Tim Powers - Ostatnia Odzywka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dawno, dawno temu czarna magia zniszczyła Fisher Kinga Bugsy Siegela. Jałową ziemią Las Vegas zaczął władać nowy król. Przed dwudziestoma laty Scott Crane, jednooki hazardzista, przegrał ciało i duszę podczas dziwacznej gry w karty, która toczyła się na środku jeziora Mead. Zwycięzca przychodzi teraz, by odebrać wygraną.

Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Zaczekaj do samego południa – powiedział młody mężczyzna – a zamienisz się tutaj w dynię. Rusz swój dziwny tyłek, dziewczyno, i przejdź przez mój wykrywacz metalu, jak powiedział pająk do muchy. Tu, na pokładzie, jest już tuzin graczy, a ty jesteś numer trzynasty.

Diana stała w swoich nike’ach na gorącym piasku i rozglądała się po plaży, patrząc na rozłożone duże ręczniki, chłodziarki do piwa i biegające dzieci.

– To byłby chyba błąd, gdybyśmy trafiły przez to do więzienia – wymruczała do Nardie.

– Myślę, że ci ludzie wokoło nas są dosyć konserwatywni – zgodziła się Dinh z nerwowym chichotem. – Przypuszczalnie zostałybyśmy aresztowane jeszcze w bieliźnie. W pełnym stroju.

– Zdejmę przynajmniej to – powiedziała Diana, rozpinając płócienny żakiet i rzucając go na piasek. – Możemy nie wyschnąć całkiem w powrotnej drodze, a bar jest prawdopodobnie klimatyzowany.

Dinh objęła się ramionami i potrząsnęła głową.

– Idę, tak jak stoję.

Na płyciźnie przed nimi chlapało się kilku chłopców i Diana zatrzymała się po paru krokach w dół pochyłości plaży, i zapatrzyła na nich.

Twarze dzieci były drętwe, niemal jak namalowane, a ich ramiona zdawały się ruszać niczym na zawiasach. Dinh szła przed nią; obejrzała się.

– Co jest?

– Chodźmy gdzieś dalej – powiedziała Diana.

Pierwszą rzeczą, jaką zauważył Crane, była obecność na pokładzie starego doktora Leaky’ego, który siedział przed telewizorem w fotelu na kółkach. Poza faktem, że zlał się w spodnie swojego błękitnego sportowego ubrania i gmerał bez powodzenia przy pasie, którym przypięty był do fotela, nie sprawiał wrażenia, by cokolwiek było z nim nie w porządku.

– Nie zwracaj uwagi na tego starego w rogu pokoju – powiedział Leon swoim grzmiącym barytonem.

Scott spojrzał na drugi koniec wyłożonej czerwonym dywanem mesy, gdzie jego gospodarz zajmował już miejsce przy krytym zielonym suknem stole – i zmusił się jedynie do uśmiechu i skinięcia głową.

Ciało Arta Hanariego wyglądało źle. Czerwone krechy, najwyraźniej zapalenie żył, wiły się i rozgałęziały po uszkodzonej stronie jego twarzy, a wysokie kości policzkowe i stanowczy zarys szczęki zniknęły pod opuchlizną. Crane wyobraził sobie, że Leon tęsknił tak desperacko za przeniesieniem się do nowego ciała, jak on sam nigdy nawet nie pragnął uciec od picia.

Ruszyła śruba i pokryty wykładziną pokład zakołysał się, gdy łódź odbiła od brzegu.

– Siadajcie wszyscy – powiedział Leon. – Mamy tylko trzy godziny, a chcemy sprzedać i kupić tyle rąk, ile tylko można, zgadza się?

Zgadza, pomyślał Crane z rozpaczą. Szczególnie jedną.

Ścisnął torebkę i czując wybrzuszenie ułożonej po raz kolejny w męczarniach talii Lombardy Zero, pośpieszył do wybranego miejsca – tym razem po lewej stronie Leona.

Scott zastanawiał się wcześniej, czy nie kupić paczki papierosów – nie po to, by palić, ale by przynajmniej jeden tlił się obok niego; jednak zapomniał o tym, co i tak nie miało znaczenia – stary Newt, mając już zapalonego kolejnego papierosa, zgasił trzęsącymi się rękami poprzedniego pali malla w pełnej niedopałków popielniczce.

Leon otworzył drewnianą kasetkę i rozłożył przerażające karty na zielonym suknie stołu. Paru wczorajszych graczy nie zjawiło się dzisiaj; zostali zastąpieni przez nowych, a ci zadrżeli teraz, sprawiając wrażenie chorych.

Leon odwrócił karty koszulkami w górę i zaczął je tasować. Nad stołem kłębił się tytoniowy dym i Scottowi się wydało, że dwa niemal niesłyszalne dźwięki – jeden zbyt niski, a drugi zbyt wysoki – wzburzyły poziom drinków i sprawiły, że ścierpły mu zęby; pomyślał, że interferencja pomiędzy nimi musiała właśnie uformować słowa, które zarezonowały jawnie w głębi umysłów wszystkich obecnych.

Kiedy Leon przekazał karty do przełożenia mężczyźnie, który siedział po jego prawej ręce, opalone dłonie ciała Arta Hanariego były spokojne.

Scotta piekło jego sztuczne oko; wytarł je wykończoną koronkami chusteczką do nosa, kupioną mu przez kobiety.

Poruszając się z mechaniczną sztywnością, dzieci wyszły z płytkiej wody jeziora na gorący piasek. Znajdujący się za nimi ich rodzice machali rękami i kiwali głowami – wolno, w tempie głowic urządzeń wahadłowych, które pompują ropę z odwiertów.

Nardie i Dinh, z butami w rękach, biegły teraz w kierunku pustego fragmentu plaży po prawej stronie. Diana próbowała skręcić ku wodzie, ale z powodu jakiejś sztuczki z perspektywą każdy posuwisty krok przez umykający spod stóp piasek oddalał je od jeziora.

To w zginaniu się kolan Nardie Diana dostrzegła sztywność, która zaczęła się tam objawiać; potem poczuła chłód we wnętrznościach, gdy zauważyła, że jej własne ramiona poruszają się z miarowością metronomu, a wszystkie ptaki, fale i łodygi nadbrzeżnych traw zmieniają swoje położenie z kanciastą nieustępliwością.

– Co się… właściwie… dzieje? – spytała Nardie, najwyraźniej wysilając się, by jej głos był czymś więcej niż monotonne kwakanie.

Matko, pomyślała Diana, co się tutaj dzieje? W jej głowie pojawił się pewien koncept i obraz miecza. Diana starała się przełożyć to wrażenie na słowa.

– Krystalizacja – zabrzęczała, niezdolna do nadania temu słowu intonacji pytania. – Jak…

Przeszukała umysł w poszukiwaniu pojęcia, które pasowałoby do obrazu.

– Jak czyste kryształy kwarcu… nie nadają się do… przekazu informacji. Potrzebują… domieszki… boru… lub czegoś takiego. To jest jeden czysty fragment, to po prostu kryształ… oto, czym jest.

Zaczerpnęła z wysiłkiem haust powietrza i wypuściła je. Obraz miecza – Nardie powiedziała, że mityczny żółw zabrał z powrotem miecz.

– Wyjmij… swój miecz, swój żeton.

– Żeton – zaintonowała Dinh. – Beton, keton, kaseton. Chip jak… w kwarcu.

Wyciągnęła ramię niczym salutujący robot i sztywna ręka uderzyła ją w czoło.

– Nie mogę… go wyjąć.

– Nie – rzekła Diana, zastanawiając się, jak długo będzie jeszcze w stanie mówić.

Powietrze było tak nieruchome, że zdawało się niemal galaretowate.

– Pokerowy… sztonpokerowy.

Powtórzenie słowa stanowiło jedyny sposób, w jaki mogła wyrazić emfazę.

– Moulin Rouge.

Nardie skinęła głową; a potem nie przestawała nią kiwać, ale rozczapierzone palce znalazły kieszeń dżinsów. Po chwili, z jakimś niezgrabnym szarpnięciem, Dinh wyciągnęła z niej rękę.

Na jej dłoni leżał czarno-biały żeton, ozdobiony dwupłciową, kpiarską twarzą, śmiejącą się spod błazeńskiej czapki pokoloro-wanej w szachownicę rombów.

Powietrze zafalowało nad krążkiem, a kiedy Nardie poruszyła ręką, zdawało się jej, że napotyka pewien opór – musiała objąć żeton dłonią, żeby ją przepchnąć przez atmosferę.

Diana czuła niewidzialne pęknięcia, które rozchodziły się z otaczającej Nardie przestrzeni; pole sztywności pękało.

Potem powietrze drgnęło i zdawało się, że odskoczyło na boki, a Diana niemal upadła, gdy poczuła nagle, że jej stawów nic nie więzi.

– Boże – odezwała się Nardie, kołysząc się delikatnie i obracając stopy w miękkim piasku; jej wyzwolony z niewidzialnych okowów głos wędrował w górę i dół skali. – Co to, do diabła, było?

Diana westchnęła.

– Opozycja – odparła. – Wejdźmy do wody.

Odwróciły się w kierunku rozciągającej się szeroko plaży, która oddzielała je od niebieskich fal, poprzednio znieruchomiałych.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatnia Odzywka»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x