Arkady Strugacki - Przenicowany swiat

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkady Strugacki - Przenicowany swiat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1971, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przenicowany swiat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przenicowany swiat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tytuł oryginału rosyjskiego: ‘‘Obitajemyj ostrow’’

Przenicowany swiat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przenicowany swiat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chodźmy — powiedziała i Maksym poderwał się z miejsca.

Ale tak od razu nie udało się wyjść. Otyła baba znów podniosła krzyk. Znów coś się jej nie podobało, znów czegoś żądała. Tym razem wymachiwała piórem i kartką papieru. Przez chwilę Rada się z nią spierała, ale podeszła druga dziewczyna i stanęła po stronie jędzy. Chodziło o coś oczywistego i Rada wreszcie ustąpiła. Wtedy we trójkę podeszły do Maksyma. Najpierw kolejno i chórem zadawały jedno i to samo pytanie, którego oczywiście nie rozumiał, i tylko bezradnie rozkładał ręce. Potem Rada kazała wszystkim zamilknąć, leciutko poklepała Maksyma po piersi i spytała:

— Mak Sym?

— Maksym — poprawił ją.

— Mak? Sym?

— Maksym. Mak nie trzeba, Sym nie trzeba. Maksym.

Wówczas Rada przystawiła palec do swego noska i powiedziała:

— Rada Gaal. Maksym…

Maksym zrozumiał wreszcie, że dla jakichś powodów chcą znać jego nazwisko. To było dziwne, ale znacznie bardziej uderzyło go co innego.

— Gaal? — powiedział pytającym tonem. — Gaj Gaal?

Zapadła cisza. Wszyscy byli zaskoczeni.

— Gaj Gaal — powtórzył Maksym radośnie. — Gaj dobry mężczyzna.

Podniósł się hałas. Wszystkie kobiety mówiły naraz. Rada targała Maksyma za ubranie i o coś pytała. Widać było, że ją strasznie ciekawi, skąd Maksym zna Gaja. Gaj, Gaj, Gaj słychać było ciągle w potoku niezrozumiałych słów. O nazwisku Maksyma zapomniano.

— Massaraksz! — powiedziała wreszcie tłusta ciotka i zachichotała. Dziewczęta również się roześmiały. Rada wręczyła Maksymowi swą kraciastą torbę, wzięła go pod rękę i wyszła z nim na ulicę, pod ciągle padający deszcz.

Przeszli do końca tę źle oświetloną uliczkę i skręcili w jeszcze ciemniejszy zaułek z drewnianymi, powykrzywianymi domami po obu stronach brudnej, nierówno wybrukowanej jezdni; potem skręcili jeszcze raz i jeszcze raz. Krzywe uliczki były puste, nie spotkali ani jednego człowieka. W kaprawych okienkach za zasłonkami świeciły się różnobarwne abażury, czasami dobiegała przytłumiona muzyka i chóralne śpiewy zgrzytliwych głosów.

Początkowo Rada z ożywieniem trajkotała, często powtarzając imię Gaja, Maksym zaś co chwilę potwierdzał, że Gaj jest dobry, ale dorzucał po niemiecku, że nie wolno bić ludzi po twarzy, że to jest bardzo dziwne i że on tego nie rozumie. Jednak w miarę tego, jak ulice stawały się coraz węższe, ciemniejsze i bardziej błotniste, Rada coraz częściej milkła. Czasami zatrzymywała się i wpatrywała w ciemność. Maksym pomyślał, że wybiera możliwie suchą drogę, ale ona szukała w ciemności czegoś innego, ponieważ kałuż nie dostrzegała i Maksym musiał za każdym razem leciutko odciągać ją na suchsze miejsce, tam zaś, gdzie nie było suchszych miejsc, brał ją pod pachę i przenosił, co wprawdzie sprawiało jej przyjemność, ale nie zagłuszało lęku.

Im dalej odchodzili od jadłodajni, tym bardziej się bała. Początkowo Maksym próbował nawiązać z nią kontakt nerwowy, aby dodać jej trochę odwagi i pewności siebie, ale mu się to, tak samo jak w przypadku Fanka, nie udało. Kiedy wyszli spomiędzy ruder i znaleźli się na zupełnie już okropnej, gruntowej drodze, pomiędzy ciągnącym się bez końca mokrym płotem z zardzewiałym drutem kolczastym u góry i czarnym jak noc cuchnącym pustkowiem bez jednego światła, Rada zupełnie się rozkleiła i była bliska płaczu. Maksym, aby ją choć odrobinę podnieść na duchu, zaczął śpiewać na całe gardło wszystkie najweselsze ze znanych mu piosenek po kolei. Trochę pomogło to, ale nie na długo, zaledwie do końca płotu, bo później znów zaczęły się długie, żółte, jednopiętrowe domy, z ciemnymi oknami, spoza których pachniało stygnącym metalem, organicznymi smarami i jeszcze jakimś duszącym czadem. Mętnie świeciły rzadkie latarnie, a w oddali, pod jakimś parszywym głuchym łukiem, stali nastroszeni, mokrzy ludzie. Rada zatrzymała się. Wczepiła w jego rękę i zaczęła coś mówić gorączkowym, przerywanym szeptem. Była pełna strachu. Bała się o siebie i jeszcze bardziej o Maksyma. Szepcząc pociągnęła go do tyłu. Posłuchał, bo sądził, że to jej pomoże, ale później zrozumiał, że to po prostu akt rozpaczy i zatrzymał się.

— Chodźmy — powiedział łagodnie. — Chodźmy, Rada. Źle nie. Dobrze.

Usłuchała go jak dziecko. Poprowadził ją i nagle pojął, że ona boi się tych mokrych postaci i bardzo się zdziwił, gdyż nie było w nich nic strasznego i niebezpiecznego. Po prostu zwykli, skuleni pod deszczem tubylcy stoją sobie i trzęsą się od wilgoci. Najpierw było ich dwóch, potem skądś zjawił się trzeci i czwarty z ognikami narkotycznych pałeczek.

Maksym szedł pustą ulicą pomiędzy żółtymi domami prosto na te postacie, a Rada coraz mocniej przytulała się do niego, aż wreszcie objął ją za ramiona. Przyszło mu nagle do głowy, że się myli, że Rada drży nie ze strachu, lecz po prostu z zimna. W zmokniętych ludziach nie było niczego niebezpiecznego. Przeszedł obok nich, obok tych przygarbionych, zziębniętych osobników trzymających ręce w kieszeniach, przytupujących dla rozgrzewki, żałosnych, zatrutych narkotykami i ci nawet jakby w ogóle nie zauważyli ani jego, ani Rady, chociaż przeszedł tak blisko, że słyszał ich niezdrowy, przerywany oddech. Myślał, że może teraz Rada się trochę uspokoi, bo byli już pod łukiem, gdy nagle z przodu, jak spod ziemi, jakby prosto z żółtych ścian pojawiła się i stanęła w poprzek drogi następną czwórka takich samych zmokniętych i żałosnych indywiduów. Ale jeden z nich miał długą, grubą laskę i Maksym go poznał.

Pod odrapaną kopułą łuku chwiała się w przeciągu goła żarówka, ściany były pokryte pleśnią i popękane, pod nogami leżał brudny, potrzaskany cement ze śladami wielu nóg i opon samochodowych. Z tyłu donośnie zatupotało. Maksym obejrzał się: dopędzali go ci czterej, których wyminął. Biegli nierówno oddychając, nie wyjmując rąk z kieszeni i wypluwając w biegu swoje wstrętne narkotyczne pałeczki… Rada krzyknęła zdławionym głosem, puściła jego rękę i nagle zrobiło się ciasno. Maksym został przyciśnięty do ściany, dokoła niego stali ludzie, którzy nie dotykali go, trzymali ręce w kieszeniach, nawet na niego nie patrzyli, po prostu stali i nie pozwalali się ruszać. Ponad ich głowami Maksym zobaczył, że dwóch trzyma Radę za ręce, a wąsaty podchodzi do niej, bez pośpiechu przekłada laskę do lewej ręki, a prawą tak samo niespiesznie i leniwie bije ją po twarzy…

To było do tego stopnia koszmarne i niesłychane, że Maksym stracił poczucie rzeczywistości. Coś się w jego mózgu przełączyło. Ludzie zniknęli. Było tylko dwoje ludzi: on i Rada, pozostali zaś zniknęli. Zamiast nich niezręcznie i przerażająco dreptały w błocie okropne i niebezpieczne zwierzęta. Zniknęło miasto, zniknęła żarówka pod sklepieniem łuku. Był kraj nieprzebytych gór, kraina Oz na Pandorze, jaskinia, podstępna pułapka zastawiona przez nagie, plamiste małpy, do jaskini obojętnie zaglądał rozmyty żółty księżyc i trzeba było walczyć o życie. Zaczął więc walczyć, tak samo jak walczył wtedy na Pandorze.

Czas posłusznie zwolnił, sekundy wydłużyły się w nieskończoność i w trakcie każdej można było wykonać bardzo wiele różnych ruchów, zadać wiele ciosów i widzieć jednocześnie wszystkich. Te małpy były bardzo nieruchawe, przywykłe do innej zwierzyny i chyba po prostu nie zdążyły pojąć, że pomyliły się w wyborze ofiary, że najmądrzej byłoby po prostu uciec, ale również próbowały walczyć… Maksym chwytał kolejną bestię za dolną szczękę, szarpnięciem wykręcał podatną głowę ku górze, ciął grzbietem dłoni w bladą, pulsującą szyję i natychmiast obracał się ku następnej, chwytał, wykręcał, ciął. Wszystko to odbywało się w oparach cuchnących, drapieżnych oddechów, w huczącej ciszy jaskini, w żółtym półmroku. Brudne krzywe pazury wpiły mu się w szyję i puściły, żółte kły głęboko wgryzły się w ramię i również puściły… Obok nie było już nikogo, a do wyjścia z jaskini spieszył przywódca stada z maczugą, gdyż podobnie jak wszyscy przywódcy miał najszybszą reakcję i pierwszy zrozumiał, co się dzieje. Maksym przelotnie pożałował go — najszybsza reakcja przywódcy była jednak bardzo powolna: sekundy były coraz dłuższe i szybkonogi ledwie przebierał nogami. Maksym prześlizgnął się między sekundami, dopadł go, zarąbał w biegu i natychmiast się zatrzymał. Czas znów zaczął płynąć normalnie, pieczara zmieniła się w łuk, księżyc w żarówkę, a kraina Oz na Pandorze przekształciła się znów w niepojęte miasto na niepojętej planecie, bardziej niezrozumiałej niż sama Pandora…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przenicowany swiat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przenicowany swiat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkady Strugatsky - The Dead Mountaineer's Inn
Arkady Strugatsky
Arkady Strugatsky - Roadside Picnic
Arkady Strugatsky
Arkady Strugatsky - Definitely Maybe
Arkady Strugatsky
Arkady Strugatsky - Hard to Be a God
Arkady Strugatsky
Arkady Fiedler - Orinoko
Arkady Fiedler
Charles Stross - Halting State
Charles Stross
Arkady Strugatsky - Tale of the Troika
Arkady Strugatsky
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata
Borys Strugacki
Отзывы о книге «Przenicowany swiat»

Обсуждение, отзывы о книге «Przenicowany swiat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x