Marek Huberath - Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Huberath - Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"To zaledwie drugie opowiadanie tego ukrywającego się pod pseudonimem autora, który wkroczył do literatury jako w pełni ukształtowana osobowość artystyczna. Opowiadanie Huberatha powinno się stać wydarzeniem w całej polskiej literaturze współczesnej"
Lech Jęczmyk, "Nowa Fantastyka"
Spośród trzech kolejnych opowiadań prezentowanych w "Nowej Fantastyce" dwa dostały nominację do nagrody Zajdla. W książce "Ostatni, którzy wyszli z raju", oprócz tytułowej minipowieści znajdują się opowiadania: "Trzy kobiety Dona", "Kocia obecność", "Kara większa, -Wrócieeś Sneogg, wiedziaam…".

Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Oo! W godzinach pracy? – L. uśmiechnął się, ale skwapliwie otworzył piwo.

Przyjemne syknięcie uczyniło rozmowę milszą.

– Tak… – T. skwitował uwagę L. – Roboty tu coraz mniej. Chcę, żebyś kierował tym punktem – nawiązał. – Rozumiesz? – Wszystko: przyjmowanie klientów, robota, zbieranie forsy, prowadzenie księgi rachunkowej. Jak będę zadowolony, to – wspólnictwa jak się wykopyrtniesz, to zwijasz ten punkt. Idziesz na to?

– A mam to wybór?

– Ha, ha, ha… Lubię ten pragmatyzm… – zarechotał T. – Ten sceptycyzm, kompletną niewiarę i nieufność.

Tym razem zachichotał L.

– Gdzie tam. Mam bardzo dużo wiary – trząsł się ze śmiechu, aż pryskało piwo.

T. spojrzał na niego poważnie.

– To co, zgadzasz się?

– Tak. Przecież to jedyny sensowny wybór.

– To chlapiemy – T. wyciągnął puszkę w jego stronę.

– Chlapiemy – L. stuknął swoją, aż plusnęło.

– Chlapiemy i spisujemy.

XII

Olegoff przyszedł w świetnym nastroju: mimo bladości był wesoły, rozmowny.

Upiorna rana na policzku zgoiła się od wczoraj. Lewa dłoń też wyglądała bez zarzutu.

– Zrobisz mi zdjęcie? – zaczął. – Dzisiaj jestem w świetnej formie. Na pewno coś wyjdzie na zdjęciu.

– Dobrze… dobrze… Może byś zaczął płacić za te swoje nieudane podobizny?

– Czyżbyś został wspólnikiem tej firmy? – Olegoff spojrzał z ukosa – Właśnie.

– Gratuluję.

– Nie ma czego. Interes i tak zdycha.

– Ale jednak. W moich stronach jedyną firmą to była karczma.

– Przynajmniej dochodowa. Bo jeść trzeba, tyłka korkiem nie zabijesz.

– Nie całkiem. Można prawie nie jeść… – powiedział Olegoff. – Ale nie chcę wspominać moich stron.

L. nie przestał sortować odbitek. Rozdzielał je do małych kopertek.

– Tylko ty masz pecha i nie wychodzisz na zdjęciach – rzucił do Olegoffa.

– Nie tylko ja. Nie przeszkadzam dzisiaj?. – dodał po chwili, widząc, że L. nie przerywa pracy.

– Oczywiście, że nie. Lubię prowadzić te dziwne rozmowy. Słuchaj Oleg, przyprowadź kogoś z twoich bladych kolegów – uśmiechnął się. – Jeśli będzie miał na to ochotę, oczywiście.

– Będzie, będzie, sam ci to chciałem zaproponować. To jest właśnie to, o co chciałem cię prosić, L.

– Bardziej będę ci wierzył – powiedział L. – Albo myślał, że do reszty zwariowałem, bo otacza mnie cała organizacja tajemniczych agentów – dodał w myśli.

– Tylko że… – Olegoff zawahał się i urwał. – Tylko że ta osoba będzie w znacznie gorszym stanie niż ja… Czy zdołasz to wytrzymać? – zatroskał się.

– Wytrzymałem już wiele, no nie?

– Dobrze.

– Powiedz mi w zamian, co z twoim policzkiem? Odkleiła się dekoracja?

– Nie. To się ukonstytuowało. Możesz myśleć, że się zgoiło. To wynik naszej wczorajszej rozmowy. To może by tak zdjęcie na koszt firmy, co?

– Dobra, usiądź na tamtym krześle, Oleg.

XIII

Na zdjęciu Olega widniał wyraźny zarys szkieletu ludzkiego, tym bardziej makabryczny, że z gałkami oczu w oczodołach.

– Uee… Ale potwór – mruknął T., oglądając odbitkę. – Aleś to odstawił, Lutek.

Rysowałeś na kliszy, nie? Albo na odbitce, co nie?

– No… – L. wykonał nieokreślony ruch ręką, który w zasadzie miał potwierdzić domysł T.

– Poślij to na jakiś konkurs, wyszło świetnie sugestywnie.

– Zastanowię się. Chociaż może popracuję nad tym jeszcze… Wtedy właśnie, niestety, Olegoff wszedł do zakładu fotograficznego; L. przyjaźnie uśmiechnął się do niego i skinął dłonią. T. odwrócił się.

– Ten cholerny kościotrup przylazł tu! – wrzasnął. Olegoff, spłoszony, zmył się.

– Też to widziałeś, Lutek? Jak zamykało drzwi? – gorączkował się T.

– Klient zajrzał – mruknął L. – Ale wrzasnąłeś tak głośno, że pewnie nieprędko wróci. – Nie zapiłeś wczoraj sprawy, co? Stary?…

– Trochę, ale nie tyle, żeby… – urwał T. Nadal trzymał w ręku odbitkę. – Niech to cholera weźmie! Pierniczę! Prowadź tę firmę sam, nie muszę tutaj aż tak często przyjeżdżać.

– Pewnie, że nie. Chociaż mógłbyś czasem odwiedzić wspólnika.

Gdy Olegoff zajrzał drugi raz, wieczorem, obaj uśmiali się.

– To ty widzisz mnie zwyczajnie. Inni widzą właśnie coś w rodzaju makabrycznego kościotrupa – powiedział Olegoff.

– Powiedz szczerze, to coś niedobrego ze mną?

– Nie, właśnie nie. Dzięki tobie widać chociaż kościotrupa. Bez twojej pomocy nie byłoby nawet kościotrupa. Dlatego jesteś tak ważny dla mnie…

– Bo przeszedłem ”próbę kota”… – L. łypnął nieufnie.

– Żebyś wiedział.

– Co dzisiaj nowego?

– Nie pomógłbyś jeszcze komuś innemu? – pobladła twarz Olegoffa wyrażała kompletną niepewność. Czarne włosy okalały blade, spocone czoło.

– Pora się ostrzyc, Olegoff. Masz za długie kudły – mruknął L.

– W porządku. Postaram się. To co z tą drugą osobą? – rzucił niepewnie.

– Słuchaj, stary – L. był pewny siebie, jak nigdy dotąd. – Przychodzisz codziennie, mówisz, że bajdurzenie ze mną ci pomaga, a dla innych wyglądasz jak kościotrup z jajkami na twardo w oczodołach, i jeszcze…

– Na każdym z tych jajek jest kropla budyniu czekoladowego… – przerwał Olegoff.

– Co?

– No, mam ciemne oczy.

– No tak! – L. machnął ręką. – I jeszcze chcesz mi sprowadzić drugiego takiego… kogoś. Bądźże przytomny.

– Cholera – westchnął Olegoff. – Wiedziałem.

– CO wiedziałeś? – parsknął L. – Oczywiście, niech przyjdzie z tobą. Tobie pomagam, jak twierdzisz, to czemu nie mogę pomóc i temu drugiemu? Wygląda jeszcze gorzej? Może jajka na miękko wylewają mu się z oczodołów, co?

– Cholerny dupek z ciebie, – palnął Olegoff, a L. po raz pierwszy dojrzał jasny błysk w jego ciemnych oczach. – Ależ ty potrafisz tłamsić innych, kiedy już wyleziesz z tego swojego prywatnego stłamszenia.

– Trupy i duchy tłamszę? – przyciął L.

– Trupy i duchy.

– A ty nie pomyślałeś, że ja się tego po prostu cholernie boję? Tej obłażącej skóry, tych kościotrupów na kliszach? I tego, jak temu skurwielowi T. gały wyłażą na wierzch ze strachu, kiedy na ciebie patrzy? Po prostu jestem blisko granicy wytrzymałości swoich nerwów i dlatego zachowuję się jak dupek.

– Przepraszam.

– Dobrze już. Oczywiście, sprowadź tego swojego kolegę.

– Będzie wyglądać naprawdę źle, licz się z tym.

XIV

To nie potrafiło się nawet ruszać. Ot, leżało pod murem zakładu. L. musiał wyjść na ulicę za Olegoffem, żeby zgodnie z obietnicą patrzeć na to. Brunatna, rozlazła masa, słabo przypominająca swym zarysem leżącego człowieka. Olegoff badawczo przyglądał się L.

– Możesz tego dotknąć? – zapytał. L. wzdrygnął się.

– Brzydzę się tego i boję.

– Bać się nie musisz. Gwarantuję ci.

– Przecież policja zarzuci mi, że dotykałem tego. Jeszcze mnie oskarżą.

– Nikt tego nie widzi oprócz nas.

– I mnie – odezwał się przechodzący, starszy mężczyzna.

L. gwałtownie się odwrócił. Dostrzegł we wzroku nieznajomego tę samą pustkę i mętność, co zwykle w oczach Olegoffa tę samą ubogą mimikę twarzy i automatyzm ruchów.

– Stefan – przedstawił, się nieznajomy. L. skinął głową.

– On też jest blady, jak ja – Oleg wskazał na niego dłonią.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni, Którzy Wyszli Z Raju» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x