• Пожаловаться

Jacek Komuda: Diabeł Łańcucki

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda: Diabeł Łańcucki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. год выпуска: 2007, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

libcat.ru: книга без обложки

Diabeł Łańcucki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabeł Łańcucki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jacek Komuda: другие книги автора


Кто написал Diabeł Łańcucki? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Diabeł Łańcucki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabeł Łańcucki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przy rozstajnych drogach przed wioską stał nieduży, kryty słomą dworek. Z daleka przypominał zwykłą chłopską chyżę, jednak z bliska wyróżniał się dużym gankiem, stromym, dwuspadowym dachem i ścianami z modrzewiowych bali, pomalowanymi na biało. Wyglądał inaczej niż chłopskie domostwa, gdzie cała zagroda znajdowała się pod jednym dachem, drewniane części ścian mazano przepaloną gliną na brązowo, a zalipy ochlapywano wapnem. Dworek, choć mały, był dostatni – w oknach widniały błony, a z dachu wystawał ceglany komin – rzecz rzadko spotykana nawet w niektórych siedliskach szlachty sanockiej.

Przy płocie stało uwiązanych kilka koni, między którymi był śmigły polski wierzchowiec, jeden wołoszyn i cztery podjezdki. Na środku podwórza przechadzał się niecierpliwie młody szlachcic w kolczudze i misiurce, podkręcał co i raz sumiastego wąsa i pobrzękiwał ostrogami przy wysokich rajtarskich butach. Tuż za nim dreptała młoda, zapłakana kobieta tuląca do sukni na fortugałach dwójkę maleńkich dziatek.

Tymczasem czeladź i towarzysze zawadiackiego szlachcica bynajmniej nie próżnowali. Jeden buszował w kurniku, łapiąc kury, kaczki i gęsi, z których kilka leżało już przed progiem z ukręconymi łbami. Inny wyprowadzał z obórki dwie włochate, czerwonawe krowy, a pozostali krzątali się we wnętrzu dworku i bez litości wyrzucali z niego wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość. Kolejno zatem lądowały na klepisku tureckie kobierce, makaty i opony zerwane ze ścian, szuby, delie, kołpaki, srebrne półmiski, kielichy, miednice, roztruchany, stołki, kubki, misy, świeczniki, zegar, łańcuchy, obrazy świętych i lipowe łyżki...

Młoda niewiasta przypadła z płaczem do ręki szlachcica.

– Miejże litość, panie Ramułt! – wyszlochała. – Zmiłujże się nad dziatkami moimi, jeśli nade mną miłosierdzia nie masz!

– Nie mam! – rzekł wesoło swawolnik. – Nie mam nie tylko miłosierdzia, ale nawet żalu. Powiem zaś więcej – rzekł, potrząsając wyciągniętym palcem. – Nie ma we mnie bojaźni bożej, pani Bełchacka. Nie poradzą na Ramułta niewieście łzy i biadania. Albowiem, jak powiedział pan Herburt erudyta, jestem niewzruszony jako ten Herkules przedwieczny, nieczuły na płacz i łzy jak diabli kamień pod Liskiem. A przecież radziłem waćpani już dawno, co powinna uczynić. Skoro pan starosta zygwulski naznaczył bakszysz, trzeba było go po dobroci zapłacić.

– Skądże ja mam wziąć dwieście złotych?! – jęknęła niewiasta. – I za co ja w ogóle mam płacić?! Za to, że żyję i oddycham?

Ramułt schylił się i ucałował dwornie dłoń wdowy.

– Dwie niedziele mijają, jak do nóżek waćpani padłem – rzekł, podkręcając wąsa. – I dobrze radziłem, aby pieniążki gotować, gotowiznę składać, bo zajeździk będzie. A skoro nie posłuchała mnie mości pani Salomea, to teraz po trzykroć biada. Przecież – ściszył głos i mrugnął szelmowsko do szlachcianki – mogliśmy inaczej całą rzecz załatwić. Waćpani od dwóch roków wdowa, bez męża, bez opieki żadnej. A ja od dawna waćpani mówiłem, co mi na duszy leży. I jak nasze frukta miłości rozkwitnąć mogą, a wybujać wysoko jako te dzikie róże na dzikich połoninach Bieszczadu...

– Ogier by tego jaśniej nie wyraził – załkała wdowa i opadła bez sił na kolana, tuląc do siebie maleńkie dzieciątka. – Panie Boże sprawiedliwy – jęknęła przez łzy – jeśliś kiedy różnymi plagami karał złych i niesprawiedliwych łotrów, szelmów i brygantów bez czci i sumienia – tu Ramułt uśmiechnął się od ucha do ucha – wydzierców, szarpaczy, krwi ludzkiej rozlewców, dziś pokaż sprawiedliwość twoją nad tymi oto swawolnikami. Aby ich pioruny z nieba strzaskały, aby ich ziemia żywcem pożarła, aby ich pierwsza kula nie minęła! Aby ziściły się wszystkie plagi, które dopuściłeś na faraona! Aby z piekła diabeł po nich przyszedł...

– Co tu się dzieje?! – zagrzmiał, podchodząc bliżej, Gedeon, ponury i chmurny niby guślarz przed odprawieniem Dziadów. – Co wy, waszmościowie, wyprawiacie?

Ramułt spojrzał nań bystro, szarpnął ze złością przydługiego wąsa.

– A ty, dziadu proszalny, zwady szukasz? Poszedł precz, szelmo! Jak śmiesz do panów braci, pierwszych szabel Ziemi Sanockiej, mówić niepytany?!

– Pierwszych szabel? – parsknął Gedeon. – Chyba pierwszych kpów! Wydrwigroszy i drapichrustów! Z jakiej przyczyny napastujecie panią dziedziczkę?

– Poskrom język, didu! – warknął Ramułt. – Bo zaraz zawyjesz psim głosem. Widział to kto dziada w rzyć chędożonego, co się mądrzy jak statysta na sejmiku! Zmykaj na gościniec, bo jak się nie podoba nasze rycerskie zajęcie, to mogę ci drugiego kulasa przetrącić!

– Nie podskakuj, panie szlachcic, bo nim ty mnie poprzetrącasz, ja ciebie na ziemię sprowadzę! Daruję waszmości zdrowiem, jeśli pójdziecie precz! Zaraz, natychmiast!

– Jaśko! – Ramułt okrzyknął pocztowego, który właśnie wytaszczył na próg dworku zamkniętą skrzynię i teraz zawzięcie rąbał ją czekanem. – Ten dziad nas opuszcza. Pomóż mu szybko za bramę trafić! Będziesz miał orta, nie... dwa szóstaki na przepicie!

Czeladnik poderwał się bez słów, a potem skoczył do Gedeona z czekanikiem. Pielgrzym nawet nie drgnął. A kiedy sługa był już blisko, wykonał dwa szybkie ruchy kosturem. Rąbnął w zaciśnięte na rękojeści palce, a potem wybił czekan z rąk wroga, walnął w łeb i na koniec płaskim sztychem ugodził przeciwnika prosto w żywot. Pachołek padł w błoto. Chciał jeszcze złapać za szablę, ale Gedeon nastąpił mu żelaznym kulasem na rękę. Sługa zawył, szarpnął się, a wówczas pielgrzym kopnął go w skroń. Wystarczająco mocno, aby uciszyć krzykacza.

Po czym ruszył na Ramułta z kijem w obu dłoniach.

– Chciałem po dobroci – wysapał – ale widzę, że jak zwykle skończy się po złości. Nic się, do kroćset, nie zmienicie, panowie szlachta!

– Do mnie! Bywajcie tu! – krzyknął Ramułt, cofając się ku gankowi.

Trzech kompanionów swawolnika wychynęło z domu; czwarty, który mocował się z oporną krową, cisnął postronek i także przyskoczył bliżej. Dwaj pierwsi byli w żupanach i rajtrokach, przy szablach i pałaszach.

– Ja tego dziada poznaję! – mruknął trzeci, w birecie i breacanie, wyglądający na Szota, który zamienił kramarstwo na rozbój i grabież. – To ten sam, co w Przeworsku pobił kompanię pani Łahodowskiej! W klasztorze Ojców Bernardynów jatkę prawdziwą sprawił, aż u Bożogrobców i w kościele farnym we dzwony bili!

– Baba z wozu, koniom lżej – mruknął Ramułt, zdradzając w sobie nie tylko skłonności do warcholstwa, ale i filozofii. – Ot i pofiglowała pani Łahodowska z mnichami, a że trafiła przy tym kosa na kamień, to już nie nasza wina. Kończcie go, panowie bracia, i dalej do karczmy!

Ramułt pierwszy skoczył z szablą na Gedeona. Ciął wręcz w posiwiały łeb pątnika. Już w pierwszym zwarciu żebraczy kij trzasnął przecięty na pół. Gedeon zawinął się w szybkim uniku, umknął spod klingi, a potem rąbnął Ramułta kolejno dwoma kawałkami kija w czoło i kolano. Szlachcic nie zdążył sparować tych ciosów. Odbił zastawą uderzenie w głowę, ale w tej samej chwili dostał pod kolano. A kiedy padł zgięty wpół, Gedeon uderzył go w czerep z taką siłą, że pozostała połówka kostura pękła z trzaskiem, rozpadła się na twardym łbie Ramułta jak drewniany kijaszek.

Szot ciął pątnika w bok; ten uniknął ataku, skacząc w lewo, lecz nadział się na szablę jednego z kompanów Ramułta. Drugi z brygantów chlasnął pielgrzyma, rozcinając Włosienicę i zostawiając krwawy ślad na plecach. Już, już zdawać by się mogło, że swawolnicy opadną samotnego mężczyznę jak stado psów rannego odyńca! Jednak odyniec zerwał się do biegu jak szarżujący tur, odtrącił barkiem Szota, dopadł do cembrowiny studni.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Diabeł Łańcucki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabeł Łańcucki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Komuda: Imię Bestii
Imię Bestii
Jacek Komuda
Jacek Dąbała: Prawo Śmierci
Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Отзывы о книге «Diabeł Łańcucki»

Обсуждение, отзывы о книге «Diabeł Łańcucki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.