Tim Powers - Ostatnia Odzywka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dawno, dawno temu czarna magia zniszczyła Fisher Kinga Bugsy Siegela. Jałową ziemią Las Vegas zaczął władać nowy król. Przed dwudziestoma laty Scott Crane, jednooki hazardzista, przegrał ciało i duszę podczas dziwacznej gry w karty, która toczyła się na środku jeziora Mead. Zwycięzca przychodzi teraz, by odebrać wygraną.

Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Arky, co to ma wspólnego z grubasami…

– Jeśli podstawisz do pewnego równania tyle współrzędnych punktów na tej płaszczyźnie, ile tylko będziesz mógł, i przeliczysz to wielokrotnie – musisz mieć do tego potężny komputer – niektóre z wyników sięgną nieskończoności, a niektóre pozostaną skończone. Jeżeli zaznaczysz na czarno punkty odpowiadające tym skończonym wynikom, to utworzą one sylwetkę pokrytego brodawkami grubasa. A jeśli do zaznaczenia punktów użyjesz różnych kolorów, zależnie od tego, jak szybko zmierzają one do nieskończoności, to odkryjesz, że grubas otoczony jest przez rozmaitego rodzaju kipiące z niego kształty, które wyglądają, jak macki kałamarnicy, ogony morsów, paprocie, żebra i inne dziwolągi.

Crane zrobił minę, jakby chciał coś powiedzieć, ale Mavranos ciągnął dalej.

– I wcale nie musisz stosować równania Mandelbrota. Grubas pokazuje się przy zastosowaniu na płaszczyźnie zespolonej wielu innych funkcji, jakby jego kształt stanowił pewną… rolę, która tylko czeka, żeby coś się ujawniło i ją przybrało. Jest stałą postacią, wraz z innymi niezgrabnymi geometrycznymi kształtami, które wyglądają jak… no cóż, w przypadku dzisiejszej nocy, jak Serca, Maczugi, Diamenty i Miecze.

Crane zezował przez chwilę na Arky’ego.

– Powiedziałeś coś na temat… Czarnoksiężnika z Oz. Skąd to wszystko wiesz?

– To stało się… moim hobby, studiowanie dziwacznej matematyki.

– I grubas nazywa się Mandelbrot?

– Nie, nie bardziej, jak potwór Frankensteina nazywany jest Frankensteinem. Równanie zostało odkryte przez faceta nazwiskiem Mandelbrot, Benoit Mandelbrot. Francuz. Należał w Paryżu do pewnej grupy, do klubu zwanego Bourbaki, ale odszedł stamtąd, ponieważ zaczął rozumieć przypadkowość, a to nie odpowiadało reszcie członków. To byli faceci w stylu „udowodnij-to-zgodnie-z-zasadami”, a on wynajdował nowe prawa.

– Bourbaki – powiedział Scott pijackim głosem. – Ecole Polytechnique i Bourbaki Club.

Mavranos zmusił się do tego, by oddychać wolno. Mandelbrot chodził do Ecole Polytechnique. Crane wiedział coś o tym albo o czymś, co miało z tym jakiś związek.

– Zdajesz się brać bardzo lekko fakt, że ktoś przestrzelił ci szybę – odezwał się Mavranos ostrożnie.

– „Kiedy niebo jest szare” – zaśpiewał Scott. – „Nie przeszkadza mi szare niebo, ty malujesz je na niebiesko, Sonny Boy”.

Mavranos mrugnął.

– Masz syna?

– Nie, ale sam jestem czyimś synem.

Arky czuł, że to jest ważne, więc powiedział niedbale:

– Tak… tak sądzę. Czyim jesteś synem?

– Mój przybrany ojciec mówił, że jestem synem złego Króla.

Najbardziej obojętnym tonem, na jaki był w stanie się zdobyć,

Mavranos zapytał:

– To dlatego grasz w pokera?

Scott wziął głęboki oddech, a potem przywołał na twarz uśmiech w taki sposób, w jaki – zdaniem Mavranosa – ktoś inny przywdziałby zbroję.

– Nie zagram już nigdy więcej. Dziś w nocy poszedłem w istocie do pracy. Sądzę, że będę akwizytorem dla… Yoyodyne. Produkują… lekarstwa. Może słyszałeś o nich.

– Tak… – odparł Arky, spuszczając z tonu. – Sądzę, że tak.

– Idę do łóżka – powiedział Scott, podnosząc się na łokciach z fotela. – Jutro muszę się znowu z nimi spotkać.

– Jasne. Susan będzie się zastanawiać, gdzie byłeś.

Dziwne, zdawało się, że to wstrząsnęło Scottem.

– Założę się – powiedział w końcu. – Zobaczymy się mañana.

– Dobra, Pogo.

Scott wszedł do wnętrza domu, a Mavranos sączył z namysłem swojego coorsa. W porządku, to o niego chodzi, pomyślał. Zdecydowanie Scott Crane jest moim łącznikiem z miejscem, w którym matematyka, statystyka i prawdopodobieństwo graniczą z magią.

A magia jest tym, czego potrzebuję, powiedział sobie, dotykając palcami guza poniżej ucha.

Scott Crane znowu śnił o grze na jeziorze.

I jak zawsze, gra we śnie postępowała tak, jak prawdziwa rozgrywka, ta z 1969 roku… aż wygrywał ciągnięcie kart i zgarniał pulę.

– Bierzesz pieniądze za moją rękę – mówił cicho Ricky Leroy.

Napięcie opadało już na wielkie pomieszczenie niczym infradźwięki, które Scott czuł w zębach i trzewiach.

– Hmm… tak.

– Sprzedajesz to.

Scott rozejrzał się. Coś głębokiego poruszało się gdzieś lub zmieniało, ale zielony stół, pozostali gracze oraz wyłożone boazerią ściany były takie same.

– Sądzę, że można tak powiedzieć.

– A ja to kupuję. Przejmuję to. – Leroy wyciągnął prawą rękę.

Scott wypuścił garść pieniędzy, sięgnął przed siebie i uścisnął tamtemu dłoń.

– To wszystko twoje.

A potem Scott znalazł się na zewnątrz swego ciała, unosząc się nad stołem w wirującym dymie; być może stał się dymem. Skala wszystkiego zmieniała się – stół poniżej stał się olbrzymią zieloną równiną, a pozostali gracze byli pozbawionymi wyrazu olbrzymami, wszystkie ślady człowieczeństwa kryły się pod najmniejszymi możliwymi do zrozumienia odległościami. Ściany zniknęły, jezioro Mead było tak bezkresne jak nocne niebo, a trzy wieże kanałów wlotowych zapory przepadły; pozostała wieża sterczała wysoko z wody, zdając się zagrażać księżycowi, który we śnie był w pełni i świecił jasno.

Tam w nocy trwał ruch. Na jednym z dalekich klifów tańczyła jakaś postać. Zdawało się, że jest to tak odległe jak gwiazdy, ale dzięki wyrazistości charakterystycznej dla sennego koszmaru Scott widział, że ta osoba ma długą laskę, a przy jej kostkach podskakuje pies. Tańczący uśmiechał się w stronę ciemnego nieba, najwyraźniej nie przejmując się falistą krawędzią przepaści rozpościerającej się u jego stóp.

I chociaż Scott nie widział go, to wiedział, że jest tam jeszcze olbrzym, w jeziorze, pod powierzchnią czarnej wody, który – tak jak i Crane – ma tylko jedno oko.

Czując zawrót głowy, Scott spojrzał w dół. Oba ciała, jego i Leroya, spoglądały na niego w górę. Ich oblicza były szerokie niczym chmury i zupełnie identyczne. Jedna z twarzy – nie potrafił już powiedzieć, która – otworzyła kanion swoich ust i odetchnęła, a dymna wstęga, którą stanowiła świadomość Scotta, pognała gwałtowną spiralą w dół, w kierunku czarnej otchłani.

– Scott – mówiła Susan. – Scott, to tylko sen. Jestem przy tobie. To ja, leżysz w swojej własnej sypialni.

– Och, Sue – sapnął.

Chciał ją objąć, ale odsunęła się na swoją część materaca.

– Jeszcze nie, Scott – powiedziała z tęsknotą w głosie. – Wkrótce, ale jeszcze nie teraz. Napij się piwa, poczujesz się lepiej.

Scott wstał z łóżka. Zauważył, że spał w ubraniu, a wygrana w pokera nadal wypycha mu kieszeń spodni. Nawet buty miał nadal na nogach.

– Teraz kawa – powiedział. – Śpij dalej.

Poszedł po omacku korytarzem do ciemnej, nagrzanej od piecyka kuchni i wstawił do mikrofalówki kubek pełen wody z kranu, a potem ustawił pełną moc na dwie minuty. Podszedł do okna i wytarł parę z szyby.

Main Street była spokojna. Pod ulicznymi latarniami przejechało, mrucząc, tylko kilka samochodów i ciężarówek, a idąca przez parking samotna postać sprawiała wrażenie powodowanej rzetelną celowością, jakby szła na poranną zmianę do Norm’s, a niezbyt daleko od miejsca jakiejś nikczemnej zbrodni. Do świtu pozostawała jeszcze co najmniej godzina, ale niektóre ptaki popiskiwały już w gałęziach wielkich starych drzew świętojańskich, które rosły wzdłuż trotuaru.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatnia Odzywka»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x