Arkadij Strugacki - Miasto skazane

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Miasto skazane» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miasto skazane: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto skazane»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trwa Wielki Eksperyment. Żaden z mieszkańców Miasta nie wie, jaki jest jego cel. Uczestnikami są zwerbowani przez tajemniczych Nauczycieli ludzie różnych narodowości, wyznań i przekonań. Zagubieni, poddawani niezrozumiałym próbom i sprawdzianom muszą podporządkować się niejasnym prawom rządzącym zaskakująco zmiennym światem.

Miasto skazane — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto skazane», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Andrzej drgnął. Szef spojrzał na niego ciężko spod spuchniętych powiek, przez chwilę nic nie mówił, po czym powtórzył:

— Józef Katzman. Interesujący człowiek. Mamy informacje, że często zapuszcza się na północ, przebywa tam jakiś czas, po czym wraca. Poza tym zaniedbuje swoje obowiązki służbowe, ale to ju nas nie interesuje. Prowadzi rozmowy. O tym to już powinien coś pan wiedzieć.

Andrzej odruchowo skinął głową, ale natychmiast spostrzegł się i przybrał kamienny wyraz twarzy.

— Co dla nas najważniejsze, został zauważony w pobliżu Budynku. Dwa razy. Po raz pierwszy widziano, jak stamtąd wychodził. Wydaje mi się, że znalazłem dobry przykład i trafnie połączyłem go ze sprawą Budynku. Musi się pan zająć tą sprawą, Woronin. Nie mogę powierzyć jej nikomu innemu. Są inni ludzie, tak samo pewni jak pan, dużo bardziej sensowni, ale zajęci. Wszyscy. Co do jednego. Mają dziesiątki spraw. Tak więc niech pan forsuje sprawę Budynku, Woronin. Postaram się pana uwolnić od pozostałych zadań Jutro punktualnie o szesnastej przyjdzie pan do mnie i przedstaw swój plan.

Andrzej wstał.

— Aha! Radzę panu zwrócić uwagę na sprawę Spadającyc Gwiazd. Baczną uwagę. To może mieć jakiś związek. Tę sprawę prowadzi teraz Czaczua, niech pan do niego pójdzie, zapozna się z nią Poradzi…

Andrzej ukłonił się niezgrabnie i skierował do wyjścia.

— Jeszcze jedno! — powiedział szef i Andrzej zatrzymał się pr samych drzwiach. — Niech pan pamięta: sprawą Budynku specjalnie interesuje się główny prokurator. Specjalnie! Tak więc oprócz pana będzie się tym zajmował ktoś z prokuratury. Niech pan się postara nic nie przeoczyć, ani w związku z pańskimi skłonnościami, w ogóle. Niech pan idzie, Woronin.

Andrzej zamknął za sobą drzwi i oparł się o ścianę. Odczuł jakąś niezrozumiałą, nieokreśloną wewnętrzną pustkę. Oczekiwał bury, nagany, może nawet zwolnienia albo przeniesienia do policji. Zamiast tego otrzymał, można powiedzieć, pochwałę, został wyróżniony, bo powierzono mu jedną z najważniejszych spraw. Jeszcz rok temu, gdy był śmieciarzem, służbowy ochrzan zepchnąłby go w otchłań rozpaczy, a odpowiedzialne zadanie wyniosło na szczyt radości i entuzjazmu. A teraz w jego duszy panował jakiś nieokreślony mrok. Andrzej ostrożnie próbował to zrozumieć i jednocześnie wyłuskać nieuniknione komplikacje i niewygody, które musiały pojawić się w tej nowej sytuacji.

Izia Katzman… Gaduła. Papla. Niedobry, jadowity język. Cynik. A jednocześnie — nic nie poradzisz — taki zupełnie, aż do głupoty bezinteresowny, dobroduszny, taki życiowo bezradny… I sprawa Budynku. I Antymiasto. Cholera… No dobra, jakoś to będzie…

Wrócił do swojego gabinetu i z pewnym zdziwieniem zobaczył tam Fritza. Heiger siedział przy biurku, palił jego papierosy i z uwagą przeglądał powyciągane z sejfu akta jego spraw.

— No, jak tam, zdrowo oberwałeś? — zapytał, podnosząc oczy na Andrzeja.

Andrzej, nie odpowiadając, wziął papierosa, zapalił i kilka razy mocno się zaciągnął. Rozejrzał się, gdzie by tu usiąść, i zauważył pusty taboret.

— A ten gdzie jest?

— W karcerze — odpowiedział pogardliwie Fritz. — Wysłałem go na noc do karceru, zabroniłem dawać jedzenie, picie i papierosy. Rozkleił się zupełnie, przyznał do wszystkiego i jeszcze nam powiedział o dwóch innych, o których nic nie wiedzieliśmy. Ale nie zaszkodzi jeszcze na koniec dać łobuzowi lekcję. Tu gdzieś protokół… — przerzucił kilka teczek. — Protokół już wpiąłem, sam znajdziesz. Jutro możesz przekazać do prokuratury. Udało się z niego wyciągnąć kilka interesujących rzeczy, mogą się kiedyś przydać…

Andrzej palił i patrzył na tę pociągłą, wypielęgnowaną twarz, na bystre, wodniste oczy, mimo woli zachwycał się pewnymi ruchami wielkich, prawdziwie męskich dłoni. Fritz zmężniał ostatnio. Już prawie nie zostało w nim nic z nadętego podoficerka. Tępą bezczelność zastąpiła ukierunkowana pewność siebie. Nie obrażał się więcej o żarty, nie kamieniała mu twarz, w ogóle nie zachowywał się jak osioł. Przez jakiś czas przychodził do Selmy, potem wynikł tam jakiś skandal. Andrzej też mu powiedział parę słów i Fritz uspokoił się.

— I co się tak na mnie gapisz? — z życzliwym zainteresowaniem zapytał Fritz. — Nie możesz przyjść do siebie po lewatywie? Nie przejmuj się, lewatywa przełożonego — radość dla podwładnego!

— Słuchaj no — odezwał się Andrzej. — Po co zacząłeś tę operetkę? Himmler, gestapo… Co to za nowinki w praktyce śledczej?

— Operetkę? — Fritz uniósł prawą brew. — To, przyjacielu, działa jak grom! — Zatrzasnął otwartą teczkę i wyszedł zza biurka. — Dziwię się, że tego nie robisz. Zapewniam cię, gdybyś mu powiedział, że pracowałeś w Czeka albo w GPU, a przy tym zaszczekał mu przed nosem nożyczkami, zacząłby ci buty całować… Zabrałem ci kilka spraw, ale masz takie zaległości, że i za rok byś tego nie przekopał… Wezmę je od ciebie, a potem jakoś się rozliczymy.

Andrzej popatrzył na niego z wdzięcznością, a Fritz przyjaźnie mrugnął. Sensowny chłopak z tego Fritza. I porządny towarzysz. No cóż, może tak właśnie trzeba pracować? Po jaką cholerą cackać się z tą hołotą! Rzeczywiście, na Zachodzie na śmierć ich wystraszyli piwnicami Czeka, a na takich padalców jak ten Błok wszystkie środki są dobre…

— Masz jakieś pytania? — zapytał Fritz. — Nie masz? To idę.

Wziął teczki pod pachę i wydostał się zza stołu.

— Aaa! — przypomniał sobie Andrzej. — Słuchaj, nie wziąłeś przypadkiem sprawy Budynku? Zostaw ją!…

— Sprawa Budynku? Nie, stary, mój altruizm tak daleko nie sięga. Sprawę Budynku to już musisz sam…

— Uhm — powiedział z posępnym zdecydowaniem Andrzej. Sam… A właśnie! Co to za sprawa Spadających Gwiazd? Nazwa znajoma, ale o co tam chodzi, co to za gwiazdy, nie pamiętam…

Fritz zmarszczył czoło, potem z ciekawością popatrzył na Andrzeja.

— Jest taka sprawa — zaczął. — Czyżby ci ją powierzyli? W takim razie przepadłeś. Ma ją Czaczua. Kompletna beznadzieja.

— Nie — westchnął Andrzej. — Nikt mi jej nie powierzał. Po prostu szef polecił mi zapoznać się z nią. To seria jakichś rytualnych zabójstw, czy coś takiego?

— Nie, niezupełnie. Chociaż… może i tak. Ta sprawa, przyjacielu, ciągnie się już kilka lat. Pod Ścianą od czasu do czasu znajdują roztrzaskanych ludzi, którzy najwidoczniej spadli ze Ściany, z dużej wysokości…

— Jak to że Ściany? — zdziwił się Andrzej. — To można na nią wejść? Przecież ona jest gładka… I po co? Nawet nie widać wierzchołka.

— O to właśnie chodzi! Na początku myśleli, że tam, na górze,! też jest miasto, takie jak nasze, i zrzucają tych ludzi do nas z ichniego urwiska, no, tak jak u nas można by zrzucić w przepaść. Ale później dwukrotnie rozpoznano ciała: okazało się, że to nasi, miejscowi… Jak oni się tam dostali, nikt nie rozumie. Na razie można tylko przypuszczać, że to jacyś zrozpaczeni alpiniści próbowali wydostać! się z miasta górą. Ale z drugiej strony… W ogóle to niejasna sprawa, Nie do ruszenia, jeśli chcesz znać moje zdanie. No dobra, to ja idę,|

— Dziękuję.-Na razie — powiedział Andrzej i Fritz wyszedł.

Andrzej przeniósł się na swoje krzesło, wszystkie teczki, prócz sprawy Budynku, schował do sejfu, usiadł i podparł głowę rękami.

Potem podniósł słuchawkę, wybrał numer domowy i czekał. Do telefonu jak zwykle długo nikt nie podchodził, wreszcie ktoś podniósł słuchawkę i nietrzeźwy męski bas zawołał: „Halo!” Andrzej milczał, przyciskając słuchawkę do ucha. „Haalo! Halo?” — ryczał pijany głos, potem zamilkł i było słychać tylko ciężki oddech i cichy głos Selmy, śpiewający smutną piosenkę, przywiezioną przez wujka Jurę:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miasto skazane»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto skazane» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugackij - Mesto zaslibenych
Arkadij Strugackij
Отзывы о книге «Miasto skazane»

Обсуждение, отзывы о книге «Miasto skazane» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x