Aleksander Abramow - Wszystko dozwolone
Здесь есть возможность читать онлайн «Aleksander Abramow - Wszystko dozwolone» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wszystko dozwolone
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wszystko dozwolone: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko dozwolone»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wszystko dozwolone — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko dozwolone», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Mały krzyknął mu w ucho:
– A więc wystarczy jej, żeby przemieścić parę butelek oranżady!
– Możliwe. Ale skąd?
– Choćby z kawiarni naprzeciwko. Już jest otwarta, w każdym razie drzwi. I nawet chleb przywieźli.
Przy wejściu do kawiarni na przeciwległej stronie ulicy rzeczywiście stała ciężarówka z chlebem. Kilka otwartych skrzynek było już ustawionych na chodniku. Niedaleko, z taką samą skrzynką na plecach, zamarł bezsensownie wyciągnąwszy nogę człowiek w białej kurtce kelnera.
– Nie próbuj go popchnąć albo zdjąć skrzynkę – uprzedził Alik.
– Po co? Wezmę po prostu to, co mi jest potrzebne. Przecież nie możemy zdechnąć z głodu z powodu tej katastrofy kosmicznej.
Iść było trudno, zupełnie jak pod górę pod wiatr, ale Małego to nie zrażało. Przebiegł ulicę i wziął z otwartej skrzynki bułkę. Kiedy Alik podszedł do niego, Mały oglądał ją uważnie i ze zdziwieniem, jak rzadki eksponat muzealny.
– No i co? – poruszył ustami Alik.
Mały zamiast odpowiedzieć, postukał bułką o ściankę skrzynki. Dźwięku nie usłyszeli. Potem dźgnął ją palcem, ale na jej rumianej skórce nie pozostał nawet żaden ślad.
Alik bezdźwięcznie kłapnął zębami, jakby podpowiadając koledze następną czynność. Mały ostrożnie uniósł bułkę do ust, spróbował ją ugryźć i z wściekłością cisnął ją na ulicę. Normalnie znalazłaby się na przeciwległej stronie, ale teraz, zupełnie jak zahamowana, zawisła w powietrzu jakieś półtora metra od niego.
Potem krzyczeli sobie nawzajem w ucho, śmiesznie przekręcając głowy.
– Dlaczego nie spada?
– Grawitacja to też ruch.
– Ale dlaczego zatrzymała się tak blisko?
– Na więcej nie starczyło ci siły.
– Dobrze, że zęba nie złamałem.
– Gdybyś żył z prędkością światła, miałbyś wrażenie, że jest tylko odrobinę czerstwa.
– A więc, według ciebie, z oranżadą też się nie uda?
– Jak otworzysz butelkę?
– Wezmę kamyk, taki dwudziestokilogramowy i łupnę.
– Może uda ci się ją rozbić, ale nie wypijesz.
– Mogę wyssać.
– No to przypomnij sobie strumień – sopel w umywalni. Dużo byś mógł z niego wyssać?
– Wiesz co – nie powiedział, ale wychrypiał Mały – jeżeli mamy zdychać, to lepiej w domu!
Wrócili do dyspozytorni akceleratora oddychając ciężko jak alpiniści na ostatnich metrach podejścia. Mały ledwo wystękał:
– Ale dróżka!
– Droga długa jak kwant – uściślił Alik.
Mały sięgnął w milczeniu do plecaka, wyciągnął piwo, kanapki, i wszystko to zostało zlikwidowane natychmiast i bez namysłu. Bo czy owak głód zawsze zjawia się bez zapowiedzi.
Był to ostatni aforyzm wypowiedziany tego niezwykłego poranka przez Małego. I nagle znowu coś się zdarzyło, ale nie od razu uzmysłowił sobie, co to takiego.
Cicho, ukradkiem włączyły się przybory. Martwy, znajomy huk wpływał do sali, jak szum przyboju do pokoju nadmorskiego hotelu.
Alik machinalnie spojrzał na wskazówkę licznika prędkości. Znowu tkwiła przed zerem.
Poprzez normalne tło dźwiękowe wyraźnie przebijał się odgłos, szum płynącej z kranu wody.
– Wiesz, stary, mam wrażenie, że mimo wszystko przeskoczyliśmy te pętlę – powiedział Alik i poprzez kłębiącą się nad nim liliową mgłę zobaczył twarz Bibla.
Rozdział IV
Zdarzyło się to przy drugim śniadaniu, po tym, jak Alik przekazał na Ziemię kolejny komunikat.
– Diabli wiedzą, co to takiego! Dziurawimy przestrzeń laserem, nauczyliśmy się odbierać i przyjmować fotonowe telegramy, a kawę parzymy tak samo, jak sto lat temu: ekspres, palnik i mleko skondensowane – filozofował.
– A ty byś chciał jak w Aorze – złośliwie dorzucił Mały – raz, dwa, przekręciłeś się na brzuch, kichnąłeś, i gorąca kawa pod samym nosem.
– Stop – zarządził Kapitan – cisza!
Wszyscy zamilkli, wpatrując się w jego napiętą twarz. Zacisnął zęby, jego twarz zastygła. Oczy patrzyły przed siebie. Przysłuchiwał się czemuś.
– Tak – powiedział, nie zwracając się do nikogo. – Zrozumiałe. Tylko Bibl i ja. Powtarzam: pojazd zostawimy na otwartym miejscu w polu ochronnym. Wchodzimy i wychodzimy, dając myślowy rozkaz. To wszystko. – Popatrzył na zaskoczone twarze kolegów. – Mały, szykuj „Portosa”, jadę razem z Biblem. A ty i Alik ochraniacie stację, wszystko może się przydarzyć.
– Przecież nic się nie stało, kiedy byliśmy w Nirwanie – z niezadowoleniem zaprotestował Alik.
Mały delikatnie stuknął go palcem w tył głowy:
– Rozkazy wykonuje się bez dyskusji. Dla mnie, na przykład, wszystko jest jasne. Kapitan jedzie dlatego, bo jest Kapitanem. Bibl, bo jest socjologiem. A technik i fizyk Nauczycielowi nie są potrzebni.
– Kto przekazywał? – spytał Bibl.
– Fiu.
– Dziwne, że nic nie usłyszeliśmy. Każdy z nas ma założony hełm.
– Rozkaz za pośrednictwem promienia psi, nastrojony na określone częstotliwości mózgu – pomyślał na głos Alik. – Hełmy to urządzenie nie tylko tłumaczące, ale i przekazujące. Zresztą do rozmowy z Nauczycielem nie będą potrzebne.
– Fiu prosił, żeby ich nie zdejmować. Najprawdopodobniej pełnią jeszcze funkcje rejestrujące.
Później, już w „Portosie”, kiedy Kapitan i Bibl jechali poprzez czarny pustynię w poszukiwaniu łącza z przestrzenią zielonego słońca, z której mogli przejść do Nauczyciela, Bibl milczał, niechętnie odpowiadając na pytania Kapitana. Wreszcie Kapitan nie wytrzymał:
– O czym pan tak ciągle rozmyśla?
– Takie tam głupstwa – odparł Bibl.
– A jednak?
Bibl uśmiechnął się:
– Dlaczego w rzeczywistości to Mały bezapelacyjnie komenderuje Alikiem, a w zmaterializowanym, fantastycznym epizodzie z pętlą czasu bez sprzeciwu podporządkował się Alikowi? Czy zwrócił pan uwagę, Kep, że go nawet nie poprawiał w czasie opowiadania?
– Bo przecież Alik to wszystko wymyślił.
– Gdyby tylko Alik! Ale przecież i wyobraźnia Małego podłączyła się synchronicznie do jego wyobraźni – nawet w detalach. Jakby się z nią zlała. Mały, który nigdy przedtem nie pracował przy akceleratorze, zmaterializował w pamięci wszystko to, co mu podpowiedział Alik. Jakąż; techniką musi rozporządzać cywilizacja, żeby tak sterować psychiką człowieka!
– A my jedziemy zdemaskować tę cywilizację.
– Wysoki poziom cywilizacyjny nie jest adekwatny do poziomu techniki – podsumował Bibl.
Musiał powtórzyć te słowa już w czasie rozmowy z Nauczycielem. Wszystko, co miało miejsce przed tą rozmową, zajęło zaledwie pół godziny. Wkrótce znaleźli miraż. Przepłynęli nad mchami, wydostali się, na wydeptaną łysinę pomiędzy niskimi, powykrzywianymi krzewami, włączyli osłonę „Portosa”.
– Sprawdzimy teleportację – uśmiechnął się Kapitan i wszedł w białą salę, w której wisiało akwarium z mętną masą w nieruchomym płynie. I natychmiast obok zjawił się Bibl. Popatrzyli na siebie z uśmiechem: teleportacja działa! Ale natychmiast myśli stłumiła obca wola:;, siadajcie, poczekajcie, dopóki nie zapoznam się ze zgromadzonymi przez was informacjami. Siedli w fotele, do których już zdążyli się przyzwyczaić.
Po kilku minutach, właśnie minutach, nie godzinach milczenia ten ktoś się odezwał. Nie potrzebował zbyt wiele czasu na to, aby dowiedzieć się, co zobaczyli, o czym mówili i myśleli w czasie swego zaznajamiania się z Hedoną.
– Znam każdy wasz krok i każdą waszą opinię – „usłyszeli” tak jak przednio bezdźwięczny „głos” – ale wszystko to jest beznadziejnie Powolne, zbyt powolne, aby szybkość mojego myślenia mogła prześledzić wszystkie etapy waszego rozumowania. Uważacie, że moja cywilizacja jest martwa?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wszystko dozwolone»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko dozwolone» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko dozwolone» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.