Jacek Komuda - Czarna Szabla

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Czarna Szabla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2007, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Szabla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Szabla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czarna Szabla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Szabla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Twoja szabla jest dobrze ukryta, mości Dydyński.

- Kiedy zatem mogę ją odzyskać?

- Gdy tylko poprosisz. Pamiętaj jednak, że nie pozwolę, aby ktokolwiek w nowym Jeruzalem nosił przy sobie broń, którą splamiła krew.

- A jeśli dam słowo, że nie będę jej dobywał?

- Jeśli chcesz szablę, oddam ci ją. Jednak musisz wówczas opuścić Jeruzalem.

Dydyński zamarł. Patrzył na Rachelę przemywającą ranę na łbie starego szlachcica i milczał.

- Dalibóg, nie rozumiem ja was, Chrystian - mruknął po chwili. - Wiem ja, że różne są na świecie konfesje i wiary. Nie myślę bijać kogoś za to, czy najpierw mówi Ojcze nasz, a dopiero potem Amen, czy na odwrót. Nie idzie mi o Najświętszą Panienkę czy Trójcę Przenajświętszą. Ale wy... nie nosicie szabel. Odrzucacie przywileje szlacheckie, nawołujecie do zaprzestania wojen. To właśnie sprawia, że znalazło się wielu takich, co przeciw wam gardłują. Jestem pewien, że gdybyście raz i dwa szabelką pomachali i uciszyli paru krzykaczy, zaraz znalazłoby się dla was więcej miejsca w Rzeczypospolitej. A i szacunek byście mieli wśród panów braci.

- Powiedziane jest, bracie: kto rozlewa krew człowieczą, przez człowieka krew jego rozlana będzie: albowiem na wyobrażenie swoje Bóg uczynił człowieka. Każdy gwałt i przemoc zbrojna przynosi tylko kolejny mord i nic więcej. Dziś zabijesz kogoś, a jutro krewny pomści jego śmierć. Pojutrze twój syn będzie szukał pomsty za ciebie. Porzuć szablę, porzuć swą pychę, a wejdziesz do Królestwa Niebieskiego, panie Dydyński.

- A więc nie będziesz, panie bracie, składał protestacji na Pamiętowskiego?

- Ja mu odpuszczam. Powiedział Jezus Chrystus: kto by cię uderzył w prawy policzek twój, obróć mu drugi. A temu, który się chce z tobą prawować i suknię twoją wziąć, puść mu i płaszcz. A kto by cię kolwiek przymuszał na jedną milę, idź z nim i dwie.

- I dlatego piszą na was paszkwile dominikanie i jezuici. Obmawiają, że na cesarza tureckiego czekacie, Moskwie sprzyjacie. A toż macie nurki, wolą zostać Turki, niż w Trójcy jednego Boga chwalić prawego.

- Wierzysz im, bracie?

- W nic już nie wierzę. Gdym był w Moskwie, widziałem takie rzeczy, że zgoła zwątpiłem w pomoc i opiekę samego Ojca Niebieskiego.

- To źle, panie Dydyński. Spowiadałeś się z tego?

- Nie, mości panie Krysiński. Bo ciągle wierzę w jedno.

- W co, jeśli wolno spytać?

- W to, że jako szlachcic mam tu, na tym parszywym świecie, coś do zrobienia.

- Chwalebne, bracie. Cóż to jest? Niechaj zgadnę: rozwalanie łbów panom braciom na biesiadzie? Porywanie panien? Pojedynki? Picie na umór? Niewolenie chłopek?

- Bronię tych, którzy sami się obronić nie potrafią. Prawda, biorę za to złoto, choć i to nie zawsze. A czasem pro publico bono obronię wdowę, wyrwę spadek dla sierot od rodziny, obiję zawalidrogę, w pysk strzelę pieniaczowi.

- I przelewasz krew. Jak owi Rzymianie, co ją z Jezusa wytoczyli na krzyżu. Nie wstyd ci, bracie?

- A tobie nie wstyd namawiać nas, szlachtę, abyśmy szablę odłożyli i kostury do rąk wzięli? Nie może Rzeczpospolita się rozbroić, a szlachta z konia zsiąść, aby z wami w zborach godzinki klepać. A wiesz czemu?

Krysiński milczał.

- Bo wtedy wrogowie nasi rozedrą Rzeczpospolitą jak postaw sukna. A wiesz, panie Krysiński, bracie polski, co stanie się, kiedy zamiast starostów i wojewodów, którymi tak pogardzacie, przyjdzie tu Moskwa, Niemcy, Szwedy i Turcy? Co będzie wtedy z waszymi zborami? Ile stosów zapłonie ku uciesze gawiedzi? Gardzicie urzędami i dostojeństwami, poniżacie Rzeczpospolitą, a przecież waszym kaznodziejom włos tu z głowy nie spadnie. Chyba że po pijanemu burdę zaczną w karczmie albo pospólstwo kamieniem w okno rzuci. Wasz Moskorzewski, Szlichtyng, Wiszowaty i Gosławski wolno chodzą i korzystają z przywilejów szlacheckich. A co by było z nimi w Hiszpanii? We Francji? Tak, panie bracie, gardzisz mną, bo jestem dawnym żołnierzem, ale tacy jak ja, choć katolicy, bronią was przed wygnaniem i szubienicą, których zaznacie po upadku Rzeczypospolitej. Tak oto nazwij sobie moją powinność.

Krysiński milczał przez chwilę. Przygryzł wąsa.

- Jeśli chcesz nadal widywać moją córkę, mości Dydyński, tedy wyrzeknij się szabli, dostojeństw i herbu - powiedział ponuro. - Ja mego zdania nie zmienię.

Dydyński podniósł się i wyszedł z izby.

- Panie stolnikowicu!

Szlachcic zatrzymał się w drzwiach.

- Nie będę nic płacił Pamiętowskiemu. Chociaż po prawdzie to mam u niego dług...

- Więc jednak?

- To nie są pieniądze.

- A więc co to jest?

- To moja sprawa, panie Dydyński. Ale bądź pewny, prędzej San wyschnie, niż Pamiętowski dostanie ode mnie choćby jednego talara.

7. Przysięga

- Co z nami będzie? - wyszeptała Rachela, uwalniając się z objęć pana Dydyńskiego.

- Nie wiem. Twój ojciec nie bardzo mnie lubi.

- Bo nie chcesz odłożyć szabli. Nie odda mnie nikomu spoza zboru.

- Łatwo mówić. Mam się wyrzec zaszczytów, przywilejów. Mam rzucić wszystko, nawet mój honor i fantazję?

- Nie uczynisz tego dla mnie?

- Gdybym był plebeuszem, chamem albo łyczkiem, co całe życie krajał biernat i zamsik, wszystko byłoby znacznie prostsze. A nie jest. Czy ty wiesz, co to dla szlachcica polskiego koń, szabla, noc na stepie? Wojna, zwada, pojedynek? Pan Bóg uczynił nas rycerzami, więc nie buntujmy się przeciwko jego woli. Czy ty wiesz, co to jest życie w niebezpieczeństwie, kiedy każdego dnia nadstawiasz karku?

- Pewnie nie uwierzysz, ale mój ojciec w młodości był taki sam jak ty.

- A toś mnie w rzyć żołędziem trafiła. Jakże to? Nie może być!

- A właśnie, że tak było. Pan Mikołaj Krysiński bywał na wojnach, a na całej Rusi Czerwonej nie znano znaczniejszego rębajły. Chadzał na Moskwę za króla Stefana, na Tatarów, na Gdańsk zbuntowany.

- Zatem dlaczego przystał do nowochrzczeńców?!

- Kiedyś w Sanoku - jej głos przeszedł w szept - kiedy pan ojciec był ledwie po ślubie z moją matką Anną, świeć, Panie, nad jej grzeszną duszą, pokłócił się w karczmie ze swym najlepszym przyjacielem. Zranił go w pojedynku w łeb tak, że tamten omal ducha nie wyzionął. Kiedy ojciec otrzeźwiał, straszny żal go wziął. Modlił się, płakał, na mszę dawał, serce z piersi wyrywał, aby jego druh przeżył. I wtedy Pan go oświecił, zesłał na niego moc uzdrawiania. Ojciec uleczył rannego, ale nie wrócił już do kompanii. Długo pisma święte czytał, żywoty mężów, na koniec spotkał pana Szlichtynga. I tak stał się chrystianinem, odpasał szablę, wziął do ręki kostur i zamienił Krysinów na Jeruzalem.

Dydyński milczał zamyślony.

- Co waszmość zrobisz, jak przyjedzie tu znowu kompania Pamiętowskiego?

- A cóż mam robić, głowę w piasek schować jak ten stwór afrykański z dwiema głowami w zwierzyńcu u pana kanclerza pod Zamościem? Krew we mnie się burzy!

- Nie czyń zwady, panie Dydyński. Ojciec prosił, abyś nie przelewał niczyjej krwi. Jeśli to uczynisz, spojrzy na ciebie łaskawym okiem.

- Skoro tego sobie życzysz. Jestem gościem i nie będę obrażał gospodarza.

- Daj słowo!

- Nie!

- Proszę! - Objęła go za szyję i pocałowała po włosku, to jest w taki sposób, jaki opisał w swych poezjach pan Daniel Naborowski, a potem zamazał w rękopisie.

Ten argument poskutkował.

- Dobrze - wyszeptał Dydyński. - Nie będę sprawiał kłopotów, jeśli Pamiętowski da okazję twemu ojcu. Obiecuję to solennie.

8. Złamane przykazanie

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Szabla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Szabla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tess Gerritsen - Czarna loteria
Tess Gerritsen
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
P. James - Czarna Wieża
P. James
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Dukaj - Czarne Oceany
Jacek Dukaj
Jacek Piekara - Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Отзывы о книге «Czarna Szabla»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Szabla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x