Stanislaw Lem - Niezwyciężony
Здесь есть возможность читать онлайн «Stanislaw Lem - Niezwyciężony» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Niezwyciężony
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Niezwyciężony: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezwyciężony»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Niezwyciężony — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezwyciężony», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— TL 8 do bazy — odezwał się głos pilota, jakby odmieniony w ciągu kilkunastu sekund, jakie upłynęły od jego zamilknięcia. — Radar wykazuje odbicie pełnometaliczne, odbiór!
— Baza do TL 8, przerzuć obraz radarowy na wizje, odbiór!
Ekran pociemniał, zgasł, przez chwilę jarzył się pustym światłem, potem stał się zielony, drgając od miliardowych roziskrzeń.
— Ta chmura jest z żelaza — powiedział, a raczej westchnął ktoś za plecami Rohana.
— Jazon! — krzyknął astrogator. — Czy jest tu Jazon?!
— Jestem — wysunął się nukleonik spośród stojących.
— Czy mogę to podgrzać… ? — spytał spokojnie astrogator, wskazując ekran, i wszyscy zrozumieli go.
Jazon ociągał się z odpowiedzią.
— Należałoby ostrzec TL 4, żeby maksymalnie rozszerzył pęcherz pola…
— Bez głupstw, Jazon. Nie mam łączności…
— Do czterech tysięcy stopni… z niewielkim ryzykiem…
— Dziękuję, Blaar, mikrofon! Pierwszy do TL 8, gotuj lasery na chmurę, małą mocą, do bilierga w epicentrum, ogień ciągły wzdłuż azymutu!
— TL 8, ogień ciągły do bilierga — odpowiedział natychmiast głos pilota.
Przez jakąś sekundę nie działo się nic. Potem błysło i centralna, wypełniająca dolną część ekranu chmura zmieniła barwę. Najpierw zaczęła się jakby rozmazywać, potem sczerwieniała i zawrzała; powstał tam rodzaj leja o płonących ścianach, w które wpadały, jakby były wsysane, sąsiednie połacie chmury. Ten ruch ustał nagle, chmura rozwarła się ogromnym koliskiem, ukazując przez powstałe okno chaotyczne nagromadzenia skał, tylko w powietrzu unosił się jeszcze drobny, czarny pył, na kształt polatującego kopciu.
— Pierwszy do TL 8, zejdź na dystans maksymalnej skuteczności ognia!
Pilot powtórzył rozkaz. Chmura, okrążając niespokojnym obwałowaniem utworzony rozryw, usiłowała go wypełnić, lecz za każdym razem, kiedy wysuwające się wypustki obejmował rozbłysk żaru, wciągała je z powrotem. Trwało to kilka minut. Sytuacja nie mogła się przedłużać. Astrogator nie śmiał uderzyć w chmurę całą mocą miotacza, albowiem gdzieś w jej głębi znajdował się drugi pojazd. Rohan domyślał się, na co liczył Horpach: miał nadzieję, że tamta maszyna wydostanie się w obręb oczyszczonej przestrzeni. Ale wciąż nie było jej widać. TL 8 wisiał teraz prawie nieruchomo, rażąc oślepiającymi sztychami laserów skotłowane obrzeża czarnego kręgu. Niebo nad nim było jeszcze dość jasne, lecz skały pod maszyną zaciągał powoli przybór cienia. Słońce zachodziło. Raptem zgęszczający się w dolinie mrok załopotał w niesamowitym blasku. Czerwonawy i brudny, jak gardło wulkanu widzianego przez kłąb eksplozji, okrył drgającym całunem całe pole widzenia. Widać było teraz tylko zlewające się w jedno ciemności, w których głębi wrzał i parskał ogień. To substancja chmury, czymkolwiek była, atakowała pierwszą, pochłoniętą maszynę i spalała się straszliwym żarem w otaczającej ją siłowej osłonie.
Rohan spojrzał na astrogatora, który stał jak martwy, z twarzą bez wyrazu, oblaną chwiejnym odblaskiem łuny. Czarne kotłowanie i pałający w jego głębi, tylko chwilami krzaczasto tężejący pożar zajmowały centrum ekranu. W oddali widać było wysoki szczyt skalny, oblany szkarłatem, cały w zimnej czerwieni tego ostatniego światła, w tej chwili niewymownie ziemskiego. Tym bardziej niewiarygodne było widowisko dziejące się wewnątrz chmur. Rohan czekał; twarz astrogatora nie wyrażała nic. Ale musiał powziąć decyzję: albo rozkazać górnej maszynie, aby poszła na pomoc tamtej, albo pozostawiając ją swemu losowi, nakazać zwiadowcy dalszy lot na północny wschód.
Nagle stało się coś niespodziewanego. Czy pilot dolnej zamkniętej w chmurze maszyny stracił głowę, czy też nastąpiła na jej pokładzie jakaś awaria, dość że czarną kipiel przestrzelił błysk, którego centrum jarzyło się oślepiająco, i długie smugi rozwianej wybuchem chmury buchnęły na wszystkie strony, a fala udarowa była tak potężna, że cały obraz zakołysał się zgodnie z susami, w jakie podmuch wprawił TL 8. Potem czerń wróciła, skupiła się, i oprócz niej nie było już nic.
Astrogator pochylił się i powiedział coś do telegrafisty przy mikrofonach tak cicho, że Rohana nie doszły jego słowa; ale ów powtórzył je natychmiast, prawie krzycząc:
— Gotuj antyprony! Pełną mocą, na chmurę, ogień ciągły!
Pilot powtórzył rozkaz. Wtem jeden z techników, śledzących boczny ekran, który ukazywał wszystko, co działo się za maszyną, zawołał:
— Uwaga! TL 8! W górę! W górę! W górę!!!
Z wolnej dotąd przestrzeni zachodu nadlatywał z chyżością orkanu wirujący, czarny obłok. Przez mgnienie stanowił jeszcze boczną część chmury, lecz oderwał się od niej i smużąc za sobą wyciągniętymi gwałtownym pędem odnogami, wzbijał się stromo. Pilot, który dostrzegł to zjawisko na ułamek sekundy przed ostrzeżeniem, poszedł pionową świecą, zdobywając wysokość, ale chmura goniła go, bijąc czarnymi słupami w niebo. Przenosił ogień z jednych słupów na drugie, trafiony czołowo, najbliższy, czarny kłąb rozdwoił się, ściemniał. Nagle cały obraz zaczął drgać.
W owym momencie, kiedy część chmury wchodziła już w strefę wysłanych fal radiowych, nadszarpując łączność maszyny z bazą, pilot prawdopodobnie po raz pierwszy użył miotacza antymaterii. Cała atmosfera planety, trafiona, obróciła się w jedno morze ognia; purpurowy brzask zachodu znikł jak zdmuchnięty, poprzez zygzaki zakłóceń majaczyła jeszcze chwilę chmura i dymiące nad nią słupy, które bielały, puchnąc, gdy drugi, jeszcze straszniejszy wybuch roztoczył swoje rozżarzone ogniospady nad niknącą w kłębach pary i gazów gmatwaniną skał. Ale to była ostatnia rzecz, jaką zobaczyli, bo w następnej sekundzie cały obraz rozedrgał się, przeszyły go iskry wyładowań i znikł. Tylko pusty, biały ekran jarzył się w przyciemnionej sterowni, oświetlając śmiertelnie blade twarze wpatrzonych weń ludzi.
Horpach kazał radiotelegrafistom wywołać obie maszyny, a sam przeszedł z Rohanem, Jazonem i pozostałymi do sąsiedniej kajuty nawigacyjnej.
— Czym jest, waszym zdaniem, ta chmura? — spytał bez żadnego wstępu.
— Składa się z cząstek metalicznych. Rodzaj zawiesiny sterowanej zdalnie z jednolitym centrum — powiedział Jazon.
— Gaarb?
— Ja też tak myślę.
— Czy są jakieś propozycje? Nie? Tym lepiej. GI, który superkopter jest w lepszej kondycji, nasz czy wzięty z „Kondora”?
— Oba są sprawne, astrogatorze. Ale osobiście stawiałbym raczej na nasz.
— Dobrze. Rohan, pan chciał, jeśli się nie mylę, wyjść spod siłowego parasola… Będzie pan miał okazję. Dostanie pan osiemnastu ludzi, podwójny komplet automatów, obwodowe lasery i antyprony… czy mamy coś jeszcze?… (Nikt nie odpowiedział). — No tak, na razie niczego doskonalszego nad antymaterię nie wynaleziono… Wystartuje pan o 4.31, to jest o wschodzie słońca, i spróbuje znaleźć ten krater na PN-W, o którym mówił Regnar w ostatnim doniesieniu. Tam wyląduje pan w otwartym polu siłowym. Po drodze proszę razić wszystko na maksymalny dystans. Żadnych oszczędności mocy rażenia. Jeśli pan straci łączność ze mną, proszę robić swoje dalej. Gdy znajdzie pan ten krater, proszę lądować, ale ostrożnie, żeby nie usiąść na ludziach… przypuszczam, że są gdzieś w tej okolicy…
Wskazał na mapie, która zajmowała całą ścianę, punkt.
— W tym czerwono zakreskowanym obszarze. Jest to tylko szkic, ale nic lepszego nie mam.
— Co mam robić po wylądowaniu, panie astrogatorze? Czy mam ich szukać?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Niezwyciężony»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezwyciężony» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Niezwyciężony» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.