Tim Powers - Ostatnia Odzywka
Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ostatnia Odzywka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Azjaci tłoczyli się zarówno wokół stolików, przy których toczono gry z użyciem kości i mosiężnych kubków, jak i kart, a przesuwane w tę i z powrotem żetony w wysokich stosach były czarne, studolarowe. Zdawało się, że wszystkie spożywane tutaj pośpiesznie kolacje to makaron jedzony za pomocą pałeczek.
Stały stukot i grzechot żetonów przerywały często komunikaty płynące z głośników: „JT, jeden-dwa Stud”, „DF do jeden-trzy Hołd ‘Em”.
Scott podał swoje inicjały kierownikowi sali, który zapisywał kredą na tablicy chętnych do gry w Five-Card Draw z pięcio1 dziesięciodolarowym przebiciem, i kiedy czekał na swoją kolej, by móc zająć miejsce przy stoliku, oparł się o balustradę i obserwował grę najbliższych karciarzy.
Była tak szybka jak te, które oglądał wcześniej, a biały plastikowy krążek, który wskazywał osobę honorowego krupiera, poruszał się dookoła stołu w tempie półmiska, obnoszonego podczas kolacji z okazji Dnia Dziękczynienia. Scott zauważył, że jeśli gracze chcą rozważyć swoje następne posunięcie bez ryzykowania, iż zostaną pominięci, to muszą zawodzić stale: „Czas… czas… czas”.
Po raz pierwszy od czasu gdy był nastolatkiem, Crane poczuł się onieśmielony faktem, że ma zasiąść do gry z nieznajomymi. To jak jakiś skomplikowany taniec ludowy, pomyślał, co do którego nie jestem pewien, czy znam wszystkie kroki.
– SC, pięć-dziesięć Draw – powiedział kierownik do mikrofonu.
Crane zeskoczył w dół na jednej nodze i pomachał tamtemu ręką, a potem poszedł na wskazane miejsce. Wydawało się, że zgromadzeni przy stoliku ludzie trwają przy nim od co najmniej kilku godzin i że postarzeli się w tym pomieszczeniu albo w jemu podobnych.
Scott kupił kilka stosów żółtych, pięciodolarowych żetonów i czekał na swoje pierwsze rozdanie. Krupierka, pozbawiona wyrazu kobieta w uniformie kasyna, potasowała karty i rozdała je, rzucając. Crane był pierwszym, który dostał kartę, i zauważył poniewczasie, że krążek oznaczający honorowego rozdającego leży przed brodatym mężczyzną, siedzącym po jego prawej ręce. Jestem na musie, pomyślał.
Scott zebrał swoje karty i rozsunął je, odsłaniając ich rogi – i zdusił uśmiech. Jak w podręcznikowym przykładzie szczęścia nowicjusza, dostał mu się ful z ręki – dziesiątki na damach. Spasował, a potem podbił stawkę, gdy ktoś inny zgłosił otwarcie i licytacja doszła ponownie do niego; a kiedy nastąpiła wymiana kart, wyrzucił dwie damy, figurami ku górze.
– Wiem, że mogę to uzupełnić do karety – powiedział radośnie.
Ten irracjonalny postępek spowodował, że niektórzy z graczy przy stole podnieśli brwi lub coś zamruczeli – ale jedną z dwóch kart, jakie teraz dostał, była ostatnia w talii dziesiątka, dająca mu karetę. Oprócz niego w grze pozostało pięcioro ludzi, a dwoje z nich, po trzykrotnym podbiciu stawki, dotrwało do sprawdzenia. Kiedy Scott wyłożył karty i zmiótł do swojego rogu kupę żółtych oraz brązowych żetonów, przy stole panowała absolutna cisza.
W następnym rozdaniu dostał dwójkę, piątkę, siódemkę, dziewiątkę i dziesiątkę, w różnych kolorach. Ktoś zrobił otwarcie, ktoś inny podbił i Crane podniósł stawkę; a potem jeszcze raz, kiedy licytacja zatoczyła krąg. Podczas wymiany wyrzucił wszystkie karty i poprosił o pięć nowych.
Tym razem kilkoro graczy zamruczało ze złością, jakby Scott robił sobie jaja z gry.
Jego nowymi kartami okazały się siódemka, ósemka, dziewiątka, dziesiątka i dama, nadal w różnych kolorach. Kiedy licytacja doszła do niego, potrząsnął głową i rzucił odkryte karty.
– Tym razem niemal złapałem strita – powiedział z namysłem, marszcząc czoło.
Potem zachowywał się rozsądnie, pozostając w grze tylko wtedy, gdy miał przed wymianą kart parę asów lub coś lepszego, albo przynajmniej dwie wysokie pary po wymianie, i obraz szaleńca, jaki wyrobił sobie podczas dwóch pierwszych rozdań skłaniał co najmniej jednego z graczy do tego, by sprawdzić go za każdym razem.
Wygrał około trzystu pięćdziesięciu dolarów, a gdy po półtoragodzinnej grze spojrzał na popielniczkę, zauważył, że dym z jego obecnego camela zaczyna się wić w kierunku środka stolika. Zerknął na letnią colę w szklance – jej poziom był nierówny i opadał w tę samą stronę.
Było to przed wymianą kart, a Scott miał trzy kiery, do waleta, oraz jokera. Chciałby móc zostać i spróbować pójść na kolor, ale odłożył karty na blat i odsunął je od siebie.
Zebrał żetony, rzucił cztery żółte rozdającej i wstał.
– Dziękuję wszystkim – powiedział i odszedł pomiędzy stolikami, a potem w górę po schodkach, gdzie przy stoliku obok poręczy siedział Mavranos i pił coorsa.
– Popatrz na dym – powiedział Arky po tym, gdy Crane przysunął sobie krzesło i usiadł na nim.
Scott widział to przy najbliższym stoliku, gdzie toczyła się gra w Hold’Em z pięcio – i dziesięciodolarowym przebiciem – nad środkiem blatu zbierał się mały obłoczek.
Mavranos zapalił camela i wydmuchnął dym, który podryfo-wał ponad leżącą niżej podłogą sali gier.
– I moje piwo świruje – powiedział.
– Gdzie jest Ozzie?
– Tuż obok, przy siedmiokartowym pokerze.
Crane wstał i podszedł do tego fragmentu mosiężnej poręczy, który znajdował się najbliżej stolika Ozziego.
Stary patrzył na papierosa, który spoczywał w popielniczce obok jego krzesła, i rozdający musiał mu przypomnieć, że teraz jego kolej licytacji.
Gracze mieli otrzymać siódmą kartę i poza Ozziem w licytacji uczestniczyło już jedynie dwóch pokerzystów, mimo że stary miał odkryte trzy damy, a tamta dwójka tylko niskie pary.
Ozzie odwrócił swoje trzy damy i popchnął karty w kierunku środka stołu.
Obok Scotta przeszła kelnerka i już miał skinąć na nią… gdy pomyślał o trzech porzuconych damach Ozziego. Muszę się poświęcić, pomyślał. Westchnął i odwrócił się, żeby obserwować stolik.
Jeden z pozostałych graczy zgarnął stawkę na fula i gdy szczęśliwiec zgarniał żetony, Crane zastanowił się, jakiż to rodzaj szczęścia sprzedał ten człowiek.
Ozzie uczestniczył teraz we wszystkich rozdaniach, pasując dopiero po tym, co gracze w siedmiokartowego pokera nazywali Szóstą Ulicą – po szóstej rozdanej karcie. Nawet stojąc przy barierce, Scott widział, że gra starego przyciągała uwagę pozostałych pokerzystów; w pewnym momencie, mimo że na stole nie pojawiło się nic godnego uwagi, Ozzie spasował, mając odkryte wysokie dwie pary.
Obserwując grę, Crane wypił trzy cole i wypalił pół paczki cameli. Dym nadal wirował nad stolikami i za każdym razem Ozzie pasował przed sprawdzeniem.
W związku z tym Crane był zdziwiony, gdy podczas jednego z rozdań Ozzie zawahał się w końcu w Szóstej Ulicy.
Stary miał odkrytą dwójkę Mieczy, trójkę Buław, piątkę Denarów i dziewiątkę Kielichów. Jeden z jego przeciwników pokazywał cztery Kielichy, a inny dwie pary-czarne króle i dziesiątki. Na dwie pary postawiono dziesięć dolarów, a cztery Kielichy podbiły jeszcze o dziesięć-co mocno sugerowało kolor, pomyślał Scott.
– Dwadzieścia do dziewiątki – powiedział rozdający do Ozziego.
Wygląda, jakby miał sto lat, zauważył Crane, patrząc z zatroskaniem na swojego przybranego ojca. Stary człowiek miał spuszczone oczy i wzrok wbity w karty.
– Czas – odezwał się Ozzie tak cicho, że Scott był w stanie domyślić się tego tylko z ruchu jego pomarszczonych warg. – Czas… czas… czas…
Dym miał kształt lejka i nieprzerwany stukot żetonów zabrzmiał nagle w uszach Scotta dużo przenikliwiej, jak drżenie ogona grzechotnika. Powiew z klimatyzacji był suchy niczym pustynne powietrze. Ozzie potrząsał głową.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.