Jacek Komuda - Czarna Szabla

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Czarna Szabla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2007, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Szabla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Szabla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czarna Szabla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Szabla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy otwarły się ciężkie drzwi do zboru i bracia poczęli wychodzić ze świątyni, ludzie Pamiętowskiego czekali na nich po drugiej stronie placu. Stali w ośmiu, mrużąc oczy od słońca, z dobytymi szablami i nadziakami. Gorący wiatr szarpał połami ich delii, ciął w oczy piachem i pyłem. Na widok zbrojnych chrystianie zamarli. Jednak brat Krysiński pierwszy wystąpił na czoło pochodu.

- Nie lękajcie się, bracia! - rzekł. - Pan nas obroni i poprowadzi. Ruszajcie śmiało za mną.

Bracia polscy pochylili głowy. A potem postąpili w ślad za szlachcicem. Szli ściśnięci w kupę, mruczący modlitwy, obejmujący się pod ręce; prosto pod wzniesione ostrza, na końskie pyski, omiatani szyderczymi spojrzeniami swawolników.

- Panie Krysiński, pozwól tutaj! - krzyknął konus w misiurce. - Albo szabelkami waszmości na rozmowę poprosim!

Szlachcic się nie odezwał. Szedł wmieszany w tłum, otoczony braćmi w wierze.

- W skok, mości panowie! - zakomenderował opasłobrzuchy moczygęba.

Ludzie Pamiętowskiego skoczyli w tłum, siekąc nahajami, bijąc wiernych płazami szabel po łbach i plecach, roztrącili, stratowali chłopów i czeladź. A potem wywlekli z gromady opierającego się Krysińskiego, rzucili go na ziemię przed koniem trefionego wywołańca, dodając na repetę kilka kopniaków.

- Gdzie pieniądze, panie bracie!? - zagadał brygant w misiurce. - Gdzie talary? Dawaj! Zaraz!

- Nie jestem wam nic dłużny! - odrzekł Krysiński. - Ostawcie nas w spokoju, bracia.

Swawolnicy popatrzyli na siebie z niedowierzaniem. Opasły pijanica splunął przez połamane zęby.

- Panie Kozłowski, przekonaj go, waszmość, do naszych racji!

Ten ze zmrużonym okiem chlasnął Krysińskiego nahajem w twarz. Stary szlachcic jęknął, zasłonił oblicze ramieniem. Na próżno. Natychmiast posypały się nań kopniaki, razy, ciosy zadane płazem szabli. Zwinął się w kłębek, skulił zakrwawiony, krzyknął z bólu.

Bryganci zamarli nad nim zasapani, dyszący. Gruby szlachcic złapał Krysińskiego za podgolony łeb, poderwał głowę w górę, spojrzał w oczy.

- Płać, z kurwy synu! - warknął. - Płać, szołdro, nurku przeklęty, poganinie! Płać, bo ci dwór spalimy, chłopów wyrżniemy! My tu siłą, nowochrzeczeńcu, bluźnierco, heretyku!

- Żaden Dydyński tu w twojej obronie nie stanie! - zarechotał konus. - Nie masz obrońców, więc dawaj złoto!

- Nic nie dam - jęknął Krysiński. - Idźcie precz, bracia!

Nawet trefiony gwizdnął przez zęby.

- Uparty - skomentował ten ze zmrużonym okiem. - Co z nim teraz? Powiesić? Za koniem powłóczyć? Dwór spalić?

- Starosta może być blisko - rzekł gruby, który od dłuższego czasu przyglądał się otaczającym ich braciom polskim. - Czekajcie, bracia, mam ja lepszy sposób na tego ptaszka.

Zawrócił konia, wpadł w tłum Chrystian. Po chwili wrócił, wlokąc za włosy opierającą się i szlochającą... Rachelę!

- To jego córka!

- Zacna i gładka! - warknął ten najmłodszy, ze zmrużonym okiem. Zeskoczył z konia, skinął na pachołków. Szybko popchnęli dziewczynę w tył, aż uderzyła plecami o bok wierzchowca trefionego szlachetki, chwycili za ręce, przytrzymali.

- I co teraz, panie Krysiński? - zapytał pijanica. - Dajesz pieniądze czy mamy skraść wianek tej sikoreczce?!

W oczach starego szlachcica zapalił się błysk. Ale na krótko.

- Zostawcie moją córkę, bracia - powiedział groźnie. - To niewinna dziewka!

- Jeśli nie zapłacisz, będzie winna! - warknął konus. - Dajesz bakszysz czy mamy jej pokazać, co znaczy miłować po katolicku?!

- Nic wam nie dam!

- Kto pierwszy, panowie bracia?!

- Ja! - trefiony odezwał się po raz pierwszy. A potem pochylił się w siodle i jednym szybkim ruchem rozerwał żupan, odsłaniając piersi Racheli. Poklepał je pożądliwie, chwycił mocno i brutalnie.

Coś świsnęło w powietrzu. Trefiony wrzasnął, złapał się za prawe oko, wyleciał z kulbaki, zwalił się w piach zryty kopytami, prosto w śmierdzącą kupę końskiego nawozu.

Bryganci zamarli. Najpierw spojrzeli na jęczącego herszta, potem na siebie, a dopiero wówczas się odwrócili.

Przed drzwiami zboru stał Dydyński. Był bez szabli, bez broni. W prawym ręku podrzucał rytmicznie duży kamyk. I uśmiechał się zimno.

Trefiony podniósł się z jękiem. Spod dłoni przyciśniętej do prawego oczodołu sączyła się krew, usta wykrzywiał grymas wściekłości.

- Wybił mi oko! - wrzasnął. - Skurwysyn!

- To Dydyński, stolnikowic sanocki - rzekł gruby. - Co on tu robi?

- To zajezdnik!

- Podstarości Chamiec go szuka!

- Zajechał Zagórz!

- Brać go! Żywcem!

Pierwszy skoczył w stronę pana Jacka konus w kolczudze. Czeladnicy odepchnęli Rachelę i chwycili za szable. Brygant ze zmrużonym okiem i reszta zbójeckiej kompanii porwali za broń.

Dydyński przysiadł na piętach, unikając pierwszego cięcia. Uniknął szerokiego zamachu szabli, a potem doskoczył do przeciwnika. Nikt nie zapamiętał jego ruchów, nikt nie zdążył dostrzec, w jaki sposób chwycił konusa za nadgarstek, wykręcił mu rękę, kopnął w brzuch, obrócił w tył i kolejnym kopniakiem posłał prosto pod nogi kompanów.

- Dość tego! - rzekł stolnikowic. - Wy matkojebcy, strachy na stare baby! Wy przysiercki tatarskie! Już dość poswawoliliście! Siadać na koń i dymać na gościniec! Tam wasze miejsce!

Zapłakana Rachela wpadła w ramiona Gedeona.

- Już dobrze! Dobrze - wyszeptał jej do ucha.

- Gedeon, biegnij! - jęknęła. - Leć, najmilszy!

- Po co?

- Po szablę! - zaszlochała. - Przynieś szablę pana ojca!

- Ale jak to? Co ojciec...

- Idź! - potrząsnęła nim mocno. - Idź i przynieś ją! Nie sprzeczał się dłużej. Odwrócił się i popędził do stodoły.

Dydyński skoczył w stronę szabli upuszczonej przez wroga. Nie zdążył. Zanim dopadł do broni, brygant ze zmrużonym okiem pierwszy postawił na niej nogę. A potem roześmiał się wesoło.

Stolnikowic cofnął się. Był sam jeden naprzeciwko czterech wywołańców, zawołanych rębajłów i ich czeladzi. Za plecami tamtych tłoczyli się bracia polscy - chłopi i czeladź. Jednak żaden z nich nie mógł w niczym pomóc Jackowi.

- Czas w ziemię, panie Dydyński - wyszczerzył zęby trefiony, który wciąż trzymał się za zakrwawione oko. - Kto by pomyślał, panie stolnikowicu, że skończycie pod zborem nurków.

- Bić go! - jęknął konus w kolczudze, który z trudem gramolił się na nogi. - Za... zabijcie skurwy... syna...

Rzucili się na niego ze wszystkich stron z szablami czekanami i nadziakami - фото 7

Rzucili się na niego ze wszystkich stron, z szablami, czekanami i nadziakami. Któryś z pachołków uniósł rusznicę i strzelił. Dydyński schylił się w ostatniej chwili. Kula gwizdnęła nad jego barkiem, wybiła dziurę w drzwiach zboru.

Stolnikowic umknął sprzed ostrza szabli, w ostatniej chwili wyminął rozpędzonego pijanicę. A potem wskoczył do wnętrza drewnianej świątyni, popędził do podwyższenia na końcu sali, między dwoma rzędami drewnianych ławek. Jednak nie pobiegł tam, aby głosić Słowo Pańskie. Jednym ruchem wyrwał drewnianą żerdź z oparcia ławy. A potem zwrócił się ku prześladowcom.

Ludzie Pamiętowskiego wpadli nań ze wszystkich stron. Dydyński zawinął w rękach drewniany bal, odbił cięcia; uderzył w łeb grubego szlachcica, pozbawił go tchu. A potem żerdź trzasnęła mu w dłoniach, cięta szablą trefionego. W ostatniej chwili zajezdnik umknął spod jego szabli, powalił jednego z czeladników. I wbił ułamany koniec drąga prosto w brzuch pijanicy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Szabla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Szabla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tess Gerritsen - Czarna loteria
Tess Gerritsen
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
P. James - Czarna Wieża
P. James
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Dukaj - Czarne Oceany
Jacek Dukaj
Jacek Piekara - Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Отзывы о книге «Czarna Szabla»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Szabla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x