoff.

– Jeśli to prawda, to wracają wyłącznie nasi, nie widziałem wśród bladych ani muzułmanów, ani innych.

– Oni też wracają. Po prostu ich droga jest inna. Nie mogą się na razie z nami kontaktować. Rodzisz się w różnych częściach świata i społeczeństwo określa drogę, którą pójdziesz, i wymagania tej drogi. Zmiana tej drogi to także zmiana wymagań. Nasza droga jest prosta, ale są inne, dłuższe.

– A tacy buddyści, przecież oni nawet nie wierzą w osobowego boga? – L. nie był zbyt mocny z filozofii, ale coś kiedyś czytał. -

– A co oni chcą osiągnąć?

– Uwolnienie od cierpień. Nieistnienie.

– Może to właśnie będzie im dane? Właśnie to, czego chcą. – To ich pech.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x