Aleksander Abramow - Wszystko dozwolone

Здесь есть возможность читать онлайн «Aleksander Abramow - Wszystko dozwolone» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszystko dozwolone: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko dozwolone»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko dozwolone — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko dozwolone», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

„A więc gdzie mam serce? – powiadam. – Po lewej, czy po prawej stronie?”

Oleg wymownie nakreślił kółko na czole:

„Znowu o tym samym. To już nudne”.

Ukradkiem obejrzałem pokój i odniosłem jakieś dziwne wrażenie. Coś się w nim przez te kilka minut zmieniło. Wyglądało na to, że ubyło płócien w kącie, pojawiły się sztalugi z nie wykończonym pejzażem, i zielone tapety jakby wyblakły. Popatrzyłem na drzwi, na zagadkową „furtkę w ścianie” i poczułem, że opada mi szczęka. Drzwi nie były wymalowane „pod drzewo” z oczkami sęczków na framugach, lecz tylko nakreślone węglem na zielonych tapetach.

„Robert – powiedziałem, rzucając karty – czyś ty nie pomalował tych drzwi?”

„Ciągle się do tego zabieram – uśmiechnął się – ale czasu mi nie starcza”.

„Trzech miesięcy?” – spytałem nie bez ironii.

A on odpowiada:

„Jakich miesięcy? Dopiero tydzień temu wynająłem tę chatę”.

Niczego nie byłem w stanie zrozumieć. Nabierają mnie, czy… czy to jeszcze jedno Zalustrze z tymi samymi osobami. Przypomniałem sobie prostą sztuczkę, którą nieraz wykonywałem w dzieciństwie. Stawiało się dwa lustra jedno przed drugim i powtarzały nawzajem swój obraz dziesiątki razy. Jeżeli patrzyło się dość długo, dziesiątki przekształcały się w setki, w połyskujący korytarz odbić, w którym, być może, nie wszystkie były do siebie podobne. W każdym wypadku zmęczone oko czegoś nie mogło dostrzec, coś opuszczało. Czy nie zdarzyło się to właśnie teraz?

Zdecydowałem się sprawdzić. Spytałem Olega:

„Jesteś w gruncie rzeczy fizykiem?”

„Dlaczego w gruncie rzeczy?”

„Nie czepiaj się słów – powiadam. – Istnieje hipoteza o lustrzanej symetrii praw przyrody?”

„Coś w tym rodzaju. Prawa się nie zmieniają, jeżeli zamiast samego siebie weźmiemy swoje lustrzane odbicie. Ale dlaczego cię to interesuje? j Przecież jesteś socjologiem?”

Nie odpowiedziałem mu, tylko pytałem dalej:

„Jeżeli jakieś zjawisko istnieje w naszym świecie, to czy możemy teoretycznie przyjąć jego odbicie w lustrze jako istniejące samodzielnie?”

Oleg uśmiechnął się pobłażliwie:

„Jeżeli opuścisz w teatrze lustrzaną kurtynę, to otrzymasz dwie widownie, przy czym każda z nich będzie uważać tę drugą za swoje odbicie”.

„A gdy ustawię kilka zwierciadeł, to uzyskam kilka odbić?”

„Ile tylko zechcesz. Pod dowolnymi kątami, nawet skręcone i asymetryczne. Przejście od jednego do drugiego, jeżeli wymyślisz coś takiego, możesz nazwać złożoną inwersją”.

„Kończcie tę gadaninę – przerwał Robert – fantasta może się przespacerować do swoich dziewczyn z antyświata. Rozdawaj, Hofman”.

Wolno poszedłem w stronę tajemniczych drzwi na brudnych tapetach. Co je otwiera? Wiara w Niezwykłe? Śmieszne pragnienie czynienia cudów? Hipnoza czy telepatia? A może ich mechanizm nastawiony jest na moje biopole? Albo jestem po prostu chory i potrzebna mi pomoc okulisty lub psychiatry? Nie wiem i nie podejmuję się tego rozstrzygać.

Pogrążony w takie myśli szedłem, wiedząc, że idę śladem mego poprzednika. Przeszedł za Alicją całą krainę cudów, a ja jestem dopiero na początku drogi. Ile światów luster będę musiał jeszcze minąć, zanim nie odnajdę swego – jedynego i niepowtarzalnego. Idę i myślę: przecież wreszcie znalazł swój, a więc znajdę i ja. Otworzyłem znowu skrzypiące nie istniejącymi zawiasami, nigdy nie istniejące drzwi, stąpnąłem w mrok i okazało się, że klęczę koło szklanego pudełka na Hedonie.

– A więc „stopień” zadziałał. Mag stał się sirgiem – stwierdził Kapitan.

– Nie wiem, kto kim. Jedno jest pewne: opanowali całkowicie mechanizm materializacji wspomnień i wyobrażeń. Zadziwiający realizm. W najdrobniejszym szczególe.

– Z nami było tak samo – powiedział Alik.

Rozdział III

Co robili Mały i Alik. Pętla.

Z Małym i Alikiem działo się, co następuje:

Najpierw ich zdziwiły, a nawet rozśmieszyły nagie ciała wiszące w powietrzu jak jabłka na drzewie. Ale potem zaczęli się nudzić.

– Wymyślmy coś, dobrze? – zaproponował Alik.

Mały ziewnął.

– Co?

– Może jakiś problemik rozwiążemy w nowy sposób?

– Jaki?

– Powiedzmy, poprawkę do teorii Einsteina.

– Zgłupiałeś?

– A dlaczego by nie? Załóżmy, że są cząsteczki, których prędkość przewyższa prędkość światła. Co?

– Co „co”?

– W czasie praktyki pracowałem w Ameryce przy jednym akceleratorze – wyjaśnił zamyślony Alik. – Ulokowany był na skalistym terenie w maleńkim nadmorskim miasteczku. Nowe założenia konstrukcyjne, szczególnie w zakresie przyrostu pola magnetycznego i częstotliwości pól elektrycznych, pozwalały doprowadzić jego moc do niesłychanej jeszcze do niedawna energii trylionów wolt i jednocześnie bardzo zmniejszyć jego rozmiary i wagę. W porównaniu ze swymi gigantycznymi przodkami, ten z łatwością można było ustawić na boisku hokejowym. Teraz mamy podobny na Wałdaju. Właśnie tam można osiągnąć już nie „pod”, ale nadświetlne prędkości.

– Do tej pory ich nie osiągnięto.

– Wyobraź sobie, że pracujemy przy takim akceleratorze. Tylko uważnie śledź moją myśl. Mam jeden mały pomysł wspólnego projektu. Znasz tę aparaturę? Możesz sobie wyobrazić?

– Załóżmy.

– No to wyobrażaj sobie. Noc. Jesteśmy razem na sobotnioniedzielnym dyżurze przy pulpicie. Ja, powiedzmy, jestem fizykiem eksperymentatorem, mam obserwować kaprysy materii przy prędkościach podświetlnych, a ty jesteś inżynierem mechanikiem, który kontroluje działanie całej aparatury zespołu. Jasne?

Światło zgasło i zapaliło się znowu, przesunąwszy i czas, i przestrzeń. Teraz byli obaj przy głównym pulpicie akceleratora, sterującym prędkościami cząsteczek elementarnych. Normalne prędkości podświetlne już nie zadawalały eksperymentatorów i próbowali oni, jak do tej pory bezskutecznie, przekroczyć ograniczoną przez Einsteina wartość trzystu tysięcy kilometrów na sekundę. Zaledwie trylionowe części tej minimalnej w naszej codziennej praktyce jednostki czasu oddzielały wskaźniki prędkości od tej ostatecznej granicy, za którą przedrostek „pod” przekształcał się w „nad”. Takie przekształcenie, jak do tej pory, jeszcze nie miało miejsca, ale jeden z twórców akceleratora był niewzruszenie przekonany, że wreszcie ono nastąpi. Odkrył już sześć nowych cząstek elementarnych, które oznaczył dużą literą „T” z numerem porządkowym od jednego do sześciu, ale wszystko to były cząsteczki epoki podświetlnej. Nowa, poszukiwana cząsteczka T powinna pojawić się poza jej obrębem, kiedy to drżące wskazówki liczników prędkości przekroczą upragnioną granicę. W tym też celu tej nocy z soboty na niedzielę jeszcze bardziej zwiększono moc akceleratora.

Wszystko biegło normalnym torem. Mały i Alik nigdy nie pracowali w Służbie Kosmicznej, nigdy nie byli na Hedonie i nie znali innych obowiązków oprócz tych, które spełniali podczas dyżuru. Jak zawsze brzęczał zespół automatycznych przyrządów, i jak zawsze w klimatyzowanym powietrzu sali gromadziła się nuda. Cudu nie było.

– Wcale go nie będzie – stwierdził Mały, po dokonaniu kolejnego obchodu automatyki. – Nie wierzę w poprawki do Einsteina.

– A tachion? – spytał Alik. – Gdzie jest ten twój tachion?

– Nie mój, lecz Geralda Feinberga. Przepowiedział jego ruch z prędkością nadświetlną ze czterdzieści lat temu.

– Przepowiedział, to nie znaczy, że odkrył.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszystko dozwolone»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko dozwolone» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Aleksander Filonow
Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro
Aleksander Kroger
Aleksander Abramow - Jeźdźcy z nikąd
Aleksander Abramow
Aleksander Świętochowski - Na pogrzebie
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Cholera w Neapolu
Aleksander Świętochowski
Отзывы о книге «Wszystko dozwolone»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko dozwolone» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x