Tim Powers - Ostatnia Odzywka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dawno, dawno temu czarna magia zniszczyła Fisher Kinga Bugsy Siegela. Jałową ziemią Las Vegas zaczął władać nowy król. Przed dwudziestoma laty Scott Crane, jednooki hazardzista, przegrał ciało i duszę podczas dziwacznej gry w karty, która toczyła się na środku jeziora Mead. Zwycięzca przychodzi teraz, by odebrać wygraną.

Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mavranos spojrzał na Scotta, który skinął głową, i Arky pozwolił, by Stevie zabrał mu broń.

– A teraz, Crane – powiedział Leon-chodź na pokład. Ty możesz być pierwszy; uszkodziłeś mojego pięknego Hanariego. Twój przyjaciel może zaczekać na przystani. Kiedy stąd wyjdziesz, prawdopodobnie będziesz miał mu coś do opowiedzenia. Scott ruszył po pomoście w stronę tej części pokładu łodzi, w której był otwarty reling, po czym przeszedł z łatwością ponad wodną szczeliną, ponieważ miał teraz na nogach swoje sportowe buty.

Na zielonym suknie pustego stołu leżały karty, rozłożone obrazkami ku górze, a pomimo światła świtu na zewnątrz, ścienne lampy rzucały w długim pomieszczeniu późnowieczorny blask. Doktor Leaky siedział przypięty do swojego fotela na kółkach, ale, dzięki Bogu, miał na sobie inne ubranie. Kolejny uzbrojony Amino Kwas stał czujnie przed barem, paląc papierosa.

Mruczał klimatyzator i w chłodnym powietrzu nie czuć było żadnych zapachów.

Ciało Arta Hanariego trzymało nadal broń i Leon zwrócił się w stronę Scotta z drugiego koflca pomieszczenia, patrząc na Crane’a rozognionymi furią oczami.

– Po co przyszedłeś? Naprawdę nie sądzę, żebyś wiedział, co się tutaj dzieje – rzekł.

Bierzesz to, co kupiłeś, pomyślał Crane. I proszę, niechby to było to, o co chodzi.

– Przejmuję Flamingo.

Zdawało się, że to oświadczenie ponownie wstrząsnęło jego ojcem.

– Sprzedałeś swoje karty – powiedział Leon głosem matowym, ale głośniejszym. – Staniesz się Królem w taki sposób… w jaki staje się nim jego pożywienie! Nie ma czasu na…

– Po co trzymasz tutaj takiego starego, zniszczonego klowna jak on? – przerwał Crane, kiwając głową w stronę doktora Leaky’ego i odpędzając mruganiem łzy z nowego oka.

– Hej, doktorze! – zawołał. – Jak ci się ostatnio wiedzie?

Doktor Leaky zaczął chichotać i wydawać ustami pierdzące dźwięki.

– Teleportuj mnie, Scotty – odparł.

Amino Kwas rzucił papieros w kierunku popielniczki i sam ruszył naprzód.

Purpurowa już twarz Hanariego pociemniała jeszcze bardziej i Leon spojrzał ostro w oczy Scotta – podniósł jedną rękę – a potem zamknął oczy i wypuścił powietrze z płuc.

A Crane wpadał w ciemność swojego własnego umysłu, świadom, że głęboko poniżej istnieją starożytni, poruszający się bogowie.

Jego ostatnia myśl brzmiała: Nie zadziałało. On wygrał.

Niczym galaktyki, twory obróciły się pod nim, i chociaż nie było tam światła, to widział je dzięki obrazom, które na skutek wymuszonej wibracji generowały mu się w głowie.

Był tam Głupiec, tańczący nad przepaścią; i sfinksy, które ciągnęły wspaniały rydwan; i Sąd Ostateczny, na który wzywano ludzkie kształty z otwartych grobów; i Księżyc ze świecącym deszczem, padającym do stawu; i, nieco bliżej, hermafrodytyczna postać, która była Światem – a potem mógł spojrzeć na samego siebie.

Był odzianą w togę władczą postacią Cesarza; w prawej dłoni trzymał egipski krzyż z pętlą, ankh.

Rósł, a inne istoty zdawały się mu kłaniać, pozdrawiając go z wielkim szacunkiem; i słyszał chór, który śpiewał, lamentował i krzyczał, wywołując – z powodu basowych ryków przerażenia i wściekłości, które zacierały czyste wysokie głosy – wrażenie triumfu oraz nadziei.

Rósł stale przez dzwoniącą, błyszczącą czerń.

Wróciła mu zdolność widzenia-stał na czerwonym dywanie w salonie łodzi mieszkalnej jego ojca.

Papieros Amino Kwasa wpadł do popielniczki, a on sam zrobił kolejny krok naprzód.

Ciało Hanariego o twarzy pozbawionej nagle wyrazu cofnęło się o krok, by utrzymać równowagę.

– Nie! – wrzasnął doktor Leaky ogarnięty paniką. – Nie to, kocham życie, moje miłosne życie? Kochana żona? Spaliła mojego chevroleta, zabrała mi syna, moja żona to zrobiła.

Oddychał głęboko z zamkniętymi oczami i Crane widział, że stary człowiek znowu zlał się w spodnie.

– Nie chcę w tym utonąć! – krzyczało ciało doktora Leaky’ego. – Mogę zebrać swoje myśli.

Umilkł ponownie, a Scott zaczął się obawiać, że Leon może wytężyć jakimś cudem otępiały starczy umysł i wskoczyć z powrotem w pustookiego teraz Hanariego.

– Zbiorę te… te… te… wiem, co… te karty. Rozsypałem je. Dobra, tak naprawdę, to je rzuciłem.

Amino Kwas rozglądał się wokoło, trzymając dłoń na kolbie rewolweru w kaburze.

– Usiądź – powiedział mu Crane.

Młody człowiek skinął głową, wrócił do baru i zajął jeden z wysokich stołków.

– Ty… mam to, mam to – krzyczał doktor Leaky z zaciśniętymi ciągle powiekami. – Mogę… pchnąć…

Wyszczerzył się nagle, rozejrzał wokoło i ujrzał ciało Hanariego, stojące nadal naprzeciwko niego po drugiej stronie pomieszczenia.

– Nie, ten cholerny sukinsyn wziął ode mnie, ile to było? Dwieście dolarów! Za używany silnik, w 1945 roku. Nie, czekaj, zgadza się, w 1945. Okazałem… okazałem swoje niezadowolenie całkiem wyraźnie. Zapewniam cię. O tym.

Crane patrzył na oszalałą, przywiązaną do fotela na kółkach postać i zrozumiał, że jest to pierwszy raz od ponad dwudziestu lat, kiedy umysł ojca znalazł się w dawnym ciele. Ten zmacero-wany stary człowiek stał się ponownie jego kompletnym ojcem.

Scott zacisnął pięści i powstrzymał się, by nie podbiec do fotela i nie uściskać siedzącego na nim człowieka. Pamiętaj o Ozziem, przypomniał sobie. To Ozzie był twoim prawdziwym ojcem. Ten człowiek, którego nadal tak bardzo kochasz, zabił Ozziego.

Doktor Leaky popadł z powrotem w chichot.

– Myślisz, że chłopak płakał?

Zmarszczył nagle czoło i rozejrzał się wokoło, jakby spoglądał na tłum rozmówców.

– Nigdy! Wyciąłem haczyk z jego palca i nawet nie pisnął…

Crane przepchnął się obok mrugającego bezrozumnie ciała Arta Hanariego i podszedł do wielkiego okrągłego karcianego stołu. Zgięty, wyciągnął obie ręce i zgarnął karty do tarota w stos, który odwrócił obrazkami w dół, ku zielonemu suknu.

– Nie wolno ci dotykać tych kart! – zawołał Amino Kwas.

Młody człowiek wyjął rewolwer i wycelował w Scotta.

– Dlaczego nie?-Crane uśmiechnął się i wskazał kciukiem na Hanariego. – On nie ma już nic przeciwko temu. Zapytaj go.

– Zamierzam cię prosić, żebyś odsunął się od stołu – rzekł tamten. – Pan Hanari powiedział nam, że mamy zabić każdego, kto spróbuje wziąć te karty.

Scott nie przewidział tego problemu. Pomyślał o chłodnej broni za paskiem, pod nie zatkniętą w spodnie koszulą, i wiedział, że zanim uda mu się ją wyjąć, Amino Kwas odda co najmniej dwa strzały. A młody człowiek celował prosto w niego. Crane westchnął.

– Dlaczego Amino Kwasy? – spytał lekko.

– Skąd znasz tę nazwę?

Młody mężczyzna zdawał się okazywać wstrzemięźliwe za-dowolonie płynące z faktu, że Crane ją znał – niczym pisarz, który spotkał jednego z czytelników swoich książek.

– Powiedział mi o tym Gryzący Pies.

– Ha – młodzieniec pomachał lufą broni. – Odsuń się od stołu.

Crane cofnął się i stanął obok Hanariego.

– Z tą nazwą przyszedł nasz przywódca – powiedział młody człowiek.-Tworzymy – tworzyliśmy – męski klub, wszyscy nieźle napaleni na filozofię New Age… Jednak w zeszłym tygodniu nasz lider został zabity i większość facetów się rozpierzchła. „Amino” pochodzi od greckiego Ammona, imienia egipskiego boga słońca, jeśli chcesz wiedzieć. Poza tym istnieje dwadzieścia aminokwasów, które są podstawą wszystkich białek, współtworzą także DNA, stanowiący walutę reprodukcji seksualnej, przeciwko której występujemy. Wzruszył ramionami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatnia Odzywka»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x